Rozdział 8
-
Czy ty, synu, mój kochany, chcesz mnie przyprawić o zawał? Albo chcesz, abym już
całkiem osiwiał? A może pragniesz, żebym dostał nerwicy?
Cash siedział w samochodzie, miał
minę, jakby zaraz miał iść na skazanie. Starał się nie patrzeć na Slasha,
chociaż dobrze wiedział, że przegiął. Tylko przecież nie było jego winą, iż był
mu potrzebny samochód, aby pomóc przywieźć Nicole trochę zabawek na świetlice.
Chłopak jakoś sobie nie wyobrażał tego, że opiekunka grupy by miała to wszystko
nosić w kartonach. A to, iż Cash nie posiadał własnego samochodu, to już była
tylko wina Slasha. Mógł to wszystko powiedzieć, ale nie chciał.
Slash zacisnął mocnej ręce na
kierownicy. Zatrzymał się właśnie na światłach i spojrzał na syna, który milczał,
jak zaklęty. Przez noc jakoś wszystkie negatywne uczucia nie opadły. Wyglądało
na to, iż długa nocna rozmowa z Amy nie przyniosła żadnych efektów. Prawda była
taka, iż Slash i Cash byli siebie warci. Oboje tak samo uparci i oboje
twierdzili, że każdy z nich miał rację. W takich okolicznościach mogło być ciężko
o jakikolwiek kompromis między nimi. Hudson ciężko westchnął. Zdał sobie sprawę,
że nic nie wyciągnie z nastolatka, bo ten teraz jak na złość będzie udawał, że
jest niemową, albo nic nie słyszy. Nawet nie raczył na niego popatrzeć. Cash to
by chyba była w stanie świętego wyprowadzić z równowagi.
Cash wcześniej miał wbity wzrok w
deskę rozdzielczą, ale przeniósł go na przednią szybę samochodu. Popatrzył
przed siebie. Dla zwykłego przechodnia, to miejsce nie miało większego
znaczenia. Zwykłe przejście w centrum miasta. Tysiące ludzi przechodzi przez to
miejsce każdego dnia i nad niczym się nie zastanawia. Jednak dla Casha, to było
coś więcej. Nagle poczuł, jak mu się zaczynają pocić ręce, zaczął też ciężej
oddychać, chociaż za wszelką cenę chciał to ukryć przed Slashem. Niewątpliwie
to miejsca napawało młodego Hudsona paniką z którą tak naprawdę nie potrafił
sobie poradzić. Bo przed oczami miał tylko jeden obraz. Wydarzenie, którego od
dziesięciu lat starał się wymazać ze swojej pamięci, ale chyba nie potrafił. To
wszystko stało się właśnie w tym miejscu. Na tym przejściu. Na jego własnych
oczach. Widział cały wypadek...
Postarał się pohamować łzy.
Popatrzył na Slasha, który w tym momencie zaczął szukać czegoś w schowku. Światło
już dawno się zmieniło, ale z racji tego, iż byli sami na drodze, to nikt nie
trąbił i ich nie poganiał.
- Kurwa, możesz w końcu jechać?!
- Wrzasnął na ojca. Slash momentalnie na niego popatrzył i miał ochotę już się
na niego wydrzeć, kiedy zobaczył, że Cash zaczyna kulić się w sobie, wygina
sobie ręce i zachowuje się nienormalnie. - Proszę cie... jedź już... zabierz
mnie stąd. - Powiedział błagalnym tonem
przez łzy, których nie udało mu się powstrzymać.
- Cash, co jest...?
- Jedź, po prostu jedź!
Slash już nie odpowiedział tylko
ruszył. Cash ciągle siedział skulony na fotelu. Hudson co chwila nerwowo na
niego zerkał starając się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. W końcu
zatrzymał się na jakimś parkingu. Cash znacznie się już uspokoił, chociaż ręce
dalej mu się trzęsły i miał problemy z oddychaniem.
- Nie pytaj. - Jęknął chowając
twarz w dłoniach. - Tato, proszę cię, o nic nie pytaj. Najlepiej zapomnij, że w
ogóle takie coś widziałeś.
- Nie, tak się bawić nie będziemy.
