21 maja 2016

Rozdział 34

      Witam. 
W poniedziałek lecę do Polski i już się boję. Nienawidzę latać i nienawidzę też pakowania. I teraz tak sobie myślę, że nie wiem jak to będzie z publikowaniem rozdziałów, bo kompletnie nie wiem jak to jest w Polsce z internetem. Może być tak, że zniknę stąd na jakiś czas. Wolę uprzedzić. Jednak pragnę zaznaczyć, że jeśli tak się stanie (a mam nadzieję, że nie) to na pewno dokończę opowiadanie, kiedy tylko będę miała stały dostęp do internetu. Także teraz zapraszam do czytania, oraz komentowania. Ja wiem, że macie swoje sprawy i szkoła was wykańcza, ale sprawcie mi tą odrobinę przyjemności dajcie motywacyjnego kopa do napisania drugiej części. Pozdrawiam!



Rozdział 34         

            - Czy ktoś może mi powiedzieć, co się takiego stało?
            Cash stał pomiędzy Londonem, a Hanną. Nikt nie chciał mu powiedzieć, o co właściwie chodzi. Jedyne, co uspakajało chłopaka, to to że, dziewczyna była dość spokojna. Przecież, jakby Slashowi stało się naprawdę coś złego, to także zaczęłaby histeryzować. A przecież stała, co prawda miała łzy w oczach, ale wyglądała na w miarę spokojną. Tylko London cały się trząsł. Cash w sumie, to jeszcze nigdy nie widział brata w takim stanie. London zawsze wydawał mu się być oazą spokoju i opanowana. Najczęściej przecież wszystko przechodził bez jakiś większych emocji, ale tym razem pewnie nie wytrzymał. Hanna starała się go uspokoić, ale to i tak nic nie dawało.
            - Jakaś kobieta zadzwoniła, że wasz ojciec bił się na ulicy z jej byłym mężem... i ten facet miał broń... - Westchnęła. - Nic więcej nam nie powiedzieli. I kazali czekać.
            Chłopak poczuł się, jakby dostał właśnie deską po głowie. Jakiś psychopata strzelał do jego ojca? Dobra, Los Angeles, to miasto świrów i dość często zdarzały się takie akcje, ale jednak słyszał o tym tylko w tv, albo radiu. Nigdy nawet głębiej się nad tym nie zastanawiał, bo przecież, to nie dotyczyło jego samego, ani jego rodziny. Jednak tym razem zaczęło. Zdał sobie sprawę z tego, że wszystko, to co się dzieje, to nie dzieję się tylko obok jego życia, ale i też w jego życiu. Dość dziwnie się poczuł, ale też nie wiedział, co miał o tym myśleć. Popatrzył jeszcze raz na Londona, któremu na pewno były potrzebne jakieś leki uspakajające, bo chłopak przestał po prostu wyrabiać. Cash jednak w zaistniałej sytuacji czuł się dość spokojnie. Przecież zawsze mogło być gorzej, prawda? Bał się, że przyjdzie do tego szpitala i się dowie, że jego ojciec nie żyje.
            - London, uspokój się. - Powiedziała Hanna. - Przecież nic takiego się nie stało. - Przytuliła chłopaka jeszcze bardziej do siebie, jednak ten się jej wyrwał. Popatrzył na nią wrogo i przycisnął ją do ściany.
            - Jak to się nic takiego nie stało, kurwa? Mogli mi zastrzelić ojca, a ja bym został sam z tym zbuntowanym idiotą! - Kiwnął głową na brata - I ty mi kurwa, mówicie, że nic się nie stało!
            Hanna popatrzyła przerażona na Londona, a zaraz potem usłyszała Casha i poczuła jak ten szarpie starszego brata.
            - Oszalałeś? Zostaw ją, co? Chodź lepiej poszukać lekarza!
