06 listopada 2015

Rozdział 6

      Cześć
Ostatnio miałam sen. Nastoletni Cash, siedział na jakimś dachu (z widokiem na morze, bądź ocean) i rozmawiał z równie nastoletnią mieszkanką Hawajów. - To świadczy o jednym, to opowiadanie ma na moje życie bardzo duży wpływ, a sama nie wiem, czy to dobrze, czy może źle. Chyba nie powinnam się nad tym zastanawiać, chociaż dziś przy myciu zębów zdałam sobie sprawę z tego, że zaczęłam postrzegać synów Slasha jako nastoletnich chłopaków i jakby przestało do mnie docierać, że w rzeczywistości są jeszcze dziećmi... Naprawdę, dziwne uczucie. Macie czasami tak, że opowiadania, które piszecie, wchodzą wam na życie? Dobra, a teraz standardowo zapraszam na nowy rozdział. I oczywiście zachęcam do komentowania. 


Rozdział 6

Dwa dni wolnego, to jednak za dużo wolnego czasu, z którym Slash miałby co zrobić. Siedzenie w pustym domu, gdzie synowie tylko wpadają, aby się przespać i coś zjeść raczej nie było jego powołaniem życiowym. Prawdę mówiąc, to od dziesięciu lat jego życie nie opierało się na niczym innym niż muzyka. Wcześniej z resztą też tak było. Tylko parę lat liczyło się coś innego - rodzina. Jednak teraz miał wrażenie, że te czasy minęły i już nigdy nie wrócą. Nawet się o to nie starał, bo po co miał się wysilać? Dzieci już były duże, nie potrzebowały kobiety, która musiałaby zastąpić im matkę. A sam Slash? Przywykł do tego, że chodzi spać sam, budzi się sam, a jeśli chodzi o czułości i seks... no cóż, jest wiele możliwości.
            Jednak tego ranka miał wrażenie, że nie jest w swoim łóżku sam. Nie przypominał też sobie, aby dnia poprzedniego coś się wydarzyło i w ogóle spraszał jakaś kobietę do domu. Był z Londonem u teściowej, a potem wrócił do domu tylko z Londonem. Ale musiał przyznać sam przed sobą, że coś, go teraz lizało po uchu. Uchylił jedno oko i zobaczył, że tym czymś jest pies teściowej, który wabił się Lou. Slash zerwał się z łóżka i zwalił kundla na podłogę, który tylko cicho pisnął i zaraz pobiegł do drzwi.
            - Aż tak zdesperowany nie jestem. - Mruknął sam do siebie. Popatrzył na zegarek. Dochodziła godzina ósma rano. Opadł ponownie na poduszkę. Przypomniały mu się czasy, kiedy o tej porze dopiero szedł spać. Prowadzenie nocnego stylu życia miało swoje zalety, ale też wady. Wolał raczej nie wracać do tych chwil, gdzie chodził po domu z bronią mając omany po kilku dniach ćpania.
            Nie pozostawało nic innego, jak po prostu wstać, jakoś się ogarnąć i pojechać do pracy o ile jego pracę można było nazwać zwykłą pracą. Nagrywanie płyty raczej nie było porównywalne do przeciętnej harówki. Można nawet powiedzieć, iż było wypadem na wakacje, ale szczerze mówiąc Slash zaczynał już tym wszystkim powoli się męczyć. Bał się przyznać sam przed sobą, iż zaczyna go dopadać takie coś, jak wypalenie zawodowe. Brał gitarę do ręki tylko dlatego, iż musiał, ale nie czuł już z tego faktu większej radości. Coś zaczynało się dziać. Niby trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny niepokonanym. Może