Porozmawiamy, jak dwoje dorosłych ludzi.
- Ale ja nie chce o tym rozmawiać,
rozumiesz? Kurwa, tak po prostu nie chce! A na pewno nie z tobą!
Zerknął na zdziwionego ojca,
który w tym momencie został kompletnie zbity z tropu. Sam Cash doskonale zdawał
sobie sprawę, że jakby tak po prostu pogadał ze Slashem, to pewnie by im oboje
było lepiej, ale chyba nie czuł się jeszcze na to gotowy. Co drugi dzień
powtarzał podopiecznym Nicole, aby rozmawiali z rodzicami o uczuciach. Wymądrzał
się prawie każdego dnia, ale kiedy sam miał to zastosować w praktyce, to już
nie było takie łatwe. W tym momencie, to nawet sama obecność Slasha zaczęła mu
przeszkadzać. Chciał być po prostu sam, to też wysiadł z samochodu. Trzasnął
drzwiami i rzucił się do biegu, aby ojciec przypadkiem go nie złapał. Slash
nawet nie miał takiego zamiaru. Patrzył już się w puste miejsce, gdzie przez
chwilą siedział jego syn i starał się, to wszystko jakoś zrozumieć, jednak nic
sensownego nie przychodziło mu do głowy.
***
- London, musimy tak szczerze
pogadać. Tylko musisz być naprawdę ze mną szczery.
Chłopak oderwał wzrok notatek i
popatrzył na ojca, który siedział na jego łóżku. Jakieś takie przerażenie go
przeszło, bo przecież jakoś nigdy Slash nie przychodził do niego w takich
sprawach. Szczere rozmowy i jeszcze słowa wypowiedziane takim tonem, jakby
chciał mu dać do zrozumienia, że jak nie będzie szczery, to będzie surowa kara.
Zamknął podręcznik, schował do niego notatki odwrócił się do Slasha. Przełknął
głośniej ślinę.
- A o co chodzi? - Zapytał
niepewnie.
- O Casha. Powiedz mi, czy Młody
nic ci nie mówił, gdzie tak znika, gdzie jest kiedy go nie ma w szkole, ogólnie
co go męczy?
- Nie... - Odpowiedział szczerze.
- Ja nic nie wiem. Bo nawet jakbym chciał coś wiedzieć, to by mi nic nie
powiedział. Ma mnie przecież za jakiegoś kompletnego idiotę i nudziarza, więc
na pewno nie wpisuje się w jego krąg zainteresowań.
- A jesteś ze mną szczery? Nie
kryjesz go?
- Tak jestem. Jakbym coś wiedział,
to bym ci powiedział.
Slash ciężko westchnął. Wyglądało
na to, iż London mówił prawdę. Starszy syn za wszelką cenę nie potrafił kłamać
i od razu było widać, kiedy starał się coś kręcić. Teraz nic takiego nie zauważył,
po prostu mówił prawdę. Nie pozostało Slashowi nic innego, jak szukać dalej
przyczyny tych dziwnych zachowań, chociaż sam już zaczynał wątpić, iż
kiedykolwiek ją znajdzie. Może z Cahem nic złego się nie działo, a Slash po
prostu był przewrażliwiony? Tak też mogło być. Sam gitarzysta, jak był
nastolatkiem, to przecież za aniołka nie uchodził, a robił jeszcze gorsze
rzeczy niż Cash, to może faktycznie nic takiego się nie działo. Zostawił
Londona samego, bo nie chciał mu dalej przeszkadzać w nauce. Wyszedł z pokoju
syna. Oczywiście pod drzwiami musiał siedzieć pies teściowej. Hudsona zaczynało już
to trochę irytować, iż ten kundel wszędzie musiał za nim chodzić.
