Rozdział 26
Cash
popatrzył na Angie, jak na skończoną idiotkę. Ostatnio zaczął się
zastanawiać, czy jego przyjaciółka dobrze się czuje, czy może powinien udać się
z nią do psychiatry. Pomysł, aby wystąpić w Mam Talent był niczym do pomysłu,
aby Cash po prostu wszedł sobie z Angie do domu Axla Rose'a. Młody Hudson stał
przed bramą i z niedowierzaniem patrzył na rudowłosą, która tak po prostu
chciała załapać go za rękę i wejść z nim na posesję. Dobra, Axla może nie było
w domu, ale Cash nie mógł zaprzeczyć, że przez ostatnie lata jego stosunki z
jego ojcem nie wyglądały za dobrze. Nie chciał też przyznać przed Angie, że po
prostu bał się Rose'a, a sama dziewczyna nie widziała żadnego problemu. Skoro
pomieszkiwała u Axla, to mogła także zapraszać przyjaciół do domu. Przecież to
było takie oczywiste.
- Ang,
ciebie do reszty powaliło! Ja stąd idę! - Powiedział Cash odwracając się na pięcie i kierując się w stronę miasta.
Angie
była już na za bramą, ale kiedy zobaczyła, że jej przyjaciel za nią nie idzie,
to szybko się zerwała i pobiegła za nim. Złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w
drugą stronę.
-
Przestań, przecież Axl nic ci nie zrobi.
- No
jasne. Nic... on nawet nie chce słyszeć o Slashu, a co dopiero...
- A
myślisz, ze on nie ma nic ciekawego do roboty, tylko wywalanie z domu moich
przyjaciół? Nawet pewnie go nie ma w domu! I w ogóle, ja nie rozumiem o co
chodzi z tą całą wojną. Axl nie odzywa się do Slasha, Slash do Axla, bo...? I
co tak się nienawidzą? A weź przestań.
- Nie,
po prostu tam nie wejdę. Możemy iść do mnie, co ci szkodzi. Albo do ciebie. Co
ci tak zależy, aby siedzieć właśnie w tym domu!
- No nie
wiem. Tak po prostu... a nie chce mi się jechać do do mnie. Poza tym na naszym
ślubie, to co? Nie wyślemy do niego zaproszenia...?
Cash
wbił wzrok w Angie. Nie wiedział, jak teraz ma się zachować. Wybuchnąć śmiechem
i uznać, że jego przyjaciółka po prostu żartowała z tym ślubem, czy może wziąć
to na poważnie. Angie powiedziała, to bardzo poważnie. Jakby naprawdę to tym
myślała. Patrzyła się na Casha i miała zamiar zaraz się na niego wydrzeć, aby
nie zachowywał się, jak jakiś głupi dzieciak, który wszystkiego się boi.
Natomiast Hudson analizował w głowie jej słowa. Czego ona wyjechała z tym
ślubem? Przecież nawet nie byli parą i nigdy nie będą. Skrzywił się na tą myśl,
że by miał być z Angie. Przyjaźnił się z
nią od dziesięciu, znał ją od urodzenia, i była tylko jego bliską przyjaciółką.
Patrzył na nią, jak na kompletną idiotkę.
- Że co
ty powiedziałaś? Jakim naszym ślubie? - W jego głosie wyraźnie było słychać
irytację.
No tak,
Angie widziała miłość w prosty sposób. Aby z kimś być, trzeba najpierw się z
nim przyjaźnić. Nie rozumiała koleżanek, które twierdziły, że kochają chłopaka,
którego dopiero co poznały na imprezie, a nigdy wcześniej na oczy nie widziały.
A nie miała innych przyjaciół płci męskiej, jak Casha. A do tego przykład jej
rodziców. Też znali się od dziecka. Jednak Cash nie miał zamiaru w takie coś
się bawić. Szczerze, to nigdy nawet nie miał zamiaru wiązać się z jakąkolwiek
kobietą. Może i miał w sobie strach. Pokocha, zaangażuje się, a potem straci
wszystko, tak jak stracił to Slash, bo przecież różne przypadki chodzą po
ludziach. Dlatego w jego głowie siedział obrazek, że będzie wiecznym kawalerem.
Tak po prostu było lepiej.
Angie
właśnie zdała sobie sprawę z tego, jaką głupotę powiedziała. Skrycie kochała
Casha, chociaż nie zawsze się przyznawała do tego sama przed sobą. Tak
naprawdę, to zdała sobie sprawę z tego dopiero niedawno, jak koło jej
przyjaciela zaczęła kręcić się ta cała Lisa. Ale Angie nigdy nie chciała
przyznać się do swoich uczuć. Po prostu się wstydziła tego. Popatrzyła na
Casha, który nie wyglądał na takiego, jakby wziął to wszystko za żart. Nie
wiedziała, co miała w tym momencie zrobić, bo na pewno nie przyznać się do
całej sprawy. Angie bała się, że wtedy by mogła stracić Casha, bo on by się po
prostu od niej odciął, aby nie mieć na głowie problemu zakochanej gówniary.
Wbiła wzrok w chodnik.
- Ang?
- O
jeny, to był tylko taki żart. Założenie czysto hipotetyczne. Co by było gdyby.
- Odpowiedziała przewracając oczami i wzruszając ramionami. - No i już nie
marudź, tylko chodź. Jak coś, to ja cię obronie. - Pociągnęła Casha w stronę
domu Axla.
