13 listopada 2015

Rozdział 7

Rozdział 7 

Przekręciła klucz w zamku drzwi wejściowych do swojego mieszkania.  Pierwsze, co to skoczył na nią pies rasy labrador o imieniu Sally, który zaraz zaczął lizać Kate po twarzy. Kobieta już od ponad dwóch lat starała się oduczyć tego swojego pupila, ale wydawało się być to raczej niemożliwe. Potem usłyszała pisk dziecka i krzyk kobiety, raz wrzask kota. Czyli w sumie, to nic się nie zmieniło, kiedy była w pracy. Wszystko było tak samo. Ogólnie mówiąc jeden wielki bałagan.
            - Sally, do kąta! - Krzyknęła na psa.
            Labrador zszedł z niej i z podkulonym ogonem położył się pod drzwiami do łazienki. Katie podniosła się z podłogi i zaczęła otrzepywać ubranie z sierści psa, chociaż w tym momencie i tak to już nie miało głębszego znaczenia. Ubranie, które miała na sobie tego dnia nie nadawało się do niczego innego, jak tylko do prania. Ciężko westchnęła. Dzień stawał się co raz bardziej dobijający, a jedyna dobra wiadomość była taka, iż Myles podwiózł ją do domu i przez to jest o prawię godzinę wcześniej. Chociaż sama nie wiedziała, czy to dobrze. Alan - jej siedmioletni synek nawet chyba nie zwrócił uwagi na to, iż ktoś przyszedł do domu. Młodsza siostra Kate, a zarazem niania chłopca też raczej nie, bo z salonu nadal było słychać głośne krzyki, które mogły wskazywać na zabawę.
            Kate zdjęła buty, które ją obtarły, zajęczała pod nosem. Chciało się jej chodzić elegancko ubrana do pracy. Jakby nie mogła po prostu założyć adidasów i dresów. No dobra, wtedy to najprawdopodobniej nikt by jej nie przyjął do pracy, bo przecież trzeba się jakoś odpowiednio prezentować. Przeczesała włosy ręką, popatrzyła w lustro, które wisiało w salonie. Przeraziła się na swój własny widok. Miała wrażenie, że po drugiej stronie stoi całkiem obca kobieta, która w żadnym wypadku nie jest Kate, którą znała. Niestety to był tylko szary obraz rzeczywistości. Nic dziwnego, iż żaden facet nie zwrócił na nią uwagi i ciągle była sama z synem. Gdyby Katie była osobnikiem płci męskiej, to pewnie też by omijała takie kobiety, jak ona. Wory pod oczami, wiecznie wykrzywiona mina, do tego brak jakiejkolwiek figury. Za małe cycki, za duża pupa. Niewątpliwie Kate była posiadaczką wielu kompleksów. Wydawało się jej nawet, iż ma za duży nos w stosunku do całej twarzy. A główny problem polegał na tym, iż potwór którego widziała w lustrze istniał tylko w jej głowie. Nikt więcej go nie widział.
            Wolała już się sobie nie przyglądać, bo to był załamujący widok, jak dla niej. Rzuciła torebkę, w której znajdował się projekt Slasha na okładkę płyty. Przeszła po puchatym dywanie, który oczywiście był zabrudzony przez pas i kota, do salonu. Tam zobaczyła Emmę przywiązaną do krzesła, Alana biegającego z zabawkowym toporkiem i wystraszonego kota, który za wszelką cenę pragną wcisnąć się po kanapę, zapewne aby unikając bliskiego spotkania z rozbrykanym siedmiolatkiem. Kate patrzyła na to całe zamieszanie i zaczęła się zastanawiać, czy tak jest za każdym razem, kiedy nie ma jej w domu. Co prawda, gdy już wraca, to wszystko jest posprzątane, Alan grzecznie się uczy, a Emma zazwyczaj uczy się do roli. Jednak teraz Katie wróciła godzinę wcześniej i nikt się nie spodziewał jej powrotu o tej porze.
            - Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego tu jest taki bałagan?!
            W tym momencie w mieszkaniu zapadła cisza. Kot tylko prychnął. Oczy Alana skierowały się w stronę drzwi do salonu. Popatrzył na swoją matkę i cicho jęknął z lekkim przerażeniem. Emma natomiast miała nadzieję w oczach, iż zaraz zostanie uwolniona.
            - A mama nie powinna być jeszcze w pracy? - Zapytał chłopiec poprawiając sobie opaskę na głowie.
            - Mama też się cieszy, że cię widzi. - Odparła Kate wchodząc do salonu. - I z łaski swojej weź Sally i wyprowadź ją na siku.
            Alan zrobił niezadowoloną minę, ale zaraz posłusznie wykonał polecenie. Katie przykucnęła przy Emmie, której ręce były skrępowane. Pierwsze co to odkleiła jej taśmę z ust.
            - Boże, to dziecko to jakiś diabeł. Myślałam, że mnie spali na stosie!
            - To dlaczego wymyślasz takie głupie zabawy?
            - Bo nic innego go nie interesuje.
            Kate zaśmiała się pod nosem. Tak, zainteresować czymś jej syna nie było naprawdę łatwo. Uwolniła ręce siostry z  węzła i przepraszająco popatrzyła na Emmę, która tylko pokręciła głową. Bałagan w mieszkaniu był przerażający.