Kiedy znalazł się w salonie, to
Lou zaraz za nim wskoczył na kanapę i położył się obok. Normalnie Slash go by
zgonił, ale jak popatrzył na tego psa, który wpatrywał się w niego dużymi
smutnymi oczami (bo zapewne tęsknił za swoim panią, chociaż Slash nie wiedział jak można tęsknić za taką straszną babą) to serce mu zmiękło. Przełamał
się nawet do tego, aby pogłaskać Lou za uchem. Pies zaczął merdać ogonem, a
Slash przypomniał sobie czasy, kiedy to w domu miał pełno zwierząt. Oczywiście
obowiązkowo zawsze musiał być pies. I dlaczego teraz nie miał żadnego? To był
dobre pytanie, ale też znał odpowiedź. Od dziesięciu lat czuł jakaś dziwną
niechęć do zwierząt, tylko sam nie wiedział skąd się ona u niego wzięła? Może
po prostu psy, koty, węże, chomiku i inne domowe pupile za bardzo kojarzyły mu
się z jego dawnym życiem, które przecież przeminęło i już nigdy nie wróci?
Sięgnął po laptopa, zalogował się
na pocztę. Oprócz tysiąca maili od fanów zaczął szukać czegoś, co by go
bardziej zainteresowało. Już dawno miał założyć na swoje prywatne wiadomości
osobną skrzynkę, ale zawsze jakoś wypadało mu to z głowy. Zaczął przeglądać
listę wiadomości, aż w oczy padła mu jedna, która niewątpliwie by go mogła
zainteresować. Była ona bowiem od Jackie Mayhew. Wpatrywał się w napis, który
wyświetlał się na ekranie komputera i nie wierzył, iż ta kobieta się do niego
odezwała. Dobra, niby rozstali się w pokoju, bo oboje doszli do wniosku, iż nie
łączy ich nic więcej niż seks i wspólne dawanie sobie w żyłę. Inna sprawa, że
ten związek jak dla Slasha, ale też i Jackie skończył się na odwyku. Ostatni
raz widzieli się zanim Hudson poszedł na leczenie do kliniki. Wtedy niedoszła
modelka jeszcze nie chciała przyjąć do wiadomości, iż ma naprawdę problem z
heroiną.
Ale zdecydował się przeczytać
tego maila. Otworzył go i zaczął wodzić oczami po tekście.
Cześć, Slash.
Ha,
to pewnie teraz masz zdziwko, że do Ciebie piszę, nie? W sumie, to ja też
jestem dość zdziwiona, że się na to zdobyłam. Wiem, miałam na Ciebie foch za
to, że stwierdziłeś, że już się tak nie będziesz ze mną bawił. No ale miałeś
rację, bo każdego dnia, to chyba byliśmy bliżej grobu, niż życia. Dobra, nie ważne.
Nie chcę tego wspominać, bo tak naprawdę, to chyba nie ma czego, a Ty sam
pewnie nie chcesz o tym czytać, prawda? Piszę do Ciebie, bo... jestem w Los
Angeles. Dostałam jakaś tam poboczną rolę w jakimś nisko budżetowym filmie, ale
zawsze coś, prawda? I tak sobie pomyślałam, że byśmy mogli się spotkać. Nie bój
się, ja jestem już czysta i od trzech lat nawet nie myślę o prochach. Możesz być
o to spokojny. Decyzję zostawiam Tobie, bo nie chcę się też za bardzo narzucać.
Podaje Ci jeszcze mój numer telefonu. No to tyle. Cześć.
Jackie.
- No i co ja mam o tym myśleć? -
Szepnął sam do siebie. Przeczytał maila jeszcze raz. Nie rozumiał do końca,
dlaczego Jackie chciała w ogóle się z nim spotkać. No dobra, mógł się domyślać
dlaczego. Skoro ich związek opierał się tylko na ćpaniu i seksie, a to pierwsze
już od dawna nie istniało w ich życiu, to odpowiedź pozostawała dość prosta.
Wylogował się z poczty i zamknął klapkę od laptopa. Sam już nie wiedział, co
miał takiego zrobić. W sumie, to od pięciu lat, odkąd wziął się za siebie, to
tak naprawdę nie myślał o sobie. Ważne były sprawy zespołu, dzieci, rodziny,
przyjaciół i wszystkich dookoła, ale tak naprawdę, to nie jego. To może i
przyszedł czas, aby to zmienić, ale sam nie wiedział, czy chciał to zmieniać z
Jackie. Jednak mimo wszystko, ta wariatka nie wydawała się być odpowiednia osobą
do tego wszystkiego.