***
Jednak to wszystko wydawało mu się być dość dziwne. Tak
po prostu stał sobie w salonie i rozglądał się, jakby był w muzeum. W sumie, to
nic ciekawego nie było w zasięgu jego wzroku. Dom, jak dom, ale sam fakt, że
był to dom Axla Rose'a działał na Casha dość inspirująco. W sumie, to nigdy nie
zajmował się sporem Slasha, a Rose'a. Po prostu go to nie obchodziło, bo
przecież, to nie była jego sprawa, a w tym momencie do głowy przyszło mu
pytanie "dlaczego?" Tym bardziej, kiedy oprócz rodzinnych zdjęć
Rose'ów które wisiał na ścianie w salonie dostrzegł jedno zdjęcie starego
składu zespołu. To jednak było dość dziwne, ale kto taki by zrozumiał Axla.
- No co
będziemy robić? - Zapytał stojąc cały czas w tym samym miejscu.
- No weź
się wyluzuj. Axla nie ma i pewnie prędko nie wróci o ile jeszcze dziś wróci. -
Odpowiedziała Angie i popatrzyła na fortepian, który stał pod ścianą. - Pogramy
sobie.
- Co? A
jak roztroimy to cudo?
- Kiedy
bierzesz do ręki gitarę Slasha, to też się zastanawiasz, co zrobisz, kiedy ja
rozstroisz?
No tak,
to była racja. Cash raczej nie zastanawiał się nad takim faktem, ale jednak
była różnica między gitarą Slasha, a fortepianem Axla. Instrument Slasha był
tak jakby jego i znajdował się w jego domu i tak dalej.
- Nie,
ale... to co innego!
-
Przestań się w końcu bać. Taki z ciebie buntownik, jak ze mnie kujon.
Angie
usiadła do fortepiany i zaczęła grać jakaś bliżej nie znaną melodię. Cash
patrzył na nią i zastanawiał się, co takiego by miał ze sobą zrobić. Szczerze
mówiąc, to by wolał uciec z tego domu i dalej się nie stresować. Powiedział
dziewczynie, że musi iść do łazienki. Angie kiwnęła głową na korytarz. Cash
blado się do niej uśmiechnął i skierował się w tamtą stronę. Szedł tak
niepewnie, jakby miał zaraz coś zepsuć, albo porysować podłogę. Naprawdę,
wolał, aby Axl nie wiedział o jego obecności w tym domu. Dotarł w końcu do
łazienki.
Wślizgnął
się do środka i zamknął za sobą drzwi. Oparł się o nie. W tej chwile przestał
rozumieć sam siebie. Co właściwie takiego robił? Poczuł nagle, że coś mu
wibruje w kieszeni. Wyjął telefon komórkowy. Na wyświetlaczu widniała
informacja, że Slash chce się z nim połączyć. Skrzywił się. Jednak, to nie był
najlepszy pomysł, ale odebrał, aby ojciec potem nie robił mu jeszcze wyrzutów.
- Gdzie
ty jesteś?
Nie ma
to jak miłe powitanie.
- Yy...
u koleżanki. - Odpowiedział.
- Jakiej
znów koleżanki? Miałeś po szkole wrócić do domu.
- No
zaraz będę wracał.
- A co
ty taki zdenerwowany? Coś ty znów zmalował!?
-
Tato... nic. Nie mogę teraz rozmawiać. Cześć. - Rozłączył się i wyłączył
telefon, aby Slash dalej się do niego nie dobijał.
Ciekawe,
jakby gitarzysta zareagował na wiadomość, że jego syn znajduje się w domu Axla?
Pewnie by nawet nie uwierzył. Podszedł do umywalki, aby obmyć sobie twarz zimną
wodą.
- Cash!?
Żyjesz tam?! - Usłyszał głos Angie.
-
Taaa...
-
Siedzisz już tam prawię pół godziny! Wszystko w porządku?
Wytarł
twarz pierwszym lepszym ręcznikiem i podszedł do drzwi. Otworzył je i popatrzył
na zmartwioną Angie.
- W
porządku. - Odpowiedział. - Wiesz, mam okres. I wiesz... podpaskę musiałem
sobie zmienić.
- Bardzo
śmieszne. Słuchaj, Hanna do mnie dzwoniła, że ma cztery bilety na koncert.
Idzie z Londonem i się pyta, czy my się nie wybieramy?
- Jaki
znów koncert?
- A nie
wiem... jej tata dostał w ramach promocji, czy coś...
Cash
zastanowił się przez chwilę. Powiedział Slashowi, że zaraz będzie w domu, ale w
sumie, to wolał iść na jakiś beznadziejny koncert niż znów dawać Slashowi do
zrozumienia, ze nie chce z nim rozmawiać.
***
- No
kogo ja tu widzę, mojego kochanego braciszka.
W raz z
wypowiedzeniem tych słów przez Casha, London zaczął zastanawiać się, czy dobrze
zrobił zgadzając się przyjść na ten koncert. Sam nie wiedział, co się stało z
jego młodszym bratem, ale ostatnio zrobił się jeszcze gorszy. Może miało to
związek z tym, że zaczął spotykać się z Hanną, a Cashowi naprawdę to
przeszkadzało, bo był o nią zazdrosny? Chociaż wydawało się to trochę
niemożliwe. Cash wyjął z kieszeni paczkę papierosów, a potem zaczął szukać
zapalniczki. Chciał jeszcze coś dodać, ale stwierdził, że to nie ma większego
sensu, bo po co ma się kłócić z bratem pod klubem? Nie popatrzył nawet na
Londona, tylko do razu zwrócił się do Hanny.
