Rozdział 31
- Jak myślisz, uda
nam się wygrać tę sprawę?
- Jakbym
ja była sędzią, to bym nie potrzebowała żadnych argumentów, aby wystawić zakaz,
ograniczenie praw, a do tego odesłać odpis protokołu do prokuratury. -
Odpowiedziała Amy zamykając teczkę, gdzie znajdowały się właśnie akta sprawy
Kate. Slash popatrzył znacząco na swoją przyjaciółkę. Musiał mieć pewność, że
Kate będzie miała w końcu spokój. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Amy
nie jest w stanie przewidzieć wyniku, ale chociaż mogła coś zasugerować. Znała
nazwisko sędzi, który będzie wydawał wyrok, wiedziała czego można się po nim
spodziewać, to dlaczego nie chciała nic powiedzieć? Sama się bała, że po prostu
zawali tą sprawę i nic z tego nie wyjdzie?
Właśnie
takie myśli chodziły po głowie Amy. Dawno nie zajmowała się prawem rodzinnym i
bała się, że wszystko może wymknąć się jej spod kontroli. Do tej pory, to
zawsze broniła zwyrodnialców i starała się udowodnić ich niewinność, a tym
razem była po drugiej stronie. Musiała przyznać sama przed sobą, że po prostu
zaczynał zjadać ją stres, a wszystko co miała przygotowywane, wykute na
blaszkę, ułożone w głowie, to zaczęło nagle uciekać pozostawiając po sobie
czarną dziurę. Popatrzyła przepraszająco na Slasha. Nie chciała go zawieść,
nawet nie mogła. Amy zdawała sobie sprawę z tego, że kiedy przegra, to nie
będzie to tylko przegrana dla Stewart, ale dla niej samej, dla Slasha i w
sumie, dla wszystkich. Musiała dać z siebie wszystko, problem polegał na tym,
że bała się, że nie ma do tego sił.
Ciężko
westchnęła. Sięgnęła po szklankę z herbatą i oparła się o oparcie krzesła. Cały
czas przyglądała się swojemu przyjacielowi i starała się zrozumieć, dlaczego
Slashowi tak zależy na Kate. Oczywiście pytała go o to nie raz, ale nigdy nie
dostała odpowiedzi. Jasnej odpowiedzi, która by cokolwiek wyjaśniała. Tylko
zawsze jakieś unikanie tematu i sprowadzanie go ostatecznie na inny tor. Amy
jedynie mogła sobie to jakoś wytłumaczyć sama. Tak też robiła. uznała, że Slash
po prostu musiał się czymś zająć, aby nie myśleć o swoich problemach. Tylko
szkoda, że musiał się pakować w problemy innych. Może on po prostu nie potrafił
spokojnie żyć. Świadczył o tym związek z Jackie, którego rudowłosa nadal nie
potrafiła zaakceptować.
- A jak
tam z Cashem? - Zapytała przerywając ciszę, która zapadał między nimi.
Slash
odgarnął sobie włosy, tak iż Amy mogła mu spojrzeć w oczy. I w sumie, w tym
momencie Hudson nie musiał nic mówić, bo wszystko było już jasne. Jego smutne
spojrzenie wyrażało wszystko.
- Raz lepiej, a raz
gorzej, teraz fatalnie. Psycholog też nic mi nie może poradzić, a czasami to
mam wrażenie, że chce mi powiedzieć, aby wysłać Młodego do psychiatry, bo on
jest bezsilny.
Amy
ciężko westchnęła. Od samego początku męczyła ją jedna rzecz związana ze synem
Hudsona. Cash zachowywał się tak tylko przy Slashu. Tylko z nim nie chciał
rozmawiać i tylko przed nim się zamykał. Przecież widywała nie raz tego
chłopaka u Angie i wtedy nie widziała, aby ze Cashem było coś nie w porządku. I
właśnie to było zastanawiające. Amy po cichu myślała sobie, że może jest to
spowodowane zachowaniem jej przyjaciela, jednak nie chciała mówić tego
Slashowi, że to on może być winny. Równało się to z jedna wielką awanturą.
-
Dziwne, bo przy Angie, to on się zachowuje normalnie. - Powiedziała wzruszając
ramionami.
- Bo
może Ang wie, jak do niego dotrzeć? Z resztą, to mało ważne, jak zachowuje się
przy Angie. Ważne, aby w domu zaczął jakoś normalnie, bo ostatnio to nawet z
London zaczął się już kłócić. - Westchnął Slash. - Aż mi się nie chce wracać do
domu, bo wiem, że zastanę tam jedna wielką krwawą jatkę między nimi... nie
mówiąc o tym, że Londonowi ostatnio też odwala.
- Mnie
to jakoś nie dziwi, naprawdę... ja na miejscu twoich synów zachowałabym się tak
samo.
Slash nic nie odpowiedział.
