Rozdział 28
Kate
przypomniała sobie, dlaczego tak dawno nie była z Alanem na
zakupach. Odłożyła właśnie płytę bliżej nieznanego sobie wykonawcy na półkę
(często lubiła przyglądać się okładką i pracy innych grafików) kiedy zobaczyła,
że jej synka nie ma w zasięgu wzroku. Może w normalnych okolicznościach by nie
zwróciła nawet na to uwagi. No tak, Alan miał predyspozycje do uciekania,
chodzenia własnymi ścieżkami. Najczęściej wracał po paru minutach i głupio się
tłumaczył, ale teraz była to sytuacja wyjątkowa. Kate obawiała się jednego -
Ricka. Dobrze wiedziała na co stać tego człowieka, był przecież zdolny do tego,
aby porwać własnego syna, żeby wykorzystać go do własnych celów. Kobieta
poczuła, jak robi się jej gorąco, bardzo gorąco. Zaczęła się rozglądać po
sklepie, ale nigdzie nie widziała Alana. Zimny pot spływał już jej po plecach.
Nerwowo odgarnęła sobie włosy za ucho, obeszła całe pierwsze piętro sklepu, ale
nie znała swojej zguby. Pozostawało jej mieć tylko nadzieję, iż Alan poszedł na
drugie piętro.
Tak też
było. Chłopiec oddalił się od matki, kiedy ta była zajęta studiowaniem grafiki
na okładce płyty. Skierował się w stronę ruchomych schodów, a potem z uśmiechem
na twarzy pojechał na drugie piętro, gdzie znajdowały się książki, instrumenty,
plakaty i inne akcesoria związane z muzyką. Alan nie czuł jakoś strachu, ale
też nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Przecież w każdej chwili mógł
wrócić do mamy, prawda? Radośnie podbiegł do półki, gdzie były książki o
tematyce muzycznej. Wziął do ręki pierwszą lepszą, która okazała się być kursem
gry na gitarze. Przeglądał poszczególne strony, ale zaczął zdawać sobie sprawę
z tego, że tak naprawdę nie wiele tego rozumie. Jednak jego nauczyciel
tłumaczył o wiele lepiej. Odłożył książkę, chciał już się skierować w stronę
działu z plakatami, kiedy uwagę Alana przykuła pewna rzecz, a raczej pewna
osoba. Chłopiec stanął, jak wryty i przyglądał się mężczyźnie rozmawiającym z
młodym chłopakiem. Nie wierzył, w to co widział. Czy to było możliwie, że tak
po prostu spotkał sobie Slasha w sklepie? Alan przygryzł dolną wargę
zastanawiając się, czy ma właściwie ruszyć się w stronę Slasha, czy też może
nie. I co by miał mu powiedzieć. Stał tylko i tak się na niego patrzy, aż w
pewnym momencie Gitarzysta popatrzył w stronę syna Kate i ich spojrzenia się
spotkały.
Slash
popatrzył na chwilę na Alana, a potem zaczął nerwowo rozglądać się za Kate. Nie
był pewny, czy to dziecko, to właśnie ten chłopiec, którego widział na
zdjęciach w mieszkaniu kobiety. Jedyne co mogło potwierdzić teorię Hudsona, to
oczy Alana. Dokładnie takie sama miała Katie. London w pewnym momencie zobaczył
dziwną reakcję ojca. Odłożył gitarę, którą właśnie miał w rękach i popatrzył
znacząco na Slasha.
- Coś
się stało? - Zapytał.
- Nie,
ale zaraz może się stać. - Powiedział Hudson i pociągnął syna za rękę.
- Ale o
co chodzi?
-
Widzisz tego dzieciaka? - Slash kiwnął głową w stronę Alana, a London tam
popatrzył. Dziecko, jak dziecko i nie widział nic w tym szczególnego. - To jest
chyba dzieciak mojego grafika. A jak on tu jest, to ona też tu jest... i lepiej
chodź.
- No i
co z tego?
Slash
sam do końca nie wiedział, co z tego. Raczej wiedział, ale nie wiedział skąd u
niego brały się takie myśli. Nie chciał spotkać się z Kate, bo miał wyrzuty
sumienia wobec niej przez Jackie, co przecież było kompletnie absurdalne. Kate
nawet pewnie nie wiedziała, że w życiu Hudsona jest taki, ktoś jak Jackie
Mayhew i nic do tego nie miała, ale Slash mimo wszystko miał wyrzuty sumienia.
Do tego dochodziła sprawa, że nie chciał, żeby London zobaczył, jak się
zachowuje przy tej kobiecie. Już mu wystarczyło, że raz Cash go przyłapał przy
wpatrywaniu się w nią, jak w obrazek, Myles mu stwierdził, że się zakochał, a
Izzy co chwila robi jakieś głupie miny. Reakcja Londona na to wszystko na pewno
nie była potrzebna. Pociągnął syna za rękę.
