08 maja 2016

Rozdział 32

        Witam. 
Przepraszam, że jeszcze nie odpowiedziałam na komentarze do poprzedniego rozdziału, ale dziś się za zabiorę. A teraz zapraszam na ten rozdział. 


Rozdział 32

Sam nie wiedział, czy spotkanie z Axlem, to był dobry pomysł. Co prawda Rose sam wyraził taką chęć, ale nigdy nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy. Nikt nie powiedział, że obaj panowie po tym spotkaniu będą czuli się lepiej. Szczerze mówiąc, to przecież mogło być jeszcze gorzej. Jakoś wcześniej do Slasha, to nie docierało, dopiero teraz, kiedy miał już wyznaczony termin i miejsce. Za trzy dni. Jednak klamka zapadała. Nie pozostało nic innego, jak po prostu poczekać do tego dnia, wtedy wszystko się okaże.
            Popatrzył na Jackie, która siedziała na parapecie okna z kubkiem kawy. Zastanowił się, co właściwie ta kobieta robi w jego domu. Co raz częściej się nad tym zastanawiał i jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Ponownie popełnił błąd i nawet łatwo było się do tego przyznać. Patrzył na nią, nadal na niego działa, ale nic poza tym. A czasy, kiedy Slash budował swoje związki tylko na dobrym seksie już dawno minęły. Ciężko westchnął i opadł na poduszkę. Jackie wtedy odwróciła głowę i popatrzyła na mężczyznę, lekko się uśmiechnęła. Odstawiła kubek z kawą na parapet, a sama z niego zeszła. Usiadła na skraju łóżka. Ona sama też nie czuła się za dobrze. Powoli zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że po prostu nie nadaje się do związków, a Slash najwyraźniej tego potrzebował. No i ta Kate Stewart, która była obecna w ich życiu. Nie wspominając już o Cashu i Londonie. Ta dwójka była jeszcze bardziej denerwująca niż pięć lat temu.
            - No co? - Zapytał Slash.
            Kobieta położyła się obok niego. Musiała coś zrobić, bo zaraz by ją nerwica wzięła. Musiała się wyrwać. Zdjęcia na planie filmowym dawno się skończyły. Siedzenie w domu i gotowanie obiadków dla Slasha i jego dzieciaków wcale się jej nie uśmiechało.
            - Tak sobie myślę o wakacjach... muszę odpocząć od Los Angeles. - Westchnęła.
            - Ale ja teraz nie mogę nigdzie jechać. Myles i chłopaki mnie zabiją, jak nagle zniknę. Poza tym niedługo trasa, to będziesz mogła zabrać się z nami. - Odpowiedział Slash spoglądając na nią.
            Miała na sobie koronkową koszulkę nocną przez, którą wszystko było widać. Oczywiście w tej chwili wszystko wątpliwości związane z osobą Jackie poszły w zapomnienie, a w głowie Slasha pojawiła się inna myśl. Zaczął gładzić blondynkę po jej boku.
            Jackie natomiast postarała się, aby się nie skrzywić. Nie miała zamiaru jechać na jakiekolwiek wakacje ze Slashem. Szczerze, to przecież miały być też głównie wakacje od niego samego. Musiała trochę się zabawić, wyszaleć, upić się, poznać nowych ludzi, a nie ciągle siedzieć z Hudsonem w domu. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że życie z gitarzystą może być takie nudne. Nic się nie dzieje, nawet Danielsa nie może się napić, a nie wspominając już o jakiś lekkich narkotykach. Tego właśnie było potrzeba Jackie, a życie Slasha nie spełniało tych oczekiwań.
            - To może ja sama pojadę? - Zapytała z słodkim uśmiechem.
            - Sama?
            - A czemu by nie? Przecież jestem już dużą dziewczynką, prawda?
            Przestał głaskać Jackie i znacząco na nią popatrzył. Kobieta cały czas słodko się uśmiechała i miała taką minę, jakby nie widziała nic złego w tym, co powiedziała. Co prawda, nie było w tym nic strasznego, ale Slash nie był taki głupi, doskonale wiedział o co chodzi jego partnerce. Znał ją za dobrze, aby ufać temu, że Jackie gdzieś pojedzie i będzie grzecznie się zachowywać. Podniósł się do pozycji siedzącej i nagle zaczynała wzbierać się w nim złość. Na samego siebie, że był taki głupi i po prostu ponownie jej zaufał.
            - Jasne, jedź. - Odparł. - Miłej zabawy.
            Wstał z łóżka i wyszedł z sypialni trzaskając drzwiami, bo w tym momencie nic innego mu nie pozostało. Jackie opadła na poduszkę i zaczęła naśladować Slasha. Miała z tego niezły ubaw, po krótkim czasie się jej znudziło. Ubrała się, wrzuciła do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, jakimi były kosmetyki, pieniądze, prezerwatywy i dokumenty, a następnie wyszła z domu nikomu nic nie mówiąc.
            Slash w tym czasie siedział w łazience. Patrzył na swoje odbicie i właśnie zdał sobie sprawę z tego, że jego życie ponownie się posypało. Niby na chwilę się ułożyło, ale to chyba było tylko złudne wyobrażenie tego, że może być dobrze.