Usłyszał, że ktoś wchodzi do
domu. Po chwili w salonie pojawił się Cash. Od kiedy, rankiem wysiadł z samochodu
i gdzieś pobiegł, to Slash nawet nie próbował się z nim skontaktować. Wiedział,
iż tak to nie miało głębszego sensu. Chłopak popatrzył na swojego ojca i chociaż,
że Slash nie zadał jeszcze żadnego pytania, to poczuł się, jak na przesłuchaniu.
- O nic nie pytaj. - Mruknął.
- Przecież nie pytam. -
Odpowiedział Slash nawet już na niego nie patrząc. - Kolację masz w lodówce.
- Nie jestem głodny. - Padła
odpowiedź, a nim Slash zdążył cokolwiek odpowiedzieć, to syn znikł mu z pola
widzenia.
Cash wpadł do swojego pokoju.
Oparł się o drzwi i odetchnął. Odbyło się bez poważnej rozmowy. Chociaż, to nie
znaczyło, że zaraz ona nie nastąpi. Popatrzył na szufladę w biurku i przypomniał
sobie, ze ma w niej narkotyki. Poszedł, wyciągnął małą torebeczkę.
- Ciekawe jak to jest. Może
faktycznie pomaga na problemy?
Usiadł na łóżku i wpatrywał się w
proszek. Powiedział Kurtowi, że jest głupi, nie wie co się dzieje potem i tak
dalej, ale w tym momencie sam Cash zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem tego
nie spróbować. Przecież by wziął tylko ten jeden raz, aby zobaczyć, jak to
jest, a potem nigdy by już do tego nie wrócił. Nie zrobił by nic takiego złego,
prawda?
O Jezusie! To się porobiło!
OdpowiedzUsuń1. Cash widział śmierć swojej matki?!?! Czy znowu coś pojebałam? XD No, ale w sumie na to wygląda... a przynajmniej tak zrozumialam :》
2. Kim do diabła jest Jackie i czemu pisze do mojego menrza? Pytam siem XD
A tak serio, to coś czuję, że ta Jackie coś jeszcze namiesza....takie przeczucie hmmm
3. Slash przestał lubić zwierzęta?!?!? O nie, na to mnie nie nabierzesz, droga panno! Masz szlaban, marsz do pokoju i nie wychodz, do odwołania! :P
Dobra, jebie mi na łeb bo chce być na koncercie Slasha :( niestety jak zwykle nie było takiej możliwości, bo "ja nie pojadę samochodem tak daleko! Będzie następny! Bla bla bla"
Ehhh Nie nie ważne, dość użalania się.
4. Jeśli Cash zacznie ćpać, to osobiście wejdę w twoje opowiadanie i wsadzę mu strzykawkę w dupę!!! A Slash po raz drugi. A London trzeci.
No...!
Rozdział wymiata!
Trochę krótki, ale takie czyta się lepiej ;)
Nie mam zastrzeżeń jak zwykle :D
No dobra, może jedno - czemu ja nie mogę pisać tak zajebiście?!?!?!?!
Tak, to zdecydowanie jedyna rzecz, która mnie wkurwia xd
Nie no serio, mega rozdział, oby takich więcej i oczywiście czekam na kolejny
Pozdrawiam ♡♡
Dokładnie, Cash widział ten cały wypadek, był tam... ech, sama nie wiem, dlaczego aż tak bardzo skrzywdziłam tego chłopaka w tym opowiadaniu, ha. Naprawdę, byłam bardzo niedobra, haha. I masz rację, że Jackie jeszcze tu namiesza... oj tam, bo przecież zawsze musi być lalka, której nikt nie lubi, a która ma dziwnie mocną pozycję, haha..
UsuńNie przesadzaj! Piszesz bardzo dobrze i masz naprawdę świetne pomysły.
A to moje opowiadanie... to jest jedno z gorszych, pod względem technicznym, bo ma naprawdę dobrą fabułę, ale wykonanie jest już... czasami się wstydzę sama siebie, haha.
Pozdrawiam!
Jedno z gorszych? Hahahaha niezły żart xd
UsuńTo jedno z moich ulubionych opowiadań! : D
Nie wiem, czy czytałaś moje poprzednie, ale uwierz mi, że pod względem technicznym stać mnie na wiele więcej. Jak wspomniałam, nie chodzi mi tu o samą fabułę, a o to jak to zostało napisane.