W tym
momencie Alan po długich przemyśleniach stwierdził, że jednak zaczepi Slasha.
Przecież nie miał nic do stracenia. Do zyskania trochę więcej, bo znalazł w
swoim plecaku zeszyt, wyrwał z niego kartkę. Zerwał się z miejsca, kiedy
zobaczył, że Slash znika mu z oczu i pobiegł za nim. Alanowi serce biło, jak
szalone, niby się bał. Minął Hudsona i stanął przed nim. London głupkowato się
uśmiechnął, a Alan wbił wzrok w Slasha i sam już nie wiedział, czy to był dobry
pomysł.
Slash
milczał. London wywrócił oczami, popatrzył na chłopca, a potem na swojego ojca,
który raczej nie miał zamiaru podjąć jakiegokolwiek działania.
- Coś
się stało? - Zapytał London Alana. Chłopiec przeniósł swój wzrok na niego, a
potem wbił wzrok w podłogę.
- Bo
ja... bardzo lubię... pana... Slasha i... - zawiesił głos, mimo swoich ośmiu
lat, czuł, jak się własnie spala ze wstydu, to chyba nie było dobre
rozwiązanie.
- I
chciałeś poprosić go o autograf? - Dokończył za niego London. Alan kiwnął
twierdząco głową.
***
Kate wbiegła po schodach na drugie piętro sklepu.
Rozejrzała się, zobaczyła Alana, ale zaraz po tym dostrzegła koło kogo soi jej
syn. Przeklęła w myślach. Alan nie zdawał sobie sprawy z tego, gdzie pracuje
jego mama, z kim pracuje. Jakby się dowiedział, to prawda by była taka, że nie
dał by żyć Kate. Teraz nie mogła tak po prostu do niego podejść i go zabrać,
ale też nie mogła pozwolić, aby Alan po prostu rozmawiał sobie ze Slashem. Dobrze
wiedziała, jaki to jej syn potrafi być męczący i tak naprawdę, to nie da
gitarzyście żyć. No nic, to chyba jednak musiała podejść, pociągnąć go za rękę
i udawać, że tak naprawdę nie wie, kim jest ten mężczyzna w lokach. I
pozostawało mieć tylko jeszcze nadzieję, że sam Slash da się wciągnąć w tą grę
i nie będzie udawał głupiego, na to, że Kate podobno go nie zna.
Ruszyła
szybkim korkiem szturchając jeszcze jakiegoś mężczyznę. Odwróciła się za nim i
przeprosiła go. Facet wzruszył ramionami i poszedł dalej w swoją stronę, a Kate
zmierzała ku Alanowi. Kiedy była już wystarczająco blisko syna, chwyciła go za
rękę, pociągnęła do siebie. Starała się nie patrzeć na Slasha, ani na jego
starszego syna. W sumie, to miała w tej chwili ochotę, jak najszybciej się
ulotnić.
-
Przepraszam pana za syna. - Szepnęła w podłogę.
Slash
lekko się uśmiechnął, kiedy ją zobaczył, ale mina mu się zaraz zmieniła, gdy
zobaczył, że Kate w sumie na siłę odciąga Alana i jakoś dziwnie się zachowuje.
Może wcześniej nie chciał na nią wpaść, ale teraz zachowanie jego znajomej
wyraźnie go zaintrygowało.
- Nic
nie szkodzi... - Odpowiedział. - Przemyślałaś moją propozycję?
Kate w
tym momencie popatrzyła na Slasha i miała ochotę się na niego rzucić. Alan
przestał się szarpać. Skierował swoje oczy na Kate.
- Jaką
propozycję? - Zapytał chłopiec trzymając rękę matki. Kate przeklęła w myślach.
I stało się, to czego najbardziej się obawiała. Jej tajemnica została wyjawiona
przed Alanem.
- Nie
przy dziecku. - Wysyczała twardo przez zęby patrząc na Slasha.
Hudson
kiwnął głową.
- Jasne,
rozumem. - Odpowiedział.
Kate bez
słowa pociągnęła Alana w kierunku schodów. Slash stał i patrzył w to miejsce,
gdzie przed chwilą stała. Teraz, to miał już pewność, że Stewart to naprawdę
dziwna osoba, a on za wszelką cenę chciał do niej dotrzeć. Tylko jeszcze nie
wiedział, jak ma to zrobić. Patrzył się ciągle w to samo miejsce zapominając,
gdzie właściwie się znajduje i co takiego ma robić. Stracił poczucie czasu,
zapomniał o Londonie, sklepie i wszystkim. W tym momencie, to tylko Katie była
ważna i jej zachowanie. Oczywiście mógł się domyślać, że to wszystko było
spowodowane Rickiem, ale czy naprawdę musiała odtrącać Slasha? Może na początku
nie był dla niej miły, ale to nie znaczyło, że teraz chciał ją skrzywdzić.
