Rozdział 18
Amy
nigdy się nie spodziewała, że znajdzie się właśnie w takiej
sytuacji z Izzy'm. Nawet przez głowę jej to nie przeszło, bo przecież stanowili
prawie, że idealną parę. Może jednak udało by się jakoś to wszystko jeszcze
ułożyć. Nie mogli tak po prostu się rozstać. Jedno było pewne - trzeba było
porozmawiać, chociaż sama rudowłosa bała się tego spotkania. Nie wiedziała, jak
ma spojrzeć mężowi w oczy i po prostu powiedzieć mu prawdę. Dobrze wiedziała,
że Izzy będzie ją pytał o wszystko, będzie chciał wiedzieć wszystko. I to było
własnie najgorsze, bo jak mogła opowiedzieć swojemu mężowi z którym spędziła
prawie dwadzieścia lat, że tak po prostu jakiś młody aplikant prawa przeleciał
ją w ramach świętowania nad wygraną sprawą. Przecież, to było takie absurdalne.
Kiedy Amy sama była na aplikacji, to zajmowała się głównie prawem rodzinnym.
Rozwody to była jej główna działka. Wtedy właśnie zastanawiała się, jak można
być takim głupim, aby zdradzić swojego współmałżonka. Dostała odpowiedź na to
pytanie - po prostu czasem się nad sobą nie panuje. Dobrze jeszcze pamiętała
wszystkie te sceny, kiedy to żony płakały na sali sądowej, że nie chciały,
mężowie przekonywali, że to był tylko jedno razowy wyskok. Siedziała obok
zdradzonej strony i miała bezwzględne poczucie dla tej drugiej. Teraz doskonale
wiedziała, jaki błąd popełniła. Sama znalazła się po drugiej stronie barykady,
a najbardziej przerażało ją to, że być może i ona będzie musiała wynająć
prawnika. Sala sądowa już nie stanie się tylko miejscem jej pracy.
Skontaktować
się z Izzy'm nie było tak łatwo, bo Stradlin po prostu nie odbierał od niej
telefonów, co nawet nie zdziwiło Amy. Pewnie ona sama by nie chciała rozmawiać
na jego miejscu. Do domu nie miała co jechać. Poza tym ciężko by było rozmawiać
o takich rzeczach w miejscu, gdzie spędziła najpiękniejsze lata swojego życia.
A nawet nie miała pewności, czy Izzy by tak po prostu ją wpuścił. Od dnia,
kiedy Stradlin znalazł zdjęcie USG, zaczął zachowywać się dość dziwnie. W
sumie, to Amy nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej mąż potrafi być taki
okropny, chamski. Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy. Zaparkowała pod
budynkiem, gdzie mieściło się studio nagraniowe, w którym Stradlin czasem
przebywał. Jego zaskoczona telefonem Amy agentka poinformowała ją, gdzie
znajdzie męża.
Weszła
do budynku, jednak teraz miała wrażenie, że nie ma prawa w nim przebywać. Tak
naprawdę, to nie ma już żadnego prawda. Blondynka, która siedziała na portierni
uśmiechnęła się miło do Amy i udzieliła jej informacji, iż Izzy jest w studiu.
Pozostało tam tylko iść i pogadać, jasne, jakby to było takie łatwe. Iść i
porozmawiać, tak sobie po prostu. Amy głęboko oddychała kiedy szła korytarzem,
najważniejszy spokój powtarzała sobie w myślach, chociaż i tak robiło się jej
słabo. Nacisnęła klamkę od drzwi i zajrzała do środka. Momentalnie oczy
Stradlina skierowały się na nią, jednak w tym momencie nie było widać w nich
radości. Wręcz przeciwnie, cała postawa męża mówiła tyle, aby sobie po prostu
poszła, bo sam Izzy nie ma ochoty na jej towarzystwo. Jednak kobieta się nie
zniechęciła i weszła do środka zamknęła za sobą drzwi.
- Musimy
pogadać. I się nie wykręcaj, bo dobrze wiesz, że musimy. - Powiedziała przez
zęby. W sumie, to w tym momencie wyglądało wszystko tak, jakby to Stradlin
zrobił jakaś krzywdę Amy. Jakby to on ją zdradził.
