23 kwietnia 2016

Rozdział 30

       Cześć. 
Wracam po kolejnej przerwie, chociaż powiem, że ten rozdział lekko mnie przerósł. Ja wiem, że jest krótki, ale jakoś nic innego nie mogłam do niego wymyślić. Oczywiście proszę was o komentarze. Ja wiem, że macie szkołę, swoje sprawy, wiosna przyszła, nikomu nie chce się siedzieć przed komputerem.... ale jednak proszę. To dla mnie naprawdę wiele znaczy... och, a jeszcze napiszę, że równo za miesiąc lecę do Polski. W końcu. Nie mogę się tego doczekać i w sumie tylko tym żyję. Pozdrawiam!



Rozdział 30

            - Cash, pozwól tu na chwilę!
            Chłopak siedział w swoim pokoju z gitarą ojca. Kiedy usłyszał wołanie Slasha, to tylko wywrócił oczami. Ani chwili spokoju. Ciągle coś od niego chcieli i tak naprawdę nie można było tak po prostu sobie usiąść i nic nie robić. Do tego te spotkania z psychologiem. Sam Cash czuł, że one nic nie dają. Najczęściej, to siedzi z tą kobietą po studiach, która wydaje mu się być nawiedzona i nic nie mówi. Ona stwierdziła, że będzie z nim tak długo siedziała, aż Cash w końcu nie zacznie mówić. Uparta, ale młody Hudson nie miał zamiaru się poddawać. Slash też już robił się co raz bardziej denerwujący. Nie dość, że zaczął pilnować, czy jego syn regularnie je posiłki, to do tego jeszcze bardziej ma zamiar wchodzić w życie chłopaka. Oczywiście na dokładkę Jackie! Kobieta, której Cash po prostu nie trawił i nie miał zamiaru darzyć jej jakimkolwiek szacunkiem. Przecież na to nie zasługiwała. Dobrze, że chociaż London powiedział prawdę.
            Odłożył gitarę na łóżko. Stwierdzenie Angie, że by mogli iść do Mam Talent dało mu trochę do myślenia. Oczywiście nie miał zamiaru spełniać tej głupiej zachcianki swojej przyjaciółki, ale obudziło to w nim myśl, że założenie zespołu, to nie jest taki zły pomysł. Przecież zawsze można się przy tym dobrze bawić. Tylko był problem. Nie miał muzyków. Na razie się tym nie przejmował i zaczął intensywnie ćwiczyć grę.
            Wyszedł z pokoju i zbiegł po schodach na parter. Slash siedział na tarasie z Jackie, która chodziła po domu ubrana, gorzej niż dziwka lat osiemdziesiątych na Sunset. Czy Hudson naprawdę nie widział, że to wszystko jest dość śmieszne? Obrzydliwe? Cash zmierzył wzrokiem partnerkę swojego ojca, która właśnie paliła papierosa. Potem popatrzył na Slasha, opierając się o framugę drzwi prowadzących na taras. Starał się nie zerkać na Jackie i jej piersi, które były zasłonięte tylko skąpym materiałem sukienki. Jednak nie zmieniał się fakt, że Cash był młodym facetem, a Jakie była kobietą.
            - Noo? - Zapytał ojca wbijając w niego wzrok.
            - Nie mówi się nooo tylko słucham. - Padła odpowiedź z ust jego ojca.
            Cash wywrócił oczami. Slashowi nagle zebrało się na kulturalne zachowanie. Jednak, to było dość zabawne, bo chłopak jakoś nigdy nie słyszał, aby jego ojciec tak ładnie się wyrażał. Jednak nic na to nie odpowiedział, bo nie chciał wdawać się w niepotrzebną dyskusję. Slash kiwnął na syna, aby ten usiadł na leżaku obok Jackie. Chłopak się skrzywił, jednak wykonał polecenie. Cały czas starał się nie patrzeć na kobietę, którą najwyraźniej bawiło prowokowanie młodego Hudsona. Szkoda tylko, że Slash nie widział, co się tak naprawdę dzieje pod jego dachem.
            - Tak sobie tu siedzimy z Jackie i się zastanawiamy, co ty, mój drogi zamierzasz dalej w życiu robić? W tym roku kończysz szkołę i co dalej?