***

Wsiadła do samochodu, który stał pod domem, a następnie spojrzała na mężczyznę, który siedział po stronie kierowcy. Nawet nie zwrócił na nią uwagi, tylko przecierał szmatką pistolet i nieznacznie się uśmiechał. Jackie wywróciła oczami i oparła głowę o siedzenie. Powoli zaczynała mieć dość tej całej szopki. Może na początku chciała odezwać się do Slasha, chciała spędzić z nim parę chwil, być może szalonych, ale potem pojawił się Rick i wszystko się skomplikowało. Odwróciła głowę w jego stronę, a następnie pogłaskała go po policzku. Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na kobietę.
            - Wiesz, że się ciebie nie boję. - Powiedziała czułym szeptem. - I jeśli nie dasz mi moich pieniędzy, to ja załatwię ciebie. - Dodała po chwili.
            Rick odłożył pistolet na deskę rozdzielczą, a następnie cofnął rękę Jackie. Kobieta ponownie wywróciła oczami.
            - Załatwiłaś coś? - Zapytał głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
            - Wydaje mi się, że doprowadziłam go na skraj wytrzymałości nerwowej... na pewno będzie szukał dilera... nie wiem czy dzisiaj, ale w najbliższym czasie pewnie tak. - Westchnęła.
            Na twarzy Ricka pojawił się uśmiech. Ta myśl zaczęła go podniecać, a kiedy patrzył na Jackie, która przygryzała dolną wargę, nakręcało go to jeszcze bardziej. Kobieta w tym momencie położyła dłoń na jego kolanie i zaczęła gładzić, aż powędrowała ręką trochę bliżej. Była dla Ricka swojego rodzaju zdobyczą, bo przecież najczęściej zabawiał się z małolatami, które niewiele wiedziały o tym czego naprawdę potrzebuje mężczyzna. Sprawy honoru mogły trochę poczekać. Przybliżył się do Jackie i zaczął rozpinać jej bluzkę. Blondynka zaśmiała się, a następnie chwyciła pistolet do ręki i przystawiła do głowy Ricka.
            - Moja kasa, rozumiesz? Dajesz mi ją teraz, albo ja sprzedaję ci kulkę w ten pusty łeb.
            - Jest na tylnym siedzeniu...
            Kobieta odwróciła głowę. Rzeczywiście leżała tam reklamówka. Chwyciła ją i upewniła się, czy na pewno znajdują się w niej pieniądze. Ponownie popatrzyła na Ricka.
            - Mam nadzieję, że kwota się zgadza. - Prychnęła, a następnie wysiadła z samochodu. Rzuciła jeszcze w stronę Ricka pistolet.
            - Dziwka! - Wrzasnął mężczyzna, ale Jackie zniknęła już w mroku.
  