- A mamy
o czym? - Padło pytanie z jego ust. - Bo mi się nie wydaje. - Wzruszył
ramionami.
Jego
obojętność zawsze doprowadzała ludzi do szału, jednak Amy nigdy nie miała
okazji doświadczyć jej na własnej skórze. Właśnie się przekonała jak to jest i
nie czuła się z tym za dobrze. Przecież dobrze wiedziała, że Izzy dalej ją
kocha. Nie da się przestać kochać kogoś tak z dnia na dzień, przecież to jest
niemożliwe. Popatrzyła na niego smutnymi oczami w których zaczynały się zbierać
już łzy. Starała się nie rozpłakać, ale to też nie było takie łatwe. Szczerze,
to w tej chwili nic nie przychodziło z łatwością.
- Proszę
cię. Daj mi chociaż wyjaśnić... przecież nie możemy tego tak zostawić.
- Dobra, to co masz mi do powiedzenia?
Że nie chciałaś? Tak wyszło? A może on cię zgwałcił? Nie bądź śmieszna, ok?
Zjebałaś mi cały mój świat. Wszystko to w co wierzyłem do tej pory. I nie wiem,
co sobie myślisz. O co się czepiam, bo pewnie ja też cię nie raz zdradziłem? Bo
taaa, ja jestem Izzy Stradlin, ten były ćpun, ten co sypiał z kim popadnie,
tak? Jechałem w trasę, ty siedziałaś z Laurą i Angie w domu, a a je nie
wiadomo, co robiłem? No jasne... tylko wiesz, co? Od dnia, kiedy powiedziałem,
że cię kocham, to kurwa, nie dotknąłem żadnej innej kobiety niż ciebie.
Rozumiesz? I nie wiem, co ci takieto zrobiłem. - Mówił to
wszystko patrząc jej w oczy. Ton jego głosu wskazywał na obrzydzenie. Nic
więcej. Amy w tym momencie się popłakała. No tak, przecież nigdy nie miała
pewności, co robił Izzy kiedy go nie było w domu. Z resztą, to wiadomo jak to
jest związać się z muzykiem rockowym. Różnie to może bywać. Miała dobry
przykłada na Slashu, Duffie, Axlu... nie musiała daleko szukać, aby mieć
jakiekolwiek wątpliwości, ale przecież Izzy zawsze był inny. Sprawiał wrażenie,
jakby nie do końca pasował do tego świata, a to życie które dostał od losu -
rola gitarzysty rytmicznego w jednym z lepszych zespołów rockowym znanym na
prawie całym świecie mu nie odpowiadała. Patrzyła na niego i nie wiedziała, co
miała mu powiedzieć. W sumie, to chyba żadne słowa nie były odpowiednie.
-
Przepraszam. - Szepnęła, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, jakie to jest
idiotyczne. - Po prostu przepraszam... że wszystko zniszczyłam... że tak cię
skrzywdziłam.
- No nie
tylko mnie. Kobieto, ty nawet nie wiesz, co przechodzi Angie! Może byś się do
niej odezwała, co?! No chyba, że własną córkę też masz już gdzieś. A no jasne,
bo będziesz miała teraz nowe dziecko, z nowym facetem. Nowe życie, hmm?
Angie,
tak, mogło wyglądać, iż zapomniała, ale Amy po prostu bała się z nią spotkać.
Coś ją przed tym blokowało. Sama nie wiedziała, może nie chciała usłyszeć tych
gorzkich słów też od niej.
- Proszę
cię. Nie bądź taki...
- Mój
adwokat się do ciebie odezwie. Od dziś rozmawiamy
tylko przez prawnika.
- CO?!
- No
chyba tobie nie muszę tego tłumaczyć. Wiesz, jak to jest? Nie chcę z tobą
rozmawiać, nie chcę cię widzieć. Mój pełnomocnik wszystkim się zajmie. Naprawdę
nie rozumiesz?
- Nie
bądź śmieszny. A z resztą...