Amy miała rację. Już wolał, kiedy Cash gdzieś znikał, bo chociaż wtedy był
spokój. Teraz siedział w domu, ale za to była ciągle wojna. No tak, tak źle, a
tak nie dobrze, ale to wszystko dla tego, że po prostu nie mogło być równowagi.
Dlaczego po prostu nie mogło być dobrze? Cash nie mógł zachowywać się, jak
przeciętny nastolatek, a London mógł by w końcu przestać się wymądrzać?. A do
tego wszystkiego Jackie. Dlaczego też nie mogła zachowywać się, jak normalna
kobieta, a nie na każdym korku prowokować jakąś aferę z jego synami? Może
prościej, dlaczego Perla nie mogła żyć? Tak, pewnie jakby Perla żyła, to
wszystko by było łatwiejsze. Slash westchnął, popatrzył na Amy i w gruncie
rzeczy zaczął jej zazdrościć. Co prawda też ostatnio w życiu się jej nie
układało, ale jednak była w trochę lepszym położeniu niż on.
- A tak
w ogolę, to... Axl chciał ode mnie jakiś namiar na ciebie. - Rudowłosa ponownie
przerwała ciszę.
Wyrwało
to Slasha z zamyślenia. Przez to wszystko, to już nawet dawno zapomniał o rozmowie
z Rose'm na posterunku. Popatrzył znacząco na Amy, która wyglądała, tak jakby
oczekiwała jakiś słów wyjaśnień na ten temat, ale sam Slash nie wiedział, co ma
takiego powiedzieć. Przypomniał sobie, że Amy miała nic nie wiedzieć o
aresztowaniu Angie. Z resztą, to nawet nie chciał przekazywać jej takich
informacji, kiedy była w ciąży. Nie mógł tak po prostu opowiedzieć, co się
takiego stało. Narodził się kolejny problem.
- Tak? -
Udał zaskoczonego. - Ale po co?
-
Właśnie myślałam, że od ciebie tego się
dowiem.
- No ja
nie wiem po co. Przecież nie rozmawiałem z nim odkąd powiedziałem mu, że
odchodzę z zespołu. - Skłamał. Nie czuł się z tym za dobrze. Zdał sobie sprawę
z tego, iż nigdy nie okłamał siostry Axla.
- Ale
możesz być spokojny. Nie dałam mu,
ani numeru telefonu, ani nic.
Cholera, właśnie
taka myśl pojawiła się w głowie Hudsona. Blado uśmiechnął się do Amy. Nie mógł
powiedzieć jej, że głupio zrobiła, bo sam by chciał pogadać z Axlem i ma prę
spraw do wyjaśnienia, ale teraz musiał siedzieć cicho. Nie pozostało nic
innego, jak po prostu robić dobrą minę do złej gry i udawać, że wszystko jest w
porządku. A sam w głowie zaczął układać jakiś plan, który by pozwolił mu na
skontaktowanie się z wokalistą. Oczywiście, to nie było takie łatwe. Nie mógł
przecież tak po prostu sobie do niego przyjść, nie mógł poprosić Amy o jego
prywatny numer. Jedyne, co zostało to kontakt przez menadżera, ale to też mogło
wywołać za duże zamieszanie.
***
-
Zaprośmy pana Slasha!
- Nie.
-
Dlaczego, mamo? Proszę... Wszystkie dzieci będą z tatą, a ja co?!
- Bo
Slash nie jest twoim tatą i pewnie ma inne ciekawsze zajęcia.
Alan
zrobił obrażoną minę. Popatrzył wrogo na Kate, która siedziała przed komputerem
i starała się skupić na pracy. Synek ciągle marudził jej nad uchem. W jego
szkole zbliżał się dzień sportu, rodzinna impreza, a chłopiec nie mógł znieść,
że będzie musiał iść tam tylko z mamą. W takich chwilach Kate zaczynała
żałować, że dopuściła do swojego życia Hudsona. Od kiedy zgodziła się na sprawę
z Rickiem, to Slash bywał u niej co raz częściej przez to zaprzyjaźnił się też
z Alanem. Chłopiec oczywiście był w siódmym niebie. Kate jednak miała do tego
wszystkiego mieszane uczucia. A teraz to wszystko przechodziło już wszelkie
granice.
Alan
zamknął klapkę od laptopa nie zaważając na to, że Kate pisała ważny dokument,
który się nie zapisał. Kobieta chciała już wybuchnąć na syna, kiedy usłyszała
dzwonek do drzwi. Alan zerwał się z miejsca i pobiegł otworzyć. Kate zerwała
się zaraz za nim. Nie miała pewności, czy to przypadkiem nie był Rick.
- Cześć,
Mistrzu. - Usłyszała głos Slasha po tym, jak Alan nacisnął na klamkę. Kate
odetchnęła z ulgą, ale wcale nie ucieszyła się wizyty Hudsona. To mogło
oznaczać tylko jedno.
-
Pójdzie z nami pan na dzień sportu do mojej szkoły? - Zapytał Alan.