             Pociągnął za sobą Londona, a Hanna usiadła przerażona na krzesełku. Cash pierwszy raz znalazł się w takich sytuacji, że to on musiał być mózgiem. On musiał myśleć, bo London wcale się do tego nie nadawał. Co prawda nie czuł się w tej roli za dobrze. Jednak osiemnastolatek był przyzwyczajony, że to ktoś działa za niego i myśli za niego. Szedł szybkim krokiem przez hol nie zważając na to, co do niego mówi brat, a jeszcze o wszystko się pluł. Wyrzucał mu, jaki to Cash jest nieodpowiedzialny i że naprawdę ma już dość jego zachowania. W sumie, to młodszy Hudson w tej chwili też zdał sobie sprawę, że wszystko, to co robił było po proste głupie, ale też rozumiał, że to nie jest ani czas, ani miejsce na takie rozmowy.
            Minęli się z jakimś lekarzem. Cash go zaczepił i zapytał się o stan Slasha. Mężczyzna pokierował chłopaków do swojego kolegi z pracy, chirurga. Młodszy z braci pociągnął Londona w odpowiednim kierunku. Znalazł drzwi, zapukał, a potem wpychając starszego brata do środka sam wszedł. Przy biurku siedział siwy mężczyzna, który podniósł oczy na dwóch chłopaków. London zaraz roztrzęsiony usiadł na krześle.
            - Jeśli chodzi na coś na uspokojenie dla tego pana, to proszę do dyżurki pielęgniarek. - Mruknął.
            - Nie, nie chodzi o to, chcę się dowiedzieć, co właściwie jest Slas... - Cash zawiesił na chwilę głos i zastanowił się. - ... Saulowi Hudson. - Dokończył pewnie.
            Lekarz zdjął okulary i jeszcze raz popatrzył na dwóch chłopaków. W sumie, to cała jego uwaga skupiała się na Cashu, bo kiedy patrzył na tego drugiego, to doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że z nim raczej się nie porozumie.
            - A panowie są kimś z rodziny?
            - No kurde, głupi pan jest, czy co?! Synami jesteśmy i chyba mam prawo wiedzieć, co się dzieje z moim ojcem!
            - Proszę się uspokoić. - Mruknął lekarz. - Pan Hudson czuje się dobrze, co prawda ból na razie nie pozwala mu na normalne funkcjonowanie, ale nie możemy podać żadnych leków przeciwbólowych. Rozumie pan, wszystkie silne środki są na bazie heroiny, a nie ma zagrożenia życia, więc pan Hudson po prostu musi zacisnąć zęby i jakoś to przeżyć.
            No i masz teraz idioto, że ćpałeś, właśnie takie słowa przeszły przez głowę Casha.
            - A co mu tak właściwie jest?
            - Rana postrzałowa w okolicy biodra. Na szczęście kula nie uszkodziła żadnych ważnych dla życia naczyń krwionośnych ani narządów. - Padła odpowiedz z ust lekarza. - Obecnie mój kolega zszywa ranę. Zaraz będą mogli panowie iść do ojca.
            Młodszy z braci postanowił, że już o nic więcej nie będzie się pytał, bo jakoś ten lekarz nie wydawał mu się być uprzejmy. Miał nawet wrażenie, że ma go za idiotę, a Cash myślał dokładnie to samo o chirurgu. Pociągnął Londona, aby wstał z miejsca i wyszedł z gabinetu, a potem oboje skierowali się na poszukiwanie odpowiedniej sali. W między czasie Cash napisał jeszcze SMS do Hanny, o tym czego dowiedział się od lekarza.


***

            - Slash...
            - Nic nie mów.
            - No ale do cholery, nie musiałeś!
            - Jak nie musiałem? Miał ciebie zabić na moich oczach?
            Kate usiadła na łóżku obok Hudsona. Jeszcze do niej nie docierało, co się właściwie takiego stało. Nie pamiętała nawet, dlaczego że znaleźli się na ulicy. Może wyszli na małe zakupy do nocnego, bo przecież nie miała nic w domu. Za to pamiętała jedną, bardzo istotną rzecz. Celującego w nich Ricka, który coś mówił, że nie będzie się puszczała, bo przecież jest jego. A potem wszystko tak szybko się potoczyło. Slash rzucił się na Ricka, aby go powstrzymać, ten w tym momencie wystrzelił... Slash wyrwał mu jeszcze broń i zaczął w niego celować... a potem pustka. Na szczęście nic takiego się nie stało. Kula tylko drasnęła Slasha. Może na początku wyglądało to przerażająco, bo dostał krwotoku, a teraz siedział chyba jeszcze w szoku. Czekali na chirurga.  Kate uśmiechnęła się do niego blado. Zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze nikt nigdy nie stanął w jej obranie. Jednak nie mogła patrzeć, jak Hudson syczy z bólu na jej oczach. Ciężko westchnęła, odgarnęła sobie włosy za ucho.