Chciała już
wyjść i nic nie mówić, bo nie widziała najmniejszego sensu w dalszej dyskusji,
jednak się powstrzymała. Popatrzyła jeszcze raz na Izzy'ego, podeszła do niego
i się po prostu przytuliła, wtulając się jeszcze bardziej. Stradlin stał i nic
nie robił. Nie miał serca, aby po prostu ją odepchnąć. Amy zaniosła się
płaczem, a on stał nieruchomo. Kochał ją, to było pewne, że ani na chwilę nie
przestał kochać tej rudowłosej, ale nie potrafił żyć ze świadomością, że go
zdradziła. To było dla niego za trudne. Może za jakiś czas by był w stanie
wybaczyć, jakoś zacząć budować, to wszystko od nowa, ale na pewno nie teraz.
Amy w końcu oderwała się od niego i bez słowa skierowała się w stronę wyjścia z
pomieszczenia.
Chris
spojrzał na czek wystawiony na jego nazwisko na sumę stu pięćdziesięciu tysięcy
dolarów. Kpiąco się zaśmiał, a następnie popatrzył na Izzy'ego. Stradlin starał
się nie okazywać po sobie żadnych emocji, chociaż sam nie wiedział, czy dobrze
robi. Przecież to były prawie wszystkie jego oszczędności. Sięgnął po szklankę
z Jackiem Danielsem, która stała przed nim i upił łyk.
- Bierzesz ten czek i na zawsze
znikasz z życia Amy. - Powiedział odstawiając szklankę.
- Aż tak bardzo ci na niej zależy? -
Zapytał Chris wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Do stolika podeszła
kelnerka. Blondynka ubrana w krótką spódniczkę i bluzkę z dekoltem. Izzy tylko
na nią zerknął, a dziewczyna zalotnie się do niego uśmiechnęła. Pamiętała, że
chodziła razem z nim na zajęcia z chemii. Wtedy nie był interesującym chłopakiem,
ale w tym momencie stał się nadzieją na lepsze życie. Izzy jednak szybko
przeniósł swoją uwagę na Chrisa, który natomiast skupił się na kelnerce. Kiedy
dziewczyna odchodziła od ich stolika klepnął ją w tyłek. Odwróciła się obruszona,
ale ostatecznie nic nie powiedziała i wróciła za bar. - Amy nie jest warta
nawet złamanego centa. - Dodał po chwili zerkając na Stradlina. - Chociaż jak
za nią płacisz, to musisz wiedzieć, że jest naprawdę nudna w łóżku... ale nie,
przecież ty to wiesz, przeleciałeś ją na jej balu maturalnym, a potem zwiałeś.
Biedna Amy była wtedy naprawdę rozżalona, że jej książę wybrał karierę, a nie
spokojne życie z nią w tej dziurze. Muszę ci powiedzieć, że wtedy była naprawdę
bardzo łatwym celem.
Izzy niespokojnie poruszył się na
swoim miejscu. Nie miał ochoty słuchać o tym, co się stało parę lat temu.
- Zamknij się. - Warknął.
- Ona ci tego nigdy nie wybaczy. -
Powiedział Chris. - Nie wiem, co sobie myślisz w tym momencie, ale ona nigdy
nie będzie cię kochała... najwyżej będzie z tobą z wdzięczności. Ze mną także
była z wdzięczności, bo ją przygarnąłem po tym, jak ty potraktowałeś ją jak
szmatę.
Izzy niewiele myśląc zerwał się ze
swojego miejsca i wyciągając z kieszeni skórzanej kurtki pistolet przyłożył go
do głowy Chrisa. Nie zważał na to, że wszyscy znajdujący się w tym niewielkim
barze zwrócili na nich uwagę. Chris podniósł ręce w geście poddania, a Izzy stał
nad nim i uporczywie się w niego wpatrywał. W tym momencie nie czuł nic poza
pustką. Zdał sobie sprawę z tego, że Los Angeles zniszczyło go. Był w stanie
zabić człowieka tylko dlatego, że powiedział coś, co mu nie odpowiadało. Coś co
było prawdą.
- Isbell, uspokój się... - jęknął
przerażony Chris. - Przecież tylko żartowałem.
Izzy opuścił pistolet, w momencie w
którym do baru wszedł miejscowy policjant. Szybko schował go do kurtki. Chris
odetchnął z ulgą, jednak nie czuł się już tak pewnie. Popatrzył ponownie na
swojego towarzysza, a następnie schował czek do kieszeni.
- Mam nadzieję, że dotrzymasz umowy.