            Siedzimy sobie z Jackie i się zastanawiamy. Głównie ten fragment tekstu, który padł z ust Slasha odbił się Cashowi o uszy. Jego ojciec powiedział to w taki sposób, jakby Jackie miała w ogóle w tym domu coś do powiedzenia, jakby była matką Casha! Jakby ją coś obchodziło, co takiego ma robić młody Hudson po szkole.
            Cash zacisnął dłonie w pięści i postarał się nie wybuchnąć. Przecież nie chciał prowokować awantur. Wystarczyło, że London przed południem wyraził swoje zdanie i do tej pory nie wrócił do domu. Policzył szybko, w duchu, do dziesięciu, a potem popatrzył na Slasha.
            - No... studia, nie? - Odpowiedział.
            - To dobrze, bo nie myślę sobie, że będziemy cię utrzymywać. - Mruknęła Jackie pod nosem. Za pewne Cash miał tego nie słyszeć, ale i tak dotarło, to do jego uszu. Popatrzył wrogo na partnerkę swojego ojca, która ciągle słodko się uśmiechała.
            - Tato, musimy rozmawiać przy niej? To są chyba nasze prywatne sprawy, prawda? - Zwrócił się do swojego ojca.
            - Cash, nie rób scen. - Padła odpowiedź. No nie takiej chłopak się spodziewał. - Powiedz lepiej, co to za studia.
            - Terapia zajęciowa. - Odpowiedział krótko.
            - Terapia zajęciowa? - Zapytał Slash patrząc na Casha. 
            - Tak, terapia zajęciowa. Chcę w przyszłości pracować w takim ośrodku, jak Nicole, a żeby to robić, to muszę być po terapii zajęciowej, czy coś nie tak?
            Zapadła chwila ciszy. Slash popatrzył na Jackie, ona na niego, a Cash siedział nieruchomo i nie wiedział, o co im właściwie chodzi? O to, że jak skończy te studia, zatrudni się w jakimś państwowym ośrodku, to będzie zarabiał tyle, że ledwo starczy mu na chleb? Przecież pieniądze, to nie wszystko. Nicole z resztą dawała jakoś radę i wcale tak źle się jej nie powodziło. A dla Casha było ważne to, iż będzie robił, to co naprawdę czuje. To co będzie sprawiało mu radość i będzie miał satysfakcję ze swojej pracy. Przecież właśnie o to chodzi, a Slash powinien wiedzieć o tym najlepiej. Nie bez powodu nie potrafi rozstać się z gitarą. To jest jego pasja, tak jak pasją Casha było pomaganie chorym dzieciom.
            - Nie, wszystko w porządku. - Odezwał się w końcu Slash. - Tylko trochę mnie zaskoczyłeś.
            - Aha, spoko. No przepraszam, że nie będę aktorem, reżyserem, muzykiem, czy jeszcze jakimś tam ważnym gościem, nie będę też naukowcem, jak London, a nasze nazwisko przepadnie, bo kogo będzie obchodził taki terapeuta zajęciowy, jak ja... ale tato, to jednak moje życie, wiesz?
            Może i Cash nie powinien mówić tych wszystkich słów. Uświadomił sobie, to widząc minę Slasha, która wyrażała "źle mnie zrozumiałeś" ale było już za późno. Powiedział, to co powiedział.
            - Mama była by z ciebie dumna. - Odpowiedział Slash nie patrząc już na Casha.
            - Szkoda, że tylko mama, a ty nie... - Szepnął Cash wstając z leżaka.
            Slash chciał już coś powiedzieć, kiedy wszyscy usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. London wszedł do domu i tylko spojrzał na zebranych na tarasie, a jego wzrok zatrzymał się na Jackie. Kpiąco się zaśmiał, chociaż złość ponownie zaczęła w nim narastać. Nie mógł uwierzyć w to, że ta kobieta jeszcze panoszyła się po jego domu, a jego brat tak po prostu sobie z nią siedział. Pokręcił tylko głową i skierował się w stronę schodów, aby zamknąć się w swoim pokoju. Być może za długo trzymał wszystko w sobie. Zgadzał się na rzeczy, które tak naprawdę nigdy nie powinny się stać. Kiwał tylko głową i się nie odzywał, bo nie chciał robić nikomu przykrości, ale w tym momencie już nie mógł wytrzymać. Położył się na łóżku i zaczął patrzeć się w sufit. Powoli zaczynało mu się kręcić w głowie, a oczy same się zamykać. No tak, za dużo alkoholu. Ostatnio za dużo pije... zaraz stoczy się jak jego ojciec.