***
            
              - Toto, wyłaź, bo muszę z tobą pogadać!
            Czy to był Cash? Nie, to raczej nie było możliwe, aby młodszy syn Slasha, tak po prostu stwierdził, że musi pogadać z ojcem. No chyba, że w końcu coś się zmieniło w jego zachowaniu. Gitarzysta przestał wpatrywać się w odbicie lustrzane i zerwał się do drzwi. Otworzył je i zobaczył Casha, który stał opary o ścianę i czekał. Podniósł oczy na ojca, zmierzył go spojrzeniem i zastanowił się, jak ma przekazać wszystko, co chce powiedzieć, aby Slash się nie uraził, ani nic go nie zabolało, aby po prostu przyjął to łagodnie.
            - No to słucham.
            Chłopak stwierdził, że nie będą tak rozmawiali w korytarzu, więc zaproponował zejście do salonu. Usieli na przeciw siebie na fotelach. W tym momencie Cash stracił pewność siebie. Ale nie było już prawa odwrotu. Musiał powiedzieć, to co mu na sercu leżało. Slash dokładnie przyglądał się synowi i stwierdzając po jego minie zaczynał zadawać sobie sprawę z tego, że nie jest to nic dobrego. No tak, kolejne złudne wyobrażenie, że coś może być dobrze. Cash przez chwilę miał nadzieję, iż Cash pragnie porozmawiać o swoich uczuciach, ale jednak chyba nie. Chłopak nerwowo zaczął skubać swoją koszulkę. W tym momencie wyglądał, jak ten dawny chłopiec, który bał się czegoś, co przed chwilę przeskrobał.
            - No bo ten... bo pomyślałem sobie, że nie będę cię, Londona i Jackie, dłużej męczył sobą i się wyprowadzę, tylko wiesz... no pracy na razie nie mam i byś musiał mi trochę pomóc.
            Może tylko się przesłyszał. Może Cash nie powiedział, to co właśnie powiedział, tylko Slash źle to zrozumiał. Ale to była chyba kolejna złudna nadzieja, którą karmił się Hudson. Popatrzył na syna, nie wiedział, co ma mu powiedzieć. Śmiać się, płakać? Zaprzeczać, że nikt się z nim nie męczy? Szczerze, to nigdy by Slash nie powiedział tego na głos, ale zachowanie Casha naprawdę było już męczące. Taki odpoczynek od niego wszystkim by się przydał, ale przecież nie będzie wywalał swojego własnego syna. Co innego, kiedy on sam chce się wyprowadzić, ale zaraz, gdzie?
            - A gdzie masz zamiar mieszkać? - Padło to bardzo istotne pytanie.
            Cash skulił się w sobie, bo właśnie problem polegał na tym, że sam jeszcze nie wiedział, gdzie by miał zamieszkać. Nie miał mieszkania, nie miał żadnych perspektyw. Jedyne jego nadzieja, to była Nicole.
            - Nicole mi wynajmie pokój. - Odparł szeptem.
            - Ach tak... Nicole.
            - To jak?
            W głowie Slasha pojawiła się nagle dziwna myśl. Cash i Nicole. Jednak, to było dość dziwne. Syna za dużo o niej mówił, a teraz chciał się jeszcze do niej wyprowadzić. Co z tego, że miał już skończone osiemnaście lat, kiedy nadal był dzieckiem! Niedoświadczonym szczeniakiem, który ciągle pakował się w jakieś problemy. Odpowiedź była prosta. Slash musiał mieć na oku syna, chociaż do czasu skończenia szkoły średniej. Na studiach też by się przydało.
            - Nie. - Odpowiedział oschle. - Tu masz swój pokój, tu jest twój dom i tu będziesz mieszkał. No chyba, że naprawdę chcesz się uniezależnić, to wtedy ok, ale sam siebie utrzymujesz, ale to dopiero jak skończysz szkołę!
            - Co?! Dlaczego?! Jestem już dorosły i mogę decydować sam o sobie! Jesteś hipokrytą, wiesz? Bo mam ci powiedzieć, co ty robiłeś w moim wieku!?
            Slash popatrzył na syna. Przegiął. Młody po prostu przegiął.
            - Ja to co innego. - Warknął Slash. - Czasy były inne, ja byłem inny! Wszystko było inne! Po drugie miałem jakiś plan na życie, a nie jakaś śmieszna terapia zajecio... - Zawiesił głos, bo nagle zdał sobie sprawę z tego, co takiego powiedział. Cash wstał z fotela i zmierzył go wzrokiem. W tym momencie Gitarzysta chciał go przeprosić. Wcale nie chciał tego powiedzieć, nie chciał wyśmiewać się z pasji syna. Przecież, to wszystko powiedział w nerwach.
            Natomiast w Cashu złość narosła do takiego punktu, że już nie mógł wytrzymać. Przez wszystkie lata dusił wszystkie emocje w sobie, aby tylko nie zranić ojca. Cały czas udawał, że wszystko jest w porządku, bo przecież nie chciał obrażać własnego rodzica. Jednak w tym momencie to poczuł, że Slash wcale nie jest jego ojcem. Na dobrą sprawę, to nigdy nim nie był. Przez wiele lat się nie interesował, co się dzieje z jego dziećmi, to dlaczego nagle teraz zaczął. Chłopak podszedł do komody, gdzie stało jego zdjęcie ze Slashem. Fotografia była robiona, bardzo dawno temu, kiedy wszystko było jeszcze takie proste. Kiedy Perla żyła, kiedy świat był piękny, kiedy Cash nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się naprawdę. Chwycił tą ramkę, rzucił ją o podłogę i po prostu rozbił.
            - Wiesz co ci powiem, Slash, wiesz? Jesteś nikim. Jesteś tylko zwykłym ćpunem, który teraz udaje, że wszystko jest ok, że wszystko może być dobrze. Gówno prawda, bo ty jesteś nikim. I wiesz co sobie myślę? Że jakby mama nie zginęła w tym wypadku, to i tak by ciebie zostawiała, bo jesteś dupkiem jakich mało! Jesteś jedną wielką pomyłka, a mi wstyd, że jestem twoim synem!
            Po tych słowach, które padły z ust Casha, Slashowi odeszły wszelkie wyrzuty sumienia związane z kierunkiem studiów syna. Podszedł do chłopaka i go szarpnął. Nigdy się nie spodziewał, że kiedykolwiek usłyszy takie słowa od własnego dziecka. Na dobrą sprawę, to przestał już nad sobą panować. Slash zawsze twierdził, że naprawdę ciężko wyprowadzić go z równowagi, ale w tym momencie to szczeniak przegiął.
            - Zamknij się! Ty i twoja matka zniszczyliście mi całe życie! - Wrzasnął i odepchnął Casha. W tym momencie chłopak popatrzył na ojca przerażonymi oczami. W końcu, to od niego usłyszał. Nic już nie powiedział tylko zerwał się na górę, do swojego pokoju.
            Slash został sam w salonie. Dopiero po chwili dotarło do niego, co takiego powiedział. Popatrzył na stłuczoną ramkę ze zdjęciem. Kopnął odłamki szkła.
            - KURWA!
            Próbował zatrzymać syna, ale chłopak już go nie słuchał. Twarz Casha nie wyrażała żadnych emocji. Nic, jakby wszystko od niego odeszła i wszystko teraz było obojętne. Wrzucał do walizki swoje rzeczy nie patrząc na to, co bierze. Slash coś do niego mówił, ale to już go nie obchodziło. Po prostu jak najszybciej chciał wynieść się z tego domu, z dala od ojca, brata, od Jackie, od wszystkiego. Zamknął walizkę, zmierzył Hudsona spojrzeniem pełnym bólu, a potem zbiegł ze schodów. Slash został w drzwiach pokoju syna ze świadomością, że to koniec. Kolejna sprawa, którą zawalił.