Przecież mu zależało na jej dobru, a ta kobieta jakoś nie mogła tego zrozumieć.
London
pomachał ręką przed oczami ojca, bo żadne słowa jakoś do niego nie docierały.
Wtedy Slash się ocknął i popatrzył na syna, który miał dość zdziwioną minę. Był
przyzwyczajony do fanek, które napadały na Slasha z piskiem, ale to kobiet,
które z piskiem od niego uciekały, to już jednak niezbyt.
- Co to
było?
- Obraz
kobiety zastraszonej przez swojego byłego faceta. - Odpowiedział Slash
wzruszając ramionami. - Nie patrz tak na mnie. To mój grafik komputerowy... a
jej syn, chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi jego matka.
-
Grafik? Królowa zamieszania, która przewraca twoją wizją artystyczną? - London
uniósł jedną brew. - No niezła. Mogła by być moją mamuśką.
Po tych
słowach Slash miał ochotę walnąć czymś syna po głowie. Czy wszyscy musieli mu
sugerować, że by mógł związać się z tą Kate? Przecież, to nie miało
najmniejszego sensu.
- Dawno
nie dostałeś, co? - Warknął Slash i sam skierował się w stronę schodów, aby
potem wyjść ze sklepu.
***
- Jaką
propozycję dał ci pan Slash?
- Żadną.
- Ale ja
słyszałem!
- To coś
ci się przesłyszało. Nie znam tego pana.
Alan
przystanął. Miał już dość biegnięcia za zdenerwowaną matką. Kate nigdy nie okłamała
swojego syna. Nigdy oprócz tego jednego razu, ale nie mogła mu tak po prostu
powiedzieć prawdy. Kiedy zobaczyła, że chłopiec nie idzie obok niej, to sama
przystanęła. Obróciła się, a jej oczy dostrzegły Alana stojącego z założonymi
rękoma i naburmuszoną miną. Miał złość do mamy. Nie dość, że kłamała, bo
przecież doskonale słyszał, co takiego Slash powiedział, to jeszcze musiała na
chama odciągnąć go od człowieka, którego zawsze chciał spotkać.
Kate
ciężko westchnęła. Emma nie raz powtarzała jej, że by mogła w końcu przestać
traktować Alana, jak małego chłopczyka, bo już wcale taki mały nie jest. Tylko
w tym był problem. Katie bała się tej chwili, kiedy jej synek dorośnie i już
nie będzie potrzebował matki. Potem wyprowadzi się z domu, a ona zostanie sama.
Co prawda Alan miał dopiero osiem lat, ale i tak te chwile się już zbliżały.
Przecież jeszcze z cztery lata i jej mały synek, będzie już nastolatkiem.
Przykucnęła przy dziecku i popatrzyła mu w oczy. Wtedy Alan odwrócił wzrok. Na
wszelkie sposoby chciał pokazać, że jest obrażony na matkę.
-
Dobrze, porozmawiamy... - ciężko westchnęła. - Powiedz mi, gdzie ja pracuję?
Alan
popatrzył na matkę, jak na skończoną idiotkę. Po co miał jej mówić, skoro ona
doskonale sama to wiedziała. Kate jeszcze raz powtórzyła pytanie. Chłopiec
wtedy na chwile się zamyślił. No wiedział, ale nie potrafił tego odpowiednio
powiedzieć, a też nie chciał wyjść przed matką na jakiegoś głupka.
- No
ten.. rysujesz te obrazki na okładki. - Szepnął. - Ale co to ma wspólnego z
panem Slashem?!
Kate
ciężko westchnęła. Ulica, to nie było dobre miejsce na takie rozmowy, ale
wiedziała, że Alan po prostu nie da się tak przekonać, aby wrócić do domu i tam
pogadać. Poparzyła w oczy syna. Jak miała mu to wszystko powiedzieć, aby
zrozumiał, ale też nie chciał biegać z nią do pracy każdego dnia? A może miała
o nim złe zdanie, bo właśnie Alan nie był już takim małym dzieckiem i wszystko
zrozumie.
- Bo
widzisz, teraz robię okładkę dla Slasha, właśnie... - Odpowiedziała.
- Znasz
pana Slasha?!
-
Trochę.
Na
twarzy Alana pojawił się szeroki uśmiech.
- Ale
fajnie. Moja mama zna pana Slasha! - Wykrzyczał.