            Zamknął oczy i czuł jak powoli zaczyna popadać w niebyt, a każdy stopień świadomości stawał się być odległym doświadczeniem. Czasami myślał sobie, że chciałby po prostu zniknąć i niczym się nie przejmować. Przez większość swojego życia starał się pozować na dojrzałego, rozsądnego faceta, ale tak naprawdę przecież był szczeniakiem, który nie wiedział co takiego zrobić ze swoim życiem. Ciężko westchnął, przewrócił się na brzuch, aby schować twarz w poduszce, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, ale to pukanie stawało się co raz bardziej uciążliwie.
            - Wchodź - Powiedział w końcu.
            Spodziewał się Casha, ale kiedy zerknął na osobę, która weszła miał ochotę wywalić ojca za drzwi. Nie miał mu nic nowego do powiedzenia.
            - Nie chcę z tobą rozmawiać. - Powiedział nie odrywając twarzy od poduszki. - Powiedziałem wszystko.
            - Ja też mam ci coś do powiedzenia. - Stwierdził Slash opierając się o framugę drzwi. - Jesteś już dorosłym facetem, studiujesz, zaraz zaczniesz pracować i tak naprawdę jak coś ci się nie podoba to możesz się wyprowadzić. Ja nie chcę widzieć tu takich scen, rozumiesz? Jesteś moim synem, to też jest twój dom, ale nie znaczy, że ty możesz się w nim rządzić. London, ja nie wtrącam się w twoje sprawy i nie obchodzi mnie to z kim się spotykasz, o której wracasz do domu i w jakim stanie, więc oczekiwałbym tego samego po tobie względem mojej osoby.
            London poderwał się do pozycji siedzącej i spojrzał na ojca. Nie poznawał go. Jemu naprawdę działo się coś z głową, kiedy tylko w jego otoczeniu pojawiała się Jackie. Jakby nagle zapominał o sobie, o tym kim tak naprawdę jest, co się takiego stało i co jest ważne w życiu. Liczyła się tylko ta... chłopak pokręcił głową i spojrzał na zdjęcie matki, które miał na szafce nocnej, wziął ramkę do ręki, a następnie popatrzył na ojca.
            - Nie wiem, może zapomniałeś, ale ta kobieta była moją matką. I może ty miałeś ją gdzieś i związałeś się z nią tylko dlatego, że ja miałem się urodzić, ale ona była moją matką. Rozumiesz? Moją matką, a nie twoją kolejną zabawką! I ona nie żyje, więc ja proszę cię tylko o jedno. O szacunek do niej. Tylko tyle... szanuj moją matkę, rozumiesz? Nie szanowałeś jej, kiedy żyła, to szanuj chociaż teraz!
            Slash ciężko westchnął. Może jego syn miał trochę racji w tym co mówił, ale sam Slash nie chciał się do tego przyznać. Chciał po prostu zacząć żyć na nowo. Może niekoniecznie z aktorką, ale oderwać się od przeszłości i przestać zastanawiać się nad wydarzeniami, które miały miejsce dziesięć lat temu. Nie miał już przecież małych dzieci, teraz mógł mieć czas dla siebie. Jednak miał wrażenie, że jego synowie nie chcą go wypuścić. Oni zatrzymali się gdzieś w czasie i nie przyjmują do wiadomości, że tak naprawdę może być inaczej. Można żyć inaczej, po prostu... żyć. Cash zamknął się w sobie i wszystkich uważa za swoich wrogów, a świat jest dla niego zły. London także zamknął się w sobie i ciągle goni za rzeczami, które tak naprawdę są niemożliwe. Slash pokręcił głową i popatrzył na syna. Widział w jego oczach, że jest pijany.
            - London, a ty szanuj siebie. - Powiedział, a następnie wyszedł z pokoju syna.