No
właśnie to. Dziecko pewnie teraz nie da Hudsonowi spokoju, do póki Gitarzysta
się nie zgodzi. Kate opadła na krzesło i schowała twarz w dłoniach. Nie miała
już sił. Alan ciągle zrobił sobie jakieś dziwne nadzieję, że Slash nagle stanie
się jego ojcem, Emma to wszystko jeszcze podjudzała, a sama Kate nie potrafiła
wytłumaczyć synowi, że to jest technicznie niemożliwe.
Slash
popatrzył na Alana, który stał w progu z proszącą miną. Uśmiechnął się mile do
niego. W sumie, to nie miał nic przeciwko temu, ale nie był pewien, czy Kate
się zgodzi. Hudson za każdym razem, kiedy patrzył na syna Kate, to miał
wrażenie, że widzi w nim dawnego Casha. Tego radosnego i żywego chłopca z
którym doskonale się dogadywał. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to
dobre postrzeganie rzeczywistości. Ostatecznie Alan nie był Cashem, Kate nie
była jego dziewczyną i nic nie wyglądało, tak jak powinno, jednak Slash lubił
oddawać się tym chwilą zapomnienia. Poczochrał chłopca po głowie i skierował
się w stronę kuchni. Oparł się framugę drzwi i popatrzył na Kate, która miała
przepraszająca minę.
-
Naprawdę nie musisz, poradzimy sobie. - Powiedziała z bladym uśmiechem.
- A kiedy to jest?
- W
sobotę! - Wyrwał się Alan. - To pójdzie pan? Proszę...
Alan
złożył ręce w błagalnym geście. Slash przemyślał wszystko jeszcze raz. Przecież
nie miał nic takiego do stracenia. W sumie, to mógł nawet zyskać. Parę chwil
spędzonych z Kate, spokój od kłócących się synów i odpoczynek od Jackie. Kiwnął
twierdząco głową, że przyjdzie, a zaraz po tym po mieszkaniu rozległ pisk
radości Alana.
***
Cash siedział na huśtawce, na starym placu zabaw. Bujał
się, to do przodu to do tył. Miał głowę spuszczoną i przyglądał się swoim
trampkom. Wszystko w tym momencie wydawało mu się być takie dziwne. Zaciskał
dłonie w pięści i miał złość do samego siebie. Tak naprawdę, to Cash nie
rozumiał, dlaczego nie potrafi dogadać się z ojcem. W takich chwilach jak te,
to po prostu marzył o tym, aby spędzić ze Slashem normalnie czas. Pogadać z
nim, pośmiać się, powygłupiać, ale kiedy tylko widział go na oczy, to wszystko
się zmieniało. Wtedy nagle czuł blokadę, a wszystkie chęci odchodziły, jak ręką
odjął. I dlaczego tak się działo? Może warto było by zapytać o to psychologa?
- Cześć,
co tak sam tu
siedzisz?
Usłyszał
tak dobrze znany sobie głos. Podniósł głowę i zobaczył rudowłosą dziewczynę,
która stała parę metrów przed nim i się do niego uśmiechała. Też się uśmiechnął
i nawet poczuł ulgę, kiedy zobaczył Angie. Przyjaciółka od pewnego czasu
zaczęła unikać Casha, a sam Hudson nie wiedział, czym to było spowodowane. Czy
zrobił coś nie tak? Raczej sobie nie przypominał, a Ruda też nie chciała nic
tłumaczyć.
Prawda
była taka, że Angie po prostu postanowiła się odsunąć w cień po tym, jak zobaczyła
Casha i Nicole na ulicy. Zrozumiała, że chłopak zostanie tylko jej przyjacielem
i nie ma co liczyć na więcej. Musiała sobie to wszystko jakoś poukładać,
przetrawić, chociaż nie było łatwe. Popatrzyła na Casha i nadal miała w sobie
ten uczucie bólu, że nigdy nie będzie jego. W tym momencie zaczęła żałować, że
kiedy Hudson się o nią starał, to tak po prostu go zbywała, może trochę bawiła
się jego uczuciami. Dawała mu do zrozumienia, że są razem, ale zaraz potem
biegła do Kurta i się z nim obściskiwała. Teraz sama nie wiedziała, dlaczego
tak postępowała, jednak dotarło do niej jedno - żałowała tego. Tylko, że było
już za późno. Cash przecież miał prawo ułożyć sobie jakoś życie, a nie wiecznie
czekać na Angie, prawda?
- Bo nie
mam z kim innym. - Mruknął. - Kiedyś mama tu często ze mną przychodziła.
Siadała na tamtej ławce - kiwnął głową w odpowiednią stronę - a ja tu
buszowałem.
Angie
ciężko westchnęła. Usiadła na huśtawce obok i też zaczęła się bujać.
- Nie masz z kim? A Nicole?
Popatrzył
znacząco na przyjaciółkę. Dlaczego zapytała się właśnie o nią. Nie rozumiał.
- Nicole? Dlaczego Nicole?