            - Mógł cię nawet zabić. - Szepnęła. - A co jeśli by trafił w serce, albo co gorsza w głowę?
            No o tym Hudson nie pomyślał. Przecież tak mogło być. Kate miała rację, ale w tym momencie, kiedy zobaczył Ricka celującego w tą kobietę, to nic nie było ważne. Tylko, aby ją uratować. W sumie, to nawet się nie zastanawiał dłużej nad tym co ma robić. Odepchniecie brunetki i rzucenie się na jej męża było czystym odruchem. Slash nawet za bardzo nie pamiętał tego wydarzenia. Dopiero jego pamięć wraca w momencie bólu w okolicy biodra i widok krwi. Zawsze mu się robiło słabo, kiedy widział czerwoną maź.
            Otrząsnął się i popatrzył na Kate, która cała się trzęsła. Zanim wyszli z mieszkania, to się kochali, chociaż teraz, to nie było ważne. Kobieta nawet o tym nie myślała, a sam Slash starał się skupiać myśli właśnie na tym wydarzeniu. Jak ją całował, dotykał, powoli rozbierał, jak ona przylgnęła do niego całą sobą. Zamknął oczy i postarał się przypomnieć sobie te chwile, aby chociaż na krótki czas zapomnieć o bólu, który rozdzierał go prawie całego.
            - A kto by tam po mnie płakał? - Odpowiedział na pytanie Kate po dość długim czasie.
            - Slash, kurwa, masz synów! Jesteś skończonym idiotą! Przecież Rick naprawdę mógł cię zabić!
            - Kate, kurwa, masz syna, jesteś skończoną idiotką, przecież Rick mógł cię zabić!
            - Nie powtarzaj po mnie, poza tym, to co innego!
            - To samo, a nawet gorzej, bo ty masz małe dziecko, a ja dorosłych chłopaków!
            Do gabinetu zabiegowego wszedł lekarz. Przystanął przy drzwiach zakładając sobie rękawiczki na rękę. Dokładnie przypatrzył się kłócącej parze i nie mógł powstrzymać uśmiechu na usta. Wyglądali, jak stare dobre małżeństwo, które ironicznie nie może dojść do porozumienia, ale i tak się kochają. Kiedy rękawiczki były już na jego dniach, to odkaszlnął. Oczy Slasha i Kate skierowały się w stronę chirurga. Kobieta obrażona odwróciła głowę, a Slash kiedy zobaczył, co mężczyzna w białym kiltu ma zamiar zrobić, to poczuł się jeszcze bardziej słabo. No dobra, parę lat temu, sam sobie wbijał igły i nawet sam proces przygotowywania się do wstrzyknięcia sobie narkotyku był dla niego dość fascynujący. Jednak kiedy Slash zobaczył igłę, nić medyczną to poczuł, jak wszystko zaczyna przewracać się mu w żołądku.
            - Ale tak bez znieczulenia? - Zapytał dość niepewny.
            Chirurg się tylko do niego uśmiechnął i polał ranę czystym spirytusem. Slash syknął z bólu. Wtedy Kate ponownie na niego popatrzyła. Miała współczucie w oczach. W tym momencie miała ochotę przytulić Hudsona i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze.
            - Błędy młodości, proszę pana. Lepiej nie ryzykować i nie podawać panu znieczulenia na bazie narkotyków. Poza tym, myślę, że poradzimy sobie bez. I tak pan już dużo wytrzymał. - Powiedział lekarz.
            Slashowi nie zostało nic innego, jak po prostu zacisnąć zęby. Dobra, przecież nie przez takie rzeczy się przechodziło, kołatało się w jego głowie. Popatrzył na Kate, która stała przy oknie i nadal się trzęsła, nieznacznie się do niej uśmiechnął, dając do zrozumienia tym samym, że wszystko jest ok. Chociaż już nie miał siły hamować łez.