- Powiedział Izzy kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. - Jesteś gnojem, ale też
masz prawo do życia. Nie zmarnuj tego. - Poklepał Chrisa, a następnie wyszedł z
baru zostawiając go samego.
Izzy podniósł głowę i
spojrzał na Amy, która jeszcze na chwilę przystanęła przy drzwiach. Jakby
oczekiwała, że jej mąż zmieni zdanie.
- Chris
miał rację. Nie jesteś warta nawet dolara. - Powiedział. Sam nie wiedział,
dlaczego. W tym momencie czuł taką samą pustkę, jaka ogarnęła go przy ostatnim
spotkaniu z Chrisem.
Amy
wzdrygnęła się na dźwięk imienia byłego męża, ale zaraz potem dotarły do niej
słowa Izzy'ego. Odwróciła się.
- Co ty
powiedziałeś? - Podeszła do niego. - Co ty do cholery powiedziałeś?!
Izzy
podniósł na nią nieprzytomny wzrok, ale nic nie powiedział.
I nagle
wszystko zaczęło układać się w całość. Przecież Chris tak nagle zniknął. Bez żadnego słowa wyjaśnienia wyjechał z miasta. Zostawił tylko podpisane przez siebie papiery rozwodowe i dokument zrzekający się praw rodzicielskich do córki. Amy nie wiedziała wtedy, co się takiego stało. Szukała męża, ale bez skutecznie. Ponownie została porzucona. Jedyne czego zdołała się dowiedzieć, to faktu, ze Chris z dnia nadzień znacznie się wzbogacił. Jego kumple z miasta mówili, że postanowił wyjechać i zacząć wszystko od nowa. Amy myślała wtedy, że na pewno kogoś okradł, albo zrobił coś jeszcze gorszego, jednak teraz wszystko zaczęło układać się w całość. Chris zniknął przecież w tym samym czasie, w którym w jej życiu na nowo pojawił się Izzy. Ale czy to było możliwe...? Naprawdę...?
-
Zapłaciłeś Chrisowi, aby zniknął? - To pytanie ledwo przeszło jej przez gardło.
- Kupiłeś mnie i Laurę?
Izzy
milczał.
- No
odpowiedz, draniu! Ile byłyśmy dla ciebie warte?!
Po jej
policzkach ponownie zaczęły spływać łzy.
-
Najpierw mnie tak po prostu zostawiłeś... a potem zjawiłeś się po latach i
kupiłeś mnie od mojego obecnego męża... nie wierzę... nie, ja po prostu nie
wierzę... - mówiła słabym głosem. - Kim ty jesteś..?
Izzy
odstawił gitarę i podszedł do kobiety, która cofnęła się parę kroków.
- Amy...
uspokój się. - Powiedział. Mimo wszystko nie chciał, aby myślała o nim źle.
Mimo
wszystko nie chciał, aby miała do niego nienawiść.
Mimo
wszystko chciał, aby nadal go kochała...
- Jesteś
takim samym dupkiem, jakim był Chris! - Podeszła do niego i wymierzyła mu
siarczysty policzek. - Żałuję... żałuję tych wszystkich lat, które na ciebie
zmarnowałam! - Wrzasnęła przez płacz i skierowała się ponownie w stronę
wyjścia. Wszystko w co wierzyła, miłość, nadzieja... to wszystko w tym momencie legło w gruzach.
- Amy!
- Masz
rację, od dziś rozmawiamy tylko przez adwokata. Nie chcę cię więcej widzieć...
rozumiesz?!
Wyszła,
a on został sam ze swoimi myślami.
***
- Jak
poderwać dziewczynę?
- Co?
- No jak
poderwać dziewczynę? Jak ją zbajerować, aby nagle miała klapki na oczy i nie
widziała nic poza mną?
- Ty się
mnie pytasz?
- Myles,
masz żonę, jakoś musiałeś ją zbajerować.
Kennedy
roześmiał się na te słowa, bo nic innego mu nie pozostało. Sam Slash pytał się,
go jak poderwać dziewczynę. Jednak to była dość zabawna sytuacja, bo kto by
miał tego nie wiedzieć jak sam Slash? Popatrzył znacząco na swojego
przyjaciela, który naprawdę wyglądał, jakby tego nie wiedział.