***

Kate zalała herbatę. Popatrzyła na Emmę, która siedziała przy kuchennym stole i poprawiała sobie właśnie makijaż. Alan od ponad pół godziny grzecznie spał w swoim łóżku, a w mieszkaniu w końcu zapanowała chwila ciszy. Tylko ciekawe na jak długo. Kobieta postawiła przed siostrą szklankę z herbatą, a potem usiadła na przeciw niej. Oczy Kate samoistnie skierowały się na torebkę, z której wystawał projekt okładki płyty. W tym momencie przypomniała sobie o środzie o o tym, co obiecała Slashowi. Jednak powoli zaczynała się obawiać, czy to nie były przypadkiem słowa rzucane na wiatr. Em była jedynym ratunkiem. Tylko ona mogła zostać z Alanem, ale Kate zaczynała już wątpić, czy po dzisiejszym dniu się na to zgodzi. Brunetka ciężko westchnęła. Upiła swój łyk herbaty i zebrała w sobie wszystko swoje siły, aby zdać to istotne pytanie.
            - Zostaniesz w środę wieczorem z Alanem?
            Emma odłożyła kredę do oczu i popatrzyła na swoją siostrę, jak na kompletna wariatkę. To graniczyło z cudem, iż uda się jej przeżyć. Nie bez powodu niania chłopca, która była zatrudniona do opieki nad nim zrezygnowała po trzech miesiącach. Kobieta po prostu nie dawała sobie z nim rady, a przecież miała do tego odpowiednie uprawienia. Emma była tylko niespełnioną aktorką, która nie miała w tym momencie życie nic innego do roboty. Blondynka ciężko westchnęła. Sama już nie wiedziała.
            - A dlaczego? Gdzie się wybierasz? Jakiś facet cię na randkę zaprosił? - Zagwizdała pod nosem.
            - Nie, to tylko spotkanie biznesowe, ale wiesz... no muszę iść, bo dziś owa gwiazda i tak dała już mi popalić. Miałam wrażenie, że chce mnie zabić tylko za to, że istnieje i będę się zajmowała okładką jego albumu. Maskara.
            Em znacząco popatrzyła na Kate. Odsunęła lusterko, aby lepiej wiedzieć siostrę.
            - A kto jest tą gwiazda?
            - Slash.
            - Ten kudłacz, który wygląda jak stworek z rodzinki Adamsów? I grał kiedyś w Guns N' Roses?
            - No dokładnie ten. W sumie, to miałam o nim inne zdanie, bo wiesz... wydawał mi się być sympatycznym człowiekiem, ale dziś... czar prysł.Chyba jest jeszcze gorszy niż ten cały Axl.
            - A bo oni są wszyscy po jednych pieniądzach. Ale dobra, jak musisz iść, to ja zostanę z Alanem.
            Kate lekko się uśmiechnęła. Jeśli miała na kimś polegać, to niewątpliwie była to jej siostra. Jedyna osoba, która tak naprawdę się od niej nie odwróciła i postarała się zrozumieć.