UsuńNo ale skoro tak uważasz, to jest mi miło.
Hejka, Różyczko!
OdpowiedzUsuńZ jednej strony, nie dziwię się Slashowi, że zdenerwował się tak na Casha. Chłopak nie miał prawa tak po prostu zabierać auta ojca. Z drugiej strony… musiałam postawić się nam miejscu młodszego syna Saula. Po prostu musiałam. Bardzo chciał pomóc Nicole, zrobić coś dobrego.
Boże, tak bardzo współczuję Cashowi. Tak bardzo kochał mamę, a widział na własne oczy, jak umiera. Chyba nie ma nic gorszego… aj tam.
Nie wiem dlaczego, ale już nie lubię tej Jackie. Ciekawe, co z nią dalej będzie, ale mam nadzieję, że nic wielkiego… no, zobaczymy! Pewnie jeszcze tu namiesza… Jedno mnie zastanawia – czemu kiedy o niej myślę, przed oczami automatycznie mam Fergie, chociaż jej nie znam prawie wcale i nic o niej nie wiem, pewnie nic nie łączy jej z Jackie? Dokładnie tak ją sobie wyobrażam.
No, to tyle. A nie, jednak nie, nic nie powiedziałam jeszcze o ostatniej sytuacji – no, ale tutaj wiele do powiedzenia nie mam. Boję się o Casha, tyle.
Pozdrawiam, Rosie.
A coś w tym jest, bo pamiętam, że kiedy pisałam to opowiadanie, a teraz jak sobie czytam rozdziały przed ich opublikowaniem, to kiedy pojawia się postać Jackie, mam przed oczami Fergie... Nie wiem, może w sumie chodzi o ten teledysk, haha... ale zabawne, a nawet fascynujące jest to, że w sumie kojarzy nam się tak samo!
Usuńcześć, przechodzę od razu do rzeczy, bez żadnych cackań, haha.
OdpowiedzUsuńapropo cackania to uważam właśnie ze Slash najzwyczajniej w świecie właśnie cacka się z Cashem. po co gada o tym z Londonem skoro pewnie wie, że on mu się nie zwierza i o żadnych problemach nastolatków sobie nie gadają. powinien naprawdę jakoś nim potrząsnąć, usiąść z nim i po prostu pogadać... tu nie ma innego wyjścia, nic się nie zmieni kiedy nie będzie wiedział co go gnębi. mam właśnie wrażenie ze przez to Slash serio się cofa i nie ma jakoś czasu ani siły żeby skupić się na sobie i swoim życiu. on też przecież nie może być do końca życia samotny.
w ogóle to myślałam ze może Slash pogada z Angie o jego zachowaniu, bo przecież ona na pewno coś wie. coś ich tam łączy. coś. coś jest na rzeczy, ale w sumie sama nie wiem co. Slash też na bank tego nie wie.
mam dwie opcje dlaczego pojawiła się Jackie - chce seksu albo po prostu chce się jakoś wybić na byłym chłopaku, skoro zaczyna jakąś tam karierę, która chyba nie zapowiada się spektakularnie.
co do tych narkotyków... jakoś wątpię w to, ze je weźmie. po prostu. takie mam przeczucie, nie wiem nawet dlaczego...
to chyba na tyle... pozdrawiam, do następnego i zapraszam na nowy do mnie :)
No tak, Slash się cacka i nie ma co tu ukrywać, że tak wcale nie jest. Wydaje mi się, że to wynika z tego, że Cash to wszystko widział... i naprawdę ciężko jest z nim rozmawiać na taki temat. Ale nie można powiedzieć, że Slash się nie stara. Cóż, przecież nie może wyciągnąć syna za fraki i posadzić go jak na przesłuchaniu. Dlaczego nie pogadał z Angie? No właśnie, wydaje mi się, że dorosła część bohaterów tego opowiadanie nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dzieje między młodymi, haha.
