20 sierpnia 2016

Włóczę się...







Cześć London.
Tak sobie myślę, że żałuję tylko jednego - że teraz nie mogę zobaczyć twojej miny. Na pewno jesteś w ciężkim szoku. Rozumiem cię, ale chcę abyś wiedział, że napisanie tego listu wcale nie było takie proste. Mam wrażenie, że przegrałem tę wojnę, chociaż tak naprawdę żadnej nie było. Po prostu jest mi bardzo wstyd, za to wszystko, co się działo przez ostatni czas. Nawet nie wiem, jak mam ci to wszystko wyjaśnić, co mi takiego w głowie siedzi. To wydaje się być takie skomplikowane. I nie, nie chodzi tu wcale o wypadek Mamy... mam wrażenie, że w ostatnim czasie nauczyłem się o nim myśleć, mówić... być może pogodziłem się z faktem, że Mamy z nami już nie ma od trzynastu lat i już nigdy do nas nie wróci. Z resztą nieważne. Tak, teraz to już nie jest ważne. Zostaliśmy my. Chyba zawsze się od siebie różniliśmy i temu nie na się zaprzeczyć, a ja zawsze chciałem ciebie dogonić. Teraz, kiedy patrzę na nasze dzieciństwo z perspektywy czasu, rozumiem, że miałem kompleksy względem ciebie. Nie chodzi mi o to, że się lepiej uczyłeś, że potem wszyscy robili z ciebie pana idealnego, a ja miałem tylko żalu i gniewu, że widziałem w tobie ostatniego gnoja. Nie... po prostu jesteś starszy i o zawsze o krok do przodu. Zrozumiałem to, kiedy poszedłeś do szkoły i wyrwałeś się do tego większego świata. Siedziałem wtedy zły w samochodzie, a potem było jeszcze gorzej. Nie mogłem znieść, że ty już coś miałeś, a ja jeszcze musiałem na to poczekać. Potem chyba role się trochę odwróciły, ale szydzenie z ciebie dawało mi poczucie, że tym razem to ty zostajesz ten krok w tyle i musisz gonić mnie...
            Pewnie zastanawiasz się, dlaczego w ogóle piszę ten list. Sam nie znam odpowiedzi na o pytanie. Po prostu naszła mnie taka chwila, aż coś zaczęło mnie dusić. Miałem wrażenie, że się topię, spadam na dno i nie potrafię pływać. Jesteś moim bratem, moją rodziną... a tu gdzie teraz jestem, mówi się, że rodzina jest najważniejsza. Nieważne, czy jest duża, czy mała. Ohana, a w rodzinie nikogo się nie odtrąca, ani nie porzuca. Chyba potrzebowałem trochę czasu zanim to zrozumiałem, a coś mnie trafiło, kiedy rozmawiałem z turystką. Swoją drogą ładna dziewczyna. Siedziała z drinkiem, bawiła się rurką i zerkała na mnie lekko się uśmiechając. Chyba przez myśl mi przeszło, że może ten wieczór będzie nawet całkiem ciekawy. Przeglądała coś w telefonie i nagle powiedziała, że Slash został dziadkiem, a mnie wbiło w piach i mało co nie upuściłem szklanki z drinkiem. Nie wiem, nie mogłem tego pojąć i w sumie nadal jest to dla mnie abstrakcja, że masz... macie tam małe dziecko... jakiekolwiek dziecko... Zaczęło docierać do mnie jak wiele się zmieniło, jak wiele mnie ominęło, jak wiele straciłem. London... odeszła mi na wszystko ochota, a ta dziewczyna wydała się pusta. Z resztą, jaka może być znudzona studentka, która zaczepia barmana? Nieważne. Po prostu wtedy poczułem się jakbym zaczął się topić. Pamiętam, kiedyś powiedziałeś mi, że zostanę sam... i dotarło do mnie, że właśnie tak się stało. Nie mam nikogo. Jestem tylko ja... i ten mały świat, który tu mam, ale to nadal nie jest wiele. Tak naprawdę nic. Te trzy lata temu wyszedłem z domu mając