Chyba
jednak nie było tak źle. Potem chłopiec wypytał jeszcze matkę o parę
szczegółów, Kate mu odpowiadała na tyle ile mogła. Oczywiście, kiedy wrócili do
domu i zastali załamaną Emmę (bo ponownie nie przeszła castingu) to nie było
innego tematu, jak praca Kate. Kobieta tylko wzruszyła ramionami patrząc na
siostrę, a potem opowiedziała jej całą sytuację.
***
London siedział w samochodzie na miejscu pasażera. Kiedy
Slash usiadł na miejscu kierowcy, chłopak popatrzył znacząco na ojca.
- O co
chodzi z tą kobietą? Jakoś dziwnie się zachowujesz.
No i
stało się. Nawet London musiał to zauważyć. Slash oparł głowę o kierownicę.
Chyba nie było sensu dłużej ukrywać, że nic tak naprawdę nie ma, jak przecież
było. Tylko sam nie wiedział, czy jego syn, to jest dobry materiał do
zwierzania się. W sumie, to wcześniej powiedział tylko Mylesowi o tym, co tak
naprawdę myśli względem Kate. London cały czas uporczywie wpatrywał się w ojca
i oczekiwał odpowiedzi. To wszystko naprawdę było już dla niego niezrozumiałe.
Podobno ponownie zaczął spotykać się z Jackie, czego wolał nawet nie
komentować, a następnie Slash jakoś
dziwnie zachowuje się w obecności grafika, a do tego wszystkiego nie chce oddać
Lou.
-
London... dobra, powiem ci prawdę... nie ma sensu, bym ją ukrywał.
- No to
słucham. Bo czasami jesteś gorszy niż Cash. Też jakoś nie da się do ciebie
dotrzeć.
Slash
sam nie wiedział czemu, ale to porównanie go zabolało. Nie patrzył na Londona,
bo nie chciał w tej chwili widzieć jego miny. Jednak, kiedy dokładnie, to
wszystko przemyślał, to rzeczywiście, zachowanie Casha było bardzo zbliżone. To
też Slash mógł sobie teraz wyobrazić, jak się czuje jego syn. Tylko była mała
różnica, London był tylko synem i z góry mógł uznać, że sprawy ojca go tak
naprawdę nie obchodzą. No Slash już nie mógł tak pomyśleć względem Casha.
- Bo..
Ta kobieta, no nie wiem... chyba mi się podoba, trochę za bardzo... z resztą,
co ja ci będę owijał w bawełnę. Mam na nią ochotę, ale problem jest taki, że
ona ma wstręt do facetów, przez swojego byłego faceta... i ma mnie totalnie w
dupie, a ja nie wiem, co zrobić, aby jakoś się do mnie przekonała. - Slash
powiedział, to wszystko na jednym oddechu. London odwrócił głowę w jego stronę
i popatrzył na ojca. Jakoś nigdy nie spodziewał się takich wyznań z jego
strony. W sumie, to w tej chwili nie wiedział, co miał odpowiedzieć. Takie
sprawy, to mówią sobie kumple przy piwie, a nie ojciec synowi w samochodzie pod
centrum handlowym. Ale tak, w ich rodzinie nigdy nic nie było normalne.
- Acha.
- Skomentował. Slash milczał, a London zdał sobie sprawę z tego, że powinien
powiedzieć coś więcej. - No.. rozumiem, jesteś facetem, masz wybujałe potrzeby
seksualne i tak dalej. - London w tym momencie zaczął się śmiać. - I nawet cię
rozumiem, bo ta kobieta, to naprawdę... no niezła jest... sam bym ją
chętnie...*
Slash
podniósł głowę i popatrzył na syna.
-
London!
- No
dobra, już... wiem, twoja zdobycz...
- Powiedzieć wam coś... - Slash wywrócił oczami.
- Ja cię tylko proszę, aby to zostało między nami.
Chłopak
kiwną twierdząco głową.
***
Angie zamknęła oczy, a następnie je otworzyła. Nic nie
uległo zmianie. Nadal siedziała na dywanie w salonie i prosząco wpatrywała się
w swojego ojca. W tym momencie wydawał się być taki obcy. Myślała, że może się
przesłyszała, ale jednak Izzy siedział z poważną miną i nie wyglądał na
takiego, który sobie żartuje. W dziewczynie nagle zebrała się ogromna złość,
chociaż sama już nie wiedziała, na kogo miałaby się wściekać. Na matkę? To nie
miało już sensu. Na ojca? Tym bardziej bez żadnego celu. Mogła jeszcze na
Oliviera, chociaż przecież prawie wcale go nie znała. Powoli zaczynała opadać z
sił, a wszystko wydawało się być absurdem. Ciężko westchnęła i pokręciła
przecząco głową.
- Chcesz
przeprowadzić się na jakieś zadupie w Indianie? Tak po prostu? Super! -
Krzyknęła z wyraźną ironią w głosie.