***

Amy położyła się na kocyku i zamknęła oczy. Uwielbiała kwietniowe słońce, które budziło do życia przyrodę. Uśmiechnęła się sama do siebie, a następnie ciężko westchnęła. Nawet już nie liczyła dni, tygodni, miesięcy od rozstania z Izzy'm. Wszystko co teraz ją otaczało wydawało się być tylko snem, z którego zaraz się obudzi, jednak miała świadomość, że to nigdy się nie stanie. Układała sobie życie na nowo, zaczynała cieszyć się z dziecka, ale także przyszłość wydawała się być jeszcze bardziej niepewna niż parę tygodni temu. Angie popatrzyła na matkę. Dziewczyna skubała trawę i sama nie wiedziała, dlaczego zgodziła się na to spotkanie. Może po prostu poczuła się samotna. Izzy coraz częściej mówił o wyjeździe, a przyjaciele mieli swoje własne sprawy. Rudowłosa przerwała źdźbło trawy, a następnie je wyrzuciła. Nie odrywała wzrok od brzucha matki. Był coraz bardziej widoczny, chociaż Angie ta cała sytuacja wydawała się być obrzydliwa. Nie docierało do niej, że zaraz będzie miała siostrę, albo brata... nie traktowała tego dziecka jak swoje rodzeństwo. Może bardziej jako pasożyta, który wszystko zniszczył. Brzydziła się matką, jej dzieckiem, ale także sama sobą za takie ohydne myśli. Ciężko westchnęła i odgarnęła opadający kosmyk włosów za ucho. Cisza, którą delektowała się Amy, Angie zaczęła przytłaczać, więc postanowiła ją przerwać. W końcu było parę spraw, które chciała po prostu wiedzieć.
            - Powiedziałaś Olivierowi, że to jego dziecko? - Zapytała matki.
            Amy spadła na ziemię ze swojego błogiego stanu. Podniosła się na łokciach i spojrzała na córkę, która wyczekiwała odpowiedzi, ale nie znała jej nawet Amy. Nie wiedziała, co miała takiego odpowiedzieć. Być może Olivier wszystkiego się domyślał, ale Amy nigdy nie dała mu powodów do zastanawiania się. Nie chciała także niczego od niego. Był młody i zdolny. Miał całą karierę przed sobą i nie musiał płacić za błędy rudowłosej.
            - Niczego od niego nie oczekuję. - Odpowiedziała Amy. - To jest moje dziecko i tak zostanie.
            - On ma prawo wiedzieć, że zrobiłaś mu dzieciaka. - Prychnęła Angie.
            - Angie!
            - Taka prawda, mamo. A co powiesz dziecku, jak zapyta cię w kocu o tatę? Że bocian je podrzucił, albo znalazłaś w kapuście? Zabawne.
            Amy pokręciła głową. Angie miała rację, ale kobieta nie miała ochoty dyskutować z córką na ten temat. Dziewczyna nadal nie patrzyła na matkę.
            - Możemy zmienić temat? - Zapytała Amy.
            - Tata tak bardzo cię kochał... nadal cię kocha... - Szepnęła Angie.
            - Córeczko...
            - Wiesz? Chciałabym, aby ktoś mnie kiedyś tak kochał... aby Cash mnie tak kochał. - Szepnęła. W końcu powiedziała swoje myśl na głos. Wydostały się z jej głowy i rozbrzmiały w powietrzu. Jednak Angie nie poczuła się przez to wcale lepiej. Zabolało jeszcze bardziej, bo w końcu przyznała się sama przed sobą. Zdała sobie sprawę z tego, że to wszystko jest prawdą. To co czuje do chłopaka. I może uciekała przed nim, dawała mu do zrozumienia, że między nimi nic nie będzie, ale przecież to wszystko było tylko taką grą. Sama nie wiedziała, dlaczego ją prowadziła. Może tak było po prostu łatwiej. Jeszcze tak niedawno temu miała wszystko. Kochającą rodzinę, przyjaciół, beztroskie życie. W tym momencie wszystko się zmieniło. Straciła prawię wszystko i po prostu zaczęło jej brakować naprawdę bliskiej osoby. Ramion, w których mogła się schować i koszuli, w którą mogła się wypłakać.
            Amy podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na córkę. Chciała położyć jej rękę na kolanie, ale dziewczyna zrobiła tylko unik, chociaż zaraz potem przytuliła się do matki.
            - Myślę, że powinnaś poważnie porozmawiać z Cashem. - Powiedziała Amy głaszcząc córkę po plecach. - Nie wiem, może zwątpiłaś w miłość przez to co się stało między mną, a tatą, ale uwierz mi, że ona istnieje... a ty jesteś ważna dla Casha. Myślę, że nawet bardzo ważna. Tylko musicie sobie to powiedzieć.
            - Mamo, ale on jest idiotą! Naprawdę... ja nie mam już siły. Wczoraj widziałam go z Nicole... tą dziewczyną z ośrodka, do którego on chodzi bawić się z dziećmi. Stali sobie przy samochodzie, śmiali się... on ją przytulił, pocałował w policzek... niby nic, ale... przy mnie nigdy tak się nie uśmiechał... rozumiesz... ja jestem tylko koleżanką... przecież ja nawet umawiałam się z tymi jego durnymi kolegami do kina, aby był zazdrosny, a on nic... mamo, on ma mnie gdzieś... z resztą, on każdego ma gdzieś.
            Angie otarła łzę, która spłynęła jej po policzku. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie płakała przez chłopaka. Poczuła się przez to trochę upokorzona. Jakby cały świat, który układała sobie od dziecka runął jej na głowę. Przecież zawsze miała być silna i niczym się nie przejmować. Była księżniczką swojego ojca i świat u stóp. Tak, przecież tak miało być zawsze, jednak zdała sobie sprawę z tego, że przecież tak się nie da. Życie jest o wiele bardziej brutalne, a ona sama czuła się jakby upadła. Łzy przez miłość do chłopaka, który miał ją gdzieś. Najgorsza rzecz jaka mogła się jej przydarzyć.
            Amy uśmiechnęła się do córki. Zobaczyła w niej siebie sprzed wielu lat. Jednak nie wiedziała jak miała jej pomóc. Mogła jedynie odciągnąć myśli Angie i na chwilę zająć jej myśli czymś całkiem innym.
            - Może chcesz iść ze mną zobaczyć mieszkanie? Jestem na dzisiaj umówiona z pośrednikiem, ale jakaś porada na pewno mi się przyda.
            Angie podniosła głowę.
            - Mam iść z tobą?
            - Chciałabym, aby to był także twój dom... i abyś miała w nim jakiś wkład. - Odpowiedziała Amy chwytając córkę za rękę. Angie kiwnęła głową.