- No nie
wiem, wydaje mi się, że jesteście ze sobą bardzo blisko. - Odparła Angie
opuszczając wzrok.
Cash
przestał się bujać. Wbił wzrok w rudowłosą i nagle przez głowę przeszła mu
pewna myśl. Czyżby Angie zaczęła go unikać, bo wmówiła sobie, że coś go łączy z
terapeutką? Ale dlaczego? Przecież nigdy nie mógł nic takiego, nigdy nie dawał
do zrozumienia, że Nicole może być dla niego kimś więcej.
Angie
czuła na sobie wzrok Casha. Nie chciała w tym momencie na niego patrzeć. Chyba
już dłużej nie dawała rady ukrywać swoich uczuć. Po prostu ją to przerastało.
- Czy ty
myślisz, że ja i Nicole chodzimy ze sobą? - Zadał pytanie, które przeszyło
Angie.
- Widziałam
was parę tygodni temu... - szepnęła. - Wyglądaliście na szczęśliwych... no i
mam nadzieję, że jesteś z nią szczęśliwy.
W tym
momencie, to Cash nie wiedział, czy ma zacząć płakać, czy może się śmiać. Wstał
ze swojej huśtawki. Zatrzymał Angie, chwycił jej dłonie i ścisnął. Miała zimne
ręce. Cały czas uporczywie wpatrywała się w ziemię. Nie chciała na niego
patrzeć. Nie chciała widzieć jego miny, nie chciała słyszeć od niego, że jest
świetną dziewczyną, ale nie mogą być razem.
- Popatrzy na mnie. - Szepnął
Cash. Zero reakcji ze strony dziewczyny. - No popatrz na mnie.
Niepewnie
podniosła oczy. Popatrzyła. Miała łzy. Nie, nie mogła teraz płakać, to chyba
była najgorsza opcja ze wszystkich możliwych, jaka mogła się teraz wydarzyć.
Poczuła, że nie mogła także powiedzieć Cashowi co takiego czuje. Może Amy miała
rację, że powinni porozmawiać, ale nie mogła... nie w tym momencie i nie w
takich okolicznościach. Nabrała powietrza w usta i ciężko odetchnęła. Odwróciła
szybko wzrok od chłopaka, który ciągle się w nią wpatrywał.
- Chyba
niebo spadło mi na głowę. - Powiedziała bez większych emocji. - Izzy chce
wyjechać... do Indiany, rozumiesz? Na to zadupie, z którego kiedyś
spierdalał...
Cash
ciężko westchnął. Nie wiedział, co miał takiego powiedzieć. Nigdy nie chciał,
aby inni go pocieszali, ale także nie miał wprawy w pocieszaniu innych. Takie
słowa, że wszystko będzie dobrze wydawały się być po prostu bez większego
znaczenia. Ludzie przecież mogą mówić sobie różne rzeczami, a sami w to nie
wierzyć. Pokręcił tylko głową. W takich momentach czuł się egoistą... a może
naprawdę nim był. Może naprawdę myślał tylko o sobie, a to wszystko co
powiedziała ostatnio Hanna było prawdą. Uśmiechnął się nieznacznie do Angie,
ale dziewczyna nawet nie zareagowała. Czekała na jakąś odpowiedź, a cisza,
która między nimi była zaczęła robić coś coraz bardziej uciążliwa. Sama
postanowiła ją przerwać i ciągnęła dalej.
-
Ostatnio pomyślałam sobie, że wyjadę razem z nim... w sumie, takie życie w
małym miasteczku może być nawet fajne...
- Chcesz
wyjechać...? Tak na zawsze? - Zapytał niepewnie.
Przestraszył
się. Przygryzł dolną wargę i uporczywie wpatrywał się w Angie.
-
Potrzebuję zmiany... takiej konkretnej.
- To
włosy sobie przefarbuj, a nie będziesz jechała na drugi koniec kraju.
Angie
popatrzyła na chłopaka i zaczęła się śmiać. Może nie powiedział nic
takiego śmiesznego, ale poczuła się rozbawiona jak jeszcze nigdy. Pociągnęła
nosem i otarła łzy ręką.
- Lubię
moje rude włosy. - Powiedziała cały czas się uśmiechając.
- Ja
też... ale wolę już stracić je niż ciebie... - Szepnął.
- Cash,
dobrze, że cię mam...
***
Strzepał popiół z papieros na podłogę. Dym unoszący się w
powietrzu powoli nikł w mroku. Jedyne światło, które rozchodziło się po
niewielkim pokoju pochodziło z ekranu komputera. Mężczyzna z uporem maniaka
przeglądał kolejne strony internetowe, jednak nie mógł znaleźć nic co by go
mogło zainteresować. Biografia Slasha, którą znał już na pamięć, wywiady, które
wcale go nie interesowały, zdjęcia i być może śmieszne, ale dla niego żałosne
nagrania na YouTube. Żadnego punktu zaczepienia. Pokręcił przecząco głową i
sięgnął po puszkę coca coli, która stała w zasięgu jego ręki. Otworzył właśnie
kolejną stronę. Jakaś wzmianka o ślubie, coś o jakimś wypadku. Powoli zaczynało
go to wszystko irytować. Chciał już zamknąć klapkę od komputera, kiedy poczuł
na swoich ramionach dłonie. Kobieta stojąca za nim przykucnęła i zaczęła
całować go po szyi, jednak on nie reagował. Nie miał ochoty na jakiekolwiek
igraszki. Odsunął się, a brunetka spojrzała przez ramię na wyświetloną stronę.