Izzy
przez dłuższą chwilę zastanowił się, co takiego ma odpowiedzieć. Doskonale
wiedział, jak to może wyglądać od strony jego córki i nawet rozumiał jej złość.
Jednak nie mógł zaprzeczyć faktowi, że czuł się zmęczony ostatnimi
wydarzeniami. Chciał chociaż na chwilę się oderwać, nabrać dystansu. Rodzinne
miasto, chociaż tak bardzo znienawidzone wydało się być odpowiednim miejscem.
Jego rodzice co prawda od dawna już nie żyli, ale miał tam jeszcze inną
rodzinę, z którą utrzymywał nawet dość stały i dobry kontakt. Uśmiechnął się do
Angie, ale odwróciła wzrok. Miała zawód w oczach. Izzy pokręcił przecząco
głową, a następnie wstał ze swojego miejsca na kanapie i usiadł obok córki.
Była jak mała dziewczynka, taka bezbronna.
-
Zostawiasz mnie tu samą. - Powiedziała bez większych emocji. Nawet nie miała
już siły krzyczeć. - Najpierw matka puszcza się z jakimś lalusiem, a teraz ty
mnie zostawiasz...
- Nie
zostawiam cię, córka... przecież... ja wiem, to jest dość daleko, ale zawsze
będziesz mogła do mnie przyjechać, ja przecież będę przyjeżdżał tutaj, bo
jednak mam tu swoje zobowiązania... Angie...
- Ale
nie będzie cię tu! Rozumiesz, czy może nie rozumiesz?! To nie będzie trasa, że wyjedziesz
sobie na parę miesięcy, a następnie wrócisz! Przecież tu już nie wrócisz i mi
nie mów, do cholery, że jestem już prawie dorosła! W dupie mam moją dorosłość,
rozumiesz?!
Dziewczyna
zerwała się na równe nogi i zmierzyła ojca spojrzeniem. Nienawidziła go w tym
momencie tak samo jak swojej matki. Ostatnio w ogóle miała wrażenie, że pała
nienawiścią do całego świata i na pewno nie poznawała samej siebie. Tupnęła
tylko wściekła nogą i nie zwracając na to, co Izzy miał jej do powiedzenia
pobiegła do swojego pokoju. Miała ochotę coś rozwalić, ale jednak się
opanowała. Usiadła tylko na łóżko, nabrała powietrza w płuca i starała się
powstrzymać napad płaczu.
* Haniu, dobrze, że nasza Hanna tego nie słyszała, haha.
W końcu nowy rozdział. :3
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że mały wpadł akurat do sklepu, w którym był Slash. <3 Szkoda tylko trochę reakcji Kate. :c Mimo to ona musi coś do niego czuć, no musi no! X'D
Izzy, nie uciekaj... :< Tak nie można no..
Za krótki ten rozdział. :') Pragnę więcej, a tu kolejny tydzień trzeba czekać. :')
Wiesz, w sumie nikt nie powiedział, że Kate musi czuć coś do Slasha i ja sama tak nie mówię. W sumie, przecież da niej to jest obcy facet, który się przyczepił i jeszcze coś od niej chce... ja wiem, że to jest Slash, ale Kate w sumie ma ten fakt gdzieś.
UsuńPozdrawiam!
No ja rozumiem no, ale po prostu im kibicuję i mam nadzieję, że coś jednak miedzy nimi będzie. :')
UsuńChyba mnie ostatnio nie było nie? Mniejsza z tym . WAŻNE, ŻE JESTEM TERAZ! (Różyczko, nie gniewaj się... Ja przepraszam, mamy czasy, jakie mamy i mało ludzi komentuję i wiem, że powinnam w związku z tym pojawiać się jeszcze częściej... ja to wszystko wiem...)
OdpowiedzUsuńI taki to jest stosunek rodzica do dziecka!! Nie powie mu o tym, że pracuje że Slashem, bo synek ją będzie męczył, bla bla bla bla... Phi! Chamstwo! Ukrywać przed dzieckiem sprawę życia i śmierci? Toż to podłe! (Haha, chyba od teraz Alan będzie dokładnie przeglądał jej wszystkie szkice i teczki /jeśli jakieś są/ żeby sprawdzić komu projektuje okładki :P) Ale bardzo dobrze, że dzieciak spotkał Slasha! Ja zawsze mam problem, jak zwracać się do muzyków? Teoretycznie według dobrych manier powinnam być z nimi na "pan", ale tak mi jakoś to dziwnie brzmi... XD Pani Slashu! Haha, jeeej, normalnie jakby Alan mówił nie do niego! Slash to Slash, a nie pan... :P Ale, ale! Mamy przykład dobrze wychowanego dziecka! (Rany, przecież gdyby Slash i Kate coś tam jednak między sobą, to Alan by eksplodował z radości!) Wgl jak Alan tam wszedł na to piętro i zobaczył jakiegoś mężczyznę, to ja już "O nie, tylko nie to, Al, biegnij stąd!" i panika, że to Rick! XD Ja wiem, że Ty specjalnie tak napisałaś! Chciałaś wszystkich nastraszyć, Rose! Jak przebiegle! Czy Ty się bawisz kosztem naszego skaczącego ciśnienia? ;-;
Ale tam był Slash i London. ^.^ SLASH! Slash sobie tak po prostu poszedł z synem na zakupy! XD Hej, a ja dalej nie wiem, London gra na gitarze czy nie? A może jest technicznym ojca? No bo czemu nie? :P Okej, dobra, wiem, trochę za niski poziom roboty jak dla niego... Może Casha zatrudni? Wtedy pieniądze tak czy inaczej pozostawałyby w rodzinie! C: Dobra no, ja wiem, że Slash ma pewnie całą ekipę technicznych itd. ...