***

            London i Cash stanęli przed uchylonymi drzwiami do odpowiedniej sali. Cash chciał już wejść do środka, kiedy London go zatrzymał. Kiwnął tylko głową, aby posłuchał.
            - Aż tak mocno cię boli? - Jęknęła Kate siadając na łóżku obok Slasha.
            - Bywało gorzej. Jedyne co dobre, to to że teraz Rick na pewno pójdzie siedzieć, a ty będziesz miała spokój. - Odpowiedział Hudson z uśmiechem i odgarnął kobiecie włosy. Popatrzył w jej oczy. Nadal były smutne, jednak w tym momencie Kate miała w nich wdzięczność do Slasha. On sam poczuł nagłą potrzebę, aby po prostu pocałować kobietę, chociaż sam nie wiedział, czy może. Nie chciał jednak dostać od niej siarczystego policzka, a doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Kate była do tego zdolna.
            - Co się mi tak przyglądasz? - Zapytała spuszczając wzrok.
            - Katie... bo to co się stało, zanim od ciebie wyszliśmy... - zaczął, jednak nie było mu dane dokończyć, bo kobieta wstała z miejsca i przerwała.
            - No wiem, zaliczyłeś po prostu kolejną laskę. - Stwierdziła wywracając oczami. - Tylko mam nadzieję, że nikt się o tym nie dowie, bo nie chcę, aby poszło, że mam tę robotę, dlatego, bo poszłam z tobą do łóżka.
            Kate bywała szczera. Czasami, to nawet za szczera i nie musiała mówić wszystkiego, to co myślała. Slash uporczywie się w nią wpatrywał. O to chodziło, że dla niego to nie było po prostu taki sobie seks, aby zaliczyć Kate. Może myślałby tak, jakby wylądowali w łóżku jakieś dwa miesiące temu, ale na tym etapie ta brunetka po prostu była mu za bliska. Dla Slasha było, to coś więcej, chociaż trudno było mu się przyznać do tego przed samym sobą. Ciężko westchnął, bo zdał sobie sprawę, że tak naprawdę, to nigdy nie będzie miał u Kate żadnych szans. Po prostu - był na przegranej pozycji i mógł sobie tylko o niej pomarzyć rozpamiętując te parę chwil, kiedy miał ją tak blisko siebie.
            - Szkoda, że tak o mnie myślisz. - Szepnął.
            - Nie rozumiem.
            - Kate... - popatrzył jej w oczy. - jesteś jedyną kobietą, w której bym mógł się zakochać... nie, pokochać... ponownie pokochać...
            Nie wierzył, że to powiedział. W sumie, to miał wrażenie, że już nigdy nie powie takich słów żadnej kobiecie, bo przecież cały czas kochał Perlę. Jednak, kiedy w jego życiu pojawiła się Kate, to coś się zmieniło.
            Kate nie wierzyła w to co powiedział. Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest to jakieś bredzenie pod wpływem bólu. Nawet nie wiedziała, co miała mu odpowiedzieć. O tej nocy ze Slashem wolała zapomnieć, chociaż, że to były jedne z lepszych chwil, jakie było dane jej przeżyć. Z resztą o czym ona myślała, przecież Hudson z kimś się spotykał, a Kate w tym momencie staje się po prostu kochaną. Nie mogła tego dłużej ciągnąć. Nie mogła też dłużej zostać w sali z Hudsonem. Nawet na niego nie popatrzyła i wyszła z pomieszczenia. W progu napotkała Casha i Londona. Chłopcy patrzyli na nią, jak na ducha. Kate nic do nich nie powiedziała, udała, że ma ich za całkiem obcych ludzi i skierowała się w stronę wyjścia ze szpitala.
            Natomiast Cash patrzył na Londona, London na Casha, a na ich twarzach zaczął malować się uśmiech.
            - Znam ją. - Stwierdził starszy z braci. - Kiedyś, jak byłem z ojcem w na zakupach, to jej dzieciak na nas wpadł, a potem ona... i wiesz, co mi ojciec powiedział? Ze ma ochotę aby ja przelecieć.
            - No to chyba właśnie to zrobił. - Odpowiedział Cash wzruszając ramionami, chociaż owa kobieta też wydała mu się znajoma. Jednak nie mógł sobie przypomnieć, gdzie ją wcześniej widział.