właśnie to był ten czas, kiedy to Slash musiał odejść na emeryturę i po prostu zająć się swoimi sprawami, których i tak za wiele nie miał. Z drugiej strony też nie wyobrażał sobie, że by miał zacząć egzystować, jak jakiś szaraczek, który co dzień rano pije kawę do śniadania nad gazetą i zastanawia się, dlaczego w Hollywood są sami debile. Jakoś było to dla niego abstrakcyjne, iż nagle miałby znaleźć się po drugiej stronie barykady. Każdy kto znał Slasha miał jedno wrażenie - ten człowiek urodził się po to, aby występować na scenie, a każde inne zajęcie jest już parodią danego zawodu. No przecież Saul Hudson nie nadawał się, aby robić coś innego niż grać, no tylko że... właśnie z tą grą też nie było ostatnio kolorowo.
            Niechętnie podniósł się z łózka. Chwiejnym krokiem wyszedł z swojej sypialni. Zszedł ze schodów, powędrował w stronę kuchni. London siedział już przy style i pił kawę. Casha jeszcze nie był. Zapewne spał i nawet nie śniło mu się wstawać do szkoły.
            - Nie mów mi, że twój młodszy brat, jeszcze nawet nie wylazł z łóżka.
            - Mylisz się, tato, wyszedł jakieś pół godziny temu. I... zabrał twój samochód.
            Na początku Slash nawet nie zwrócił uwagi na to, co London powiedział. Może ucieszyła go ta informacja, iż Cash w ten poniedziałkowy ranek tak szybko się pozbierał i będzie to chyba pierwszy raz, kiedy nie spóźni się do szkoły, jednak kiedy dotarła do Gitarzysty informacja, iż syn zabrał samochód, to poczuł się, jakby dostał deską po głowie. W momencie się obudził i popatrzył na Londona, który tylko wzruszył ramionami.
            - Żartujesz sobie?
            - Nie. - Pokręcił głową. - Pewnie dlatego, tak szybko się zwinął, bo chciał zdążyć, zanim ty wstaniesz. Cóż... tato, chyba nowy samochód będziemy musieli kupić.
            - Zatłukę kiedyś tego gówniarza. - Westchnął nalewając sobie mleka do szklanki.
            - Będę mógł ci w tym pomóc?
            - Myles ostatnio kupił nową kosiarkę, to można wypróbować na włosach Casha.
            - To ja chcę prowadzić!
            Żarty żartami, ale Slash zaczynał naprawdę martwić się o swój samochód. Co prawda Cash posiadł prawo jazdy od dwóch lat, ale w ciągu tych dwóch lat zdążył spowodować już trzy niegroźne wypadki drogowe. Raz wjechał w płot sąsiadów. Innym razem o mało co nie potrącił psa babci, a za trzecim razem hamulec pomylił mu się z pedałem gazu. Oczywiście Slash nie chciał nawet myśleć o stosie mandatów, jakie przyszły do ich domu po uzyskaniu przez młodszego syna uprawnień do prowadzenia pojazdów.
            London jeszcze chwilę porozmawiał z ojcem po czym oznajmił, że musi zbierać się na uczelnię. Slash został sam w domu i nagle zdał sobie sprawę, że jak nie ma samochodu, to będzie musiał pojechać do studia taksówką. Albo mu się zdawało, albo ten dzień od samego rana wykazywał oznaki, że po prostu będzie przegranym dniem. Nic się nie układało, a wszystko zaczęło się od lizania psa, poprzez brak samochodu. Strach pomyśleć na czym by się miał skończyć.