***

Kate ciężko westchnęła. Czuła się podle, a do tego była sama w mieszkaniu. Alan uparł się, aby nocować u Emmy. Bardzo zaprzyjaźnił się z jej ostatnim chłopakiem, co nawet cieszyło Kate, jednakże miała obawy, gdy zostawała sama. Siedziała na kanapie i głaskała Sally. Starała się skupić na filmie, jednak jej myśli ciągle wędrowały w stronę swojego życia. Czasami myślała, że osiągnęła naprawdę wiele. Przecież skończyła studia, chociaż każdy  powtarzał jej, że to jest niemożliwe. Wychowuje sama dziecko, chociaż cała rodzina mówiła jej, że nie da rady, a opieka społeczna prędzej czy później zabierze jej Alana. Miała dobrą pracę, chociaż nikt nie wierzył, że kiedykolwiek dostanie jakąkolwiek posadę w dobrej formie. Miała mieszkania, chociaż wszyscy zakładali, że będzie mieszkała pod mostem. Tak, miała tak wiele, a jednak czegoś jej brakowało. Wszystkich straconych lat, które spędziła z Rickiem. Za dużo chwil niepewności i strachu, które teraz do niej wróciły. Otarła łzę i przytuliła się do psa. Chociaż na chwilę poczuła się bardziej bezpieczna, ale już zapomniała co to za uczucie. Zamknęła oczy i usłyszała dzwonek do drzwi. Przeszedł po niej zimny dreszcz i postanowiła, że będzie udawała, że nie ma jej w domu. To było najlepsze rozwiązanie, jednak dzwonek cały czas dzwonił. Po cichu wstała z kanapy i podeszła do drzwi. Starała się nie hałasować, chociaż nie była pewna, czy osoba stojąca po drugiej stronie nie zdaje sobie sprawy z jej obecności.
            - Kate, wiem, że tam jesteś. Widziałem zapalone światło.
            Usłyszała głos Slasha i cały strach z niej zszedł. Chociaż zaczęła się zastanawiać, co takiego Hudson robi u niej o tak późnej porze. Niepewnie otworzyła drzwi i popatrzyła na niego. Nie wyglądał za dobrze. Mogła nawet powiedzieć, że wyglądał fatalnie, jednak nie chciała zadawać głupich pytań. Uśmiechnęła się tylko do niego, ale Slash nie odpowiedział jej tym samym. Popatrzył na nią spojrzeniem, w którym było pełno bólu.
            - Mogę się do ciebie przytulić? Tak po prostu? - Zapytał.
            Kate nie wiedziała, co miała odpowiedzieć. Zaskoczyła ją ta prośba. Wpuściła Slasha do środka, a on momentalnie porwał ją w ramiona. Kobieta na początku zesztywniała, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego, że sama tego potrzebowała. Nie była pewna, czy właśnie akurat Slasha, ale na pewno mężczyzny. Silnego mężczyzny, w którym mogła się schować i poczuć, że ktoś o nią dba. Hudson ukradkiem otarł łzę, która zaczęła spływać mu po policzku, nie chciał rozklejać się przy Kate, a także z niczego tłumaczyć. Jednak ona nie zadawała pytań tylko tak stała przytulona do niego. Czuł jak szybko bije jej serce. Po chwili oderwał się od niej, a Kate popatrzyła w jego ciemne oczy. I sama nie wiedziała jak to się stało, ale zaczęli się całować. Slash przycisnął ją do ściany w przedpokoju, a ona poddawała się każdemu jego pocałunkowi, a podniecenie w niej narastało z każdą sekundą.
            - Alan śpi? - Zapytał Slash odrywając się od niej na chwilę.
            - Jest u Emmy... - Szepnęła Kate.
            Slash uśmiechnął się, a następnie ponownie zaczął ją całować wsuwając dłonie pod jej bluzkę. Nie chciał zastanawiać się nad tym, czy robi dobrze, czy może źle. Czy będzie tego żałował następnego ranka, a może właśnie zaczyna się coś nowego. W tej chwili to wszystko się nie liczyło, bo tak naprawdę była ważna tylko Kate i chciał, aby poczuła się przy nim jak najlepiej...

13 komentarzy:

  1. Napisałaś mi, że się dzieje i oj... Dzieje się dzieje, aż nie wiem od czego zacząć. Może po kolei.
    Biłam Hudsonowi brawo, gdy doszedł do wniosku, że to w sumie nie za dobrze, że Jackie pojawiła się znowu w jego życiu. Szybko się zorientował. Gratulacje. Hudson się męczy, bo nie czuje nic więcej oprócz spełnienia swojej fizycznej potrzeby, ale i tak nic nie powie. Dlaczego? Bo myśli tym co ma w spodnie, a nie głową. Co widać od razu. Położyła się koło niego, już mu tamte myśli odeszły, bo jednak ona może zrobić mu dobrze, to czemu ma nie skorzystać? Tylko Jackie to ma go w dupie. Hudson jest fajny jak można czerpać z niego korzyści. Ot na przykład pieniądze. Był fajny kiedyś, gdy można się było z nim ostro zabawić. Teraz? Teraz nie jest potrzebny Jackie, bo nie może jej dać tego czego ona chce, więc go sobie zostawi. Bo po co jej Hudson nudziarz? Wolałaby, żeby się z nią upijał do nieprzytomności i ćpał. Wiadomo, że jak Jackie pojedzie sama na wakacje to nie będzie siedziała grzecznie w pokoju z myślą " Oj. Nie zrobię nic, bo przecież w L.A czeka na mnie Slash." Śmieszne. Oddałaby się paru innym. Hudson też to wie. I zamiast wyjść i trzaskać drzwiami to powinien ją wypierdolić z domu, ale to Hudson... Ustaliliśmy, że nie myśli głową. No tak. Wszystko się posypało. Trochę na jego życzenie. Co nie oznacza, że nie można tego jakoś poukładać.
    W kolejnym fragmencie non stop w głowie powtarzałam słowo suka. Ja wiedziałam, że Jackie to suka... Ale nie myślałam, że aż tak. Wolę nie wiedzieć za co dokładnie są te pieniądze. Za doprowadzenie Slasha do skraju? Za pistolet? Wolę nawet nie zgadywać. Ale czułam jak mnie krew zalewa. Skąd to się takie wzięło? I dlaczego Slash jest tak ślepy, że nie widzi jaka ona jest naprawdę. Albo widzi... Tylko jak widzi to czemu ją w ogóle wpuścił na nowo do swojego życia?
    Kolejny wątek, który... Jest chyba najbardziej dobijającym punktem tego rozdziału. Zaczęło się spokojnie. Rozmowa na temat przeprowadzki. No tak. Cash jest niby dorosły. Mógłby się wyprowadzić na swoje. Ale jest haczyk. Chce się wyprowadzić, ale potrzebuje wsparcia ojca. Wciąż chodzi do szkoły, więc nie mógłby zarobić na swoje utrzymanie. Ale pojawia się problem, bo Hudson mówi nie. Z punktu widzenia rodzica to jest dość zrozumiałe. Tym bardziej w sytuacji Slasha, gdy wie, że z jego synem nie jest dobrze. A teraz do końca miałby stracić nad nim kontrolę? Już w ogóle nie wiedziałby nic, nie wiedziałby co się dzieje. No niby Cash jest męczący i może miło by było trochę odpocząć, ale to jest jego syn. W tym momencie raczej nie spodziewał się, że Jackie wróci, Londonowi i tak już odwalało, więc jego wyprowadzka też powoli się zbliżała i jeszcze Cash miał mu zniknąć? Przecież zostałby sam. Sam w tak dużym domu. A jego problemy wciąż nie byłyby rozwiązane. Byłoby jeszcze gorzej, bo w tej pustce przytłaczałyby go jeszcze bardziej. "Śmieszna terapia zajęciowa" Można się łatwo domyślić, że nie chciał go zranić, że to nie było specjalnie. Wymsknęło mu się w emocjach. Pojawiły się nerwy, bo Slash nie umiał do niego dotrzeć i to od dawna. W tym momencie potrzebował argumentów, ale nie miał ich zbyt wiele i tak po prostu mu się to nawinęło. A to spowodowało lawinę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa Casha. Kurde. Przesadził. Nie można powiedzieć, że miał prawo to powiedzieć i jeszcze pogłaskać go za to po główce. Nie miał prawa. Tylko coś pękło. Cash miał już serdecznie dość. On naprawdę nienawidzi Slasha. Tylko kocha swojego ojca. Saula Hudsona, którego potrzebuje... Potrzebuje taty. Kogoś kto go wesprze, przytuli. Potrzebował tego dawno temu i tego nie otrzymał, bo Slash mu tego nie dał, dlatego go nienawidzi. Ale te słowa.... Trochę za dużo. Powiedzieć takie coś do rodzica... Rozumiem jego złość, każdy by się po prostu wkurwił w takim momencie, tym bardziej po takich przejściach, ale Hudson nie chciał źle. Nie chciał mu zrobić na złość. Po prostu się przestraszył. Na pewno to zabolało. Bardzo. Dowiedział się, że Cashowi jest wstyd, będąc jego synem, że jest nikim, zwykłym ćpunem i dupkiem. Trochę sporo jak na słowa, które padły z ust jego dziecka. Tylko w tym momencie zrobił najgorszą rzecz jaką mógł zrobić. Zamiast zacisnąć zęby. Tak. Zabolało go. Wkurwił się, ale tylko dolał oliwy do ognia, bo spowodował, że było jeszcze gorzej. Tak jak Cash nie miał prawa do takich słów wobec swojego ojca, tak Hudson nigdy nie powinien powiedzieć takiego czegoś swojemu dziecku. Kolejna sprawa, którą zawalił i której nie uda mu się naprawić przez bardzo, bardzo długi czas. Obstawiam, że jak London pojawi się w domu i się dowie co się stało to też będzie wściekły na ojca i na brata i może wyniknie tam jakaś kolejna kłótnia, bo London nie przejdzie z tą informacją do porządku dziennego. Jego to też zaboli.
      No i na koniec Slash i Kate. Jedyny pozytywny akcent po tym wszystkim co smutne... Bo oczywiście jestem team Kate, chociaż wiem, że nie mam na co liczyć haha. Ale wyobraziłam sobie takiego Hudsona- smutnego, z oczami pełnymi bólu, który się po prostu wtula w Kate. Tak czułam, że do niej pójdzie. A gdy Kate go przytuliła, a nie odrzuciła to wiedziałam, że to się tak skończy! I bardzo dobrze. Mam tylko nadzieję, że Kate nie napadną jakieś wyrzuty sumienia i może odsunie od siebie Hudsona, bo to już go w ogóle dobije... Tak czy tak. Pewnie jednorazowa sprawa w stylu ja potrzebowałem bliskości, ty też i tak wyszło. Nie było to tak, że ją zaliczył... Pewnie Hudson pierwszy raz od dawna się kochał. Z potrzeby bliskości, z chęci czułości, a nie z powodów fizycznych.
      Kurde już czekam na następny rozdział, bo wiem, że będzie się działo więcej i więcej. Czekam na moją "zakochaną" parę haha. Chociaż czuje, że jak pojawi się London z Hanną to w tej niemiłej scenerii. Już nie mogę się doczekać kolejnego!

      Usuń
    2. Slash ma jakieś opóźnione procesy myślowe. Ale tak szczerze, to on sam nie wie po co Jackie w jego życiu. To chyba była taka chwila słabości, która trochę za bardzo się przeciągnęła, albo... tęsknota za dawnymi czasami, bo raczej nie za samym faktem posiadania kobiety, bo opcji jest wiele i to lepszych niż Jackie, a Slash zdaje sobie z tego sprawę. Cóż, Jackie miała jasny motyw działania i to wszystko było grą z jej strony. I w sumie, ja bym nawet napisała, że to co tu się stało między Casha i Slashem to jest głównie zasługa Jackie. Oczywiście, Cash powiedział za wiele, Slash powiedział za wiele... Tylko zastanawiające jest to, dlaczego Slash nie poszedł za Cashem, nie szuka go... nic... pojechał sobie do Kate... haha.