            Postanowił, że nie będzie dłużej tak siedział pod drzwiami sali i wszedł do środka. Trochę się bał, bo przecież przed tym wszystkim między Cashem, a Slashem padło za dużo ostrych słów. Oczy gitarzysty od razu skierowały się na młodszego syna. W sumie, to Slash był dość zaskoczony, że widzi  tu Casha. Bardziej mógł przypuszczać, że syna nie będzie obchodziło, to co się z nim dzieje. Cash natomiast niepewnie oparł się o ścianę w i w tym momencie wyglądał, jak mały chłopiec, który prosi o to, aby kara nie była za surowa. Slash ciężko westchnął. Nie wiedział, co miał powiedzieć. Być nadal na niego złym, czy może po prostu odpuścić i zapomnieć o całej sprawie, bo przecież, to wszystko nie miało sensu.
            - Jeszcze trochę z tobą pomieszkam. - Szepnął Cash.

5 komentarzy:

  1. Wyobraziłam sobie Casha, który wpada do szpitala i się pyta co się stało. Najpewniej był wewnętrznie roztrzęsiony.
    Jednak szybko się uspokoił (o ile w ogóle pokazywał po sobie uczucia), bo Hanna stała spokojnie. No ta...bo wszystkie dziewczyny histeryzują. :/ a nie prawda.
    Kto tu właśnie wpadł w panikę? No może nie tyle co w panikę, co się trzęsie? No dorosły facet właśnie...Chociaż na temat dorosłości Londona można się kłócić. Niby ma te dwadzieścia lat, ale wewnętrznie jest jak nastolatek. Jak dzieciak. No właśnie. A to zauważył Cash. Oaza spokoju i opanowania London Hudson wpadł w panikę! I kto tu teraz musi "wziąć sprawy w swoje ręce" bo starszy brat nie jest do tego zdolny? Właśnie. Cash.
    Przynajmniej Hanna przekazała to Młodemu w delikatny sposób. Powiedziała to delikatnie, a nie "Twojego ojca postrzelił jakiś psychopata". Niby wychodzi na to samo, ale mniej się człowiek zdenerwuje, co nie?
    No racja, Miasto Aniołów powinno się zwać Miastem Diabłów. Tam się dzieją różne rzeczy...a czasy się zmieniają, między latami osiemdziesiatymi, w których Slash i banda wariowali na Sunset Strip, a w których żyje Cash jest ogromna różnica.
    Tak. Tak się myśli. Słyszy się o różnych morderstwach, wybuchach, wypadkach...a nie odczuwa się tego, dopóki nie doświadczy się tego na własnej skórze lub na kimś bliskim sercu. Tak się mówi: tak się stało, tak się dzieje. aha. Ale nie odczuje się tego naprawdę, dopóki nie będzie dotyczyło kogoś bliskiego.
    W pewnym sensie Londonowi się nie dziwię. Zawsze dusił emocje...a teraz już po prostu nie wytrzymał.
    I wylał wszystko, wszystkie emocje-dobrze, że wylał, ale niestety-na głowy Hanny i Casha. Do tego stopnia stracił kontrolę nad sobą, że "przycisnął ją do ściany"- niby nic strasznego, ale "normalny", "codzienny" London nie robi takich rzeczy. To nie on je robi. To wszystko przez emocje. W sumie nie można się dziwić. W takich wypadkach czasami po prostu tłucze się głową o ścianę, jak nie ma w pobliżu nikogo.-, a brata nazwał "zbuntowanym idiotą". Też, w normalnych okolicznościach by tego nie powiedział. Jednak emocje nim szargały i to ostro- i naprawdę- nie ma co się dziwić. To jest okropna sytuacja dla nich dwóch...dobrze, że Cash nie wszczął kłótni, jak to ma w zwyczaju, ale w tej chwili pewnie i tak nie miał by do tego głowy.
    London na niego pluje, a Cash stał się "mózgiem". Normalnie zamienili się rolami. Grają siebie nawzajem. Co tu dużo opisywać: Cash jest buntownikiem i to prędzej po nim spodziewano by się <tu mi brakło innego słowa" "ataku na Hannę i Londona go powstrzymującego, a stało się odwrotnie. Jednak emocje mają tu niesamowicie wielką wagę.