***

Slashowi wydawać się mogło, że ta podróż z domu do studia wydawała się być najgorszą podróżą w jego życiu jakaś miał okazje obyć w taksówce. Nie dość, iż na głównej drodze wydarzył się jakiś wypadek (Włosy dęba mu stanęły do póki nie upewnił się, że to nie Cash był sprawcą tego całego zamieszania), to przez to wszystko powstał gigantyczny korek, który sprawie zablokował cały ruch. Taksówkarz był jakimś dziwakiem, który ciągle opowiadał o swoich problemach małżeńskich z żoną. Jakby to Slasha obchodziło, iż ten facet nie uprawiał seksu z swoją kobietą od trzech miesięcy. Miał ochotę powiedzieć, aby kierowca się zamknął, bo przecież jest od prowadzenia samochodu, a nie gadania, ale Hudson wpadł na inny pomysł. Doszedł do wniosku, że szybciej będzie jak po prostu wysiądzie z tego samochodu i dojdzie do studia na piechotę. Tak też zrobił. Zostawił na tylnym siedzeniu odpowiednią sumę pieniędzy. Taksówkarz chyba nawet nie zauważył, iż jego pasażera nie ma w samochodzie. Tak bardzo był zajęty gadaniem.
            Na szczęście, kiedy szedł przez miasto nikt go nie zaczepił. I nawet dobrze, bo tego dnia, to chyba by po prostu się wydarł na przechodnia, który by zaczepił swojego idola o autograf. Szybkim korkiem wszedł do budynku, gdzie znajdowało się studio nagraniowe. Chciał przemknąć się do sali prób, aby kierownictwo go nie zauważyło, bo nie miał tego dnia ochoty na żadne rozmowy organizacyjne. Hudson chciał po prostu nagrać swoją partię, a potem zmyć się do domu i odbyć poważną rozmowę z Cashem na temat, dlaczego nie dotyka się samochodu ojca. Chociaż sam zastanawiał się, czy taki wykład by coś zmienił. Jednak swój autorytet trzeba jakoś podtrzymywać.
            Nie udało mu się przemknąć do studia. Już po dwóch krokach jakie zrobił zaczepił go producent Erick Vlanetine. Slash popatrzył na sporo młodszego od siebie faceta i zastanowił się, dlaczego go unika. Przecież jak ktoś rządził to Slash, a Erick był tylko producentem. A może aż? Gdyby nie on, to przecież płyta by nie miała prawa bytu.
            - O dobrze, że jesteś. Miałem już do ciebie dzwonić, abyś się pojawił. - Powiedział Erick opierając się o ścianę.
            - A co się dzieje? Świat się wali? Chłopaki nie widzą, co maja robić? Czy co?
            - Czas aby zająć się okładką płyty.
            - Okładką? No przecież dałem ci rysunek, który ma na niej być, to w czym problem?
            Erick przewrócił oczami. Czasami, to miał wrażenie, że pracuje z jakaś bandą idiotów, która kompletnie nie wie na czym, to wszystko polega. Popatrzył znacząco na Slasha. No kto, jak kto, ale chyba Hudson powinien wiedzieć w czym jest problem. Nie siedzi przecież w tej branży od dwóch dni, a od ponad dwudziestu lat. Jego ojciec projektował okładki płyt. Położył rękę na ramieniu Slasha.
            - Wiem, przepracowany jesteś i nie jarzysz. Slash, ty nie jesteś grafikiem. Sam rysunek nie wiele nam daje. Potrzebny też jest grafik, który dostosuje ten szkic do okładki i tak dalej. Rozumiesz? I teraz, za chwilę mamy spotkanie z owym grafikiem.
            No i właśnie tego Slash chciał uniknąć. Rozmów z kolejnymi osobami, które miały na celu przewrócenie jego wizji artystycznej do góry nogami. Tak samo było przy debiutanckim solowym albumie gitarzysty. Ostatecznie prawie nic nie wyszło tak, jak Slash sobie wyobrażał. Najlepiej, jakby Hudson sam zajął się nagraniem, wydaniem, promocją swojego albumu, ale tak się niestety nie dało. Popatrzył błagalnie na Ericka, który w tej kwestii wydawał się być nie ugięty. W końcu nie bez powodu umawiał spotkanie, aby Slash teraz tak po prostu się wycofał, bo coś mu nie pasowało.
            - Kim on jest? - Zapytał Slash.
            - Ona, to jest kobieta. Naprawdę zdolna. Skończyła studia z wyróżnieniem.
            - No dobra, ale z kim wcześniej pracowała? Wiesz, chce mieć jakiś punkt odniesienia, co do jej prac. Wiedzieć na czym stoję.
            - Noo.. z nikim. - Odparł Erick. - To będzie jej pierwsza okładka, ale... no naprawdę, nie masz co się martwić.
            - Jak to z nikim?! Kurwa, to moja płyta ma być jej króliczkiem doświadczalnym?!