***

Slash zaczynał już powoli się denerwować. Mijała godzina dwudziesta druga, a Casha jak nie było tak nie było. Syn też nie raczył obierać telefonu. Po głowie Hudsona miotało już się tysiące scenariuszy, które mogły być całkiem prawdopodobne. Wypadek, chociaż jedyny wypadek jaki się stał w Los Angeles tego dnia, to ten który skutecznie zablokował połowę miasta. Ale tam nie było Casha. Następny scenariusz, to ucieczka z domu. To też mogło być całkiem prawdopodobne. Nastolatki często uciekają. Sam Slash nawiewał i chociaż teraz nie rozumiał tego postępowania, to kiedy był młodym, zbuntowanym człowiekiem wydawało mu się być to jak najbardziej naturalne i rozsądne. Tylko, co jeśli Cash naprawdę nawiał? Ostatnio chłopak dziwnie się zachowywał. Ciągle powtarzał, że ma swoje sprawy, że jak coś nie pasuje Slashowi, to Cash przecież może się wyprowadzić. A jak doszedł do wniosku, że to by było najlepsze rozwiązanie. Hudson zaklął w myślach. Popatrzył na telefon. Do Casha nie było sensu dzwonić, bo pewnie i tak by nie odebrał.
            Chciał już wybrać numer do Angie, kiedy zobaczył, że na wyświetlaczu pojawia się informacja, iż ktoś dzwoni. Była to Amy. Telepatia. Nie raz Slash miał wrażenie, iż jest połączony z siostrą Axla jakaś dziwną więzią, która odzywa się właśnie w takich momentach. Co prawda miał zadzwonić do jej córki, ale jednak mimo wszystko to blisko niej. Tylko co Amy chciała w takim momencie? I o tej porze. Nagle przeszła go przerażająca myśl, że może Angie nawiała z Cashem, a przecież to też mogło być całkiem możliwe. Odebrał.
            - Tylko nie mów mi, że stało się coś strasznego. - Powiedział drżącym głosem.
            - Nic się nie stało. - Slash odetchnął z ulgą. Chociaż co do Angie mógł być spokojny.  - Dzwonię, bo domyślam się, że szukasz swojego samochodu i złodzieja tego samochodu. To zajedź do mnie.
            - CO? CASH JEST U WAS?!
            - Z tego co wiem, to tak.
            - Zabije gnoja. Normalnie chyba naprawdę uruchomię tę kosiarkę Mylesa!
            - Co? Jakaś kosiarkę? Slash, czy ty się dobrze czujesz?!
             Rozłączył się i rzucił telefon, a potem syknął, kiedy zobaczył, że komórka odbił się od ściany i upadł na podłogę. Wyświetlacz nadal się świecił, to chyba urządzenie się nie zepsuło.
            I co w tym momencie Slash miał zrobić? Po prostu pojechać do Stradlina i wyciągnąć Casha za fraki, dać mu szlaban? Czy może kompletnie go olać i nie zwracać uwagi na to, co syn robi? Chyba żadna z tych opcji nie była odpowiednia. Wszystkie wydawały się tak beznadziejne i bez sensu. Niezależnie, którą by wybrał, to i tak by było źle.
            Po dłuższym namyśle zerwał się z łóżka i chciał już iść do garażu, kiedy uświadomił sobie, że przecież nie ma samochodu. Na samą myśl o taksówce zrobiło mu się nie dobrze. Chyba po dzisiejszym dniu miał traumę do końca życia. Kopnął kamień, który leżał na chodniki i wyszedł z posesji domu. Szedł drogą, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że przecież nie dojdzie tam na piechotę. Po pół godzinie marszu poboczem drogi złapał pierwszą lepszą taksówkę, która właśnie przejeżdżała.