- No to
kto ma grać?
- A
nawet nie wiem. Ojciec dostał bilety na jakiejś promocji. On nie ma czasu, to
mi dał, aby poszła sobie ze znajomymi. - Odpowiedziała z uśmiechem Hanna. - I
fajnie, że jesteś.
- No...
i fajnie, że London jest... wyszedł z swojego pokoju. W sumie, to ja się
zastanawiałem, czy przypadkiem Buddy nie wyznajesz, ale... chyba jednak tak
uduchowiony nie jesteś. - Prychnął.
W tym
momencie Cash spojrzał na barta. Przydeptał niedopałek papierosa i wziął Angie
pod rękę prowadząc ja w stronę wejścia do klubu. Chyba jednak mógł jechać do
domu i po prostu spędzić ten wieczór na próbie porozumienia się z ojcem.
-
Pokłóciliście się? - Zapytała Hanna, kiedy odeszli parę kroków.
- Ja się
z nim nie kłóciłem... - Odpowiedział London. Poczuł się jakby trochę skłamał,
jednak nie miał ochoty opowiadać dziewczynie o ostatniej bójce. Cash odwrócił
się, aby jeszcze na nich spojrzeć. Głupkowato się uśmiechnął, a London wzruszył
ramionami. Może przyszli razem, ale wyglądało na to, że jednak będą bawić się
osobno. Cash miał tylko nadzieję, że London tym razem nie popłynie. Jednak nie
miał ochoty odprawiać sponiewieranego brata do domu.
Przeszli
na drugą stronę ulicy, gdzie stała grupka chłopaków ze szkoły. Para nie
zwróciła nawet na nich uwagi za to, jeden z owej grupy powiódł wzrokiem za
Angie, a potem zaczął komentować, to jak wygląda. Sama dziewczynie nie zwróciła
na to uwagi. Była raczej przyzwyczajona do takich zaczepek i po prostu ją to
wszystko nie obchodziło. Ludzie mogli gadać sobie co chcieli, a Isbell i tak
wiedziała swoje, jednak Casha coś tknęło na słowa szmata po matce które
zostały wypowiedziane przez Oscara Hndersona - kapitana szkolnej drużyny
koszykarskiej. Hudson przystanął, odwrócił się i popatrzył na uczniów ze swojej
szkoły. W tym momencie, po prostu zdał sobie sprawę z tego, że ich nienawidzi.
Od zawsze, odkąd tylko został zmuszony, aby siedzieć z Oscarem w jednej ławce
na biologii.
- Co
powiedziałeś? - Warknął zaciskając dłonie w pięści.
- Wooo,
patrzcie młody Hudson to taki mały dżentelmen. - Zaśmiał się jeden z nich
mierząc Casha wzrokiem. - Piękna z was para. Hudson i Isbell, Isbell i
Hudson... tak, wszystko zostaje w rodzinie, prawda?
Angie
położyła rękę na ramieniu Casha, chciała dać mu tym samym do zrozumienia, aby
się uspokoił, bo przecież nie warto. Jednak chłopak nie miał zamiaru zwracać na
nią uwagi. Podszedł do rówieśników, stanął na przeciwko Oscara, a potem
przycisnął go do muru.
-
Posłuchaj mnie, jeszcze raz nazwiesz jakaś dziewczynę dziwką, to kurwa rodzona
mamusia cię nie pozna.
- A co?
Ty taki wyczulony na szmaty jesteś, nie? No tak, przyjaciółka szmata, ciotka szmata, matka szmata... całe życie z szmatami. - Zaśmiał się.
W tym
momencie Cash już nie wytrzymał. Obrażenie Angie, to było jedno, ale obrażenie
Perli to było drugie. Chłopak nie wytrzymał i uderzył Oscara w twarz. Na to
jego koledzy zerwali się, aby mu pomóc. Angie zaczęła piszczeć, aby przestali.
London odwrócił się w ich stronę i ujrzał, że czterech przerośniętych osiłków
właśnie szarpią się z jego bratem. Zerwał się momentalnie z miejsca nie
zważając na to, co mówiła mu Hanna.
***
Cash usiadł pod ścianą w niewielkiej celi. Popatrzył na
Angie, która siedziała na pryczy i za bardzo nie wiedziała, co miała ze sobą
zrobić. Chłopak też nie wiedział. Nie był już nawet zły na Oscara, tylko na
swojego brata, któremu udało się po prostu nawiać. No dobra, na początku rzucił
się, aby pomóc Cashowi, ale potem w dziwnych okolicznościach zniknął. Oboje
ciężko westchnęli. Była to ich pierwsza noc w areszcie i mieli nadzieję, ze
ostatnia. Chociaż sama Angie starała się odnaleźć pozytywne strony w tej całej
sytuacji. Jednak, to było zabawne. Hudson i Isbell ponownie razem w celi, tak
jak kiedyś ich ojcowie. Usiadła obok Casha i położyła mu głowę na ramieniu.
- Nie
musiałeś aż tak mnie bronić. - Westchnęła.
-
Obraził ciebie, moją mamę... nie miał prawa. Myśli sobie, że jak jego ojciec
jest trenerem, to może robić sobie wszystko.