- A jak
bajerowałeś te wszystkie laski, które przewinęły się przez twoje łóżko?
- Nie
pamiętam, ale chyba same się bajerowały, bo po prostu leciały na mnie...
- A mało
takich masz, co lecą na ciebie?
Slash
zastanowił się przez chwilę. W sumie, to jakoś od śmierci żony na to nie
parzył, czy takie dziewczyny jeszcze są. Na pewno są. No przecież nie
przychodzą sobie na koncerty, tylko aby posłuchać muzyki. Powiedzmy szczerze,
dla fanki sam aspekt twórczy jest tylko dodatkiem do muzyka, bo tak naprawdę,
to liczy się tylko on. No to takie dziewczyny były, ale problem Slasha polegał
na czymś innym. Jemu nie chodziło o te wszystkie napalone dziewczyny, które
nawet jak on nie będzie chciał, to się będą do niego kleiły. Hudsonowi chodziło
o jedną konkretną kobietę, która raczej miała na to wszystko dość inny pogląd.
Po prostu miała go gdzieś i chyba nawet nie chciała, by Slash wchodził w jej
życie. To dlaczego Hudson chciał się w nie pchać? Bo nie było łatwo. Przy
napalonej fance zabawa dość szybko się kończy. W sumie, to wcale jej nie ma. O
taką Kate jednak trzeba będzie się trochę postarać i chyba to najbardziej
podniecało Hudsona. To zabawa w gonienie króliczka.
- Ale mi nie o takie chodzi. Jest
taka jedna, co wcale na mnie nie leci. Nawet chyba mnie nie lubi. Rozumiesz? I
nie wiem, co mam zrobić, aby się jej to odmieniło.
- Kate?
- Zapytał znacząco patrząc na Slasha, a on milczał. - Zakochałeś się?
- Co?
Skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo po
co byś miał bajerować tą dziewczynę? Tak dla zabawy? Przecież to nie po twoim
stylu. Jeśli ona ma cię gdzieś, a ty chcesz to zmienić, to musisz mieć w tym
głębszy cel.
Slash
nic nie odpowiedział, bo właśnie Myles mu uświadomił, o co tak właściwie w tym
wszystkim chodzi. Kennedy miła rację. Jakby chciał po prostu sobie przelecieć
jakaś pannę, to by przecież nie zależało mu na tym, aby to była Kate. Za dużo
starań, aby spędzić tam parę chwil bardziej lub mniej przyjemnych. A jakby nie
było, to Pani Stewart ciągle pozostawała w myślach Hudsona. Nie opuszczała go
ani na krok. No może tylko czasami głowę zaprzątały mu inne rzeczy, jak Cash,
ale i tak to teraz była mniejszość. Myles zaśmiał się. Doczekał się w końcu
takiego momentu, kiedy jego przyjaciel po pięciu latach normalnego życia zaczął
wracać do żywych.
- Może
masz rację. - Przyznał Slash.
- Nie może, a na
pewno. Jakbyś chciał sobie tylko poruchać, to byś tam nie biegał za jakaś,
która ma cię gdzieś. Przecież cię znam.
- To mam
przejebane, bo ona mnie nie chce. - Jęknął.
- Kto
kogo nie chce? - Zapytała Selena siadając na krześle ogrodowym obok Mylesa.
Slash
popatrzył na nią wzrokiem, aby o nic więcej nie pytała, a na przyjaciela tak,
aby nic jej nie mówił. Jednak sam Myles nie mógł się oprzeć, aby nie podzielić
się tą informacją z żoną.
- Slash
się nam zakochał, ale jego wybranka go nie chce. - Powiedział.
- Wcale
nie! - Zaprotestował Hudson. - Nie zakochałem się. - Dodał po chwili.
- A
rozumiem. Tylko jakaś cię kręci, podnieca, rozpala... Nie no, spoko. -
Wzruszyła ramionami Selena.
- Sel,
ty mi powiedz, jak to cię Myles zbajerował, że teraz jesteś jego żoną? Przecież
go tak bardzo nie lubiłaś. - Zapytał Hudson.