8 komentarzy:

  1. No i co ten Slash wyprawia??! Wiesz co, Rose? Miałam naprwdę głęboką nadzieję, że kiedy Slash powiedział Londonowi, że "zawsze się mogą wyprowadzić", to London powie, że się wyprowadza! A by było! Ciekawe co by na to powiedział Slash! W sumie London mógłby pomyśleć o własnym mieszkaniu. Przynajmniej może dałby do myślenia Saulowi? No bo o co chodzi z tą całą Jackie? No szczerze, czy Slash ją w ogóle LUBI? Po co ją tam trzyma? I czemu ją traktuję tak... tak szczególnie. Na tyle jej pozwala i faktycznie zaczyna traktować jak towarzyszkę życia, haha. Szkoda chłopaków. Bo c oni mają zrobić i jaką zająć pozycję w tym wszystkim? London wyraził szczerze swoją opinię - nie podziałało. A raczej podziałało na jego niekorzyść. Jaki ma wybór? Zamknąć się w sobie i traktować wszystkich jak wrogów? Ja bym tak robiła. XD O, może nawiązałby wtedy jakąś nić porozumienia z Cashem?
    Eeej... Ja nie wierzę, że to opowiadanie się zbliża nieubłaganie do końca... Jest za dużo niewyjaśnionych wątków, albo bardzo skąpych w jakiekolwiek wyjaśnienia... To opowiadanie jest genialne i zostało jednym z ostatnich aktywnych... I się kończy. :/ Nieee... :(
    Biedna Angie!! Ciekawe czy powie Cashowi całą prawdę. I ciekawe jak zareaguje! ;)
    A, włąśnie, jeszcze wracając do Casha! Myślałam, że wyjechał z tymi planami na przyszłość tak tylko, żeby podroczyć się ze Slashem i Jackie. Ale, wow, nie! I tak uważam, że powinien jeszcze bardziej wygarnąć Slashowi. I Jackie przy okazji. Niech ją razem z Londonem wyrzucą z domu!!! Tak, niech to zrobią! A jak trzeba będzie to Slasha też!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka prawda, że London i tak zaraz się wyprowadzi. Przypominam, że był na rozmowie w Pasadenie, a nie sądzę, aby chciało mu się kursować między Pasadeną, a Los Angeles, tym bardziej, że Beverly Hills, a Pasadena to w sumie trzeba całe Los Angeles przejechać... także... London i tak zaraz zabierze swoje rzeczy i pójdzie sobie z domu, haha.
      No tak, Slash trochę przestał używać mózgu, ale w sumie... on też ma swoich przekonaniach trochę racji jakby nie było.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tak czy inaczej jestem całym sercem po stronie Londona, haha! XD
      A mam takie dziwne pytanie... Nie wiem czy powinnam ja zadawać, bo jest takie... kontrowersyjne chyba trochę... Bo napisałaś na początku rozdziału, że bardzo się cieszysz, że wreszcie wracasz do Polski i tylko tym żyjesz. No i... tak się zastanawiam... Cieszysz się z powrotu,bo kochasz Polskę i tęsknisz czy cieszysz się na spotkanie z rodziną/przyjaciółmi? W Anglii jest źle? Tak tylko pytam... Nie no, nie wiem czemu wyjechałaś, może zmusiły się finanse ale nurtuje mnie to, no!! :P Bo ja nie wiem czy bym się tak cieszyła z powrotu do kraju. Raczej patrzę na to, że jak już pojadę to pojadę na dobre. Wiem, głupie myślenie.
      Ale tam jest źle...?