            - Za dużo gadasz, wiesz? Mówię, że jest zdolna i zapowiada się na to, iż będzie jednym z lepszych grafików, a nikogo innego teraz nie możemy ci dać, bo wszyscy są zajęci. Więc, albo bierzesz ją, albo twoja płyta zostaje bez okładki!
            Mogła zostać bez, dlaczego nie. Kto powiedział, że płyta ma mieć jakaś okładkę. Nagrać ją na czysty krążek, wsadzić do takiego opakowania, jak to dzieci sobie przegrywają gry i po krzyku. W końcu liczy się muzyka, a nie to co jest na kawałku papieru na opakowaniu, prawda? Dlaczego, tak własnie by nie mogło być? To by było w końcu coś innego, bo nikt przecież jeszcze nie wpadł na taki pomysł. Slash już nic nie odpowiedział producentowi, bo nie miał ochoty się z nim wykłócać. Czuł, że i tak nie wygra. Tak, zaczęło się od lizania psa, potem Cash zabrał samochód, jakiś zdesperowany taksówkarz opowiadał o swoim życiu erotycznym, którego wcale nie ma, a teraz jakaś nieświadoma kobieta, która nigdy nie miała styczność z okładkami płyt mają zająć się drugim albumem Slasha. No i co jeszcze tego dnia miało się wydarzyć? Chyba tylko koniec świata.
            Szli długim korytarzem, do gabinetu, gdzie by miała znajdować się owa graficzka. Slash już miał tysiące myśli na temat tej kobiety. Pierwsza wizja, to była to jakaś pryszczata z okularami na nosie, potarganymi włosami z odrostami, wyciągniętym swetrze, która żyje w jakimś dziwnym świecie i zajmuje się tylko grafiką. I na pewno nie będzie dało się z nią dogadać. Kolejna osoba z która Slash będzie musiał walczyć, a to wszystko dlatego, że on sam nie jest grafikiem, a gitarzystą. No i co to miało za znaczenie? Czy to było ważne?! Stanęli pod odpowiednimi drzwiami. Slash schował się za swoimi włosami, Erick popchnął drzwi i weszli do jasnego pokoju.
            Kobieta, która siedziała przed komputerem popatrzyła na dwa osobniki, które właśnie do niej zawitały. Zaraz wstała i podeszła do nich. Popatrzyła na Ericka i się do niego uśmiechnęła, a potem spojrzała na Slasha. Serce jej szybciej zabiło. To był pierwszy raz, kiedy miała okazję stać obok kogoś tak sławnego. Kogoś, kogo czasem widywała w telewizji.
            - Slash, to jest Kate Stewart, grafik, o którym ci mówiłem. Katie, to jest Slash, z resztą to chyba już wiesz. To ja zostawiam was samych, bo najpierw musicie się dogadać, co do pewnych spraw.
            Erick wyszedł z gabinetu zostawiając ich samych. Kate stała niepewnie i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Slash natomiast popatrzył na nią i w tym momencie ponownie poczuł, jakby ktoś walnięto go deską w głowę. Albo miał jakieś omany z nerwów, czy też przepracowania. Przed nim stała średniego wzrostu brunetka. Na oko miała około trzydziestu lat. Ubrana w biała bluzkę i czarną spódniczkę. Może wyglądała trochę, jak uczennica liceum, która właśnie idzie na szkolny apel, ale jej to pasowało. I nie miała okularów, ani pryszczy. Włosy rozpuszczone, spięte spinką. Jednak wszystko przyćmiewał fakt, iż ta cała Kate Stewart była tą kobietą, którą Slash sobotniego ranka obserwował z tarasu swojego domu. To ona szła z labradorem i tak ślicznie wyglądała. Teraz z resztą też wydawała mu się być wcieleniem anioła.
            Ale to wszystko nie zmieniało faktu, że nie miała żadnego doświadczenia i miała pracować nad oprawą graficzną płyty.
            - Chyba nie ma sensu, abym się tobie przestawiał... najlepiej od razu przejdźmy na ty bo nienawidzę, że jak ktoś mówi do mnie na pan. - Odezwał się Slash i wyciągnął rękę do Kate. Kobieta niepewnie uścisnęła jego dłoń. Wtedy Hudson popatrzył w jej oczy. Ciemne duże oczy, które wydawały mu się być najpiękniejszymi oczami na świecie. (Nie biorąc pod uwagę, oczu jego zmarłej żony) Jednak było w nich coś dziwnego. Smutek, żal, nieszczęście. Slash nie potrafił tego określić. Sama kobieta się uśmiechała, ale jej oczy zdradzały wszystko - była cholernie nieszczęśliwa.
            - To może od razu przejdźmy do rzeczy. - Powiedziała Katie siadając do komputera. - Po pierwsze, to za żadne skarby nie chcę zmieniać twojej wizji, bo jest naprawdę dobra. Pasuje do tytułu i tak dalej. Tylko muszę wprowadzić parę przeróbek i gdzieś wcisnąć napis z tytułem albumu.
            - Taa, ale może zanim ta część oficjalna, to trochę się poznamy. Wiesz, nie lubię pracować z ludźmi, których właściwie nie znam.