Jak Hudson się zwierzył Londonowi to ja liczyłam na jakąś dłuższą rozmowę, a tu co? Nic. Czemu London mu nie wygarnął, że ma dać sobie spokój z Jackie? Niech ktoś coś robi z tą babą, bo mnie irytuje! Co ona tam robi? I co SLASH z nią tam robi?! Chce zdobyć z Kate, ale do tego czasu zadowala się Jackie? To chyba nie doprowadzi do niczego... A co by Perla powiedziała o jego związku z Jackie, hmm? Niech Hudson się zastanowi, co on właściwie próbuje osiągnąć! Pewnie Jackie wyczuje, że On coś tam kombinuje z Kate i będzie chciała to wszystko zniszczyć. Jestem ciekawa jej stosunków z młodymi Hudsonami... Chyba nie pałają do niej sympatią, co? I chyba z wzajemnością?
Ej! Niechże Kate da spokój... Slash chce jej pomóc! Przecież warto spróbować! Jak na razie to na własne życzenie żyje w ciągłej obawie! Ja wie,że to nie jest takie wszystko czarno białe i łatwe, ale... stoimy w miejscu! A tego nie znoszę! Chociaż jakiś mały kroczek w którąś ze stron! No dawaj, Kate!
"Był przyzwyczajony do fanek, które napadały na Slasha z piskiem, ale to kobiet, które z piskiem od niego uciekały, to już jednak niezbyt." - Hahahahhahhahahha, rozbawiło mnie to! XD Slash zmartwiony, zdenerwowana Kate, niezadowolony Alan i totalnie zdezorientowany London! XD "a do tego wszystkiego nie chce oddać Lou. " - Hahaha! Serio? O rany, no to ciekawe! Zastanawiam się czy chodzi o potrzebę bliskości kogoś (czego nie zapewniają mu synowie jak widać na razie) czy o konieczność wychodzenia na spacery i idąca za tym sposobność spotkania Kate z labradorem? Ja chcę więcej o Lou!! :)
Izzy sobie wyjeżdża? Wyjeżdża?!!! Izzy! Co ty?! Chyba żartujesz! Co Cię niby takiego fajnego spotka w Indianie?! Na własne życzenie stamtąd wyjechałeś, a teraz tam wrócisz?! Bo co? Bo chcesz być z dala od Amy? A Angie się już zupełnie nie liczy?!
Nie gniewam się. Wiem, jak to jest... i naprawdę cieszy mnie każdy komentarz i nie ma za co mnie przepraszać.
UsuńMyślę, że Kate miała jakiś wyższy cel w tym, że nie mówiła Alanowi, z kim pracuje, niż tylko chęć uniknięcia zadawania pytań. Dla niej to była normalna praca, a ona sama nie przejmowała się tym, komu robi okładkę i kogo widuje w pracy, z kim musi rozmawiać. Alan jednak nadal pozostawał dzieckiem zafascynowanym tym światem. Myślę, że Kate uznała, że tak po protu będzie dla niego lepiej. Mama pozostawała nadal tą zwykłą mamą, która miała jakąś tam pracę. Tak, jak jego koledzy ze szkoły.
A co do tego czy London gra na gitarze, czy nie. Ha, wzmianki o tym co prawda nie było, bo tylko Cash się tykał tego instrumentu, ale ja sobie tak myślę, że gra. A raczej umie grać, bo w sumie... no to było takie naturalne, że dzieci Slasha w pewnym momencie życia byli zafascynowani tym, co tata robi... i to taki skutek uboczny bycia synem Slasha. No ale Londonowi po prostu to nie sprawa jakiejś większej przyjemności, nie porywa go to, nie kręci, więc... no w sumie, to dla niego odległy świat.