      Usuń
    3. Może zacznę od tego, że nie wracam na stałe. Po prostu robię sobie dłuższe wakacje. A tu normalnie żyję, pracuję.
      Cieszę się z przylotu, bo się naprawdę stęskniłam. Ogólnie, ja bardzo emocjonalnie byłam związana z moim domem. Wychowałam się na wsi i wszystkie pola, lasy, rzeczka... to był mój świat, a także miejsce, w których powstawały moje wypociny. Nie mam w Polsce za wielu przyjaciół, ale cieszę się na spotkanie z nimi. Wiadomo. No i rodzina... to też. Po prostu dom. Mówi się, że młodym jest łatwo wyjechać i tak dalej. Nie wiem, może tak. Ale prawda jest taka, że gdziekolwiek pojedziesz, gdziekolwiek poza granicę Polski, zawsze będziesz obca. I nie chodzi o to, że ja spotkałam się z jakimiś przykrościami na tle narodowościowym. Nie, tu gdzie jestem bardzo szanuje się Polaków. Ale... to nie jest mój dom, to nie jest moja ziemia, to nie jest moja ojczyzna... może czasami to się wydawać śmieszne, dziwne, że ja tak piszę. Ale właśnie tak czuję. Nie chcę mówić, że tu jest kolorowo, pięknie. Nic tylko pakować walizki z Polski. Och, nie. Mnie naprawdę boli, że... nie mogę żyć w Polsce. Bo nie mogę, nie mogę tak jakbym ja tego chciała. Nie mogę być taka wolna jak tu jestem... I czasami bywa naprawdę ciężko, że ja ryczę w poduszkę i mówię sobie, że wracam. Obecnie mam niewiele. Pokój... jakieś 10 metrów. I ponad 30 kg co przywiozłam w walizce. Dużo, nie? Haha. Na pewno u się żyje łatwiej. Łatwiej zarobić, łatwiej wydać. Nie patrzysz tak na pieniądze. Nie zastanawiasz się nad nimi... ale... źle nie jest, aczkolwiek bajecznie też nie. Jednak tu nie jest Utopia, a nadal życie. I walka z losem. Większa niż w Polsce, bo trzeba pokonać o wiele więcej.

