Witam.
Nie oczekuję, że ktokolwiek to przeczyta, a tym bardziej skomentuje. Z założenia miał być to materiał na książkę, ale umarł śmiercią naturalną. Teraz zostawiam go tu. Może sprawi komuś radość...
Nie oczekuję, że ktokolwiek to przeczyta, a tym bardziej skomentuje. Z założenia miał być to materiał na książkę, ale umarł śmiercią naturalną. Teraz zostawiam go tu. Może sprawi komuś radość...
Życie
jest ulotną chwilą. Wszystko przemija, niczym obrazy, które zmieniały się za
oknem pociągu. Ciężko westchnąłem opierając głowę o zimną szybę. Na chwilę
przyniosła mi ukojenie. Spojrzałem na Alicję, siedziała skulona na swoim
miejscu. Wodziła wzrokiem po ludziach, którzy mieli przyjemność podróżować
razem z nami w jednym przedziale. Niekiedy zerkała na mnie, a na jej twarzy
widniał grymas niewinnego uśmiechu. Nie lubiłem, gdy miała na nosie okulary
przeciwsłoneczne, nie mogłem spoglądać w jej ciemne oczy. Alicja niespokojnie
poruszyła się, a następnie opuściła nogi na podłogę. Usiadła prosto, patrząc na
lustro nade mną. Zaraz potem oparła głowę o zagłówek. Zaczęła przebierać
nogami, zaciskała dłonie położone na kolanach, wciskała je między uda i zagryzała
wargi. Chciała siku. Doskonale o tym wiedziałem, bo znałem ją niemalże na pamięć.
Także zdawałem sobie sprawę z tego, że nie pójdzie do ubikacji. Nienawidziła
publicznych toalet. Mówiła, że nie są jej godne, a na pewno nie te w pociągu.
Ponownie przeniosłem wzrok na szybę. Zaczynałem dusić się w przedziale. Panowała
w nim głucha cisza. Wszyscy byli zmęczeni, pozbawieni chęci do życia oraz
zadumani w swoich przemyśleniach. Ja także wchodziłem coraz głębiej we własne
myśli. Miałem wrażenie, że spadam w nieskończoną otchłań. Zamknąłem oczy,
przestałem czuć, a każdy stopień świadomości był jeszcze bardziej boleśniejszy
od tego poprzedniego. Usłyszałem małe zamieszanie. Chłopak, który siedział obok
Alicji wstał z miejsca, aby sięgnąć po torbę. Na moje nieszczęście umieścił mi
ją nad głową. Poczułem jak się nade mną nachyla. Zapach potu, który momentalnie
do mnie dotarł przyprawił mnie o mdłości. Każda sekunda była wiecznością.
Otworzyłem oczy. Alicja siedziała z rozbawioną miną. Puściła oczko do chłopaka.
Odsunął się ode mniem, przewiesił torbę przez ramię i spojrzał na Alicję. Zsunęła
okulary.
-
Znajdę cię. - Powiedział niskim, głęboko erotycznym głosem.
-
Będę czekała. - Odpowiedziała Alicja, a następnie cmoknęła w jego stronę. Chłopak
wyszedł z przedziału oglądając się jeszcze za siebie, aby ostatni raz spojrzeć
na brunetkę.
Zazdrość.
Chciałem zrobić cokolwiek, chociaż
doskonale wiedziałem, że nie miałem takiego prawa. Wymownie popatrzyłem na
Alicję. Wstała z miejsca i opuściła okno. Szukała wzrokiem Chłopaka. Na pewno
nie był w jej typie. Robiła mi na złość.
-
Hej, hej, ty z przedziału jedenastego! - Krzyknęła. Spojrzałem przez okno. Chłopak popatrzył w stronę pociągu. Alicja pomachała.
- Zapraszam do Łagowa Lubuskiego. Znajdziesz mnie w pensjonacie Stalowe
Magnolie! Prowadzą go moi rodzice!
-
Zapamiętam. - Odpowiedział Chłopak ze szczerym uśmiechem. Miał przebarwione zęby,
a do tego krzywe. - Już wiem, gdzie spędzę wolny weekend.
-
Mam na imię Ala.
-
A ja Sebastian.
Alicja
ułożyła serduszko z dłoni w momencie, w którym pociąg ruszył. Chłopak jeszcze
przez jakiś czas stał na peronie i wpatrywał się w odjeżdżający skład. Moja
towarzyszka usiadła z wyjątkowo rozbawioną miną. Mnie nie było do śmiechu. Miałem
ochotę na nią nakrzyczeć. Pokręciłem przecząco głową, a zaraz potem odwróciłem
wzrok do dziewczyny. Alicja usiadła obok, aby położyć dłoń na moim kolanie.
-
Adaś, zazdrosny jesteś? - Zapytała gładząc mnie.
-
Nawet nie zamieniłaś z nim ani słowa od Gdańska. - Mruknąłem.
-
Daj spokój! Przecież chodzi tylko o letników dla moich rodziców! Wiesz dobrze, że
w Łagowie prawie każdy ma pensjonat. Walczymy tylko na ceny.
-
Jasne, bo tak nagle obchodzi cię pensjonat rodziców!
-
Naprawdę jesteś zazdrosny! To takie urocze, Adasiu.
To
wcale nie było urocze.
Słodkie
także nie.
Ani
zabawne.
Nie
miałem ochoty prowadzić dyskusji, która nie prowadziła do żadnego punktu
zwrotnego w naszej znajomości. Nic nie odpowiedziałem, a Alicja oparła głowę o
moje ramię. Poczułem jak sztywnieją mi wszystkie mięśnie, ale także wiedziałem,
że nie mogę dać tego po sobie poznać. Nie byłem przyzwyczajony do tak bliskiego
kontaktu z dziewczynami. Zawsze trzymałem je na dystans, chociaż nie raz trafiała
się taka, która chciałaby przebić się przez mur, który uciążliwie stawiałem z
każdą nową znajomością. Nigdy nie byłem zakochany. Pamiętam, że od początku
gimnazjum moi koledzy wzdychali do koleżanek. Na początku niepewnie, nie
wiedzieli co takiego mieli zrobić, aby je zaprosić na spacer, albo do kina.
Wymieniali się sposobem na randki. Ktoś powiedział, że to mężczyzna musi zrobić
pierwszy krok. Ktoś wbił im do głowy, że to oni muszą się starać, a dziewczyna
może tylko niewinnie rozdawać uśmiechy. Nie raz dostawali kosza. Uganiali się
za dziewczynami, które nie były warte jakiejkolwiek uwagi. Zawsze wybierali te
pewne siebie, które myślały, że są miss całej szkoły. Każdego dnia wymalowane,
ubrane w krótką spódniczkę i zadzierające nosa. Mnie takie dziewczyny odstraszały.
Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego, a także nie widziałem sensu tracenia
energii dla pustej laleczki, która uroczo przygryza słomkę dołączoną do
szklanki z sokiem. Siedziałem tylko pod ścianą, na szkolnych przerwach i
obserwowałem ten cyrk. Budowałem swoją własną wizję miłości oraz związku. Była
ona odmienna od całej reszty. Czekałem na dziewczynę, która zawładnęłaby moim
sercem nie tylko urodą, ale także duszą. Na moment, w którym wszystko się
zmieni za jednym spojrzeniem, a ja przestanę oddychać. Czekałem na swoją księżniczkę,
tak samo jak wszystkie dziewczyny na dyskotekach czekały na swojego księcia.
Alicja
stanowiła dla mnie problem. Fascynowała mnie od paru lat, chociaż nie chciałem
przyznać się do tego. Była tajemnicza. Pragnąłem rozwiązać tę zagadkę. Miałem
wrażenie, że zawładnęła moim umysłem. Każdą sekundą. Alicja była wszystkim oraz
niczym.
Starsza
pani, która siedziała na przeciw nas posłała mi ciepły uśmiech. Zapewne widziała
moje zażenowanie pomieszane ze krępowaniem, kiedy starałem się nie ruszać, aby
Alicja nie oderwała głowy od mojego ramienia. W duchu ciężko westchnąłem.
Wszystko było dla mnie nowością, a ja czułem się jak małe dziecko. Odkrywałem z
radością każdy zakamarek wielkiego świata. Ogarnąłem wzrokiem ludzi. Oprócz
starszej kobiety, która za wszelką cenę pragnęła zamaskować postępująca siwiznę
na głowie, siedziała z nami młoda dziewczyna. Ukradkiem na mnie zerkała.
Czasami obdażała mnie uśmiechem, a kiedy widziała, że mój wzrok jest skupiony
na jej piersiach, obracała obrażona głowę. Rówieśniczka nie wywoływała u mnie żadnych
szczególnych emocji. Nawet nie potrafiłem powiedzieć, czy była ładna. Oderwałem
wzrok od jej biustu. Spojrzałem na kobietę z dzieckiem na kolanach. Mały chłopiec
ciągle trzymał w budzi zabawkę. Była cała obśliniona. Matka zabrała jemu
grzechotkę z ręki, a następnie dała do jedzenia chrupkę kukurydzianą.
Alicja ponownie przygryzła wargę i wsunęła dłonie
między uda.
-
Idź do tej toalety. - Powiedziałem. Usłyszałem w swoim głosie troskę.
-
Pójdę na dworcu, to już nie długo. - Szepnęła mi w ramie.
-
Na dworcu także jest publiczna toaleta. - Westchnąłem.
-
Na pewno czyściejsza od tej w pociągu.
Pokręciłem głową z dezaprobatą.
Alicja niewinnie wzruszyła ramionami. W takich momentach docierało do mnie, że
nie jestem w stanie zrozumieć kobiet, ale czułem zadowolenie związane z sytuacją.
Wzbudzała we mnie poczucie podniecenia, które mieszało się z nastoletnią
niewinnością. Byłem szczeniakiem, miałem niecałe siedemnaście lat, a Alicja skończyła
studia pierwszego stopnia. Ta znajomość łechtała moje ego, bo zdawałem sobie
sprawę z tego, że większość moich kolegów wprawiały w zakłopotanie same myśli o
studentkach. Ja pojechałem z nią na wakacje, nad morze, spędziłem parę dni w
jednym pokoju, wieczorami pochłaniałem widok ciała, odznaczającego się pod
cieniutkim materiałem koszulki nocnej. Wszystko było niebezpieczną grą, której
nie miałem ochoty przerywać. Mama wpoiła mi do głowy jedną prawdę - aby brać życie
pełnymi garściami i nie rozmyślać nad konsekwencjami własnych wyborów. Strach
nie jest ważny, bo to tylko myśli. Sami sobie go kreujemy w głowach i tylko my
możemy go pokonać.
Cieszyłem się życiem.
Miałem w głębokim poważaniu opinię
ludzi, którzy mieli zawsze wiele do powiedzenia.
Pojechałem na wakacje ze starszą
dziewczyną. Spędziłem trzy dni na festiwalu, na którym osoby nieletnie muszą być
pod opieką dorosłych.
O czwartej nad ranem siedziałem
gdzieś na krawężniku w Gdynii i piłem piwo. Przenocowałem na plaży i widziałem
wschód słońca.
W Poznaniu mogłem poczuć się, jak
prawdziwy mężczyzna. Byłem jedynym osobnikiem z Marsa w przedziale, więc
przypadło mi zacne ściąganie walizek wysiadających pań, a wysiadały wszystkie.
Starsza podziękowała ciepłym uśmiechem, oraz błogosławieństwem na dalsze lata życia.
Matka z dzieckiem uważała, że był to mój obowiązek, więc chwyciła tylko walizkę
i pospiesznie wyszła na korytarz. Natomiast moja rówieśniczka nadal była na
mnie obrażona i mruknęła pod nosem parę niezadowolonych słów. Kiedy zostaliśmy
sami, Alicja wymownie na mnie spojrzała. Usiadła opierając plecy o okno, a nogi
kładąc na siedzeniu, zsunęła okulary do połowy nosa i chciała coś do mnie
powiedzieć, ale zamiast tego wywróciła oczami z niezadowoleniem, które
momentalnie udzieliło się także mnie.
- Chyba ci trochę za dobrze. -
Powiedziała Sara wchodząc do przedziału i siadając na przeciw starszej siostry.
Zapomniałem, że nie byliśmy sami.
Zapomniałem, że byliśmy z Sarą i jej
przemądrzałym chłopakiem.
- Gdzie Tomek? - Zapytałem, chociaż
wcale mnie to nie interesowało.
- Siedzi w kiblu i rozmowa ze swoją
mamą - Odpowiedziała Sara opryskliwym tonem. Nawet na mnie nie patrzyła. Jej
oczy ciągle były skierowane na Alicję. - Właśnie, do mnie też dzwoniła mama.
Pytała się, czy ma zrobić nam coś na kolację. - Mówiła jak nakręcona. -
Powiedziałam, że coś tam może przygotować, więc mam nadzieję, że z łaski swojej
coś zjesz, kiedy przyjedziemy...
Alicja nie słuchała siostry. Miałem
wrażenie, że była we własnym świecie, do którego ja chciałem dostać się za
wszelką cenę. Jednak to nie było takie proste. Może nawet niemożliwe. Sam
przestałem słuchać Sary, bo nie miała nic ciekawego do powiedzenia. Alicja
lustrowała wzrokiem wszystkich przechodzących ludzi. Ja miałem cichą nadzieję, że
nikomu nie przyśni się wejść i zająć jedno z wolnych miejsc. Oddychałem z ulgą,
kiedy kolejne osoby przechodziły dalej. Jednym z pasażerów wsiadających w
Poznaniu był długowłosy chłopak. Na skórzanej kamizelce miał namalowane logo
Harley'a Davidsona. Kiedy przeszedł przeniosłem wzrok na Alicję. Jej oczy świeciły
się w ożywieniu. Wstała z miejsca idąc w stronę wyjścia z przedziału.