- A
myślałam, że Slash już dawno skończył z ćpaniem. - Powiedziała z lekką kpiną w
głosie. - Zazwyczaj dokładnie sprawdzasz swoich klientów, więc? - Uniosła jedną
brew go góry. Mężczyzna odwrócił się do niej i wywrócił oczami. Czasami za dużo
chciała wiedzieć. Jakby myślała, że ma jakiekolwiek prawo, aby zostać kimś
więcej niż tylko dziewczyną na posyłki, z którą fajnie spędzić parę chwil w
łóżku. Z resztą, przecież nie była jedyna.
- Ostatnio
zaczął mnie irytować. Kręci się wokół Kate. - Odpowiedział wpatrując się w
zdjęcie Slasha z żoną. - Wiesz co jest najgorsze? On nie ma nic do stracenia...
rozumiesz? Nie ma nic co mógłbym mu odebrać.
Kobieta
wstała z podłogi i podeszła do barku. Wyjęła z niego butelkę Jacka Danielsa, a
następnie nalała niewielką ilość do szklanki. Przeszła parę kroków, aby usiąść
na stole. Zaczęła swobodnie machać nogami. Jakby była małą dziewczynką, która
nie ma większych zmartwień. Jakby w w rękach trzymała szklankę z sokiem, a nie
alkoholem. Uśmiechała się tak niewinnie, a zarazem z nienawiścią do tego
świata. Spojrzała na mężczyznę, a następnie na zdjęcie, które cały czas
widniało na monitorze. Odstawiła szklankę i zeszła ze stołu. Ponownie usiadła uklękła
za mężczyzną.
- Możesz
odebrać mu życie. - Wyszeptała przygryzając przy tym płatek ucha. - Jedyne co
mu zostało. Życie... tak naprawdę wszystko co w tej chwili ma.
- Masz
rację. To by było najlepsze rozwiązanie. - Odpowiedział. Odwrócił się i spojrzał
na kobietę, która cały czas się uśmiechała. Przygryzła dolną wargę, a następnie
zsunęła ramiączko od sukienki, a zaraz potem drugie. Materiał swobodnie po niej
spłynął. Wzruszyła ramionami, a mężczyzna zamknął klapkę od komputera. -
Będziesz musiała mi załatwić spluwę, skarbie. - Powiedział przybliżając się do
kobiety i zatapiając się w jej usta. Momentalnie położyła się pod nim. - Tylko
wiesz... dyskretnie.
Kiwnęła
głową, a następnie dała ponieść się chwili.
Cieszę się, że Slash zaprzyjaźnił się z Kate. ♥ I mały go polubił. ^^ To wróży dobrze. :3 Chociaż sprowadza mu na głowę psychopatę Ricka...
OdpowiedzUsuńCash i Angie - urocze te ich podchody, żadne nie powie nic wprost. :')
Kurczę, martwi mnie, co tam u Izzy'ego, czy się trzyma. :/
Izzy jakoś się trzyma i pewnie pakuje walizki. Niestety...
UsuńW końcu ogarnęłam swoje samopoczucie ( z opóźnieniem jak London, poczułam ten ból haha) i jestem z komentarzem! :)
OdpowiedzUsuńNo tak. Slash chce mieć pewność, że Kate wygra i w końcu będzie miała święty spokój, a Amy tej pewności nie ma, jednak nie chce zawieźć swojego przyjaciela. Amy jak zawsze da z siebie sto procent, tylko w obecnej sytuacji nie dziwię się jej zmęczeniu. W jej życiu zrobił się niezły bałagan i sama nie ma siły, żeby coś z tym zrobić, a z pewnością niedługo będzie musiała siedzieć na sali rozpraw, ale jako klienta kogoś innego, kończąc pewien etap w swoim życiu. Do tego jest w ciąży i powinna odpoczywać. Sama chyba o tym zapomina dorzucając kolejne obowiązki.
I jeszcze rozmowa na temat chłopaków. Tam jest niezmiennie. Zawsze pod górkę. Tylko oprócz Casha, London też zaczyna "sprawiać problemy". Z jednej strony nie dziwię się Hudsonowi, że nie chce mu się do domu wracać skoro od progu słyszy kłótnie jego synów, trzaskanie drzwiami i ich obojętność. Tylko... Wiadomo co jest tego powodem. No i Axl. No dla Amy to mógłbyś duży szok jak jej brat od tak podszedł do niej prosząc o numer Hudsona haha. No tak. Numeru nie podała, ale Slash też nic nie powiedział. Bo w sumie co złego jest w tym spotkaniu? No nic. A jednak, żeby się spotkać to będą musieli trochę pokombinować.