      Usuń
  2. Hmmm... Szkoda, że nie ma tu nic o Kate, bo ja chyba ją polubiłam.
    Nie rozumiem Slasha, no nie rozumiem. Jasne, że ma prawo do własnego życia, ale po co dał się tej jędzy od razu WPROWADZIĆ? Laska odzywa się po kilku latach, a on od razu pozwala jej się panoszyć po domu. Fuck logic.
    I absolutnie rozumiem złość Casha. No, kurwa, niech nawet będzie ta pinda sobie towarzyszką życia Slasha, ale co ona ma do jego pełnoletniego syna? Może to dziecinne stwierdzenie, że ona nie jest jego matką, ale no nie jest i nie powinna udawać, że jej nagle zależy. Młodzi Hudsonowie byli dla niej nikim, przez te wszystkie lata miała ich w dupie, a teraz nagle zgrywa troskliwą? Śmiać się czy płakać? Slash, chłopie, dostrzeż w końcu jej dwulicowość! Chyba że cycki przysłoniły mu widok, no to koniec.
    London, wyszalej się, póki masz czas. A skoro ojciec traktuje cię jak uciążliwego dzieciaka, to faktycznie się wyprowadź. Może jak pobędzie długo sam na sam z Jackie, to zrozumie, jakie to fałszywe.
    Cash, mądra decyzja co do studiów. Pomagaj innym, bo jesteś dobrym facetem.
    Amy powinna powiedzieć o ciąży ojcu dziecka, faktycznie. Nie można tak. A Angie... No nie, o Nicole jest zazdrosna? I jeszcze szpieguje Casha? To naprawdę musi być miłość. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie wrażenie, że zrozumieliście to tak, że Slash wyrzucił Londona z domu... no ale nie, nie o to chodziło. Po prostu tak jak Slash powiedział, to London jest już dorosły, zaraz będzie pracował i jak mu się coś nie podoba, to może się wyprowadzić... lekka sugestia z jego strony, ale przecież to nie jest wyrzucenie go z domu. Przecież nie mówi mu, że ma wypierdalać i zostawiam cię bez niczego, bo mi tu robisz jakieś sceny. Londona ma już 20 lat. Studiuje, ma swoje życie. Może się wyprowadzić i wcale nie musi mieszkać ze Slashem. A tym bardziej, że to USA... tam jednak też żyje się inaczej i w wieku 20 lat mało kto mieszka z rodzicami. A jak się zaraz okaże... co do Casha i jego wyprowadzki Slash ma całkiem inne zdanie, haha.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Witam!

    Czytam kolejną część w domu Slasha i zastanawiam się, czy w tym domu będzie w końcu spokój. Cash świruje, London też, jest jeszcze Jackie z która się nie dogadają, a Slash jak na razie chyba nie ma żadnych problemów w związku z nią. Rozumiem też, że Cash mógł się oburzyć "dlaczego ona wtrąca się w prywatne sprawy rodziny", skoro jej nie lubi, ale może ona faktycznie jest zainteresowana tym co będzie robił kiedy skończy szkołę? Przecież jest mnóstwo przypadków, kiedy partner rodzica troszczy się o pasierba/pasierbicę jak o własne dziecko i chce dla niego jak najlepiej.
    I może wyjdę tutaj na jakiegoś bezdusznika, ale muszę się zgodzić z Jackie, że nie ma zamiaru ze Slashem utrzymywać Casha. Oczywiście co innego jeśli pójdzie na studia, ale jeśli nie no to... elo.

    Współczuję Angie. Niby rozwodzą się jej rodzice, ona obrywa najbardziej. Ciąża matki z młodszym kochankiem raczej w niczym jej nie pomoże i potrafię zrozumieć to, że nie potrafi traktować tego dziecka jak swojego rodzeństwa. Podejrzewam że ja miałabym tak samo. Ale zawsze podejrzewałam że to właśnie Cash coś do niej czuje, a Angie jakoś trzyma dystans. Naprawdę mi jej szkoda, bo wszystko wali jej się na głowę, jednak chłopak który nie odwzajemnia uczucia (właściwie nie wiadomo czy nie odwzajemnia) to chyba nie jest największą tragedia w tym wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
  4. Może zacznę od fragmentu z Amy, bo przy Cashu najpewniej się rozpiszę...
    Wiosna to moja ulubiona pora roku. Ciepło, nie za gorąco, wieje lekki wietrzyk, czasami spadnie deszcz...idealnie po prostu.
    To zdanie mnie zabolało, że układa sobie od nowa życie, z dzieckiem, bez Stradlina, bez Angie (znaczy z Angie, ale bez niej- wiesz o co mi chodzi, prawda?).
    Tak...Angie może i ma takie myśli, ale jej się nie dziwię- to dziwne uczucie wiedząc, że będzie się miało siostrę lub brata, które jest tylko dzieckiem matki, nie ojca, i które- mimo że niewinne (bo co tu dziecko jest winne)- zniszczyło sielankę rodzinną Angie.
    Co prawda, szkoda byłoby niszczyć młodemu, zdolnemu aplikantowi życia informacją, że będzie ojcem, która ta informacja na pewno w przyszłości by zawadzała jemu, czy jego przyszłej żonie, czy dzieciom, ale Angie ma rację. Olivier powinien się dowiedzieć. Amy nic od niego nie oczekuje, ale zapewne poczułby się odpowiedzialny...chociaż sama Amy mówi, że nic nie oczekuje...To dość trudna sytuacja, żadne wyjście nie jest do końca słuszne...Co by tu zrobić?
    Tak, Izzy...on pokocha raz i pokocha do końca. Mimo że jest wściekły na Amy...zawsze ją będzie kochał. Zawsze.
    Co prawda to prawda. Angie naprawdę jest ważna dla Casha...i naprawdę nie wiem, co ona ubzdurała sobie z tą Nicole. Ale jak już pisałam, w komentarzu pod 31- zakochane dziewczyny tak mają.