- Słuchasz mnie w ogóle? - Warknęła
oburzona Sara. - Mogłabyś coś odpowiedzieć!
- Muszę iść do kibla. - Mruknęła
Alicja.
- Tomek jest w kiblu.
- Poczekam sobie.
Wyszła, a ja zostałem sam z Sarą.
Traktowała mnie jak powietrze. Usiadłem na miejscu Alicji i oparłem głowę o
szybę. Zacząłem dokładnie przyglądać się Sarze. Niewątpliwie była kobietą,
która mogłaby mnie onieśmielać, jednak powodowała u mnie napady śmiechu. Była
po prostu żałosna. Skryta pod toną gładzi szpachlowej, zwanej powszechnie
makijarzem, myślała, że tlenionymi włosami może zdobyć świat. Sara miała bardzo
wysokie mniemanie o swojej osobie, a jej życie kręciło się głównie wokół
bogatych mężczyzn i własnego wyglądu. Pokręciłem przecząco głową i zamknąłem
oczy. Ponownie dopadła mnie fala zmęczenia, a także frustracji. Chciałem wyjść
z tego pociągu i odetchnąć świeżym powietrzem. Tyłek bolał mnie od siedzenia,
nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Sara wykazała zainteresowanie moją
osobą, kiedy powoli zaczynałem ucinać sobie drzemkę.
- Co cię takiego łączy z moją siostrą?
- Nie twoja sprawa. - Odpowiedziałem
nie otwierając oczu. Nie miałem ochoty na nią patrzeć. Z resztą, obrzydzała
mnie jej sztuczność.
- Może nie moja, ale wiedz, że nie
masz na co liczyć. - Westchnęła. Pewnie teatralnie wywróciła oczami. Zawsze to
robiła, kiedy chciała dać komuś do zrozumienia, że zna się na czymś lepiej. O
ile było to możliwe, że mogła znać się lepiej.
Milczałem. Chyba nie miałem o czym z
nią rozmawiać.
- Nie chodzi o to, że ja czuję się
zazdrosna.
Doskonale wiedziałem, że Sara miała
problem z moją obecnością w życiu siostry. Podobno byłem jedynym osobnikiem płci
męskiej, który nie zwracał uwagi na jej plastikowe wdzięki. Nie rozumiała,
dlaczego o wiele bardziej wolę jej dziwaczną siostrę, która była powszechnie uważana
za przeklętą wariatkę romskiego pochodzenia.
Milczałem. Sara dalej ciągnęła swoją przemowę.
- Alka ma dziewczynę, więc jasne
jest, że nie masz u niej żadnych szans.
Nadal nie otwierałem oczu, chociaż
miałem na to ogromną ochotę. Nie chciałem dać po sobie poznać, że owa wiadomość
wywołała u mnie falę zaskoczenia, która poniosła ze sobą gwałtowne emocje
powodujące wrzenie mojego serca. Oczywiście mogłem spodziewać się, że Sara kłamała,
ale też nie rozumiałem, dlaczego miałaby to robić. Wcisnąłem się jeszcze
bardziej w ścianę okna, jakbym chciał uciec z tego pociągu, albo chociaż
przedziału. Niewątpliwie tak było. Zacząłem analizować wspomnienia związane z
Alicją, aby znaleźć w głowie potwierdzenie słów jej siostry, jednak nic nie
trzymało się jakiejkolwiek kupy. Alicja była kobietą, która uwielbiała
kokietować mężczyzn. Niewinne uśmieszki, kręcenie biodrami, zalotne spojrzenia,
bawienie się zawieszką od łańcuszka i przygryzanie wargi, nawijanie kosmyka wołosów
na palec... Być może to wszystko było tylko otoczką, która miała odwrócić uwagę.
Przestałem cokolwiek rozumieć, a w pewnym momencie także czuć. Chyba naprawdę
musiałem przysnąć, bo straciłem poczucie rzeczywistości, oraz czasu. Dopiero
kiedy głowa poleciała mi na bok, a ja o mało co nie spadłem z siedzenia, słysząc
przy tym gromki śmiech, wróciłem do samego siebie. Uchyliłem jedno oko, aby
ogarnąć sytuację. Sara rozmawiała z Tomkiem na jakiś mało istotny temat, który
dotyczył koloru ściany w ich pokoju. Alicja siedziała obok mnie. Z powagą wpatrywała
się w swój telefon i nie zwracała uwagi na siostrę.
- Już Sulechów. - Oznajmił Tomek
wstając z miejsca. Tym razem on mógł poczuć się rasowym mężczyzną. Szybko
przymknąłem oczy i nadal udawałem, że śpię.
Poczułem na swoim kolanie dłoń, a
następnie dotarł do mnie głos Alicji.
- Adaś, my wysiadamy. - Szepnęła
czule, jakby mówiła do chorego dziecka.
Wcześniej nie myślałem nad tym, że w
końcu nadejdzie chwila rozstania. Wystarczyło parę dni, abym przywiązał się do
obecności Alicji w moim życiu. Zaczęło brakować mi prostych rzeczy, na które
wcześniej nie zwracałem uwagi, a w tym momencie stały się naprawdę bardzo
istotne, a zarazem przejmujące. Przed oczami miałem jej obraz, kiedy siedziała
przy stole i robiła nam śniadanie. Popijała herbatę i zerkała na mnie z
usmiechem, a ja nigdy nie wiedziałem, co takiego miałem powiedzieć. W pamięci słyszałem
jej narzekanie na uroki bycia kobietą, marudzenie, że nie ma w co na siebie włożyć,
oraz wyklinanie swoich włosów. Zaczęło mi brakować głębokich rozmów na tematy
związane z senem życia, ale także tych prozaicznych, a czasami kolokwialnych.
Alicja jeszcze przede mną stała, przytulała się do mnie na pożegnanie, a ja już
za nią tęskniłem. Za nią całą. Nie ważne jaka była, ważne, że była. Przy mnie.
Wtuliła się we mnie tak mocno, że
przez chwilę nie mogłem oddychać. Zerknąłem na Sarę, która stała w przejściu z
walizką i zniecierpliwioną miną. Alicja odsunęła mnie od siebie, a ja popatrzyłem
w jej oczy. Zobaczyłem w nich cień smutku, tęsknoty, a zarazem żalu. Chociałem
wierzyć, że targały nią podobne uczucia.
- Dziękuję, Adasiu. - Szepnęła. -
Daj znać, kiedy dojedziesz do Zielonej, albo najlepiej jak będziesz już w domu.