Selena
zaśmiała się tylko i popatrzyła na Mylesa, który teraz wydawał się mieć taką
minę, aby ona nic nie mówiła. W sumie, to wróciła myślami do dni, które
wydarzyły się kilka lat temu. No rzeczywiście, pan Myles Kennedy, to raczej
była najbardziej irytująca osoba w jej towarzystwie.
- Ukradł
mi psa, a potem go przyprowadził stwierdzając, ze znalazł go w parku. -
Odpowiedziała.
- Wcale
nie ukradłem, on ci naprawdę nawiał.
- Jasne.
I akurat trafił na ciebie. Nie uwierzę w taki bajeczki.
Slash
zamyślił się na chwilę.
- Hmm,
ona ma psa. - Powiedział bardziej sam do siebie.
- No to
wiesz, zrób coś aby ten pies przepadł, a potem jej przyprowadź. - Parsknął
Myles.
- No i własnie
się, kochanie, przyznałeś, że mi mój piesiu nie uciekł tak sam z siebie.
I w tym
momencie zaczęła się wymiana zdań na temat, co się stało z psem. Myles miał
swoje racje, Selena miała swoje. Slash po chwili przestał ich w ogóle słuchać.
W sumie, to może nie był taki głupi pomysł, aby przyprowadzić zaginioną Sally
do domu Kate, ale co miał zrobić, aby Sally przepadła. No to już nie było takie
łatwe. Z resztą, to jednak był idiotyczny pomysł.
No tak od wczoraj miałam się tego spodziewać, ale...Miałaś rację nie byłam w stanie na to wpaść. Nigdy bym nie wpadła...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Amy postanowiła porozmawiać z Izzym, bo choć to ciężka sytuacja to uciekała i po części zachowała się jak tchórz... nie tyle tchórz wobec Stradlina, co wobec swojej córki. Beznadziejne jest, gdy ktoś nie jest świadomy swojego błędu i po prostu oczekuje wybaczenia. Bo skoro mnie kochasz to czemu mi nie wybaczysz? A Amy? Amy wszystko wie, bardzo żałuje i ma świadomość jak okropną rzecz zrobiła, tym bardziej, że kiedyś sama gardziła takim osobami. No bo jak można zdradzić osobę, którą się kocha? Która jest całym twoim życiem? Bez której nie widzisz sensu? Jakby zrobić taką sondę i zapytać się czy byłbyś w stanie zdradzić swojego ukochanego, kto odpowiedziałby, że tak? Nikt. Jeśli się kogoś kocha to się nie zdradza... Ale Amy naprawdę go kocha i w sumie to jest okropne, że musiało do takiego czegoś dojść. Tak, to jest absurd, że przespała się z jakimś gówniarzem i do tego efektem tego wszystkiego jest to, że zaszła w ciąże. Byłam pewna, że Izzy od razu ją wyrzuci i nawet nie spojrzy na nią. Ale on jak zawsze odpowiada na wszystką tą swoją obojętnością i chłodem... Z początku, bo później mówi to co czuje i... Za każdym razem gdy pojawia się Izzy i mówi o tym jak bardzo go zdradziła to tak mi się dziwnie robi. Tak bardzo przykro, bo to wciąż Izzy. Ten, który kocha Amy, który do tego momentu wierzył w tę miłość, która jest na zabój, prawdziwa, a teraz to wszystko legło w gruzach... No tak, co miała mówić Amy? Bo co takie zwykłe przepraszam miało dać w tej chwili? Wymaże to pamięć Stradlina? Nie. Jak był ten moment, gdy Amy się w niego wtuliła, a on nie umiał jej odepchnąć to zapaliła mi się lampka. Kurde on ją kocha. Fakt, nie wybaczy jej teraz. Kto by to zrobił tak od razu? On po prostu potrzebuje czasu. Jest szansa...Ale później gdy powiedział to jedno zdanie... Zdanie które według mnie zniszczyło wszystko. Ehhh.