Postawa Kate jest dość zrozumiała. Slash jest tak naprawdę jej szefem. Można uznać, że teraz kimś bliższym, kimś na wzór przyjaciela. Ale to tyle. Slash ma swoje życie, problemy ( i to nie mało) i to nie jest tak, że rzuci wszystko. Alan też mógł tego nie rozumieć. Bo skoro jego mama i pan Slash się dobrze dogadują i on jest taki super to dlaczego nie mógłby z nim iść...dlaczego nie mógłby w ogóle z nimi zamieszkać? W głowie Kate jest ta obawa, że Alan się przywiąże a ich drogi potem się jakoś rozjadą i mały będzie tęsknił. Slash też pewnie poczuł jakiś taki instynkt... Że skoro ten mały tak naprawdę nie ma ojca, bo ojciec świr, który ma go w dupie to nie ojciec, to on może spędzić z nim trochę czasu... Swoją szansę bycia dobrym tatusiem po części zawalił, a do tego w tym chłopcu widzi małego Casha... Tego roześmianego, za którym tak bardzo tęskni. To z pewnością ciągnie go do chłopaka. Dzień Sportu niby nic wielkiego, a jednak...
Czułam, że w końcu dojdzie do jakiejś taniej konfrontacji między Cashem a Angie. Niby nic wielkiego, ale padło trochę słów, które dadzą do myślenia jemu i jej. Reakcja Angie na rzekomy związek Casha z Nicole, powinna dać trochę do myślenia chłopakowi. Widać, że Angie nie jest obojętna. I to nie dlatego, że się przyjaźnią. Obojętny nie był też Cash na wiadomość, że ruda mogłaby wyjechać tak daleko. Ale to by było zbyt piękne, gdyby od tak ze sobą byli. Zbyt skomplikowana jest ta dwójka. Trzeba czekać na to co jeszcze może między nimi wyniknąć...
No i końcówka, która mnie totalnie wryła. No i nie wiem co myśleć. No tak. Rick. Tylko cała ta wizja jest przerażająca... Ale z drugiej strony cholernie intryguje! Załatwianie broni, odebranie życia... No nie wróży to nic dobrego. Strasznie mnie zaciekawiłaś i już nie mogę się doczekać co będzie dalej!
Już czekam na kolejny! Chociaż no już niestety powoli zbliżamy się do końca :( Ale mam nadzieję, że ta druga część się pojawi haha.
Dla Alana wszystko jest bardzo proste. Bo skoro jakiś pan kręci się wokół mamy, a ja tego pana bardzo lubię, to dlaczego ten pan nie może zostać moim tatą? A skoro ma być moim tatą, to musi się w tym spełniać. Jednak wszystko nie jest takie proste. Kate się irytuje, bo Slash nie będzie wiecznie, a Alan poczuje się zawiedziony, a Slash pewnie ma jakieś poczucie winy, bo jego relacja z Alanem nie jest czysta, bo tak naprawdę chodzi o Casha... nieciekawie.
UsuńNo i Cash i Angie... och, wiemy jacy oni się skomplikowani. Haha.
Postanowiłam zacząć komentować od najnowszego rozdziału. Dlaczego? No, żeby być na bieżąco, ale też żeby jak najwcześniej uzewnętrznić moje emocje dotyczące tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTeż bym się bała. Tak, jak już napisałaś, Amy ostatnio bronila krzywdzących rodzinę, a nie krzywdzonych. Zupełnie odwrotna sytuacja, ale też jestem pewna, że po jasnym przedstawieniu sprawy, popartej dowodami, sędzia nie powinien mieć problemu z wystawieniem zakazu zbliżania się. Tylko ciekawe czy Rick by takie coś przestrzegał? Nie za bardzo wiem, jak taki zakaz działa, także...
Ohohoh, związek z Jackie! Już ja się rozpiszę w komentarzu, pod właściwym rozdziałem, gdzie było starcie pierwsze: Jackie vs London!
Ale poważnie...czy Slash naprawdę jest taki ślepy? Czy on nie widzi, że ta suka rozbija mu rodzinę? Jemu się wydaje, że to chłopaki zgłupieli i zaczęli robić wszystko przeciw niemu, a to przecież on robi przeciw nim! Jackie łazi po jego domu ubrana jak dziwka i się rządzi, a chłopaki...co mają innego zrobić? Dają przecież wyraz swojemu niezadowoleniu, a ojciec co? A ślepy!
Ja się wcale nie zdziwię, jak London się wyprowadzi, a Cash...no wiesz, wcale się nie zdziwię, jak Slash straci synów, bo w takiej sytuacji, to będzie tylko jego wina!