- Mam nadzieję, że się jeszcze
zobaczymy.
- Oczywiście, głuptasie.
Kiwnąłem głową, a następnie, postarałem
się uśmiechnąć, ale bardziej wyszedł mi grymas niezadowolenia. Alicja poprawiła
sobie torbę i wyszła z przedziału. Momentalnie poczułem pustkę, która ogarnęła
mnie całego. Nie wiedziałem, co miałem ze sobą zrobić. Łzy napłynęły mi do oczu,
jednak hamowałem płacz. To było takie niemęskie. Od małego ojciec wbijał mi do
głowy, że muszę być mężczyzną. Nie mogę zostać mazgajem, który rozczula się nad
każdą sytuacją. Muszę być twardy. Nawet jeśli stoję na pogrzebie żony, a za rękę
trzyma mnie siedmioletni syn. Tak postępują prawdziwi mężczyźni. Nie mają uczuć
i nigdy ich nie okazują. Nie chciałem tak, a nawet nie potrafiłem. Otarłem łzę
ręką. Ostatni raz popatrzyłem na Alicję. Szła z opuszczoną głową. Miałem
nadzieję, że się odwróci, aby posłać mi ostatni uśmiech, jednak zniknęła w
budynku dworca. Pociąg powoli ruszył, a ja miałem wrażenie, że zostawiłem coś
naprawdę ważnego.
Ogarnęła
mnie samotność.
Nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Zostałem w przedziale sam. Przez chwilę siedziałem opierając nogi o siedzenie
na przeciwko, ale ostatecznie poczułem, że mnie nosi. Wyszedłem na korytarz, na
którym świeciło już pustkami. Były na nim tylko pojedyncze osoby, w tym długowłosy
chłopak z logiem Harley'a na kamizelce. Otworzyłem okno i pozwoliłem, aby wiatr
rozwiewał mi włosy. Ponownie pogrążyłem się w własnych myślach.
Miałem poczucie, że wszystko dobiegło
końca, więc nie miało dla mnie znaczenia, czy Alicja miała dziewczynę, czy żonatego
kochanka.
Nie wiedziałem, jak bardzo się
pomyliłem.
To był dopiero początek.
_________________
Alicja
poznała mnie dzień przed swoimi dwudziestymi pierwszymi urodzinami. Wakacje
niedawno się rozpoczęły, a pierwszy upalny weekend zapowiadał rozpoczęcie
sezonu letniego. Na ulicach Łagowa można było zobaczyć tylko nieznajome twarze.
Mieszkańcy gubili się gdzieś w narastającym tłumie turystów. Przez całe
dotychczasowe życie widziałem miliony osób, których już nie pamiętam. Niektóre
z nich się powtarzały, a z niektórymi spotykałem się tylko raz. Im miałem więcej
lat, tym bardziej rozumiałem, że nienawidzę tego całego stada letników.
Utwierdzałem się w przekonaniu, że nie mają za grosz szacunku do podarowanego
naszego skrawka ziemi, aby mogli odpocząć od wszystkich swoich problemów.
Nieprzespane noce stawały się rutyną. Musiałem nakrywać głowę poduszką, aby
chociaż trochę stłumić odgłosy imprez toczących się w pensjonatach prowadzonych
przez sąsiadów. Rankiem potykałem się o puste puszki po piwie, które walały się
po całej ulicy, a kiedy szedłem nad jezioro, aby trochę powędkować musiałem
znosić aroganckich typków z butelką piwa w ręku. Za wszelką cenę chcieli
zaimponować dziewczynom wcierającym sobie olejek do opalania w brzuch. Każde
wakacje wydawały mi się być groteską, w której musiałem brać udział. Byłem
zmuszony do obcowania z turystami. Moja rodzina prowadziła wypożyczalnię sprzętu
wodnego, mieszącą się w samym centrum Łagowa. Mieliśmy parę rowerków wodnych i
kilka kajaków. Szymon, mój starszy brat najczęściej siedział nad zeszytem i
rozliczał kolejne osoby zainteresowane naszą ofertą. Ja zostałem przydzielony
do rozdawania kapoków oraz czyszczenia sprzętu. Każdego ranka modliłem się o
ulewne deszcze. Moi rodzice mieli odmienne zdanie. Siedzieli z kubkiem kawy na
tarasie i niepewnie spoglądali w niebo. Pojedyncza chmurka była w stanie wywołać
u nich atak paniki. Długo nie rozumiałem, że słoneczne dnie są nadzieją na naszą
przyszłość. Zapewnieniem, że będziemy mieli za co żyć, oraz gwarancją na
spokojną zimę.
Trwał kolejny dzień w raju, który
musiałem przeżyć. Nie zastanawiałem się nad tym ile osób przewinęło się przez
pomost od momentu otwarcia naszej wypożyczalni. Pracowałem jak maszyna
zaprogramowana na wykonanie zadania. Bez słowa sprzeciwu, bez własnego zdania.
Ciężko westchnąłem, wziąłem przemoczoną już szmatę i wskoczyłem do dwuosobowego
rowerku, aby posprzątać po dwóch dziewczynach. Niezdarnie weszły na pomost.
Ubrane w skąpe stroje kąpielowe godnie prezentowały swoje wdzięki, a ja nie mogłem
się oprzeć. Jednak speszyłem się, kiedy jedna z nich zmierzyła mnie
spojrzeniem, a następnie mruknęła coś pod nosem. Szybko sprowadziła mnie na
ziemię, pokazując, gdzie jest moje miejsce. Nie pozostało mi nic innego, jak
wrócić do swojego znienawidzonego zajęcia. Szymon wynalazł nową taktykę
reklamową. Doszedł do wniosku, że będzie uwodził i komplementował każdą kobietę
stojącą z portfelem przy stoliku. Pokręciłem tylko głową i starałem się nie
zwracać na nich uwagi. Przerażała mnie tworząca się kolejka ludzi. Na szczęście
wypożyczalni, a moje nieszczęście mieściliśmy się na przeciw jednej z większych
restauracji. Było tam tanio, dawali pizzę, a z ogródka piwnego można było spoglądać
na taflę jeziora. Idealne miejsce, aby na chwilę odetchnąć przy butelce piwa.
Pracowała tam Sara, młodsza siostra Alicji. Początkiem roku skończyła osiemnaście
lat. Prawie dla każdego mojego znajomego była niedostępnym ideałem. Ja nic
szczególnego w niej nie widziałem. Kolejna laleczka, zadzierała nosa i myślała,
że jest pępkiem tego świata. Wyszedłem z rowerku na pomost i popatrzyłem w
stronę restauracji. Sara z uśmiechem na twarzy biegała między stolikami przyciągając
uwagę mężczyzn.