tylko plecak, trochę kasy na koncie i paczkę ciastek, które ukradłem ci z pokoju. Od tamtej pory nie mam wcale więcej. Mój dorobek życia mieści się w małej walizce. Nie mam także domu. Przez te trzy lata byłem chyba wszędzie, a przez pewien czas jeździłem nawet za ojcem, co było dość szalone. Jednak zobaczyłem jego życie od drugiej strony. Fanów... Byłem chyba na trzech koncertach. Czekałem razem z tym tłumem dzieciaków pod stadionem i nie tylko, a potem stałem pod sceną i czułem coś dziwnego. Chyba coś czego się bałem w tym momencie. Nie widziałem z nim naszego ojca, człowieka, którego znamy... widziałem w nim Slasha. Tego samego gościa, którego widzieli wszyscy ci ludzie... i chyba miałem ochotę się rozpłakać. Po trzecim koncercie była okazja, abym się z nim zobaczył. Można powiedzieć, że staliśmy od siebie z jakieś dziesięć metrów i jakbym tylko się przepchał przez to szalone stado fanów, to... ale obleciał mnie strach. Popatrzyłem tylko na niego, ciężko odetchnąłem i pojechałem dalej. Tak naprawdę nie wiedziałem, gdzie miałem się udać, bo nie miałem żadnego celu. Zabawne, że twoje życie zaczyna się w momencie, w którym chcesz je skończyć. Na niczym mi nie zależało, niczego nie chciałem, nic mnie nie obchodziło. Czasami jechałem stopem, czasami autobusem, czasami po prostu szedłem drogą. Spałem po motelach, u obcych ludzi, albo chwilowych znajomych. Bywały miesiące, że zatrzymywałem się gdzieś dłużej, aby zarobić trochę pieniędzy. Byłem chyba każdym, ale tak naprawdę nie miałem ambicji, aby zostać kimś... Zabawne, że poznałem naprawdę wiele wspaniałych ludzi. Może przez chwilę nawet się zakochałem. Sam nie wiem... aż w końcu wylądowałem tu. Jestem na Hawajach. Czasami mam wrażenie, że daleko od świata. Mieszkam na wyspie, która liczy sobie około siedmiu tysięcy mieszkańców, z czego połowa to obsługa hoteli. Nawet nie pamiętam jakim cudem się tu znalazłem. I chyba bardziej wpisuję się w tę hawajską społeczność, niż amerykańską... tu żyje się całkiem inaczej. Tak naprawdę niewielu ludzi martwi się o pieniądze, jakieś tragedie na świecie, bo nawet większość o nich nic nie wie. Turyści przywożą jakieś nowiny ze świata. Ja pracuję w barze przy samej plaży, w sumie też tam mieszkam... Nie mam wielu znajomych, przyjaciół... chyba uchodzę tu za dziwaka. Z resztą, nie lubię ludzi. Oni chociaż nie pytają się mnie, kim jestem, dlaczego tu jestem...
            Jednak nie da się uciec przed samym sobą. Zawsze czegoś mi brakowało... nadal mi brakuje, dlatego piszę ten list. Nie oczekuję od ciebie za wiele. Nawet nie myślę, że mi na niego odpiszesz. Pewnie nie doczytasz nawet do końca. Masz takie poukładane życie. Żona, dziecko, dom, dobra praca... widzisz? Znowu jesteś o krok przede mną. Dobra, żartuję. Cieszę się twoim szczęściem, mimo tego, że twoją żoną jest Hanna. Chyba trochę w to nie wierzę, sam nie wiem. Oczywiście sam fakt, że się ożeniłeś jest już bardzo zaskakujący, że masz dziecko... no ale Hanna? Szczerze? Nie mogłeś lepiej trafić, naprawdę... szkoda, że nie było mnie na waszym ślubie. O wszystkim dowiedziałem się przez przypadek, tak samo jak przez przypadek dowiedziałem się o tym, że macie córkę. Mała jest naprawdę śliczna. Wiedziałem jej zdjęcia...