Cash...no właśnie. On się tak zachowuje tylko przy ojcu. A Amy już się domyśla dlaczego. Właściwie przez jakiś czas zajmowała się i Cashem i Londonem więc zdążyła może ich nieco poznać, chociaż byli dziećmi...albo instynkt jej mówi. Właściwie szkoda, że nie powiedziała Slashowi tego, co dokładnie myśli, ale on by się pewnie obraził albo zdenerwował, że to nie jej sprawa, co się dzieje u niego pod dachem, no bo jego chata, jest dorosły i może.
Dobrze myślą, Angie wie, jak dotrzeć do Casha. Tylko czy on sobie na to pozwoli?
No, no Slash, co do "znikania Casha" żebyś się pewnego razu nie zdziwił! A Ty się jeszcze zaczynasz dziwić, że London się buntuje?! Skoro dobrze wiesz, Slash, że London jest spokojny, to chyba fakt, że się denerwuje, powinien dać Ci do myślenia, dlaczego? Czy Ci heroina już przeżarła mózg, czy tego nie widzisz?!
No proszę, jednak widzisz, że Jackie powoduje kłótnie. Dotychczas w domu obyło się bez kłótni, ale pojawila się Jackie- i awantura gotowa. Może powinieneś na nią jakoś wpłynąć, co? W końcu Twój dom!
Axl chciał namiar? Ojej :O
A Slash tego właściwie chcial, tylko nie chce się przyznać?
Ech, ten to potrafi sobie komplikować życie...
Hah, co do Alana, wyobrażam sobie jak biega i piszczy, by zaprosić Slasha, a potem skacze z radości, że ten przyjdzie. Właściwie...co miał odpowiedzieć dziecku? Że nie? To jest problematyczne...a z drugiej strony pewnie go wszyscy rozpoznają na tym Dniu Sportu, w końcu to Slash!
Ojej, a ten fragment z Cashem i Angie zostawię sobie na deserek....
Tak więc- ostatni fragment. To chyba na pewno Rick....I choć ciężko mi to mówić- nie ma racji, bo Slash ma coś do stracenia. Ma dwóch synów. Którym gdyby cokolwiek się stało....(raz, że otworzyłoby mu to oczy- oczywiście nie chcę krzywdy chłopakow, skąd!)...Mam dziwne podejrzenie, że akcja Casha z następnego- jak mowisz- rozdziału będzie trochę związana z tym fragmentem.Aż mnie ciarki przeszły.
Spluwa? SPLUWA?! Robi się poważnie! Tym bardziej czekam na kolejny rozdział!
A teraz deserek! Cash i Angie!
Samotny Cash siedzi na starym placu zabaw i rozmyśla. Aż sobie to wyobraziłam...
UsuńTak, znam to uczucie, kiedy nie można się z kimś dogadać- nie wiadomo dlaczego- a chce się z nim spędzić czas, gdy ten ktoś nie jest w tej chwili przy Tobie- a gdy już się go spotyka, to traci się wszystkie chęci. Tak, znam to uczucie. Nawet bardzo dobrze.
Czy to oznacza, że mam iść do psychologa? ;d
Cashowi Angie jest jedną z najbliższych osób. Chyba nawet najbliższą. Tak to jest, gdy jedna osoba zaczyna unikać drugiej, to ta druga się zastanawia, dlaczego i czym to jest spowodowane i czy to jej wina. Więc się chłopak ucieszył, kiedy się pojawiła.
Dziewczyny, które są zakochane, gdy widzą "obiekt zakochania" z inną dziewczyną wyobrażają sobie już nie wiadomo co. I tak podobnie było w przypadku Angie, która zobaczywszy Casha i Nicole postanowila dać sobie spokój. Tym bardziej, że on o nią kiedyś się starał, a ona go zlewała i chodzila do kina z Kurtem i myslała, że to Casha nie obchodzi. A go to bolało, co było pokazane w którymś rozdziale, mniej więcej tak, że "myśl, że ten dupek Kurt ją obmacywał..."
Ech i wszystko tak wynikło i z nieporozumienia i z chęci wywołania w młodym Hudsonie zazdrości.
O i Cash się domyślił. A ona powiedziała, co jej leżało na serduchu.
Kolejną akcję też sobie wyobraziłam. Jak Cash ją łapie za ręce i patrzą sobie w oczy...
Ale Angie straciła odwagę. Nie dała rady powiedzieć tego, co takiego czuje. Być moze to był błąd...nie była gotowa, ale taka sytuacja...
A ona tu nagle, że chce wyjechać. I Cash też błyskawicznie pojął.
Gdy Angie by wyjechała, on by już został kompletnie sam...być może sobie by sobie uświadomil jak bardzo mu na niej zalezy...ale myślę, że on to już wie.
"Ja też... ale wolę już stracić je niż ciebie... - Szepnął."
No właśnie. :')
Nie powiem nic więcej :')
Z mojej wiedzy wynika, że taki zakaz zbliżania się działa w następujący sposób, jak osoba z zakazem się zbliży to od razu dzwoni się na policję i jest zgarniana bez żadnego gadania... i chyba ma nieprzyjemności prawe związane z złamaniem zakazu.