      Usuń
  2. Jak wiesz, czekałam na ten rozdział z ogromną niecierpliwością...A tym bardziej teraz będę czekać na kolejny.
    Dlaczego sobota jest tak daleko? :<
    Dobra, zabieram się do komentowania.
    Taak, też się bym zastanawiała, czy spotkanie z Rudym jest dobrym pomysłem...Rudy był przyjacielem, a teraz de facto jest wrogiem, a sam chce się spotkać...Miałam taką sytuację, prawie żeśmy się pozabijali.
    Ustalony termin i już- odliczamy, a dni wydają się coraz krótsze...Coraz szybciej nadchodzą.
    Nie no, naprawdę? Teraz zaczął się zastanawiać, co Jackie robi w jego domu? Czy może trafiły do niego słowa Londona? Naprawdę Slash? Naprawdę?
    Zorientował się, że popełnił błąd...możliwe, że miał w tym udział London, bo w końcu powiedział, co myśli.
    Czyżby Slash zaczął się starzeć, że nie buduje już związków na seksie? Nie no...zaskakujesz mnie dzisiaj, Saul. A poważnie- okej, dobrze, że to do niego dotarło. Dobrze, że wie, że ponowny związek z Jackie to jest błąd. Dobrze.
    A Jackie...biorąc na chwilę pod uwagę następny fragment (opiszę go po tym) wiadomo, dlaczego przyszła do Slasha. Ale naprawdę liczyła, że uda jej się rozbić jego rodzinę? Że wciągnie go w dragi i alkohol? Może chciała zbudować związek, choć nie wydaje mi się, ale oparty na dragach. I co? Przeszkadza jej Kate oraz chłopaki. To, że jej przeszkadza Kate to jeszcze jakoś zrozumiem, bo właściwie to obca osoba (no dla Slasha teraz już nie taka obca), ale chłopaki? Jeśli Jackie byłaby prawdziwą kobietą i byłaby nastawiona na poważny zwiazek, powinna tolerować Casha i Londona, bo to w końcu synowie jej partnera. Ale jak widać...ona miała w tym "związku" jeden cel. Aż strach pomyśleć, co by się stało, jakby chłopaków nie było. Nic by jej nie powstrzymało.
    Czy w tej gadce o wakacjach, jej chodzilo o to, by go gdzieś wyciągnąć? By zostawił wszystko?
    Noo, nie wyszło jej.
    A on błyskawicznie się zorientował. Noo, w końcu się zorientowałeś, Slash, jakim idiotą byłeś! No brawo!

    Wiesz, przy poprzednim rozdziale na mysl mi przyszło, że tą kobietą przy Ricku może być Jackie, ale potem mówię: nie no, raczej nie...
    A tu nagle-to Jackie. Dlaczego mnie to nie zdziwiło? Cash miał całkowitą rację, to skończona suka. On już to wiedział, jak miał 10 lat!
    Ale że Rick! Się dobrali! Ale że ona mu załatwia spluwę...i jej wisi pieniądze...Znaczy teraz już jej nie wisi...
    A taka przekonana, że doprowadziła go na skraj wytrzymałości! To nie ona to zrobiła, zrobił to Cash!
    Póki co to dilera nie będzie szukał. Poszedł do Kate...i mam nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy heroina. Ale o Cashu, Kate, to za chwilę.
    Jeju, to aż straszne, ale jak ten wątek się potoczy? Mam nadzieję, że temu psychopacie nie przyjdzie na myśl ścigać Casha lub Londona... :O