Rozwiesiłem szmatę na barierce
pomostu. Podszedłem do Szymona, aby wziąć od niego suche kapoki i sam ze
sztucznym uśmiechem przyprowadziłem młode małżeństwo z małym dzieckiem do
rowerku wodnego. Odcumowałem, popchnąłem sprzęt, aby pomóc wypłynąć. Usiadłem
na pomoście i zamoczyłem nogi w zimnej wodzie.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Jesteś
małą, pieprzoną dziwką, rozumiesz to?!
Odwróciłem głowę stronę restauracji.
Szymon popatrzył w tamtym kierunku, zagwizdał pod nosem. Krzyk nie umknął
uwadze naszych klientów, ale także gości znajdujących się w ogródku piwnym.
Trochę poniżej schodów stała Alicja wraz ze swoją siostrą. Sara znudzona
wywracała oczami. Stanęła z założonymi rękoma na biodra. W fartuszku kelnerki
wyglądała niczym pozornie seksowna pokojówka hotelowa serwująca dodatkowe usługi.
Alicja krążyła rozemocjonowana. Widziałem w jej oczach łzy. Podeszła do siostry
i ją popchnęła, obdarzając kolejnymi obraźliwymi epitetami. Kiedy Sara upadła
na chodnik, a Alicja nachyliła się nad nią, Szymon zerwał się z miejsca. Po
chwili był przy dziewczynach. Złapał starszą, aby odciągnąć ją od blondynki.
- Dziewczyny, jesteście siostrami!
Co wy takiego wyrabiacie! - Wrzasnął mój brat. Alicja wyrwała się z jego objęć.
Szymon stanął między nimi. - Alka, opanuj się!
- Ona... ta mała szmata... ona
nigdy nie była i nigdy nie będzie moją siostrą!
- Muszę wracać do pracy. - Mruknęła
Sara. Otrzepała fartuszek, a następnie odgarnęła kosmyk włosów, który wypadł
jej ze staranie upiętego koka. - Jesteś skończoną wariatką, Alka. - Spojrzała w
stronę siostry trzymaną przez mojego brata.
- Nie wybaczę ci tego, nigdy! Jak
mogłaś zabrać mi Tomka...?
Sara przystanęła na schodach.
Odwróciła się w naszą stronę. Kpiąco się zaśmiała
- Widocznie woli prawdziwą kobietę,
a nie takie coś jak ty. Zobacz jak wyglądasz, a następnie spójrz na mnie. Wybór
jest oczywisty, prawda? - Powiedziała przesłodzonym głosem i zniknęła za
drzwiami restauracji.
Szymon spojrzał na Alicję.
Pokrzepiająco poklepał ją po ramieniu, a następnie wrócił na nasz pomost.
Ludzie przestali zwracać uwagę na dziewczynę siedzącą na ławce przy jeziorze.
Ja wróciłem do swojego zajęcia, jednak nie mogłem się skupić. Zerkałem na Alicję.
Siedziała skulona z kolanami podkurczonymi pod brodę. Zdjęła kowbojski kapelusz
i położyła go obok siebie. Patrzyła się w dal. Jakby chciała coś zobaczyć.
Odpowiedź na wszystkie pytania krążące jej po głowie. Nie wiedziałem, co
takiego czuła. Mogłem się tylko domyślać.
Przestałem zwracać uwagę na Alicję.
Zająłem się kolejnymi klientami. Straciłem poczucie czasu. Przez chwilę
zapomniałem nawet o przed popołudniowych wydarzeniach. Szymon nie komentował
tego co się stało, a ja sam nie zaczynałem tematu. Gdy ponownie spojrzałem na ławkę,
Alicji już nie było. Nawet nie zauważyłem kiedy poszła. Wycierałem kajak, a do
moich uszu dotarły kroki stawiane na pomoście. Podniosłem się, aby z uśmiechem
przywitać kolejnych letników, ale moje oczy spotkały się ze smutnym spojrzeniem
Alicji.
- Szymon powiedział mi, że mogę
sobie wziąć tę łódkę na jakieś dwie godziny. - Zagadnęła. - Muszę odetchnąć.
Spojrzałem w stronę brata. Kiwnął głową.
Zdziwiłem się. Była to jego łódka i nikomu nie pozwalał jej ruszać.
- Spoko. - Powiedziałem. - To
wsiadaj. Wiosła są w środku.
Alicja wzruszyła ramionami, wskoczyła
do łódki. Usiadła na belce, a następnie wzięła wiosła do ręki. Patrzyłem się na
nią, jak niezdarnie stara się poradzić sobie z problemem. Wydała mi się być
uroczą istotką wymagającą opieki.
- Dasz sobie radę? - Zapytałem.
Alicja podniosła na mnie wzrok.
- Oczywiście. - Odpowiedziała pewna
siebie.
- Może popłynę z tobą? -
Zaproponowałem. Dopiero, kiedy usłyszałem swoje słowa zdałem sobie sprawę z ich
absurdalności.
Alicja wzruszyła ramionami.
- To wasza łódka, więc jak chcesz. Ale
ostrzegam, że moje towarzystwo jest przejmująco nudne.
Nie potrzebowałem wiele czasu do
zastanowienia. Upewniłem się, że Szymon nie zwraca na mnie uwagi. Był zajęty
czarowaniem kolejnych trzech klientek. Miałem wrażenie, że jedna z nich zaraz
usiądzie mu na kolanach. Nie rozumiałem mojego brata. Hedonizm był jego
najlepszym przyjacielem, a życie zabawą. Grą, którą musiał jak najszybciej przeżyć.
Zauważyłem także, że nie liczy się z uczuciami innych osób, a kobiety były dla
niego kolejną maskotką pasującą do samochodu. Jeszcze rok temu miał dziewczynę.
Lubiłem Lenę. Była sympatyczna, skromna, a zarazem otwarta do ludzi. Kochała
nieść pomoc. Niestety Szymon fascynował się tylko jej ciałem, które dość szybko
wymienił na lepszy model. Był tak bardzo podobny do naszego ojca. Mama nie raz łapała
się za głowę i ciężko wzdychała. Jakby mój brat niczego się nie nauczył na na
przykładzie naszej rodziny. Może nie potrafił przełożyć tego wszystkiego na własne
życie. To ja byłem tym spokojniejszym. Starał się nie stwarzać większych
problemów. W dniu, w którym mama ze łzami w oczach powiedziała nam, iż jest
chora na raka, dotarło do mnie, że nie mogę dokładać jej kolejnych zmartwień.
Miała ich wystarczająco wiele, kiedy ojciec odszedł zaraz po mastektomii. Czasami
miałem wrażenie, że tylko ja byłem prawdziwym mężczyzną w tym domu. Często
przerastała mnie ta rola. Już dawno przestałem być dzieckiem.. Spojrzałem na
Alicję i coś we mnie pękło. Chciałem zaszaleć. Chociaż raz dać się ponieść
emocjom i nie myśleć o konsekwencjach mojego wyboru. Wskoczyłem do łódki, a
następnie zająłem miejsce na przeciw dziewczyny. Szymon spojrzał w naszą stronę.