- A
Oscar pewnie myśli, że ty sobie myślisz, że jak twój ojciec jest gitarzystą, to
możesz robić sobie wszystko. - Odpowiedziała Angie.
Może i
było w tym trochę racji, ale różnica polegała na tym, że Cash nikogo tak po
prostu nie obrażał. Mało kiedy się nawet odzywał, ale nigdy by nie przyszło mu
do głowy, aby wyzwać czyjąś matkę od szmaty. Nerwowo się poruszył, z nosa nadal
ciekła mu krew i wolał nie oglądać siebie w lustrze. A zaraz po tym przyszła mu
do głowy tragiczna myśl, że ktoś będzie musiał go odebrać z tego aresztu, a tym
kimś będzie Slash. Jasne, po ostatniej aferze z narkotykami, która została
załagodzona, wszystko może zacząć wrzeć na nowo i to ze zdwojoną siłą.
- A ja
się zastanawiam, gdzie do cholery, jest London! Przecież też tam był!.
- London
miał ze sobą dowód, to go tylko spisali i puścili. - Westchnęła Angie. - Jak my
byśmy mieli jakiekolwiek dokument, oprócz biletu miesięcznego, to pewnie by nas
teraz tu nie było.
- A już
myślałem, że tak po prostu spierdolił, kiedy zobaczył, co się dzieje.
-
Dlaczego tak źle o nim myślisz? Przecież jest twoim bratem... bronił cię.
- Nie
rozmawiajmy o nim.
Angie
delikatnie się uśmiechnęła. Ponownie wstała z podłogi i wróciła na pryczę.
Położyła się, bo chciało się jej z tego wszystkiego już spać. Jednak trochę za
dużo wrażeń, jak na jeden dzień. W przeciwieństwie do Casha nie miała obaw, co
do tego, że ktoś będzie musiał odebrać ją z komisariatu. Co prawda znajdowała
się w trochę gorszej sytuacji, niż Cash, bo nie miała przecież jeszcze
skończonych osiemnastu lat, ale wolała teraz o tym nie myśleć. Miała tylko
nadzieję, że ta sytuacja może da coś jej rodzicom do myślenia. Położyła się,
zamknęła oczy i po prostu zasnęła.
Cash
całą noc siedział w tej samej pozycji patrząc się na śpiącą Angie. Zastanawiał
się nad swoim życiem i powoli dochodził do wniosku, że za dużo zmarnował.
London miał rację z tym, że po prostu niektóre drzwi zostały zamknięte i już
się do nich nie wróci, bo nie ma takiej możliwości. Ale zawsze można zacząć coś
nowego. Z rozmyślań o swoim życiu przeszedł do myśli nad Angie. Patrzył na to,
jak sapała, wyglądała tak słodko w tym bladym świetle i nagle zastanowił się,
jakby to było gdyby co dzień mógł patrzeć tak na nią w nocy. Leżeć obok niej w
łóżku i obserwować jak śpi... przypomniały mu się słowa dziewczyny o ślubie,
które padły tego dnia i w tym momencie zaczęło mu się wydawać, że to wszystko
to może nie był taki głupi pomysł...
***
Po Cashu mógł spodziewać się wszystkiego, ale to że
musiał go odbierać z aresztu, to chyba było już za wiele. Swoją drogą, to Slash
zaczął zastanawiać się, czy bajeczka, którą przedstawił mu młodszy syn na temat
narkotyków była prawdziwa. W świetle tego całego wolontariatu i pracy z chorymi
dziećmi wydawała się być prawdziwa, bo przecież Cash wydawał się być wtedy taki
niewinny, ale teraz? Teraz miał wrażenie, że są to tylko kłamstwa. A w końcu nie
zamknęli jego syna tak bez żadnego większego powodu. Musiał coś zrobić. Nie
wspominając już o tym, że miał od tej koleżanki wrócić do domu, a nie chodzić
gdzieś po imprezach. London też nie wrócił na noc, ale ten dał znać, iż idzie
do kolegi się poczuć. Chociaż nie wydawało się mu, że to był kolega. Slash
jadąc samochodem na posterunek miał wrażenie, że ponownie wszystko wymyka się
mu spod kontroli i znów przestaje panować nad swoim życiem. A do tego
wszystkiego Jackie, Kate i teściowa z psem. Naprawdę, nie mogło być już gorzej.
Mylił
się. Mogło, chociaż parkując pod budynkiem w którym mieścił się areszt Slash
nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co go za chwilę spotka. Wysiadł z
samochodu, popatrzył na to miejsce i zdał sobie sprawę z tego, że sam nie raz
miał okazję przespać się na pryczy w tym właśnie zakładzie. Musiał też przyznać
przed samym sobą, że nie raz robił wszystko, aby spędzić jedną noc w areszcie.
Jednak twarda prycza zawsze była czymś lepszym niż spanie na ulicy i
przykrywanie się kartonem. Taki właśnie był sposób na życie w deszczowe, albo
chłodne dni, kiedy nie miał jeszcze nic. Mimo wszystko wydawało mu się wtedy,
że jest naprawdę szczęśliwy. Wszystkie te chwile wydawały się być teraz tak
odległe, że Slash w ogóle zastanawiał się, czy one miały miejsce? Czy obrazy,
które przewijały mu się w głowie wydarzyły się na prawdę, czy może były tylko
wymysłem jego wyobraźni?