A spokojnie. Starcie chłopaki vs Jackie będzie. London na razie nic nie powiedział, bo... w sumie, to może nie chciał psuć chwili. On ma lepszy kontakt ze Slashem od swojego brata, ale na pewno takie chwile, kiedy po prostu może spędzić z nim czas nie zdarzają się za często. Na razie dusi to chyba w sobie. Z resztą Slash jest dorosły, London jest dorosły... jeden nie miesza się w życie drugiego.
Pozdrawiam!
Nie wiem jak to się stało, że pojawiłam się tu tak późno... Czytałam w sobotę, miałam skomentować i jakoś się tak stało, że mamy już piątek...a w sumie to sobota. No nic. Wybaczysz mi to mam nadzieję haha.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Kate i jej reakcji. Ja bym wpadła w straszną panikę, gdyby moje dziecko od tak zniknęło...A w jej sytuacji? To już w ogóle... Zaczęłabym biegać jak poparzona, więc reakcji Kate przy mojej reakcji to...Pikuś. No tak z jednej strony Kate szuka Alana, a z drugiej... Alan stoi i patrzy się na Hudsona. Jego reakcja była przeurocza. W ogóle to, że Alan się zachował w taki a nie inny sposób...a jak na dziecko to był bardzo kulturalny i uprzejmy to chyba widać tutaj rękę Kate. Dobre wychowanie. Także "Pan Slash" było szalenie urocze.
To, że Slash poruszył ten temat przy Alanie nie był do końca...mądre? Ale w sumie skąd miał wiedzieć? Skąd miał wiedzieć, że chłopak o niczym nie wie. No jasnowidzem nie jest. I tak sprawnie uciął temat, a Kate odciągnęła Alana. Dzieci jak dzieci. Zawsze ciekawe wszystkiego. Tym bardziej, że Alan to już większy chłopak...Dużo rozumie, dużo widzi, także spokojnie mogła mu powiedzieć wcześniej. Mogła nie musiała. Teraz Alan wie, ale nie uważam, żeby jakoś bardzo truł o to Kate.
Reakcja Londona jest przepiękna. I tak gdyby Hanna to usłyszała to by się biedna przejęła haha. " No.. rozumiem, jesteś facetem, masz wybujałe potrzeby seksualne i tak dalej..." Kocham teksty Londona! Są po prostu mistrzowskie haha. No tak London nie miałby nic przeciwko, ale chyba Cash...Cash to co innego. Kate to zdecydowanie lepsza opcja niż Jackie, ale jednak...jakieś ale musi być.
No i Angie i Izzy... Nie dziwię się Ang nawet w najmniejszym stopniu i jest mi jej tak cholernie szkoda, bo... Co ona im zrobiła? Rozpada jej się rodzina...A Stradlin jeszcze ucieka. Sam dobrze wie, że miała z nim lepszy kontakt. I ona ją zostawia. Wyjeżdża sobie. I że mają się widzieć raz na jakiś czas? To nie jest opcja dla Angie. Zdecydowanie nie. Z resztą czy to jest opcja dla jakiejkolwiek nastolatki w wieku dojrzewania? Nie. Mam nadzieję, że Stradlin to jeszcze przemyśli i nie ucieknie tak szybko... To tylko złamałoby serce Angie.
Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz... obiecuję poprawę i czekam na następny!
♥
Wybaczę, wybaczę... no Tobie mam nie wybaczyć? Haha.
UsuńNo tak, Kate zachowała zimną krew, ale może też dlatego, że Alan nie zrobił tak pierwszy raz w swoim krótkim życiu, więc... no, normalne, haha. No ale jednak tym razem sytuacja była szczególna. W sumie, to Kate powinna z nim porozmawiać, że musi się jej trzymać, bo coś tam... ale może nie chce go stresować. No i bam, mały wpada na Slasha... gorzej być nie mogło. Dla Slasha i dla Kate... "Pan Slash" haha. Hm, w sumie, to Alan nie ogarnia raczej, że "Slash" to nie jest imię, czy cokolwiek innego. I skoro do każdego dorosłego zwraca się na pan/pani, to naturalne, że do Slasha też. Chociaż tak śmiesznie to brzmi, haha. Po angielsku w sumie też Mrs Slash. Haha
Tak, my już wiemy, jakim tekstem potrafi walnąć London, haha. No ale to, że powiedział tak do Slasha, że się nie bał, że zrobił to bez żadnych oporów świadczy tylko o tym, że tak naprawdę mają ze sobą dobre relacje. Ale to wiemy, haha.
Ej, bo ty za dużo wiesz!
Muszę w końcu zacząć pisać komentarze zaraz po przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńPan Slash brzmi trochę komicznie, haha.