    Młody zdał sobie sprawę, że jego postępowanie jest głupie...Tak prawda. Ale prawdą jest też to, ze to nie czas i miejsce.
    Wiesz, teraz to wychodzi na to, że to Cash musi się zająć Londonem i Slashem, a nie odwrotnie, haha.

    I tu właśnie młodszy z braci, nie starszy o wszystko "dba". A to szuka lekarza, a to się pyta. Wyobrażam sobie tą jego irytację podczas rozmowy z doktorkiem. A Cash zawsze był mocny w gębie.
    No tak...zero leków przeciwbólowych...coś za coś za ćpanie. Cash bierze to za idiotyzm...ale czy Slash, mając lat dwadzieścia parę, wstrzykując sobie heroinę myślał o konsekwencjach za lat dwadzieścia? No nie myślał...a Młodemu wydaje się to idiotyczne, bo widział, co się działo z jego ojcem. Jakby nie widział...mógł pomyśleć inaczej.
    Postrzał w biodro. Nie jest źle.
    Przynajmniej Cash jakoś ogarnął sytuację w przeciwieństwie do Londona. Jednak patrząc z innego punktu widzenia, Młody jest bardziej przygotowany do życia, niż starszy brat. W takiej ekstremalnej sytuacji jak ta, trudno jest zachować zimną krew, a jemu się udało. A kto tu niby powinien być ogarnięty, spokojny? No roztrzęsiony London. Jednak też trudno taką sytuację przyrównywać do normalnego życia. W praktyce nie wiadomo, kto by sobie lepiej poradził, choć na pierwszy rzut i tak nasuwa się starszy brat.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Dokładnie. Slashowi zależy na Kate, nic nie musiał, a jednak to zrobił. W takiej sytuacji się nie myśli. Nie myśli się o konsekwencjach, nie myśli się co będzie za pięć minut, czy za dwie. Zależy mu na niej- ochronił ją. Proste jak budowa cepa.
      Na szczęście kula go tylko drasnęła, ale to i tak cholernie boli.
      No właśnie. "O tym Hudson nie pomyślał". I to następnie zdanie. Dokładnie to samo, co mówiłam. Tu się nie myśli. Po prostu. Kate jest ważna, w tamtej chwili najważniejsza. Liczyło się tylko to, by ją uratować. Nic więcej.
      Ciekawe, czy Slash i reszta się dowiedzą, kto to zorganizował Rickowi. Znaczy Hudson pewnie się dowie...ale chłopaki już nie. Cash to by dostał czystego szału.
      Robiło mu się słabo na widok krwi. A to ćpanie dwadzieścia lat temu? No dobra...to było dawno. Nie będę się czepiać, chociaż Nikki Sixx jak ćpał to krew mu tryskała na całą łazienkę...ale to jest Nikki. Inna bajka.
      Tak. To cholernie boli.
      To powtarzanie wywołało u mnie usmiech. Oboje mają dzieci, mały Alan potrzebuje Kate, tak jak mały Cash potrzebował Perli...która umarła...Z drugiej strony Cash mimo swoich osiemnastu lat nadal jest zagubionym nastolatkiem, podobnie jak London (chociaz on to zagubiony nie jest) i też obaj potrzebują ojca. Na "chłopski" rozum...przecież oni by się sami pozabijali!
      Hahah, spostrzeżenie lekarza było genialne. I prawdziwe.
      Ale racja...lepiej mu nie podawać leków na bazie narkotyków...i kolejna racja: dużo już przeżył.
      Łzy bólu, rozumiem? W sumie nie ma co się dziwić. Nawet nie byloby dziwne jakby zaczął krzyczeć...to straszny ból.
      London ma niesamowite wyczucie. Haha, chłopaki jak dwaj "uczniaki" tak podsłuchują. Ponownie zadziałała moja wyobraźnia. :D
      Slash pokochał Kate. Ale ona jego nie chce. Może ma uraz po Ricku, może nie chce, by wszyscy myśleli, że to przez takie wplywy ma dobrą pracę, moze nie chce się mieszać w rodzinę Slasha, który ma dwóch pełnoletnich synów.