Wsadził
kluczyki do samochodu do kieszeni skórzanej kurtki i ruszył w stronę wejścia na
komisariat. Przeszedł przez oszklone drzwi, zapytał się policjantki, którą miną
w przejściu w którą stronę ma iść. Kobieta miło się do niego uśmiechnęła, a
potem udzieliła mu dokładnej informacji. Slash ciężko westchnął i udał się
długim korytarzem na wskazane miejsce. Szedł ze spuszczoną głową, jak to miał w
zwyczaju, jednak w którymś momencie ją podniósł. Popatrzył na mężczyznę, który
siedział już na krześle i czekał. Hudson głośno przełknął ślinę i momentalnie
schował się za swoimi włosami. W tym momencie zaczął żałować, że nie ma na
głowie swojego cylindra, w którym czuł się bezpiecznej. Nie miał ochoty na
rozmowy z tym człowiekiem.
Zaraz
potem pojawiła się kolejna myśl, kolejne pytanie. Co właściwie Axl robił w tym
miejscu. W sumie, to nie mogli gorzej trafić. A może właśnie przeznaczenie ich
pokierowało w to miejsce? Tak może miało być. Jednak to wszystko Slashowi się
nie podobało, bo po prostu nie wiedział, jak ma się zachować. Po chwili
zastanawiania się ruszył ponownie, a następnie usiadł obok swojego byłego
przyjaciela. Nic nie powiedział, bo chyba nie musiał nic mówić. Czuł się dość
dziwnie, to wszystko było dziwne. A może tylko mu się śniło?
Axl
popatrzył na Slasha. Mimowolnie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Co za
spotkanie w uroczym miejscu. - Powiedział.
Slash
nawet na niego nie popatrzył, chociaż miał wielką ochotę. Postawił sobie za
cel, że będzie sprawiał wrażenie, że ta cała sytuacja wcale go nie rusza. A nie
było to takie proste.
- No
cóż. Bywa. - Odpowiedział.
- Tak
się teraz zastanawiam, czy Angie jest tu przez twojego Casha, czy może Cash
jest tu przez Angie.
No i wszystko
jasne. Ową koleżanką u której był jego syn okazała się być Angie. W sumie, to
mógł trochę pomyśleć i sam na to wpaść, przecież to było oczywiste.
- Teraz
to chyba nie jest istotne. - Odparł.
- Racja,
nie jest... tak sobie myślę, że może moglibyśmy się spotkać, powspominać stare
czasy...
Hudson w
tym momencie myślał, że po prostu się przesłyszał. Zmusił się na to, aby
popatrzeć na Axla, ale Rudy miał wbity wzrok w ścianę na przeciw nich. Slash
nigdy by się nie spodziewał, że usłyszy właśnie takie słowa od wokalisty.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że poważna rozmowa by się przydała, bo było między nimi za dużo niewyjaśnionych
spraw, ale myślał też, że Axl uważa, że wszystko zostało już powiedziane i nie
ma do czego wracać. W tym momencie nie wiedział, co miał odpowiedzieć, bo to go
po prostu zaskoczyło.
- Też
tak sądzę. - Odparł w końcu. - Tylko najlepiej w jakimś... neutralnym miejscu.
Axl
kiwnął głową. Musiał przyznać przed samym sobą, że pierwszy raz zgodził się ze
zdaniem Slasha. I dość dziwnie się z tym czuł. Slash chciał jeszcze coś
powiedzieć, ale usłyszał czyjeś korki. Popatrzył w tamtą stronę i zobaczył
swojego syna, który wyglądał nie korzystnie i Angie, która wpatrywała się z
niedowierzaniem w swojego wujka i Hudsona.
- Wujku,
a ty co tu robisz? - Pisnęła dziewczyna pochodząc do muzyków. Cash nadal stał
na swoim miejscu.
- Ratuje
ci dupę, Młoda. Twój ojciec nic nie wie, twoja matka też nic nie wie i lepiej
niech tak zostanie, tylko mi wyjaśnisz co ty tu robisz?
- Ja...
ekchm.. bo ja... - Zaczęła jąkać się Angie.
Slash
wstał ze swojego miejsca i poszedł w stronę Casha, który stał oparty o ścianę
ze spuszczoną głową. Hudson podszedł do syna i w sumie, to ręce mu już opadły.
Nie wiedział, jak ma z nim rozmawiać, jak ma się zachować, co ma w ogóle
zrobić.
- Może
jakieś słowa wyjaśnienia?
Cash
podniósł wzrok i popatrzył na Slasha. Raczej nie był wściekły, raczej
zmartwiony.
-
Pobiłem się z chłopakiem z mojej szkoły... bo.... nazwał mamę szmatą. -
Odpowiedział szeptem. - Przepraszam, po prostu nie wytrzymałem.
-
Cash... - Slash chciał w tym momencie powiedzieć coś mądrego, ale zawiesił
głos, bo zdał sobie sprawę, że nic takiego nie przychodzi mu do głowy. Pewnie
sam by się rzucił z pięściami na człowieka, który by obraził jego bliską osobę,
zmarłą bliską osobę. W rezultacie gitarzysta tylko ciężko westchnął i wziął
syna pod rękę prowadząc w stronę drzwi. Cash cały czas szedł ze spuszczoną
głową. Zastanawiał się, czy dobrze widział, że jego ojciec tak po prostu rozmawiał
sobie z Rose'em, jakby nigdy nic się nie stało.
Chciał
już o to zapytać, kiedy siedzieli w samochodzie, jednak nie zdążył, bo Slash
poruszył inną kwestię.