***

            - Slash, weź się uspokój. To, że mu wpierdolisz, to i tak nic nie da!
            Amy stanęła przy drzwiach do domu i popatrzyła wrogo na Hudsona, którego nosiło, aby zaraz poważnie porozmawiać z synem. Popatrzył na rudą kobietę i zdał sobie sprawę z tego, że nawet jakby chciał to i tak nie jest w stanie zrobić nic, aby ustąpiła. No chyba, że by musiał zrobić jej krzywdę, a przecież tego nie chciał.
            - Chociaż ty byś mogła go nie bronić. Przejrzyj na oczy, że ten szczeniak, to wcale nie jest taki grzeczny chłopiec, jak ci się wydaje!
            - Hudson, czy chociaż raz możesz mi nie robić rozpierduchy pod domem? Idź drzeć mordę gdzieś na pola, co?
            Slash odwrócił się i zobaczył Izzy'ego stojącego parę metrów od niego. Stradlin właśnie palił papierosa i w tym momencie wyglądał, jak jakiś cieć, który pilnuje bram wpływowej firmy. Slash nic już nie powiedział tylko minął przyjaciela i zgodnie z jego sugestią skierował się w stronę drogi wyjazdowej z miasta. Może i faktycznie to było dobre rozwiązanie. Po prostu jakoś się wyżyć i mieć spokój. Chyba za długo dusił w sobie wszystkie negatywne emocje, ale co mógł poradzić na to, że tak naprawdę, to Cash doprowadzał go już na skraj wytrzymałości nerwowej? Ten dzień naprawdę zaczynał robić się już coraz bardziej męczący. Pies, graficzka, korek, irytujący taksówkarz i kochany synek, który tak po prostu nie może być taki jak... London. Właśnie, dlaczego z Londonem nie było prawie żadnych problemów? Uczył się, nie włóczył się, nie kradł samochodów, nie pyskował, nie wdawał się w bójki, był spokojny. Nie trzeba było się o niego martwić każdego dnia, że wykombinuje coś co przyprawia o siwiznę. Dlaczego Cash też taki nie mógł być? 
            Szedł kopiąc kamień, aż doszedł do krawężnika. No przecież nie będzie łaził nocą po pustkowiu, bo to też nie miało najmniejszego sensu. Tylko co w jego życiu ostatnio miało sens? No chyba, tak naprawdę to nic. Usiadł na krawężniku i zanurzył dłonie w swoich lokach. Postarał się jakoś uspokoić, ale to też nie było takie łatwe. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż jak zobaczy Casha, to po prostu nie będzie mógł się powstrzymać. Siedział tak przez jakiś czas, aż usłyszał czyjeś kroki, a potem ktoś usiadł obok niego. Popatrzył błagalnie na rudowłosą kobietę, która tylko ciężko westchnęła.
            - Nie bronie go, tylko staram się zrozumieć. - Przyznała.
            - A ja niby się nie staram? Każdego dnia próbuje do niego jakoś dotrzeć, ale jedyne co słyszę od niego to słowa Tato, wychodzę albo Tato, daj mi spokój albo jeszcze Tato, to są moje sprawy dobrze, że jeszcze w ogóle nazywa mnie tatą a nie wali bezosobowo.
            Amy ciężko westchnęła. Sprawa niewątpliwie nie należała do łatwych, a w tym momencie po prostu nie wiedziała, co by miała powiedzieć. Angie też nie była święta, ale jednak nie odstawiała takich rzeczy, a sama Amy miała z nią dość dobry kontakt. Położyła dłoń na ramieniu Slasha, chcąc dać mu do zrozumienia, że jakoś go w tym wszystkim wspiera.