      Bredzenie pod wpływem bólu? Szkoda, że Kate nie wie, że Slash właśnie ponownie rozstał się z sukowatą Jackie.
      Może sądzi, że jak on jest w związku, to ona staje się jego kochanką, ot taką na boku do której ucieka od "pierwszej"...Ale tak przecież nie jest. Pokochał ją. A ciekawe, co będzie dalej.
      I ponownie działa wyobraźnia. Tak jak w filmach: Cash patrzy na Londona, London na Casha i obaj nagle się uśmiechają. Prawdziwie braterski (lub rodzinny, jak kto woli) obrazek. I przechodzimy do konwersacji na dany temat. No jak w filmie, hahaha.
      "No to chyba właśnie to zrobił"-bezpośredniość Casha potrafi zwalić z nóg, hahahahahaha.
      Halo, Cash! To ta dziewczyna z psem! :D
      Czemu ja mam dziwne wrażenie, że oni obydwaj do niej pójdą? Że się z nią spotkają?
      Cash się bał wejść...ale to nie dziwne. Możliwe, że i Slash bał się wejscia syna. Raczej sądził, że Młody po tych słowach, które między nimi padły po prostu go oleje, nie przyjdzie, będzie miał go w dupie . A jednak przyszedł...pomimo tych wszystkich słów...bo w końcu Saul Hudson to jego tata. Mimo wszystko to jest tata.
      To się dość rzadko dzieje, jak pojawia się Cash-chłopiec. Ten mały chłopczyk. Ale wtedy jakby objawia się prawdziwy Cash, sprzed tego wszystkiego. No może nie do końca tak...ale to jest ten malec, którego Slash pamiętał.
      Trudna sytuacja...naprawdę. ale co miał powiedzieć? Być złym i powiedzieć: "wypierdalaj synu" czy zapomnieć? W tej chwili...no co miał powiedzieć? Prawda jest taka, że żaden z nich już tej sytuacji nie zapomni, może być tak, że nigdy nie będzie między nimi jak dawniej...ale może też być tak, że będzie. Bo obaj powiedzieli to wszystko w złości.
      Odpuścić. Bo to naprawdę nie miało sensu.
      I znowu tak daleko do soboty...:(
      PS. Lecisz do Polski? Cieszę się! :D Mam nadzieję, że będziesz miała Internet, bo jestem niesamowicie ciekawa co dalej!
      TAK! MUSISZ napisać kolejny tom.
      Bo w innym przypadku zastosuję "szantaż emocjonalny"!
      Wiesz o co chodzi :D :D
      Pozdrowienia! I bezpieczniej podróży! :*

      Usuń
  2. Kurczę... Znam to uczucie. To znaczy też raz tak miałam, że bratu coś się stało, wszyscy zaczęli panikować i tylko ja zachowałam zimną krew, i musiałam wszystko wziąć w swoje ręce. Nie polecam. Zawsze to łatwiej, jak ktoś działa w takich sytuacjach za ciebie.
    Szkoda, że Kate ucieka przed uczuciem Slasha, choć w sumie jej się nie dziwię.
    Tyle z tego dobrego, że Cash wróci do domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahahah, Slash wyjechał z tym pokochaniem ponownie, a ja już zaczęłam przypuszczać, że Kate to reinkarnacja Perli i Hudson ją teraz właśnie poznał, itd. XD Ekstra by było XD I ta cała akcja z Rickiem! - O matko! Woho, jakie emocje! Hej, a może Axl przyjdzie odwiedzić Slasha? Będzie miał namiary ! ;)
    Nadal jestem trochę rozczarowana. ;-; Nie powiedział KAte wszystkiego. Miała nadzieję, że chłopaki ją zatrzymają i trochę rozjaśnią czemu jej przypadek okazuje simę być takie wyjątkowy. A tu nic. Hah, w tej rodzinie chyba mają jakiś problem z wypowiadaniem na głos emocji i myśli. A szkoda. Niech nad tym popracują! XD
    Szczerze mówiąc to nawet się nie spodziewałam, że Cash tak zareaguje! I wiesz co? London zawsze, niezależnie od sytuacji, jest słodki, kiedy popada w jakąś skrajność. ^^ OMMMG, chyba jestem zafascynowana tym facetem!