- Synku,
posłuchaj mnie. Tylko od razu nie nastawiaj się na nie...
- Co
znów? - Jęknął niezadowolony zapinając pasy.
- Oboje
dobrze wiemy, że sobie nie radzisz. I potrzebujesz pomocy, bo sam z tego
wszystkiego nie wyjdziesz... Cash, Susan dała mi namiary na jednego z lepszych
psychologów.
Po
młodym Hudsonie przeszedł dreszcz. No tego, to się nie spodziewał po swoim
ojcu.
- Nie
jestem wariatem. - Odpowiedział.
- A czy
ja coś mówię, że jesteś? Nie wysyłam cię do psychiatryka, a tylko do
psychologa. Dobrze wiesz, że potrzebujesz pomocy, bo widziałeś trochę za dużo,
słyszałeś trochę za dużo, przeżyłeś trochę za dużo... tak, wiem.. wtedy
powinienem coś zrobić, a nie tak po prostu zostawić ciebie samego sobie i...
nie jest mi teraz z tym dobrze, ale jednak nie możemy tak po prostu zostawić
sprawy.
- Yhm...
rozumiem, że się ode mnie nie odczepisz, jak nie zgodzę się na tą jakby
terapię?
- To dla
twojego dobra.
-
Jasne... ale ok... zrobię to dla ciebie, abyś miał spokojne sumienie.
Chłopak
oparł głowę o szybę samochodu. Slash już nic nie powiedział. Wydawało mu się
jedynie, ze z takim nastawieniem jego syna, to nawet psycholog nie wiele może
zrobić.
Czyżbym po raz pierwszy była pierwsza? Haha.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem trochę spiny Casha o przebywanie w domu Axla. Wydaje mi się, że ten konflikt nie dotyczy ani trochę go czy Angie, wydaje mi się, że Axl chyba nawet nie poznał osobiście synów Slasha.
Pamiętam jak było coś na początku opowiadania, ze to chyba Cash chciał coś tam z Angie, ale ona nie była taka pierwsza lepsza, była taka stanowcza i to mi się w niej podobało, haha. Więc teraz trochę mnie to zdziwiło jak się okazało, ze on mówi o niej, ze są tylko bliskimi przyjaciółmi. Myślałam ze coś tam więcej do niej czuje, ze kręcą razem po prostu. Ale jakiś czas temu pojawiły mi się te myśli ze Hanna mu się podoba, wydawał się być zazdrosny. Tutaj tak samo.
Mam chyba poczucie humoru jakiegoś gimba, bo rozśmieszył mnie ten moment z podpaską. Serio, aż się zdziwiłam, haha.
Dobra, rozumiem wkurzenie Casha, oni obrazili Angie, jego matkę, ale rzucanie się samemu na grupę silniejszej grupy koszykarzy ze szkoły jest po prostu niemądre. Mógł to naprawdę olać, tak jak zrobila to Angie.
Właściwie to znalazła się zupełnie niewinnie w tym areszcie, bo przecież nic nie zrobiła. Dziwne, ze zamknęli dziewczynę i chłopaka w jednej celi, ale w sumie nie wiem jak to jest z aresztami.
Konfrontacja Axl vs. Slash. Oby nie skończyło się na tym, ze jednak się spotkają i dojda do wniosku: "O Boże, zróbmy reunion. Zagramy parę koncertów a zarobimy więcej pieniędzy niż przez te lata naszych solowych karier". Tak sobie śmieszkuję.
Pozdrawiam i do następnego!
Jak pisałam to opowiadanie, to nawet nikomu się nie śniło, że w ogóle będzie reunion... a teraz się śmieję, bo w sumie to się dzieje. No dobra, i ten fragment na dzień dzisiejszy ma całkiem inny kontekst niż te trzy lata temu, kiedy to pisałam. Haha. Ale nie... nie... tu żadnego reunion nie będzie. A gdzie tam... mogę zapewnić. Haha.
UsuńI tak. Jak widać, to Angie też nie rozumie o co w ogóle w tym wszystkim chodzi. Ale Cash... co tu dużo mówić, on jest po prostu dziwny, ale też ma duży problem sam ze sobą. I mogłabym nawet powiedzieć, że jest lekko niezrównoważony emocjonalnie, więc dlatego rzucił się na tego chłopaka.
Co do celi tak... sama się nad tym zastanawiam... Chyba za bardzo popłynęłam, haha.
Pozdrawiam!
London! LONDON! LONDON, JAK JA GO UWIELBIAM! NIE WIEM CO TEN CHŁOPAK MA W SOBIE, ALE JA GO PO PROSTU KOCHAM W TYM OPOWIADANIU! Ostatnio zdałam sobie sprawę, że wyobrażam sobie go jak Briana Maya! No po prostu May! Sposób bycia, zainteresowania, sposób myślenia, wygląda - no dla mnie London to Brian May. Ja go nawet nie łączę ze Slashem! O.O No po prostu, jakbym czytała bloga o Brim!!
OdpowiedzUsuńtaak! Cash ożeni się a Angie i wszyscy będą szczęśliwi! O czym Axl może rozmawiać ze Slashem? Czuję, że to będzie dziwne. No bo.. jak?
A co do tego co pisałaś ostatnio... 10 rozdziałów?!! I wszystko się wyjaśni? W 10 rozdziałach? No nie wiem... To wszystko z Kate itd.??