Wiadomo, że Izzy chciał dobrze. Chciał ją uwolnić od tego tyrana. Jak widzimy postawił na to wszystkie swoje oszczędności, by tylko Amy mogła od niego odetchnąć, żeby nie cierpiała. Bo jak można być szczęśliwy z kimś kto się na tobie wyżywa, kto cię bije i nie szanuje? Do tego Amy miała dziecko, małe dziecko, więc obecność Chrisa nie była do końca mile widziana. Izzy chciała dobrze, a wyszło jak zawsze... Może gdyby Izzy nie powiedział jej tego w takim sposób nie miała by do niego aż tak dużego żalu. Gdyby to było na spokojnie, w innych okolicznościach Amy odczułaby jego intencję. Tutaj? Am usłyszała, że nie jest warta ani dolara, jak mogła być spokojna? Chris od tak zniknął, zostawił ją samą i nie wyjaśnił dlaczego...A ona teraz szybko skojarzyła fakty. Stradlin ją kupił... Tak sobie teraz pomyślała, bo wiadomo jak to wygląda. Kupił ją i jej córkę, a teraz żałuje wszystkiego co na nie wydał... W Izzym narastała złość toteż nie ma się co dziwić, że to powiedział jednak mam do niego żal, że ujął to w takich słowach. Nie powinien. Tym bardziej, że wciąż chce aby ona go kochała, nie chciał tego- ale tak wyszło. Tak powiedział i już. Tak jak Amy powiedziała, że żałuje tych wszystkich lat. A nie żałuje. Mam nadzieję, że ruda ochłonie, uspokoi się i zrozumie co tak naprawdę Izzy zrobił i dlaczego. Teraz najważniejsze, aby w końcu spotkała się z córką i zachowała jak poważna, dorosła osoba, a nie dziecko, które boi się powiedzieć, że zrobiło coś złego chowając się po kątach.
Teraz ta zabawniejsza część, bo... Nie no Slash chłopie weź się za siebie. Tak, to ma swój urok, ale nie mogę z niego już haha. Taki nastolatek, bezradny- jak w liceum, gdy chce się poderwać jakąś super laskę, ale jak? Matko. Slash weź się w garść i lepiej nie kradnij jej psa, bo jak sam zdążyłeś zauważyć" to jednak idiotyczny pomysł". Masz rację. Do tego sam zaczyna przyznawać się przed sobą, że Kate nie jest przypadkową laską, która po prostu mu się podoba, bo ma fajny tyłek i ładną buźkę. Kate staje się dla nim kimś więcej. Slash się zakochał? No Myles teraz będzie miał ubaw. A z resztą za późno. Już ma. No nic... Ogarnij się Hudson, bo jak tak dalej będzie to twój ponoć nietowarzyski syn będzie miał bogatsze życie uczuciowe niż ty.
UsuńCzekam już na następny!
Izzy... a nawet nie napisałabym, że Izzy, a Jeffrey kocha Amy i to Jeffrey chciał dobrze... zawsze chciał dobrze, ale tak jak zazwyczaj wyszło źle. W sumie rozmawiałyśmy już na ten temat. Amy teraz jest w szoku, bo dowiedziała się czegoś, o czym nie chciała wiedzieć... ale może tu wcale nie chodzi o fakt, że to Izzy zapłacił, ale o fakt, że Chris odszedł za pieniądze. Została porzucona, bo dostał kasę. Amy zapytała się Izzy'ego ile była dla niego warta. W sumie suma tu także nie ma większego znaczenia, bo przecież oddał wszystko co miał... pewnie jakby miał więcej, to by oddał więcej, a jakby miał miej, to by oddał miej. Amy po prost musi sobie wszystko poukładać. Trochę za dużo zwaliło się jej na głowę. A wiadomo, jest jeszcze Angie.
UsuńPozdrawiam!
Cudowny rozdział!!! <333
OdpowiedzUsuńJaka akcja z Amy i Izzym, po prostu dech zapiera! Super są te prześwity przeszłości, które wiele wyjaśniają. Izzy ze złości powiedział zbyt dużo i tym sytuacja jeszcze się pogorszyła. Myślałam, że może dadzą radę to odbudować, ale teraz, gdy oboje się nienawidzą, to wątpliwa sprawa, zbyt dużo mają oboje do wybaczenia, a to raczej nie będzie proste. Jestem ciekawa jak Angie reaguje na to wszystko, jak będzie wyglądać jej rozmowa z matką.