Coś do mnie krzyknął, ale nawet tego nie rozumiałem. Alicja wybuchnęła śmiechem,
a ja wypłynąłem na środek jeziora. Poczułem się wolny. W końcu.
Wtedy pierwszy raz zrozumiałem, że
Alicja jest inna niż wszystkie dziewczyny. Być może od tamtego momentu zacząłem
ją idealizować, jednak nie mogłem zaprzeczyć temu, że coś mnie trafiło. Wkradła
się do mojego umysłu i zajęła w nim godziwe miejsce. Każda myśl zaczynała
sprowadzać właśnie do niej, a ja poczułem się jak opętany. Chociaż, wtedy na łódce,
nie mogłem tego wiedzieć. Powoli zaczynałem uczyć się jej na pamięć, co sprawiało
mi ogromną przyjemność. Między nami panowała cisza. Nie mieliśmy przecież
jakichkolwiek tematów do rozmów. Przyglądałem się dziewczynie spoglądającą w
taflę wody. Czasami niewinnie się uśmiechała. Starałem się uchwycić każde jej
spojrzenie. Skrywała w oczach tajemnicę. Przeszywała mnie całego. Zacząłem się
zastanawiać w czym tkwi jej fenomen działający na moją osobę. Oczywiście, była
trochę inaczej ubrana niż przeciętna dziewczyna spotykane na ulicy. Styl
country pasował do niej idealnie. Wyrażał każdą nutkę indywidualizmu, który tak
bardzo pragnęła podkreślić. Różowe włosy dodawały jej tylko uroku, a co najważniejsze
nie chowała się pod toną makijażu. Po prostu wydawała mi się być urocza i
delikatna. Prawdziwa i świeża niczym podmuch wiatru o poranku. Była po prostu
idealna. Nie rozumiałem Tomka. Dla mnie wybór także był oczywisty.
Alicja wyjęła z kieszeni szortów
paczkę papierosów. Miała schowaną w niej zapalniczkę. Spojrzała na mnie, a następnie
kiwnęła głową wkładając sobie papierosa do ust.
- Chcesz? - Zapytała obojętnym głosem.
- Ja nie... nie palę. - Odpowiedziałem
speszony. Na pewno na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Speszyłem się jeszcze
bardziej.
- A no tak... zapomniałam! - Alicja
stuknęła się dłonią w czoło. - Ile ty masz lat? Trzynaście?
- Czternaście. - Szepnąłem.
Dziewczyna wyjęła papierosa z ust i zaczęła mi się przyglądać. - Piętnaście
rocznikowo. - Dodałem szybko. Chciałem ratować sytuację.
Alicja nic nie odpowiedziała.
Odwróciła ode mnie wzrok, ponownie włożyła papierosa do ust. Przez chwilę bawiła
się ogniem z zapalniczki, aż w końcu odpowiednio go wykorzystała. Jedyną palącą
przy mnie osobą był ojciec. Wolny czas spędzał siedząc na kanapie z butelką
piwa i paczką papierosów. Wtedy palnie wydawało mi się być obrzydliwe. Widziałem
jego przebarwione zęby, a następnie dotykał mnie śmierdzącymi rękoma.
Nienawidziłem tych wszystkich chwil. Jednak Alicja wprowadziła całkiem nowy
wymiar palenia. Ona delektowała się każdym pociągnięciem. Jakby miała w ustach
najdelikatniejsze delicje. Każdy ruch ręki odznaczał się finezją. Z gracją
wypuszczała dym z ust. Miałem wrażenie, że palenie jest dla niej świętym rytuałem,
który musi celebrować, a nie tylko fizycznym załatwieniem potrzeby. Nie mogłem
oderwać od niej oczu. Z każdą sekundą wydawała mi się być co raz bardziej
idealna. Była uwodzicielska i seksowna. Pragnąłem jej. Poczułem to w swoich
spodniach. Speszyłem się jeszcze bardziej.
Alicja wytarła niedopałek o deskę
na której siedziała i ciężko westchnęła.
- Masz dziewczynę?
- Nie.
- A miałeś kiedyś?
- Nie.
Nie lubiłem rozmów na ten temat. Od
kiedy poszedłem do gimnazjum wszyscy wyszli z założenia, że powinienem mieć jakąś
dziewczynę. Mama co jakiś czas wypytywała mnie o bliższe koleżanki. Szymon
gwizdał na każdą w moim towarzystwie, a babcia kładła mi do głowy morały o
szanowaniu kobiet. Rzecz była w tym, że je nie chciałem mieć jakiejś
dziewczyny. Pragnąłem związać się z konkretną osobą, z którą mógłbym
iść przez całe swoje życie. Znalezienie kogoś takiego w gimnazjum graniczyło z
cudem, więc nie zajmowałem się związkami. Nie chciałem tracić czasu i energii
na kogoś, z kim rozstanę się po paru miesiącach znajomości. Zakochanie wydawało
mi się być dziwnym uczuciem, którego nie chciałem przeżyć. Pragnąłem pokochać.
Przywiązać się bez opamiętania. Stracić siebie, aby zyskać coś nowego. Kiedy
mówiłem o swoich marzeniach, ludzie dziwnie na mnie spoglądali, dlatego wolałem
się nie dzielić z Alicją swoimi przemyśleniami.
- Jesteś gejem?
- Nie! - Zaprzeczyłem.
Alicja ponownie nic nie powiedziała
tylko zaczęła się patrzeć w wodę. Byliśmy już dość daleko od Łagowa. Gdzieś pod
Gronowem. Niewielu turystów zapuszczało się na tę część jeziora, więc ogarniała
nas cisza wspomagana przez śpiew ptaków i szum wiatru. Poczułem, że zaczynam
odpoczywać. Przestałem myśleć o wszystkich problemach dotykających mnie w domu.
Tu naprawdę ogarniała magia. Nie dało się jej opisać. Ogólnie nienawidziłem
tego miejsca. Wydawało mi się być małe i zaściankowe. Marzyłem o wielkim świecie.
O czymś więcej niż zmieniające się twarze letników. Jednak w tym momencie coś w
moim sercu drgnęło, a ja zacząłem stawać się miejscowym patriotą.
- Całowałeś się kiedyś?
Pytanie Alicji wyrwało mnie z zamyślenia.
Spojrzałem na nią, a następnie spuściłem wzrok.
- Adasiu, jesteś naprawdę uroczy. -
Szepnęła z uśmiechem na twarzy.
Znała moje imię. Zrobiło mi się
jakoś lepiej na sercu. Wiedziała kim jestem. Poczułem się... cudownie, mimo całego
speszenia.
- A chciałbyś zobaczyć jak to jest?