UsuńO oficjalnie od tego rozdziału nie wiem co dalej...I aż mnie ściska, bo chce wiedzieć co ten Cash zrobi. Mam nadzieję, że to tylko takie gadanie i że nie zrobi nic głupiego. Cash odpowiadając ci na pytanie, zrobił byś. Także masz oficjalny zakaz. Mam nadzieję, że nagle do pokoju nie wkroczy Hudson, bo chyba maja już wystarczająco dużo problemów, prawda? Chociaż może taka prawdziwa kłótnia doprowadziła by do tego, że przez wybuch emocji w końcu powiedzieli by sobie co myślą, jednak wolę, aby Cash nie próbował tego świństwa...
OdpowiedzUsuńCo do Jackie to ona tu namiesza. Ja to po prostu czuję. Wiem. Takie jak ona zawsze narobią problemów i już czuję, że będę bardzo przeciwko jej obecności w życiu Hudsona haha.
Jedenasty coraz bliżej haha...Czekam na następny, bo ta końcówka sprawiła, że nie wiem czego mam się spodziewać.
Oj tam zaraz namiesza, haha..
UsuńNo dobra, święte dziewczę to nie jest, ale można powiedzieć, że w gruncie rzeczy, trochę pośrednio przyczyni się do czegoś dobrego, haha... ale do tego długa droga. W sumie, najlepiej by było jakby Slash ją olał, dla wszystkich... ale to jest typ kobiety, której się nie olewa, a nawet nie potrafi się tego zrobić, haha.
Rozumiem, że Cash nie chce się dzielić z ojcem swoim życiem i tym, co robi, ale mógł powiedzieć na co mu był potrzebny samochód. Ale nie chciał i wiemy wszyscy dlaczego. Faktycznie, oprocz buchnięcia ojcu auta nic złego nie zrobił.
OdpowiedzUsuńCzyli to jest to skrzyżowanie. To, na którym zginęła Perla. To, na którym z nią stał mały Cash, mały, bezsilny Cash, który nie mógł nic zrobić.
Może jakby Slash go przycisnął, to Cash by z nim pogadał? Nie, nie wydaje mi się.
To jest to. Młody poucza podopiecznych, ale sam tego nie potrafi zrobić.
Z mojego punktu widzenia Slash nie jest przewrażliwiony. Robił gorsze rzeczy, ale no został rodzicem i uaktywnił mu się syndrom tatusia. Dobrze, że nie ma corki, bo wtedy włącza się syndrom tatuś-obrońca.
Jackie do niego napisala? Cash nie będzie zadowolony.
No i ostatnia akcja. Wiesz, dziewiąty już dawno skomentowałam także nie napiszę "Cash, nie bieeerz" tylko CASH, NIGDY W ŻYCIU NIE WAZ MI SIĘ TEGO WZIĄĆ!
To tyle.
Kolejne rozdzialy skomentuje jeszcze dzisiaj, ale teraz muszę lecieć do rodzinki, posiedzieć z nimi trochę. :D
Wesołych! ;*
Hej... W żadnym stopniu nie uważam się za wybitną bloggerkę, która mogłaby, a wręcz miałaby jakiekolwiek prawo do poprawiania innych, ale ośmielę się wyrazić moja nieistotne zdanie, że... troszkę irytują mnie te wszędzie wpychane “iż“. Zawsze można też przecież zastąpić to niezawodnym “że“, prawda? Nie chcę się czepiać - serio podoba mi się to opowiadanie. Fabuła nie jest jakaś banalna (nawet jest całkiem na odwrót - oczywiście to komplement ;)) i potrafisz coś, z czym ja sama mam niemały problem: zaczynasz dane wydarzenie i doprowadzasz je do końca, nie tracąc świetnego stylu. Nie wiem czy mnie rozumiesz... Ja zaczynam nieprzemyślaną akcję i kiedy nagle dotrę to punktu, z którym mam problem i nie wiem, jak dalej poprowadzić fabułę - staram się go ominąć. A właśnie Ty zaczynasz i kończysz akcję z klasą. Podziwiam Cię!
OdpowiedzUsuńTylko właśnie gdybyś mogła trochę zmniejszyć ilość tych “iż“...
Pozdrawiam
Biedny Cash... chłopiec pełen problemów o podłożu psychicznym.. mógłby wszystko powiedzieć Slashowi, ale to byłoby zbyt prostue..
OdpowiedzUsuń