    O, i dochodzimy do straszliwie ważnego momentu w tym rozdziale.
    Ciekawe co w momencie, gdy Cash go zawołal, Slash sobie pomyslał. Tak po prostu, że chce z nim pogadać? Widocznie musi mieć jakąś sprawę, bo raczej sam z siebie, tak po prostu, nie pogada...bo nawet psycholog nie mogła dać sobie z tym rady.
    Kolejne wyobrażenie: Cash oparty o ścianę.
    Tak, doskonale to rozumiem, to stracenie pewności siebie. To uczucie jest normalnie...:/
    Tak, nadzieja matką głupich, a Slash już dzisiaj wystarczająco popisał się głupotą.
    I tu po prostu, jak czytalam ten rozdział pierwszy raz: Coo, Cash chce się wyprowadzić?! I to z własnej woli, tak po prostu? Stwierdził sobie, że nie chce ich męczyć? Ja tu widzę nieco inne dno: on po prostu nie może patrzeć na Jackie i ojca. Nie znosi tej kobiety. On jej po prostu nienawidzi. Tak samo jak Slasha. Ale Slasha jako Slasha nienawidzi, a nie jako ojca. Zawsze go to męczyło, że jego ojcem jest Slash i że jest bardziej dla niego jako Slash nie ojciec...
    W sumie Hudson ma rację- zachowanie Casha na dłuższą metę jest strasznie męczące, ale...to w końcu jego syn. Nigdy by go nie wywalił z domu, ale...Cash sam chce się wyprowadzić.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdziwienie Slasha jak syn powiedział o Nicole...Saul pomyślał prawie tak, jak Angie. Ale tu miał rację...Cash ma dopiero 18 lat i jest niedoświadczony...niby to doświadczenie trzeba gdzieś zrobić, ale Slash chce go miec na oku. Bo Młodemu też się zdarza rozrabiać.
      Po całej akcji, jestem po stronie Casha. Ale w tym momencie, on naprawdę przegiął. Za bardzo się zdenerwował. Za bardzo...
      Ale Slash tutaj też przesadził. Tak, to strasznie boli, jak rodzice wyśmiewają się z marzeń lub planów, które ich dziecko bierze na poważnie. On nie powinien też tego mówić.
      I tu jest punkt, co każdy, dosłownie każdy rozumie Młodego. Cały czas chował wszystko do siebie, udawał, że jest w porządku, bo nie chciał obrażać rodzica...ale w tym momencie...już nie wytrzymał.
      Dał się ponieść złości i powiedział per "Slash". Tak jak już mowiłam, Cash nienawidzi Slasha. Slasha jako tego gitarzystę. A ojca kocha...ale tego ojca brakuje. Tego ojca nie ma.
      Tak, jestem całym sercem po stronie Casha, ale te słowa, co powiedział...przegiął i to ostro. Rozumiem, poniosła go złość, wyrzucił wszystko z siebie jednym ruchem, zapewne mu ulżyło, jak to powiedział, ale...to była ostra przeginka.
      Hah. Gdybym w takim tempie i ilości pisała rozdziały, jak ten komentarz, było by świetnie.
      Wracając do tematu: tak, to była ostra przeginka. Ale jeśli to w ogóle było możliwe...Slash przegiął jeszcze bardziej:
      " - Zamknij się! Ty i twoja matka zniszczyliście mi całe życie!"
      Nigdy, przenigdy takie słowa nie powinny wyjść z jego ust. Nigdy, przenigdy nie powinny wyjść z ust ojca.
      Nawet jakby to była prawda (ale nie jest) i nawet jakby tak czuł (ale tak nie czuje, powiedział to w okrutnej złości) nie powinien czegoś takiego powiedzieć nikomu, zwłaszcza synowi. Synowi, z którym tracił kontakt, a teraz stracił definitywnie.
      Prawda jest taka, że Slash wcale tak nie myśli. Ale powiedział to w straszliwej złości i tym samym, tym aktem...stracił Casha.
      Wyobraziłam sobie ten moment. Te słowa. I te przerażone oczy Casha. Przerażone, jak u pięcioletniego dziecka.
      Cash...co on sobie myślał w tamtej chwili? Co czuł? Nienawiść? Czy w środku może cały był roztrzęsiony, płakał? Pewnie przestał uważać ojca za ojca (jeśli go uważał). Gdzie teraz pójdzie i co zrobi? Tyle niewiadomych...już mnie trzęsie na myśl rozdziału 33.
      Jedyne co zrobił to:
      "zmierzył Hudsona spojrzeniem pełnym bólu"
      Spakował się i odszedł. On nie uciekł. On odszedł.
      I to jest koniec. Zawaliłeś, Slash. To jest koniec. Jeśli jakimś cudem odzyska kontakt z Cashem...ten zawsze będzie to pamiętał.
      Tak, Slash, koniec.
      Straciłeś go.
      Dalej...jestem bardzo ciekawa reakcji Londona. Bo wróci do domu i zapyta: "Gdzie jest Cash/Co z Cashem?" Czy otrzyma odpowiedź? A jeśli otrzyma, to jaka to będzie? Jak dowie się wszystkiego, to jak zareaguje? I co zrobi?

      Co do Kate...można powiedzieć, że Hudson, czując się niezwykle podle przyszedł do niej, nie mając co zrobić. Przyszedł...i...złośliwie można powiedzieć, że szybko się pocieszył, ale nie o to tu chodzi. On...potrzebował w tej chwili do kogoś się przytulić. Po prostu się przytulić.

      Oj, mnie to chyba wysadzi do soboty!
      Pozdrawiam i gratuluję rozdziału! :*

      Usuń
    2. PS. Slash właśnie stracił jednego syna. Oby nie stracił drugiego, bo pójdzie na dno.
      Nie no. London go nie zostawi.
      Chyba...

      Usuń
    3. No jak już wspominałam, to Cash ma ten problem, że jego ojcem jest Slash. Slash... a nie Saul Hudson... i on naprawdę kocha swojego tatę... nawet nie ojca, a tatę... Saula Hudsona, ale nienawidzi Slasha. Jego to wręcz nie znosi i ma ochotę zakopać go w ogrodzie, ale niestety w domu częściej ma okazję spotkać się ze Slashem niż Saulem... ech... aczkolwiek ja myślę, że sam Slash już jako tako Slashem się nie czuje. Samo to, że chciałby czegoś więcej w związku niż tylko dobry seks. Nie bez powodu przyszedł do Kate... w ogóle, no przecież Kate w sumie miała gdzieś, że on jest Slashem i ta cała otoczka. Dla niej to był po prostu Saul Hudson i chyba w tym cały jej urok. Może tylko ona w tym momencie widziała w nim po prostu Saula... i tylko ona mogła go przytulić... Saula.
      I racja. Cash odszedł. Tak na dobre i być może na zawsze. Emocjonalnie odszedł, bo te słowa zniszczyły wszystko. To były słowa, których najbardziej się bał w swoim życiu. Tak, Slash nigdy go nie chciał, nie chciał jego mamy... w ogóle nie chciał ich, a teraz musi się z nimi męczyć. Tak odebrał to Cash. Zniszczyli mu całe życie, bo... przecież bez nich byłoby lepiej. O wiele lepiej... To były wszystkie jego lęki, w które nie chciał wierzyć, ale Slash teraz to powiedział... i koniec...