- Zapytała unosząc brwi.
- Co?
- Och, nie jesteś już dzieckiem. -
Wstała ze swojego miejsca i usiadła obok. Oblała mnie fala gorąca. - A jak już
znajdziesz sobie dziewczynę, abyś wiedział jak się za to zabrać. - Powiedziała
kładąc rękę na moim kolanie.
Serce zabiło mi jeszcze mocniej, niż
w momencie, w którym paliła papierosa. Poczułem narastające podniecenie. Nie
potrafiłem nad nim zapanować. Oczywiście najbardziej odczuwalne było w
spodniach jednak starałem się nie zwracać na to uwagi. Alicja uwodzicielsko się
do mnie uśmiechnęła, a następnie zaczęła zbliżać twarz do mojej. Każdy ułamek
sekundy wydawał się być wiecznością dzielącą nasze wargi od siebie. Myślałam, że
serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej, wskoczy do wody, aby chociaż trochę
ochłonąć...
Stało się. Poczułem jej miękkie
wargi na swoich, a następnie uderzył mnie odrzucający zapach dymu
papierosowego. Starałem się nie kaszleć, ale odruch był silniejszy. Alicja
odsunęła się ode mnie, a następnie zaczęła się śmiać.
- Przepraszam. - Szepnąłem. - Nie
chciałem.
- Nic się nie stało. - Powiedziała
rozbawiona. - Jak pierwszy raz całowałam się z zapalniczką, miałam taką samą
reakcję.
Kiwnąłem głową. Dotarło do mnie, że
pierwszy raz całowałem się z... kobietą. Wszyscy moi koledzy zaczynali od
dziewczyn, naszych rówieśniczek. Dziwnie się poczułem. Wolałem się nad tym nie
zastanawiać, a Alicja nie wróciła do tematu. Całą drogę powrotną milczała.
Siedziała z zamkniętymi oczami z głową zwróconą w stronę słońca. Starałem się
panować nad sobą. Nie rozumiałem, co się takiego wydarzyło.
_________________
Alicja
zaczęła zapraszać mnie do siebie. Szybko zdałem sobie sprawę z tego, że jej świat
był hermetycznie zamkniętym pudełkiem, do którego mieli dostęp nieliczni. Nie
wiedziałem, dlaczego wybrała właśnie mnie, jednak nie chciałem się nad tym
zastanawiać. Lubiłem wymykać się do niej. Miałem poczucie, że robią coś niewłaściwego,
być może zakazanego. Wchodziłem do pensjonatu jak do siebie. Drzwi przecież
zawsze były otwarte ze względu na letników. Przemykałem się między pokojami
przeznaczonymi dla turystów, aby w końcu znaleźć się na poddaszu. Alicja
sprawiała wrażenie jakby na mnie nie czekała. Nauczyłem się, że nie otworzy mi
od razu, kiedy zapukam. Bawiła się ze mną, z pasją budowała poczucie niepewności,
narastało z każdą sekundą. Jednak z czasem przestało to robić na mnie wrażenie,
a jej niezadowolona miny, gdy otwierała mi drzwi nie powodowała u mnie ataku
paniki. Wcześniej bałem się, że zrobiłem coś nie tak. Po czasie zacząłem się
domyślać, że nie chciała, abym się do niej przywiązał. A może sama się bała
uczucia, które zaczynało ją ogarniać. Chociaż wszystko wydawało mi się być
naprawdę absurdalne.
Sara nie rozumiała mojej obecności
w życiu siostry. Zawsze patrzyła na mnie z zdziwionymi oczami, kiedy pojawiałem
się u nich w domu. Odprowadzała mnie spojrzeniem na samą górę, a następnie
prychała coś pod nosem. Zazwyczaj nic nie mówiła, jednak po dwóch tygodniach
moich wizyt zaczepiła mnie na schodach. Chwyciła za ramię, abym nie uciekł.
Poczułem jak tipsy wbijają się w moją rękę. Wykrzywiłem usta w grymasie
niezadowolenia. Chyba się nią brzydziłem. Tak, to było pewne. Nie chciałem, aby
mnie dotykała.
- Nie wiem co sobie wyobrażasz. -
Powiedziała przez zęby. - Alka się tylko dobą bawi.
- Nie twoja sprawa. - Mruknąłem.
Sara głośno się zaśmiała. Puściła
moją rękę, a następnie weszła na schody, aby stanąć trochę wyżej. Mimo tego, że
miałem niecałe piętnaście lat, byłem znacznie od niej wyższy. Chciała mieć nade
mną przewagę, jednak nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Nie bałem się jej. W
przerażenie wprawiły mnie wypowiedziane przez nią słowa. Sam nie wiedziałem, co
sobie wyobrażałem. Alicja była studentką, a ja gimnazjalistą. Łączyło nas sześć
długich lat tworzących ogromną przepaść między nami. Problem polegał na tym, że
nie czułem tego.
- Jesteś naprawdę naiwny. Będziesz
jeszcze przez nią cierpiał. Przecież jesteś dla niej dzieckiem. Małym chłopczykiem,
który dał się porwać sprytnym gierkom, bo nie ma jeszcze zdolności racjonalnego
myślenia.
Cofnąłem się dwa stopnie. Spojrzałem
w oczy Sary. Miała w nich zawiść. Usłyszałem, że drzwi od pokoju Alicji się
uchylają, a zaraz potem stanęła w nich dziewczyna. Oceniła sytuację. Patrzyła
na nas zbita z tropu. Nagle zacząłem się obawiać o jej myśli. Widziałem, że
pytanie zderza się z odpowiedzią na jej twarzy. Sara odwróciła się w jej stronę,
a Alicja wyszła z pokoju. Nim się obejrzałem, a była już przy mnie. Wzięła mnie
za rękę i zaczęła ciągnąć na górę.
- Alka, jesteś naprawdę śmieszna.
Chcesz wzbudzić w Tomku zazdrość tym gówniarzem? A może pokazać nam jak bardzo
nie cierpisz z tego powodu?
- Zamknij się! - Krzyknęła Alicja w
stronę siostry wpychając mnie do pokoju. Zamknęła drzwi za sobą, opierając się
o nie i osuwając się na podłogę. Usiadła podkurczając kolana pod brodę, ciężko
oddychała. Chyba nie zwracała na mnie uwagi, a ja nie wiedziałem jak miałem się
zachować. Stałem na środku dywanu. Patrzyłem się na dziewczynę. Ona milczała,
ja także nie wydobyłem z siebie żadnego słowa. Wszystkie wydawały się być zbędne.