W sumie to chyba dobrze, że nie łączysz go ze Slashem, ha. Bo jest całkiem inny i ma całkiem co innego w głowie.
UsuńNo a tak, jeszcze 10 rozdziałów do końca.
Ale może będzie druga część.
Sama nie wiem.
No tak z jednej strony co sam Cash i Angie mają do "kłótni" Slash- Axl. Ale z drugiej strony jest jego synem. Wiadomo, że pewnie obecny Axl to nie ten sam furiat co dobre 20 lat temu, ale nie wiadomo czy by się ucieszył, gdyby zobaczył go w swoim domu. Także obawa Casha była dość uzasadniona. "Poza tym na naszym ślubie..." No tak. To widać, że dla Angie Cash nie jest tylko kolegą, czy tam przyjacielem. Ona czuje do niego o wiele więcej, tylko dziewczyny takie są, że się nie przyznają, bo... znajdą dwadzieścia tysięcy powodów, żeby tego nie robić. Bo po co?
OdpowiedzUsuńPo co powiedzieć sobie po ludzku co się czuje... O wiem. Obawa przed odrzuceniem. To jest dość duży problem, który zawsze hamuje człowieka. Każdy z nas boi się odrzucenia. A wiadomo, że takie wyznanie mogłoby z jednej strony przekreślić ich przyjaźń, także Angie trzyma się bezpiecznego gruntu.
No Cash nie czuł się u Axla w domu komfortowo... I jeszcze dzwoni ojciec. Chciałabym zobaczyć jego minę jakby mu powiedział " A siedzę sobie w domu Axla..." haha. Widać, że konflikt London- Cash wciąż istnieje. Z pewnością nic sobie nie wytłumaczyli. Dla Casha London to zdrajca i idiota a London wciąż nie wie co on się tej Hannie uczepił. No bo to dość dziwne... Bić się o koleżankę? Gdyby to była TYLKO koleżanka Cash by tak nie zareagował. Wtargnięcie na cudze podwórko to jedno... No mnie wciąż ciekawi, czy to taka nieuzasadniona zazdrość Casha, coś więcej czy po prostu coś w stylu ' zabierasz mi moje koleżanki i pojawiasz się w miejscu gdzie nikt cię nie chce.' Jak tak czytałam to czułam, że od tak sobie nie pójdą i albo A) tym razem London przywali młodszemu bratu albo B) młodszy brat przyłoży komuś innemu. Bo przecież gdyby po ludzku poszli na koncert... Nie. Musiało się coś zdarzyć. Nienawidzę tego typu chłopaków. Serio. Najgorsze, że zawsze się w szkole znajdzie taka loża szyderców. Grupka półgłówków, którzy myślą, że są lepsi od wszystkich, bogatsi, przystojniejsi i mogą wszystko. Pasuje mi to idealnie to tego "gangu". Angie przywykła, przeszła dalej nie przejmując się... Reakcja Casha to też dowód na to, że mu zależy. Nie tylko jak na koleżance...
Gdybym była na jego miejscu chyba bym chciała zabić tego gnojka z taki tekst... Ja ogólnie przemocy się brzydzę, nigdy w życiu jeszcze nikogo nie uderzyłam, no ale... No... Aż się we mnie coś zagotowało. I w sumie to z Casha jestem dumna, że tak zareagował a nie przeszedł koło tego obojętnie... Z resztą czy ktokolwiek umiałby olać coś takiego...Coś co dotyczy matki... W ogóle zmarłej osoby.
Angie i Cash w celi, romantycznie haha. No tak Cash się wkurza, że nie ma z nim Londona, bo niby też powinien. Od razu przyjął, że uciekł i go zostawił i się jeszcze wymigał. Tylko Angie uświadomiła go, że wcale tak nie było. I dobrze. London to jego brat. Dba o niego, a młody powinien spojrzeć na to w końcu z takiej perspektywy. Z odsieczą przybywa Hudson, żeby odebrać syna i kogo spotyka? Axla. Haha. Kurde ucieszyło mnie to, że spotkają się po tak długim czasie, żeby powspominać. Już o tym kiedyś gadałyśmy, ale fakt- jasnowidz z ciebie haha. Dobrze, że Hudson zareagował zmartwieniem a nie złością. Z resztą... Cash bronił swoją mamę. Tylko tyle. No i na koniec zaskoczenie. Cash się godzi na psychologa. Boję się, że Slash może mieć rację. Z takim nastawieniem to nawet on nie pomoże, ale liczę że się znowu pozytywnie zaskoczę. Oby.
Czekam na kolejny już zniecierpliwiona! ♥
Teoretycznie Cash i Angie nic nie mają do konfliktu Axla i Slasha... wiadomo, że Axl by przecież nic Cashowi nie zrobił, bo co? Ale... jednak jest ten dystans, ta granica... ten moment, że coś mówi, że to jednak już za wiele. Och, tak się mówi, ale sami niechętnie chodzimy do ludzi, którzy nie lubią naszej rodziny, prawda? Skoro nie lubią naszych rodziców, to z jakiej racji mają lubić nas? I pewnie to czuł Cash... a po co ma zakłócać też spokój Axla? Bo Angie tak chce? Jednak to dom Axla... co innego jakby Axl był u Stradlinów i Cash nie chce tam pójść, ale jednak... to dom Axla. Jego teren.