            - Wiem, że tęsknisz za tym chłopcem, którym był Cash zanim to wszystko się stało, ale... musisz też się pogodzić z tym, że tego chłopca już nie ma... i zaakceptować tego Casha, jakim jest teraz. Bo to co było, to już nie wróci...
            - Jakby tego, KURWA, nie wiedział! Walisz mi tu jakieś teorię, jakbyś była psychologiem, a tak naprawdę, to gówno wiesz. Ciesz się, że masz Stradlina i ciesz się, że jeszcze go masz!
            - Co masz na myśli?
            - A to, że ludzie umierają. - Slash wzruszył ramionami. - Wiesz, tak po prostu sobie umierają,  albo odchodzą, a ty zostajesz sama i kurwa musisz sobie ze wszystkim, jakoś radzić, więc doceń to co masz póki to masz, bo skąd wiesz, że dziś nie widzisz Stradlina ostatni raz w życiu?
            Te słowa przeszyły Amy, chociaż taka była prawdę. Nigdy nie wiedziała, co się wydarzy następnego dnia, a przecież może stać się wszystko. Niepewnie przytuliła Slasha do siebie. 
            - Slash, co się dzieje, hmm? - Szepnęła mu do ucha.
            - Chyba mam dość, wiesz? Czasem mam takie myśli, aby pojechać na miasto, znaleźć jakiegoś dilera i wiesz...
            - Hudson... to tak nie myśl. Od pięciu lat jesteś czysty... i proszę cię, nie zmarnuj tego. Wtedy na pewno stracisz Casha, Londona...
            - Wiem i tylko to mnie trzyma przy tym, aby tego nie zrobić. - Jęknął i zdał sobie sprawę z tego, że własnie ma głowę na poziomie piersi Amy i tak na prawdę mamrocze do jej biustu.
            - Może jest ci potrzebny odpoczynek, co? Pojedź z chłopakami, na ferie, gdzieś...
            Nic na to nie odpowiedział. Cash pewnie i tak nigdzie by nie chciał jechać. London może by się zgodził, ale i tak pozostawała sprawa płyty. Prawda była taka, iż teraz Slash nie mógł ruszyć się z Los Angeles, chociaż by się waliło i paliło. Oderwał się od Amy, bo nagle poczuł się jakoś tak dziwnie. Siedział pod domem Stradlina i obmacywał jego żonę. No jednak coś tu było nie tak.
            - Przepraszam... 
          - Och, daj spokój. - Westchnęła Amy odsuwając się od Slasha. - Przenocujesz u nas. Nie ma sensu, abyście wracali po nocy w takim stanie. - Powiedziała wstając.
            Slash kiwnął głową, a kobieta nieznacznie się do niego uśmiechnęła i zniknęła za drzwiami domu. Hudson ciężko westchnął i popatrzył w gwiazdy.
            - Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakuje. - Szepnął sam do siebie.
            Cash w tym momencie stał na tarasie domu i spoglądał na ojca. Przez chwilę coś się zmieniło w chłopaku, coś w nim drgnęło. Także popatrzył w gwiazdy.
            - Mnie też... - Powiedział. - mnie też, mamo...
            Poczuł jak łzy napływają mu do oczu, jednak nie pozwolił sobie na płacz. Przecież to było takie niemęskie.
            - I jak? - Usłyszał za sobą głos Angie.
            - Chyba będę jeszcze żył. - Odpowiedział odwracając się do dziewczyny i wymuszając uśmiech. Angie szybko zauważyła, że coś jest nie tak. Podeszła do chłopaka i przetarła mu oczy, a on odwróci głowę.
            - Cash...?
            - Tak, wiem... mam trzymać łapy przy sobie... - powiedział. 
            