            Kate oderwała wzrok od komputera i popatrzyła na Gitarzystę. Czy on coś jej proponował? Lekko się speszyła, bo nigdy nie spodziewała się takiego czegoś. Nie wiedziała nawet co miała powiedzieć w tym momencie.
            -  A co masz na myśli?
            - Spotkanie. I nie bój się. Po prostu zwykłe spotkanie, gdzie omówimy wszystkie sprawy, ale też tak trochę się poznamy. Myślę, że tobie też będzie lepiej wtedy ze mną pracować. Kiedy masz czas?
            Kobieta speszyła się jeszcze bardziej. Właśnie, to było dobre pytanie. Kiedy miała czas, aby spotkać się ze Slashem. W sumie, to mogła powiedzieć, że wcale nie miała tego czasu i Hudson jest na przegranej pozycji, ale też się bała to powiedzieć. Popatrzyła w swój kalendarz, który leżał na biurku przed nią. Jedyne co mogła zaproponować Slashowi, to była środa wieczór. Tak też powiedziała. Slash kiwnął głową. Powiedział, iż przyjdzie po nią, chociaż nawet nie zapytał się, gdzie ona mieszka i wyszedł z gabinetu zostawiając Kate samą ze swoimi myślami.
            Po dłuższej chwili się otrząsnęła. Wróciła do pracy i tylko nerwowo spoglądała na zegarek. Czas dłużył się jej niemiłosiernie. Każda sekunda wydawała się być wiecznością. Kate starała się skupić na swojej pracy, ale to nie było takie łatwe. Problemy z którymi musiała obecnie się borykać powoli ją wyniszczały, a do tego wszystkiego dochodził jeszcze Slash. Naburmuszony facet, który zachowuje się, jak dziecko i ma jakieś wymyślone problemy. Kate wyłączyła komputer. Na biurku przed nią leżał projekt okładki Slasha. Patrzyła na ten rysunek i zastanawiała się, co by zrobić, aby był bardziej przystępny i przykuł oko widza. Dobra, Slash w sam w sobie jest marką i tak dalej, ale przecież same nazwisko nie wystarczy, aby płyta poszła. Jeśli gitarzysta myśli, że tak właśnie jest to się grubo myli. Młodzi ludzie, którzy nigdy nie mieli styczności z Guns N' Roses to nawet za bardzo nie wiedzą, kim jest Slash. A chodzi właśnie o to, aby oni też się dowiedzieli. Sięgnęli po tą płytę i ją przesłuchali. A do tego jest potrzebne dobra okładka. Rysunek na pewno nie może być czarno biały. Chociaż może i lepiej wygląda właśnie w tych barwach, ale nie przykuje uwagi zwykłego zjadacza chleba, który przejdzie obok działu z płytami.
            Przydało by się też umieścić gdzieś imię i nazwisko chociaż wokalisty. No przecież wiadomo, że Slash sam tej płyty nie nagrywał. Trzeba było też uwzględnić innych ludzi. Do tego jeszcze tytuł krążka. Kate patrzyła na ten szkic i nic do nie nie przemawiało. W tym momencie umieszczenie tego wszystkiego wydawało się jej wręcz niemożliwe, ale cóż, zmęczenie dawało ostro o sobie znać. Odłożyła kartkę papieru. Popatrzyła na zegarek. Dochodziła godzina szesnasta, czyli była wolna. Pozbierała swoje rzeczy i wyszła ze swojego biura.
            - Cześć, Katie, rozmawiałaś już ze Slashem?
            Odwróciła się i zobaczyła Kennedy'ego, który szedł właśnie korytarzem do wyjścia. Kate blado się uśmiechnęła i właściwie nie wiedziała, co miała odpowiedzieć. Rozmawiała, ale ta rozmowa przecież wcale nie dotyczyła spraw zawodowych.
            - No można tak powiedzieć, ale chyba nie był dziś w sosie.
            - Ja też bym nie był, jakby mi syn rąbnął samochód.
            - Syn mu rąbnął samochód?
            Myles przepuścił kobietę w drzwiach, a potem stanął już na zewnątrz wkładając sobie ręce do kieszeni. Popatrzył na Kate, chciał tym zdaniem wywołać u niej uśmiech, ale jednak mu się nie udało. Co prawda może sprawa z Cashem i samochodem Slasha była dość poważna, ale też i zabawna. Katie raczej nie wczuła się w ten drugi klimat.
            - No coś tam marudził...
            - No to mu się nie dziwie. - Odpowiedziała Kate szukając w portfelu drobnych na bilet autobusowy.
            - Może cię podwieźć do domu?
            - Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. - Odparła kobieta.
            - Przestań, chodź. Będziesz szybciej i zaoszczędzisz te parę centów.
            Tak, gdyby to było parę centów. Dobra, Myles, tak jak większość ludzi w tym wielkim świecie żyją trochę innymi realiami. Kate chciała już odmówić, ale kiedy zobaczyła na twarzy Kennedy'ego ten ciepły uśmiech, to nogi same poniosły ją w stronę jego samochodu.