    I taak! Jestem! Rick pokonany! ahah! Hudsoni zaliczają zwycięstwo!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ukradłam laptopa mamie i jestem w końcu haha!
    No tak. Nie ma co się dziwić Londonowi, że zaczął panikować. Dostał jeden telefon, pewnie nie za dużo mu powiedzieli, a to co powiedzieli pewnie nie zabrzmiało dobrze. Jednak z całej tej trójki jest najstarszy i to on powinien ogarniać sytuację. Pojawił się Cash, a London nawet mu nie był w stanie powiedzieć co się dzieje. Zrobiła to Hanna, który nie odpuściła i nie zostawiła Londona. Dobrze. Gdyby London od początku siedział tam sam, panikowałby dwa razy bardziej. " Nic takiego się nie stało." No tak...Chciała dobrze. Starała się go jakoś uspokoić i uświadomić, że jeszcze nic nie wiedzą, że gdyby to bylo coś poważnego, to by mu nie siedzieli jak te kołki. Przytuliła go, a on ją odepchnął i przyparł do ściany. Sama Hanna przyznała wcześniej, że poznała go z trochę innej strony. Ale z tej jeszcze nie. Nie wiedziała, że London może być agresywny no i średnio miał prawo tak zrobić, gdy dziewczyna chciała mu pomóc. Tak myślę czy posunąłby się dalej gdyby nie Cash... Ale chyba nie. Oby nie. Ale konkretnie wystraszył Hanne, która najpierw usiadła, a potem pewnie szybko uciekła, by ponownie nie spotkać Londona. Chyba zaczeła się bać co by było jakby spotkał ją po raz drugi. Cash musiał się zachować odpowiedzialnej, zachował zimną krew i starał się jakoś ogarnąć sytuacje. Także dowiedzieli się co się stało... Jak dobrze, że to niegroźny postrzał. Bo tak to? Wiedziałam, że to Rick! Ale skoro to było miejsce publiczne, Hudson jest w szpitalu to policja będzie musiała się nim zająć. Także obyś szybko z pierdla nie wyszedł i w sumie mógłbyś pociągnąć za sobą suke Jackie.
    W tamtym momencie Kate i Hudson naprawdę mogli wyglądać jak takie stare małżeństwo, co się sprzecza o jakąś pierdołę, a potem następuje tradycyjny foch haha. Tylko ta rozmowa nie kończy się na fochu tylko na...No właśnie. Hudson tak naprawdę nie wie jak ma się zachować. Traktować ją wciąż jako przyjaciółkę? Chyba trochę ciężko skoro wylądowali w łóżku. Ale czy to daje mu prawo by traktować ją jako swoją kobietę? No i gdy Slash chce rozwiać swoje wątpliwości wychodzi, że Kate myśli jedno. Hudson ją zaliczył. Nie ona pierwsza nie ostatnia. I tyle. A to zabolało. Jego przeszłość jest dość jasna. Przez jego łóżko przeszło mnóstwo lasek. To co miało by się teraz zmienić? A no właśnie. Zmieniło się. W jego życiu do tej pory była jedna kobieta, którą pokochał. Perla. Tylko ta kobieta odeszła...Na zawsze. No i może Hudson chciał kogoś mieć ( jego kutas wytypował Jackie), ale chciał kogoś kochać. Nie mógł. Bo żadna nie była odpowiednią... Pojawiła się Kate i ją mógł pokochać. Powiedział to. I w każdym romantycznym filmie Kate powinna rzucić mu się na szyje, ale to nie romantyczny film...A życie. I te słowa ją chyba trochę przerosły, więc uciekła. Oby to wszystko jakoś się wyjaśniło. Kate na pewno potrzebuje czasu by to przemyśleć i upewnić się czy Hudson mówi prawdę. Jednak to sporo komplikuje w ich relacji.
    I na koniec jeszcze słowa trochę z tobą pomieszkam. Oznaczają one powrót do domu. Ale czy polepszenie ich relacji? Na pewno nie. Czeka ich konkretna rozmowa, której oboje będą się bali i oboje będą od niej uciekali.
    Czekam już na następny i nie zwlekaj z dodawaniem haha!

    OdpowiedzUsuń