    Cash z gitarą...Bo się rozmarzę...
    Młody nie chce nic gadać, a psycholog uparła się, że będzie czekać, aż zacznie gadać...to ma mu pomóc? No i przez to wszystko teraz ojciec go pilnuje...a jego to wkurza. Wszystko, co zwiazane z ojcem, go wkurza.
    Zwłaszcza Jackie.
    No, co prawda, to prawda. Cash to młody facet, a Jackie to kobieta. Chociaż myśl, że jej nie trawi jest silniejsza.
    Nooo, faceci zawsze przy kobietach nabierają większej ogłady. Tak jest i w przypadku Slasha, który nigdy jakoś ładnie się nie wyrazał i u synow nie zwracał nad tym uwagi, a teraz- siedzi przy nim Jackie- i od razu "nie mówi się nooo".
    Ech. Kobieta umie sobie owinąć chłopa dookoła palca, nie ma co!
    No tak. Slash naprawdę sobie nie zdaje sprawy, co się dzieje.
    Hah, siedzi sobie z Jackie i zastanawiają się, co jego syn zamierza! No to już było...!
    " - To dobrze, bo nie myślę sobie, że będziemy cię utrzymywać"- ha, jakby to od niej zależało! Zachowuje się, jakby w tym domu miała jakąkolwiek władzę, jakby była jego matką, której nie może się sprzeciwić. W tym momencie Cash mógł pomysleć: zrobie jej na złość i zdecydować, że nigdzie się nie wybiera. Pieprzona Jackie! Co ona w ogóle sobie myśli?!
    Ale Cash od razu, błyskawicznie "odparował". Ma rację, Jackie nie jest częścią rodziny i nie może nic decydować, ani w nic się wtrącać, Cash miał rację, na początku opowiadania "była skończoną suką". A Slash powinien sie zorientować i przenieść gdzieś rozmowę, bo to naprawdę są ich prywatne sprawy.
    No tak...racja, "mama" ale ty, już nie, Slash co?

    OOO London!
    O tak. Starcie opiszę w komentarzu pod 29, tutaj tak bardziej do tego, co się działo w tym rozdziale.
    Wcale mu się nie dziwię. Jestem z Tobą, London!
    Oj tak. Problem teraz polega na tym, że wszyscy mają go za dorosłego, a on się takim nie czuje.
    A no właśnie. Nawet Slash mu powiedział "jesteś dorosłym facetem", ale co to w ogole za rozmowa jest?! Slash wywalił prawie że Londona z domu! On serio jest taki ślepy, czy tylko udaje?! Zaraz straci i Casha i Londona...a jak starszy brat się wyprowadzi, bo się jeszcze bardziej wkurzy, to Cash już w ogóle...nikogo nie bedzie miał. Do nikogo gęby otworzyć...A brat, to jednak brat.
    Ale to, co powiedzial London o Perli to prawda...Slash przy obecności Jackie całkowicie o niej zapomniał...i zapomina o swoich synach.
    Może i London był pijany, ale powiedział całą prawdę...a Slash to olał.
    Jak wiele innych rzeczy.
    Stracisz ich, Saul, stracisz.

    OdpowiedzUsuń