8 komentarzy:

  1. i jak, spotkałaś Electrę i jej mamę? :'))

    już w poprzednim rozdziale zastanawiałam się o co chodzi z tymi smutnymi oczami Kate. no i w sumie po części się wyjaśniło. samotnie wychowuje dziecko, które daje trochę w kość, nie wiadomo czy ma w ogóle kontakt z jego ojcem, jest też powiedziane, że siostra była jedyną osobą, która się od niej nie odsunęła. tak sobie myślę dlaczego mogli się odsunąć. może to chodzi właśnie o ojca tego dziecka? nie wiem, zaszła zbyt szybko w ciążę (w to wątpię, bo Alan ma 7 lat, a w poprzednim rozdziale było chyba wspomniane że Kate ma już z trzydziestkę). najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że ma dziecko z jakimś nie wiem, dilerem, ćpunem czy kimś takim.

    śmierć matki na pewno miała wpływ na Casha, ale wydaje mi się, że może też po prostu dojrzewanie tak na niego wpływa. ale przecież on nie jest też złym chłopakiem... chodzi opiekować się tymi dziećmi, ale też ta ostatnia scena wskazuje na to, że nie jest kimś bez uczuć... on tak radzi sobie z tą stratą, tak myślę. London skupił się na nauce, a Cash na sprawianiu problemów ojcu i spędzaniu czasu z dziećmi w tajemnicy przed każdym.

    już jakiś czas temu podejrzewałam, że między Slashem a Amy coś kiedyś było, teraz ta myśl znowu do mnie wróciła... nie, oni nie mogli być razem... ale znowu jak mówiłaś, że to opowiadanie ma dużo wspólnego z Zagubionym Księciem, a tam siostra Axla była kiedyś ze Slashem, potem była z Izzy'm... o nie, haha.

    pozdrawiam i zapraszam na nowy do mnie :) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze kombinujesz względem Kate, haha. Chociaż wszystko się niedługo wyjaśni, po prostu cierpliwości. Ona ma po prostu... no dość ciężkie życie. No ale na razie nie będę zdradzała szczegółów.
      Haha, nie, między Slashem, a Amy nic nie było.
      No raczej, może mogłoby być, ale nie było... bo Amy to nie Lily. I nawet dobrze! Bobrze, jak sobie przypomnę zachowanie Lil, to aż mnie ciarki przechodzą. Taka... wiecznie użalająca się nad sobą niedojda życiowa. Ale dobra, stop... nie Lily.
      Slash jest przyjacielem Amy, Amy jest jego przyjaciółką i w sumie na tym się ich relacja skończyła.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Chciałabym już wiedzieć więcej na temat Kate, bardzo ciekawi mnie jej historia, to kim jest jak znalazła się w takiej, a nie innej sytuacji życiowej. Czuję do niej jakąś taką sympatię, chociaż dużo o niej nie wiemy. Wydaje mi się być taka ludzka po prostu...I dlatego jest chyba taka bliska. Ciekawi mnie jak będzie wyglądało jej spotkanie z Hudsonem. Czuję, że między nimi coś coś będzie, musi być.
    Co do Casha to...szkoda mi go bardzo. Czasem mam wrażenie, że to jego zachowanie to nie tylko sposób ucieczki, ale też próba zwrócenia uwagi, ale nie uwagi całego świata tylko swojego ojca, który potrząsnąłby nim choć razy, który szczerze by z nim porozmawiał. Bo czy przeprowadzili taką rozmowę od śmierci Perli? Cash na pewno potrzebuje ojca. Prawdziwego. Nawet tego który umie karać, bo w sumie Slash jest bardzo ugodowy...W sumie to się denerwuje to tu, ale de facto nic z tym nie robi. Czekam na jakiś impuls, takie zachowanie Casha, które doprowadzi do Hudsona do takiej prawdziwej rozmowy.
    ' Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakuje.' pozostałość, po tamtym opowiadaniu, będzie tu jakiś wątek Amy i Hudsona czy to tak żebyśmy się zastanawiali?
    Kurde czekam na te piątki baardzo, bardzo bardzo, oby do 11! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Cash w sumie nie ucieka, a krzyczy. Niemy krzyk, który woła "Ja tu jestem..." Bo taka jest prawda, że Chash i London w sumie teraz nie mają żadnego rodzica, w sensie rodzica. Bo każdy z nich żyje swoim własnym życiem, a relacjach partnerskich i właśnie, brakuje tego trzymania za fraki i pokazania odpowiedniej drogi. Cóż, London radzi sobie sam, bo ma jakiś ułożony plan na życie. Cash już nie, a Slash... a Slash chce dobrze, ale tak naprawdę chyba nie wie jak powinien zrobić, aby było dobrze.
      Nie, nie będzie żadnego wątku Amy i Hudsona.
      Między nimi jest TYLKO przyjaźń i nigdy nic nie było.
      Zmieniłam to tu, bo... ich relacja wydawała mi się tu przesadzona.