Usiadłem obok niej w takiej samej pozycji. Wspólne milczenie daje więcej niż
rozmowa. Słowa są puste, bardzo często nie wyrażają nic konkretnego. Można mówić
i nie zastanawiać się nad tym co się takiego mówi. Słuchać, ale nie zwracać
uwagi na to, co do nas mówią. Mowa jest powszechna. Każdy może o czymś
opowiedzieć, coś przekazać za pomocą słów. Każdy może wysłuchać, wyrazić
chwilowe zainteresowanie, a następnie wrócić do swojego rutynowego życia.
Milczenie jest złotem. Darem dla wybranych. Nie każdy potrafi wysłuchać
milczenia...
Dobrze wiedziałem, że w ciszy
zawieszone były wszystkie myśli Alicji. Jednak nie chciałem ich łapać.
Postanowiłem, że poczekam, aż sama da klucz do swojego serca.
- Wiem, to wszystko wydaje ci się
być dziwne. - Powiedziała podnosząc głowę. Nie popatrzyła na mnie. Bała się
mojego spojrzenia.
- Sara mówiła prawdę? - Zapytałem
niepewnie.
Alicja westchnęła. Oparła głowę o ścianę.
- Wiem, że tak to wygląda, ale
wcale tak nie jest.
- A jak jest...?
- Adasiu, polubiłam cię. - Odparła.
- Jesteś taki... nadzwyczajny.
- Nadzwyczajny?
- Tak.
Myślę, że tak... twoje
podejście do kobiet, związków... naprawdę urocze wydało mi się, to że jeszcze
nigdy nie miałeś dziewczyny. - Uśmiechnęła się lekko. - Nigdy się nie całowałeś.
- Pewnie pomyślałaś, że żadna mnie nie
chciała. - Westchnąłem.
- Nie, ja wiem. Czekasz na kogoś wyjątkowego i to jest
naprawdę urocze. Takie nadzwyczajne. Chłopcy w twoim wieku są głupi. Często myślą
tym co mają w spodniach. Potem z resztą też. Zobacz na Szymona... Ty jesteś
inny... wyjątkowy. Zapragnęłam spędzać z tobą czas.
Chyba demonizowała mężczyzn przez
zdradę Tomka. Stała się wrogiem płci przeciwnej, pragnącym zemsty na każdym
okazie. Zaczęła wrzucać wszystkich do jednego worka. Tylko, że mnie oszczędziła.
Zrobiło mi się miło w tym momencie. Nikt poza mamą nie mówił mi, że jestem wyjątkowy.
Takie słowa wypowiedziane z ust kobiety dużo dla mnie znaczyły i podbudowały
moją pewność siebie. Utwierdziły w przekonaniu, że nie jestem inny. Jestem wyjątkowy.
Trochę wyżej od wszystkich kolegów, którzy widzą w dziewczynach tylko pupę i
cycki.
- Ja mam piętnaście lat, a ty jesteś już
dorosła...
Alicja otarła łzę i spojrzała na
mnie.
- Adaś, możesz odejść. Nie obrażę
się... zrozumiem...
Wiedziała, że
zostanę.
Nie
potrafiłem tak po prostu odejść. Nie potrafiłam zapomnieć.
Obawiam się, że przez nawał zajęć i wszystkiego innego mój komentarz pojawi się najwcześniej w środę...
OdpowiedzUsuńWybacz.
//Joanne Isbell
Wybaczam.
UsuńNie martw się, ja poczekam :*
Szkoda, że pomysł z książką póki co nie wypalił. Chociaż mam nadzieję, że kiedyś do tego wrócisz :)
UsuńPierwsze zdanie-oj tak. To co napisałam pod "Bezustannie" utożsamia się też z tym. Wszystko przemija, do niczego się nie wróci, a czeka się ciągle.
Też nie lubię okularów słonecznych, ani publicznych toalet. Ale tu chodzi o coś więcej...
Sebastian i Ala, szybkie poznanie w pociągu. Niby tak, a niby nie. To nie było zwykłe spotkanie, a bohaterka też nieco "znęca się" nad narratorem. Nad Adamem...
Niby taka czysta, niewinna. A szpileczkę, o ile można tak to nazwać potrafi wbić.
Nigdy nie zrozumiem, co dziewczyny widzą uroczego, jak chłopak zazdrości. Mimo że jestem dziewczyną, naprawdę nie rozumiem tego całego igrania z facetami.
Ach, miss szkoły! Nie cierpię lasek takiego pokroju. Po prostu nie znoszę. Oprócz tego, że są wredne i wyniosłe, uważają się za lepsze, wodzą chłopaków za nosy.
A w sumie oni też się tak dają...a nie chce mi się wierzyć, że są tacy ślepi. No OK, niektórzy są. Ale nie wszyscy.
Dla Adama Alicja to ktoś więcej niż znajoma, przyjaciółka. Może nie traktuje jej póki co jako miłości lecz jak kogoś kim ma się zająć, kim może się zająć.
Ten bohater, mimo że ma siedemnaście lat jest całkiem nieźle doświadczony. Tak, strach kreuje nasza głowa. I tylko my możemy go przełamać.
Och, kurde. Jutro ostatni dzień szkoły, więc komentarz dokończę jutro, bo idę się kąpać. Trochę późno się za to zabrałam, jak zwykle zresztą :/ Do jutra!
Zaczęłam czytać i taka myśl...Kurde. Skądś to znam i olśniło mnie! Kiedyś wysyłałaś mi ten pierwszy fragment. Pamiętam to, chociaż nie mogłam go znaleźć na poczcie. Ale to nieważne. Przeczytałam to i stwierdzam, że to wielka szkoda, że ten materiał zginął śmiercią naturalną, bo bardzo mnie zaciekawił. Nie dziwię się, że Alicja "polubiła" Adama, bo...To rzadkie, żeby chłopak miał takie podejście. Jak obserwuję niektórych w moim otoczeniu, a ponoć licealista powinien mieć coś więcej w głowie niż taki przeciętny gimnazjalista, to się tylko załamuję. Oby tacy istnieli. Może ja też demonizuję płeć przeciwną jak Alicja. Z jednej strony to dziwne. Studentka z gimnazjalistą... Patrząc na to z boku wiele osób pomyślałoby, że chodzi o wzbudzenie zazdrości albo jakąś zabawę. Ale tak nie musiało być i tak nie jest...W sumie chciałabym przeczytać więcej! Bo...Co dalej z nimi? Jeśli masz coś jeszcze to wrzucaj od razu. Będę czekała, jako zawsze wierny czytelnik! :)
OdpowiedzUsuńRacja, już kiedyś Ci to wysłałam :)
UsuńPomysł umarł śmiercią naturalną, bo nie idzie mi dobrze pisanie o nastolatkach, może z punku widzenia Ali byłoby prostsze, ale chodziło mi coś innego, haha. Obawiam się, że jakbym pisała to dalej, to z Adasia wyszłaby taka... pipa, że się tak wyrażę. Aczkolwiek jak wspominałam już prywatnie, być może ten pomysł znajdzie się w innej odsłonie :)