8 komentarzy:

  1. Dzień dobry, Różyczko
    Co z tymi naszymi Hudsonami? Im wszystkim czegoś brakuje. London potrzebuje kogoś, to samo Slash. Tyle, że jeśli chodzi o Slasha, wiemy chyba, kogo potrzebuje – kobiety. Kate wydaje mi się wspaniała, może ona wypełni tą… pustkę, którą kiedyś zapełniała Perla. Bo Slash jej potrzebuje.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, strasznie ciekawi mnie, co z Cashem i z samochodem Saula, co z Londonem, Slashem i Kate… No, i co z naszymi Stradlinami?
    Pozdrawiam, Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stradliny żyją sobie szczęśliwie... żyją póki mogą i nie muszę się przejmować tym, co się zaraz stanie, haha.

      Hm, myślę sobie, że Kate będzie miała tu większe znaczenie niż sama okładka płyty, ale przecież to wszystko wcale nie jest takie łatwe, a mogłabym powiedzieć, że nawet cholernie trudne.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witam Cię, kochana Rose! :D
    Wybacz, ze mnie nie było, ale bratowa urodziła i wiesz..
    No nie ważne, nie przedłużam :)
    Rozdział jest po prostu mega!
    Cash zajebal samochód Slashowi xd
    Hahhahahahahahahahahahahahahahahhhahahaha
    Nie żeby to było jakieś zabawne xd
    Wydaje mi się, czy Slash przesadza?
    Ok, ma pod górkę, ale robi z tego jebany koniec świata
    Taki stary pierdziel ;P
    Kurczę, z niecierpliwością czekam na rozdział bo jestem mega ciekawa co będzie z panną Kate :D
    Ale coś czuję, ze nie Bedzie to tylko praca xd
    No i czemu ona jest taka przygaszona?
    Mam nadzieję, ze wyjaśniają wszystko w kolejnym rozdziale :*
    Pozdrawiam ♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Slash nie przesadza. Tu chodzi o sam fakt, że Cash wziął ten samochód bez pytania. No po prostu go ukradł. I to nie jest tak, że Slash jest Slashem, więc jego synowie mogą robić co chcą, a w tym kraść jego samochody i w ogóle. Przecież wiadomo, że zawsze chodzi o jakieś zasady... I może zrobić sobie z tego koniec świata, bo Cash jedną z tych zasad złamał. Nie zapominaj, że Slash jest normalnym rodzicem. Co by było jakbyś Ty ukradła rodzicom samochód?

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. o mój Boże, Rose, Ty chyba jesteś w Edinburghu, prawda? tam obecnie jest Electra Mustaine ze swoją mamą! jak je spotkasz poproś o autograf dla mnie!