Co do Slasha, to zgadzam się z Hanią powyżej. Na początku miało to swój urok i mnie śmieszyło, ale teraz to niech on się o garnie! Haha, jak on może być taką niedorajdą! Naprawdę jak nastolatek w gimnazjum, który nie wie co ma ze sobą zrobić, haha. Super rozdział, uwielbiam to, że dodajesz je regularnie :)
Właśnie, póki mieli do siebie złość, w sumie jedna strona miała złość, to może jeszcze było co zbierać. Teraz po prostu wszystko zaczęło się komplikować jeszcze bardziej. Dla Izzy'ego całe jego życie z Amy wydało się bajką, tak samo jak dla Amy całe życie z Izzy'm...
UsuńOj tam, Slash w końcu się ogarnie. Chyba... haha.
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńw końcu pojawił się Chris! już wspomniałam wcześniej, że uwielbiam takie postacie, Jezu, ja tak bardzo chcę wiedzieć, jak on teraz żyje, gdzie, co robi, czy myśli czasem o Laurze... może się jeszcze okaże, że Amy go jakoś odnajdzie i do siebie wrócą, haha, bo teraz jest wspaniałym człowiekiem i się zmienił.
OdpowiedzUsuńten pomysł z psem... o Boże. dlaczego mam przeczucie, że może próbować to zrobić, ale coś nie wyjdzie? a jak wyjdzie i odda jej tego psa, to Kate powie tylko: "o, dziękuję", weźmie psa i zamknie mu drzwi przed nosem.
dobra, teraz nie wiem co myśleć. ja czasami całkiem inaczej niż niektórzy podchodzę do różnych spraw w opowiadaniach, mam zupełnie odmienne zdanie i... nie rozumiem reakcji Amy. twierdzi, że Izzy ją "kupił", już żałuje że zmarnowała z nim tyle lat, że go nie znosi, więc chyba już wszystko pogrzebane... ale on to przecież robił dla ich dobra. wiedział, jak Chris ją i Laurę traktuje, Laura się bała, potrzebowała normalnego dzieciństwa, a gdyby wyjechali to on faktycznie mógłby ich szukać, a wtedy i dla Amy, przede wszystkim dla Laury, ale też dla Izzy'ego nic dobrego by z tego nie wyszło. druga sprawa, Izzy twierdzi, że Amy jest z nim z wdzięczności, Chris twierdził, że ona też z nim była z wdzięczności. jak w końcu było? o tym akurat nie wiem co mam myśleć. z Chrisem może i tak, ale między Amy i Izzy'm do czegoś doszło na balu maturalnym, później byli małżeństwem tyle lat, mieli córkę, ale z drugiej strony ona też chyba nie chciała z nim potem wyjeżdżać, może ze strachu przed Chrisem... akurat o tej sprawie nie wiem co mam myśleć...
pozdrawiam i do następnego :)
Nie, Amy na pewno nie wróci już do Chrisa. Chociaż, ja także się zastanawiam, co się z nim takiego ciekawego dzieje. Dla mnie moi bohaterowie nie żyją tylko za czasu trwania opowiadania, ale także przed i po zakończeniu akcji. Myślę sobie, że Chris... może żałuje tego co się działo te dwadzieścia lat temu, ale bardziej odpowiednie by było to, że ma po prostu to wszystko gdzieś. A może już wcale nie żyje, bo różnie to bywa.
UsuńAmy jest po prostu wkurzona, w szoku... Izzy powiedział to w złym czasie i w złej formie. Na pewno jakby na spokojnie usiedli, o wiele lat wcześniej i porozmawiali, to by wszystko wyglądało inaczej. Wiadomo, że nie było tak, że on ją kupił, bo Izzy kiedy dawał te pieniądze Chrisowi nawet nie myślał, że kiedykolwiek będzie jeszcze z Amy. To co się wydarzyło później było czystym przypadkiem, a nie zaplanowaną grą Izzy'ego i Amy doskonale o tym wie, ale musi ochłonąć i sobie parę rzeczy przypomnieć.
Pozdrawiam!
Ojezuu... no to nie do końca było w porządku, że Izzy zapłacił za to, żeby Chris zniknął z życia dziewczyn, ale przecież to była patologia, on chciał dobrze... Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią..
OdpowiedzUsuńOby Slash znalazł jakiś bardziej ludzki sposób na zdobycie serca Kate niż kradzież Sally. :')