      Usuń
  3. Uhm... Niby krótki rozdział, a dużo się dzieje.
    Dobrze, że Jackie i Slash się rozstali, ale skąd ta pewność, że on wróci do narkotyków?
    Cash... I on, i Slash przegięli... Oby się jeszcze dogadali.
    No i w końcu coś zaszło między Slashem a Kate. I może to tylko dlatego, że szukają w sobie pocieszenia, ale mam nadzieję, że z tego będzie coś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że Slash naprawdę może teraz wrócić do narkotyków. Może tylko tyle dobrze, że jest Kate... bo jakby jej nie było, to można by się domyślać, gdzie by poszedł...

      Usuń
  4. Ocho! Ile problemów i krzyków. A ja i tak wiem, że Slash nie pójdzie do żadnego dilera. XD Poszedł do Kate i to kończy całą dyskusję. Tylko po drodze wyrzucił z domu Casha. Ale, z resztą, Hudson pewnie spodziewał się podobnego obrotu sprawy. Pewnie miał jakieś ciche podejrzenia, że Slash może mieć co nieco za złe chłopakom. I dlatego nie wybuchnął, kiedy Slash mu to (szczerze czy nie) powiedział. Po prostu potwierdziły się jego przypuszczenia. Wcale się nie zdziwię, jeśli wyprowadzi się gdzieś z dala od ojca. Na pewno znajdzie jakąś pracę i będzie może nawet szczęśliwszy niż wcześniej. Ewentualnie po jakimś czasie stwierdzi, że pomaga chorym z problemami i się nimi opiekuje, podczas gdy nie potrafi poradzić sobie z ojcem. A Slash nie będzie umiał przeprosić syna, czując, że w tym co powiedział jest jakieś ziarnko prawdy, której nie chciał do siebie dopuszczać. Albo kiedy poznał Perlę, chciał ją odsunąć. Bo było pięknie i miło. Tyle, że potem się posypało...
    Ależ ja jestem ciekawa co London zrobi, jak się dowie! Heh, pewnie wróci do domu z zamiarem wyprowadzki (ustalonej prawdopodobnie wcześniej) a tu BUM! Haha, nie mogę się doczekać jego reakcji.
    Czyli, nie jednak Rick nie zabije Slasha. Może zabije Jackie? Jeśli stwierdzi, że nie wykonała zadania, bo Slash nie ćpa to się wścieknie.
    Cash pogada z Angie? Pogada? Niech pogada!
    No i co z Izzym?!
    A więc jednak! Slash i Kate! (Btw. Ile rozdziałów do końca?)
    No i do tego wszystkiego to całe spotkanie z Rudym! O czym o niby tam porozmawiają? O życiu? o GNR? A może Slash mu się zacznie żalić? Albo raczej nie powie nic . :/
    P.S. Zawsze mnie to zastanawia jak widzę nagłówek: To zdjęcie po prawej ze Slashem grającym na gitarze jest NA okładce płyty czy POD nią? Nurtuje mnie to od dawna!! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet nie wiem jak jest z tym zdjęciem, ale całkiem możliwe.

      Hm, może to racja, że trochę prawdy jest w tym co Slash powiedział do Casha, ale on oczywiście nie chce się do tego przyznać przed samym sobą, bo to naprawdę ciężko. Ale tak... jakby nie było, to jakby nigdy Perla nie pojawiła się w jego życiu, to teraz byłoby o wiele łatwiej.

      A Izzy pewnie się pakuje.

      Usuń
  5. Hej.

    Tak sądziłam, że tak skończy się w końcu konflikt Slasha i Casha, chociaż dziwne że dopiero w tym rozdziale. Ale raczej sobie nie poradzi. Nie ma za co żyć, jakoś wątpię że chciałby prosić ojca o pieniądze, a Nicole (bo pewnie do niej poszedł) raczej nie będzie go utrzymywać. Pewnie wróci do domu z podkulonym ogonem, kiedy Jackie się wyniesie, bo pewnie za chwilę to nastąpi.

    Dlaczego od samego początku wyobrażałam sobie Jackie jako brunetke? Teraz dowiaduje się, że jest blondynką i już w ogóle nie umiem jej sobie wyobrazić. Może dlatego, że cały widzę przy nim jego obecną partnerkę...
    W życiu bym nie podejrzewała, że Jackie i Ricka coś może łączyć, jeszcze takie "interesy". Jackie dorabia na boku handlując bronią? Ona mi przypomina moją Susie z poprzedniego opowiadania, już chyba nawet o tym wspomniałam.
    Mimo wszystko jest mi szkoda, że Jackie okazała się aż taką szmatą. Lubię takie charyzmatyczne i wredne postacie jak ona, ale... no jest jakaś różnica między nią a np. moją Roxxi, która też ma taki charakter. Jackie po prostu zabawiła się Slashem, rozwaliła mu wyobrażenie na temat stabilnego związku.

    Ale mam już wynagrodzony nadchodzący koniec Jackie. #teamKate! Jezu, nie wierzę, że w końcu do czegoś doszło, a Kate się nawet nie opierała. Jednak cały czas mam jakieś przeczucie, że Rick mógł śledzić Slasha i jest gdzieś w pobliżu...

    Pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Między Cashem, a Slashem musiało w końcu wybuchnąć. Czara goryczy musiała zostać przelana. I tak... masz rację z Nicole. Haha. No i tak, ona raczej nie będzie chciała bawić się w jego mamusię. To wiadomo.
      A tu takie zaskoczenie Jackie jest jaka jest i koniec. Haha. Skończona z niej suka i tyle. I może trochę szkoda, ale cóż poradzić. Jednak Jackie nie ma i jest Kate, haha. Wiesz, coś za coś.

      Usuń