      Tak, oby do 11.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jejku, końcówką mnie rozwaliłś, normalnie łezka mi poleciała :')
    To było takie...Nie wiem jak to opisać...
    To było naprawdę mocne ;)
    W sumie to zaczęłam się zastanawiać, jakby mi umarła jakaś bliska osoba...
    Naprawdę warto się nad tym zastanowić
    Nie znamy dnia ani godziny, nie? :)
    Ten rozdział jest po prostu zajebisty
    Począwszy od związanej siostry Katy przez jej synka, po Casha z Angie :D
    Zastanawiam się tylko, jak Slash zachowa się podczas spotkania z Katy.
    Czy będzie taki gburowaty, czy będzie miły i sympatyczny, a Katy się do niego przekona ;)
    Zobaczymy, mam nadzieję, ze za niedługo :》
    Dziękuję Ci za ten rozdział, rozbawiłaś mnie, wzruszyłaś i wplątałaś mnie w stan rozmyśleń xd
    Czekam na więcej :*
    Pozdrawiam ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, nie znamy dnia, ani godziny. I to mnie czasami przeraża, chociaż ja sama straciłam w swoim życiu dość sporo bliskich mi osób. Może nie przez śmierć, ale po prostu odeszły... ech, ale nie ma co nad tym dyskutować.
      Mogę powiedzieć, że... Kate będzie problemem dla Slasha, a Slash dla Kate, haha.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kate ma syna, Slash ma synów...Nie wydaje mi się, żeby im wyszlo, nawet jakby bardzo się w sobie zakochali. W sensie...Hudson ma dorosłych synów, Kate ma malucha, Alan Londonem od razu by się znudził, bo London wlaściwie ciągle się uczy, a Cash raczej nie byłby zadowolony gdyby pałętał się za nim dzieciak, nawet jakby to byłby jego przyszywany brat.
    Dobra. Przestańmy rokować i komentujmy dalej.
    Slash gorszy niż Axl? Co to to nie. Rude ego rozpieprzyło Guns N' Roses. W większej części.
    Nie no, Hudson nie denerwuj się! Cash nie wyprowadziłby się. Przynajmniej na tą chwilę.
    Slash i Amy. Doslownie telepatia. Cash i Angie. Jeszcze Hudson będzie miał wnuki, jak Cash się zapędzi. Stradlin zresztą też. Ach, Izzy.
    Haha i jego teksty. Izzy, mistrzu <3
    "doceń to co masz póki to masz, bo skąd wiesz, że dziś nie widzisz Stradlina ostatni raz w życiu"- mocne. Naprawdę mocne. Ludzie na co dzień nie zdają sobie z tego sprawy. Nie doceniają. Myślą, że po prostu wrócą do domu i bedzie jak jest. A tu może się tak zdarzyć, że wrocisz (albo nie wrocisz) i już jak było nie będzie.
    Tak. jak Slash zacznie znowu ćpać to bezpowrotnie straci Casha i Londona. Znaczy...London to by i może potem wybaczył, ale Cash...zresztą co ja gadam? On ma nie ćpać!
    I ta ostatnia scenka. Slash mowi do gwiazd, Cash mowi. :') No nie mam slów :')
    Lecę dalej! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Och...po co Slash się tak denerwuje, przecież to mszczenie się na własnym zdrowiu za głupotę innych. :')

    OdpowiedzUsuń