Ogólnie trochę się wkurzyłam przy tej scenie, ze względu na to ze Kate stwierdziła (kiedy mały zniknął), ze gdyby nie Rick to pewnie nawet by się tym nie przejęła, bo przecież wroci. No a jak nie wróci? To nie jest jakieś tam malutkie dziecko, ale nie jest to też nastolatek, który sam może sobie chodzić po galerii. Może jestem taka przewrażliwiona po tym jak obejrzałam pewien dokument o dzieciach-mordercach i było tam właśnie od dwóch nastolatkach, którzy znaleźli dziecko w centrum handlowym, które się oddaliło od rodziców, coś mu nagadali, wzięli za rękę i nie będę nawet mówić jak się skończyło, bo wiadomo jak.
No i jest, Slash i Kate. Jakoś miło to spotkanie nie przebiegło, ale przynajmniej Slash sam przyznał synowi, ze Kate nie jest mu obojętna. Na drodze stoi jeszcze Jackie, do której w sumie nic nie mam, bo lubię takie charyzmatyczne postacie jak ona. Ale mimo wszystko - #teamKate
No i Angie... dlaczego nie wezmie Angie ze sobą? Rozumiem, ze pewnie chodzi mu o jej dobro, nie chce żeby odchodzila ze szkoły, od przyjaciół... Ale samej jej nie zostawi. Czyli zostanie z Amy, które raczej nie są obecnie w zbyt dobrych stosunkach. Mam jednak nadzieję, ze Izzy zostanie, a Angie jakoś się ułoży. Ona cierpi w tym wszystkim najbardziej.
Aż mi się przypomniały stare czasy, kiedy miało się pięć lat i zwiewało się przez sklep, haha. Stare dzieje. Ale w tym wypadku, Kate ma wyczulone zmysły, bo Rick. Rick, który jest nieobliczalny i którego stać na wszystko.
OdpowiedzUsuńHah, mały jest zdolny, skoro pierwsza książka to kurs! Brawo Alan!
On jest niezwykle inteligenty jak na małego chłopca. Tak, spotkał Slasha w sklepie, a ten go rozpoznał, co prawda, nie był pewien, czy to na pewno Alan, ale te oczy go utwierdziły. Dobrze, że mały wpadł na kogoś, kogo zna chociaż trochę, niż na zupełnie obcą osobę.
No tak, London nie wtajemniczony i nie wie, co jest grane, hah. "Dziecko mojego grafika" ten tekst był świetny :D
A egzamin praktyczny z grafiki już we wtorek!
Przynajmniej London uratował dziecko z opresji, haha. No tak, mimo że Alan ma osiem lat...ale kto by się tak nie zachował, nieważne ile ma lat, jakby spotkał swojego idola? No idziesz po jakimś mieście w Anglii a tu...Jimmy Page.
Padłabym trupem. Mistrzu mój!
W kwestii ulatniania się przed osobami to ostatnio jestem niesamowitym ninją, jak mnie określili. Myślę, że Kate czuje się tak samo, hah.
Oj, lepiej przy ważnych sprawach nie rozmawiać przy dziecku...Ono nie da spokoju, póki sie nie dowie.
" - Grafik? Królowa zamieszania, która przewraca twoją wizją artystyczną? - London uniósł jedną brew. - No niezła. Mogła by być moją mamuśką."- hahahahahahaha, oficjalnie, London, wygrałeś tym tekstem, hahaha.
Alan jest dociekliwy. Nie odpuści sobie do samego końca. Alle przynajmniej, mimo swoich ośmiu lat, zna i rozumie chociaż część prawdy.
Hej, przecież London jest całkiem spostrzegawczy! :D Już nie przesadzaj, Slash, w końcu to jest Twój syn!
Ugh, Jackie! Zabić ją tylko!
Dobra, jakoś jeszcze da się wytłumaczyć zachowanie Slasha co do Kate...ale że psa nie chce oddać? Równie niechętnie go przyjął i równie niechętnie go nie chce oddać. To znak, że coś się dzieje, hahaha.
Dobra, ten końcowy dialog był po prostu mistrzowski...London przebija dziś samego siebie :D
No co by powiedziała Hanna, London!
Izzy ucieka do Indiany? Nieeeee....Izzyyyyy....nieeee!
Nie rób tego, Stradlin. Mi tego nie rób, Angie tego nie rób! Izzy, nie!
Ja rozumiem, że on chce odpocząć...ale nie musi na stałe przeprowadzać się na to zadupie! Przecież to stamtąd uciekał wiele lat temu, a teraz chce tam wróćić? No Izzy...nie załamuj mnie!
Dlaczego Ty to robisz Angie, Izzy...Dlaczego po prostu ja zostawiasz tutaj...to Twoja córka, Twoim zadaniem jest o nia zadbać, to jest Angie, której imię zapewne pochodzi od utworu Twoich ukochanych Stonesów!
Izzy...nie zawiedź jej.