UsuńNo i jak wspominałam wcześniej, Cash chyba jest lekko niezrównoważony emocjonalnie, bo robi rzeczy, których w sumie nie powinien robić, ale daje ponieść się emocją. I tu nie chodzi o to, że miał prawo, bo ktoś obraził jego mamę. Nie miał, tak samo jak nie miał prawa rzucić się na Londona te parę dni wcześniej.
Uch. Przeczytałam to wczoraj po 23, ale znowu srajfon nie chciał dodać komentarza. ;-;
OdpowiedzUsuńNo ja nie dziwię się Cashowi, że bał się wejść do domu Axla... Mój tata nie jest z nim skłócony, a i tak bym się bała. :')
Zabawne, że to akurat rudy postanowił odebrać młodą z aresztu. XD I nagle ni z tego ni owego wyciąga rękę na zgodę...A Slash takie: "O kurwa" :D
OdpowiedzUsuńPrzybywam!
W sumie nie można dziwić się Cashowi, że nie chciał wejść do domu Axla. W końcu Slash to jego w tej chwili wróg, a Młody jest synem tego wroga. Ale niby co takiego Axl miałby zrobić? Przecież go nie zabije, hah.
Ło, wydało się!
Cash tak intensywnie rozmyślał nad tym, co powiedziała Angie. Jakby on też to brał pod uwagę...ale nie teraz, tylko kiedyś...Tak...on sam przed sobą się teraz kryje, że zależy mu na Angie i to bardzo. Może teraz nie zamierza się wiązać, boi się, że straci to, jak Slash. Tyle, że mówi to osiemnastolatek...a co będzie za 10 lat? Nadal będzie chciał być kawalerem? Nikogo nie kochać?
Bardzo dobre podsumowanie "widziała miłość w prosty sposób". Genialne, dokładnie opisuje Angie.
Tak, wydało się, hah. Ale ona wstydzi się, boi, że Cash by się od niej kompletnie odciął. Zupełnie. Tego się boi...oboje się boją...czegoś.
I wybrnęła jakoś z tego, ale i tak mam wrażenie, że chłopakowi zapadło to w pamięć i kiedyś mu się przypomni.
Co do zdjęcia zespołu...Rose przecież ma jakiś tam sentyment. Wiadomo, jaki skład Guns N' Roses był najlepszy. Te lata wybijania się, by znaleźć się na szczycie...ich piątka...To wszystko ma dla Axla jakąś wartość.
Osobiście- nienawidzę tego gościa.
Hahahah, dobry tekst z tym rozstrojeniem :D No tak, bo jakby gitarzysta miał brać gitarę do ręki, z obawą, że się rozstroi, to by na niej nigdy nie grał.
Oj, Slash próbuje zgrywać odpowiedzialnego rodzica. Taka różnica między mamą i tatą:
-Mamo, wrocę o 22!
22:05 mama dzwoni z pytaniem: "gdzie jesteś?"
-Tato, wrócę o 22!
2:00 w nocy, wchodzi do domu, a tu tata-brak reakcji.
W sumie Slash sam mógł się domyślić, że chodzi o Angie.
Ech, Cash nie byłby sobą, gdyby nie wykpił Londona przy Hannie. Nie ma to jak rozwalać czyjąś relacje. A budowanie jest trudniejsze od zniszczenia. Wiem coś o tym.
A mogło być tak pięknie...Gdyby nie ten Oscar.
Naprawdę, tu nie ma co się dziwić Młodemu. Naprawdę. Zrobiłabym to samo. Też bym się rzuciła na takiego gościa, bo bym po prostu nie wytrzymała. Bo można znieść obelgi w swoją strone, można je ignorować. Ale nikt, nigdy nie powinien, w szczycie swojego chamstwa, obrażać czyiś rodziców.
Nigdy.
To akcentowanie słowa szmata...To przedstawia, jak do Casha trafiało za każdym razem to słowo.
Tu naprawdę nie ma miejsca na hamulce...takiemu trzeba przywalić. Żeby się nauczył.
No chyba, że ktoś jest spokojniejszy, to może ładnie odpowiedzieć, pytanie tylko, czy parapet go zrozumie.
Każdy powinien wiedzieć:
Mama jest nietykalna.
Rodzice są nietykalni.
Cash, jestem całym sercem za Tobą. Nikt nie ma prawa obrażać rodziców...Nikt!
Czyli jednak. On ją kocha...tylko się do tego, nawet przed sobą nie przyznaje.
Hej, Slash, już nie bądź taki przesadny! Ile razy ty siedziałeś w areszcie? No tak, ale jak sytuacje, które miał rodzic w młodości, przekładają się na jego dziecko...to rodzic nie jest zadowolony, chociaż robił gorsze rzeczy.
Tak, to nieszczęśliwy zbieg okoliczności: wolontariat-narkotyki- a teraz areszt. Naprawdę Hudson mógł przestać wierzyć Cashowi w kwestii niewinności.
Hah, ten obrazek naprawdę musiał być komiczny. Obaj nie raz siedzieli w areszcie, czy to razem, czy osobno, a teraz przyjechali tu po dzieci (w wypadku Axla po siostrzenicę), które coś "zmalowały".
Axl chce się spotkać i powspominać?! :O No nie wierzę.
I w tamtym momencie cała "złość" na Casha wyparowała. Bo Slash...zrobiłby to samo. Też by się rzucił z pięściami....tu nie ma nic do gadania.
I racja. Z takim nastawieniem to i psycholog za wiele nie pomoże.