UsuńSlash nie myśli, a raczej myśli, ale czymś innym i wszyscy już o tym wiemy. Jednakże jego słowa o znikaniu Casha... zaraz będzie ich żałował, ale to też już wszyscy wiemy. Ogólnie, można Slashowi bić kpiące brawo. Haha.
No i Cash powiedział Angie tak wiele, a jednak może za mało, aby wystarczyło. Zobaczymy... aczkolwiek sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Ech.
Nie wiem dlaczego Amy zajęła się obroną morderców, gwałcicieli (bo chyba właśnie takich broni) skoro sprawia jej to problemy. O ile dobrze pamiętam to ileś rozdziałów temu było że musiała chyba bronić gwałciciela i nie umiała czy coś, nie chcę teraz mieszać, ale chyba miała z tym problem czy wyrzuty sumienia. Prawnicy chyba nie powinni jakoś mieszać swoich prywatnych opinii z pracą, bo to jednak... no ich praca. Mogła się zająć rozwodami czy czymś w tym stylu, teraz by się jej przydało. Śmieję się teraz, ale przynajmniej jej nie hejtuję znowu, haha!
OdpowiedzUsuńPan Slash brzmi komicznie, już chyba o tym wspominałam. Ale miło, że jakoś zaprzyjaźnił się z Alanem i dał mu jakąś namiastkę, raczej nie ojca, ale dorosłego faceta w swoim życiu, jakiegoś autorytetu. Chłopcy muszą mieć przy sobie ojca, mężczyznę.
Tak sobie myślę że Angie zrobi to na dobre, jeśli wyjedzie. Chociaż na jakiś czas. Oderwanie się od wszystkich ludzi których zna, wyjazd na to "zadupie" może jej pomóc, przemyśli wszystko na spokojnie, znowu zacznie dogadywać się z Izzym. Izzy'emu na pewno to pomoże. Jeśli czuje, że tam będzie znowu szczęśliwy... dlaczego nie? Może nie chce też wyjeżdżać na stałe, tylko po prostu odpocząć od tego wszystkiego?
I teraz... O MÓJ BOŻE. Ten ostatni fragment to zdecydowanie najlepszy fragment w rozdziale! Jak ja uwielbiam takie wątki. To Rick, wiem, ze to on! Już się bałam, że zniknął. Wiem, że Kate będzie teraz zastraszona jak nigdy i będzie się bała wyjść za próg mieszkania, a ja będę się świetnie bawiła czytając to, ale jak ja kocham takie wątki! Teraz będę jak nienormalna czekać na ciąg dalszy, haha!
Pozdrawiam, do następnego!
No tak. Kierunek prawy, który wybrała Amy jest moją wpadką. Przyznaję się do tego, że tu po prostu nie przemyślałam sprawy i zdałam sobie sprawę z tego jak opowiadanie było w toku. Bo samo to, że... ona broni ludzi pokroju Chrisa, więc... no coś tu jest nie halo. Ale przyznaję się, jest tu błąd. Powinna prowadzić rozwody. Haha.
UsuńI może faktycznie byłoby lepiej dla Angie jakby po prostu wyjechała. Oderwała się od tego wszystkiego, poznała nowych ludzi, którzy by niewiele wiedzieli o jej sytuacji...
Czyyy Tyyy, człowieku bez serca, chciałeś ZABIĆ SLASHA???!!!! Jak śmiesz w ogóle o tym myśleć??!!! Tyy...! Tyy...! Ty podły ignorancie!!! Co za szatan w Ciebie wstąpił??!! (Btw. nigdy nie wiem czy słowo "szatan" traktować jako nazwę własną i pisać z wielkiej litery czy nie? O.o) A spróbuj no tylko!! Ja Ci na to nie pozwolę!!! Co to, to nie!
OdpowiedzUsuńNo bo się wzburzyłam, tak? No bo Rose, popatrz na to ;-; Oni chcą zabić Slasha! A co wtedy z płytą, Kate i psem, którego miał kupić? Jackie by rościła sobie jakiekolwiek prawa do mieszkania w tamtym domu? A Cash i London by byli samotni! Nie mięli by na kogo narzekać, komu rzucać nienawistne spojrzenia... TAK CZY INACZEJ SLASH NIE MOŻE UMRZEĆ!! (co ja mówię, On jest nieśmiertelny! xD)
No nie!!! To ja się spodziewałam, że coś ta między Ang a Cashem, coś ciekawszego, a tu nic. -.- Jestem dalej niepocieszona! I nieusatysfakcjonowana. (wohohoo, jakie długie słowo!)
Ahahaha, Slash będzie się bawił w ojca Alana!! ZAZDRO O.O Ahaha, a jak Hudson weźmie na poważnie ten dzień sportu i się ubierze w jakiś dres czy coś? Ahaahahaha, już to sobie wyobrażam!!!
(potem skomentuję 32, bo spr z historii, rozumiesz... :/)