            Czasami zastanawiam się, co takiego słychać u ojca. Tak prywatnie, nie u Slasha, bo to akurat mogę łatwo sprawdzić. Jednak prosiłbym cię, abyś nikomu nie mówił o tym liście. Chyba nie czuję się gotowy na spotkanie z nim i nie wiem, czy kiedykolwiek będę. Wiem, jeszcze przed chwilą pisałem, że w rodzinie nikogo się nie odtrąca, ani nie porzuca... ale to wszystko jest dla mnie naprawdę trudne. I nie chodzi tu o moje uczucia względem niego. Ja chcę, abyś wiedział, że naprawdę kocham tatę... bardzo. I bardzo za nim tęsknię. Teraz wiem, że tak naprawdę tęsknię za tatą, a wmawiałem sobie, że chodzi o Mamę... Nigdy nie potrafiłem z nim rozmawiać. Chyba byłem trochę za bardzo uparty, a on za bardzo chciał, abym ślepo za nim chodził, ale byłem dzieckiem i potrzebowałem jego. Zastanawiam się, kiedy zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie jest już mi potrzebny. Na pewno nie po wypadku Mamy... wszystko musiało zmienić się o wiele później. Chociaż może to był czas, kiedy wszystko zaczęło się u nas układać? Pamiętasz, wyszedł z odwyku i zabrał nas na dwa tygodnie na wakacje. I wszystko było takie proste... takie normalne... takie jak dawniej. Tylko bez Mamy... nie pamiętam ile miałem wtedy lat... chyba około dwunastu... i coś wtedy pękło. Bo on wrócił do nas... bo czekałem na to i to się stało i nagle zrozumiałem, że rozmowa z nim wcale nie jest taka prosta, że przebywanie z nim, że... to wszystko wcale nie jest takie proste. A potem było jeszcze trudniej i jeszcze trudniej, aż wszystko stało się za trudne. Jakbym każdego dnia stawiał mur, albo chował się za szybę... ale nie przestałem go kochać. Nigdy... nawet przez chwilę... i ponownie czuję się jak mały chłopiec, tylko że teraz chcę przytulić się do taty... chociaż nie dostaliśmy od niego za wiele czułości. Dobrze wiesz, że prawie wcale... nie potrafił tego ogarnąć. Ale mnie brakuje tego... poczucia bezpieczeństwa? Tak, chodzi o bezpieczeństwo... nie o miłość... o bezpieczeństwo... Jednak nie mogę się z nim zobaczyć. Za bardzo się wstydzę, boję... nie wiem, jak mam to nazwać. Coś mnie blokuje. To samo, co te dwa lata temu po koncercie. Po prostu nie mogę... nie mogę spojrzeć mu w oczy. London, no bo jak? Po tym wszystkim? Tak po prostu...? - Cześć, tato. Co u ciebie? - nie, London tak się nie da. I może tego nie rozumiesz, ale chociaż postaw się w mojej sytuacji. Do ciebie piszę, bo jesteś moim bratem... razem przeżyliśmy piekło, które po części także zgotował nam on. Nie mam do niego żalu, że brał po śmierci Mamy. W sumie, dziwne jakby wtedy nie zaczął brać, nie? Dziwne jakby się nie załamał, jakby go to wcale nie obeszło. Bo tak jest. Jednego dnia masz szczęśliwą rodzinkę, a drugiego dnia nie masz nic... London, dbaj o Hannę, o córkę... nie zrób czegoś głupiego. Nie ty... chociaż nie ty. Ty nie możesz... w końcu jesteś panem idealnym...
            I nie martw się o mnie. Już nie musisz. Naprawdę.
            Kocham cię.
            Ale o wiele bardziej mam ochotę ci dowalić więc napiszę - następnym razem pamiętaj o prezerwatywach.
Cash Anthony Hudson.