    Cash za kierownicą to ja... Boże, to ja, przysięgam.

    jak dla mnie Slash naprawdę powinien przestać już wszystko rozpamiętywać. minęło 10 lat, tak? naprawdę ma prawo sobie kogoś znaleźć, zacząć normalnie żyć, szczęśliwie. a jego synowie raczej nie mieliby nic przeciwko. London jest dorosły, Cash prawie też, zresztą ich więcej w domu nie ma jak są.

    wiedziałam, wiedziałam! jak tylko przeczytałam, że tym grafikiem jest kobieta, wiedziałam, że to będzie ona! nareszcie! i jeszcze zaproponował jej spotkanie, Slash ma tu u mnie dużego plusa. dobra, pewnie pierwsze spotkanie tylko na kawie się skończy, ale mam nadzieję, że umówią się na kolejne. i że chłopcy ją zaakceptują.

    ciekawią mnie też te jej smutne oczy...

    pozdrawiam i do następego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że musi być coś na rzeczy, bo wywiesili brytyjskie flagi, a liceum koło mojego mieszkania skończyło dziś wcześniej lekcje, ale żeby tak z powodu wizyty tych dwóch pań? Haha.

      Masz rację, że Slash powinien przestać wszystko rozpamiętywać. Minęło 10 lat, a chłopcy wcale już małymi chłopcami nie są. Jednak ja sobie myślę, że on zatrzymał się gdzieś w czasie z tym wszystkim. I chyba nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że jakakolwiek inna kobieta... ale można też zauważyć, że coś się zaczęło zmieniać w jego głowie. Slash po prostu nie myślał o sobie przez ostatnie lata.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hahah, lizanie przez psa zawsze spoko :D
    Jeśli Slash nie ma ochoty grać, to znaczy, że coś jest nie tak. Truje się, nasz Slash. Truje się od lat dziesięciu, od śmierci Perli. Nie poradził sobie i póki co sobie nie poradzi. Na dodatek ma synów i chwała Londonowi w tej chwili, że jest spokojnym człowiekiem, który nie przysparza zmartwień ojcu.
    Cash wziął auto? Widocznie musiał mieć jakiś powód, on nic nie robi bez powodu. Nie wziąłby ojcu samochodu, żeby zrobić mu na złość, tylko dlatego, że go potrzebuje.
    Po włosach? :OO Tylko nie po włosach!
    Hm...może to dziwne, ale czekam aż Cash odwali coś naprawdę dużego. Niekoniecznie ze swojej winy, ale czekam na takie...bum. Na coś wielkiego. Bo coś nadchodzi, tak czuję.
    Ahhh, grafika. Jestem na grafice w technikum.
    Co jak co, znam się trochę na tym. Z jednej strony niedoświadczony grafik nie powinien od razu brać się za coś wielkiego, jak okładka płyty Slasha, ale z drugiej strony, gdy w CV grafik napisze, że robił okładkę na album, który został sprzedany w milionach egzemplarzy to dla niego dobrze.
    Co do jednego nie jestem pewna. Nie jestem pewna, czy istnieje żeńska odmiana grafika. Chyba nie ma graficzki. Jest grafik komputerowy.
    Czyli to Kate to była ta z psem? Wyczuwam roomans. Tylko czy chłopaki będą zadowoleni.
    Dokładnie. Płyta musi przykuć uwagę tych, ktorzy nawet nie wiedzą, kim jest Slash. Wiadomo- jak dziecko, gdy zobaczy coś kolorowego, coś przykuwającego uwagę-od razu po to sięgnie. Tak samo jest tu. Pośród kilkudziesięciu innych płyt na półce jedna, z naprawdę dobrą okładką przykuwa uwagę.
    No coż, ja lecę komentować dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG *-*
    Cash rąbnął samochód Slasha...podzielam zdanie Mylesa, że to zabawne. XD I ten tekst, że Kennedy kupił nową kosiarkę, to sprawdzą ją na Cashu... :'D
    Coś czuję, że Slashowi chodzi o randkę. ^^
    Parę centów za taksówkę, bosz... X'D Życia nie znają. :')

    OdpowiedzUsuń