11 czerwca 2016

Rozdział 35

      Witam. 
Udało mi się wymęczyć ten rozdział. Wiem, że jest krótki, ale tylko dlatego, że postanowiłam zakończenie podzielić na dwa. I tak, to jest przedostatni rozdział. Za tydzień (mam taką nadzieję) opublikuję ostatni, a co dalej...? Zobaczymy. Teraz zapraszam do czytania. I jeszcze raz przepraszam za te wszystkie poślizgi. Pozdrawiam!



Rozdział 35

Slash zmierzył wzrokiem policjanta, któremu miał złożyć zeznania. Od razu wiedział, że to nie będzie łatwa rozmowa. Miał po prostu uprzedzenie do ludzi w mundurach, którzy przez wiele lat go nie słuchali i wlepiali mandaty, zamykali do aresztu, tylko dlatego, że znajdował się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Teraz jednak był w tym miejscu w charakterze poszkodowanego, a nie podejrzanego. Ale niechęć zostawała. Siedział przy stoliku, sekretarka komisarza zaparzyła mu kawę. Slash dopiero dwa dni temu wyszedł ze szpitala, to naprawdę miał ciekawsze zajęcia niż odpowiadanie o tym, co się stało tamtej nocy. Nie chciał do tego wracać, bo tez zdał sobie sprawę z tego, że tamtego ranka ostatni raz widział Kate. Po tym, jak Slash powiedział co czuje, to kobieta po prostu zaczęła go unikać. Nie przychodziła, a sam Hudson nie mógł się do niej dodzwonić. W dniu, kiedy tylko wypisali go, to pojechał do niej, ale jej nie zastał, albo brunetka nie chciała mu otworzyć drzwi. I dlaczego ciągle była tak do niego nastawiona? Czy on ją jakoś skrzywdził? Chyba nie... chociaż już sam nie wiedział.
            Poprawił się na krześle zniecierpliwiony. Rana jeszcze go czasem bolała. Upił łyk kawy i popatrzył na komisarza, który nerwowo zerkał na zegarek. Skoro, tak mu się spieszyło do domu, to dlaczego nie mogli już zacząć tego przesłuchania.
            - Możemy zaczynać? - Zapytał Slash. - Wie pan, może pan sobie myśli, że ja naprawdę nie mam nic do roboty, bo za mnie zrobi wszystko sztab ludzi, ale wcale tak nie jest.
            - Spokojnie, czekamy jeszcze na kogoś. - Mruknął policjant. Popatrzył na drzwi wejściowe gabinetu, które właśnie się otworzyły, a w nich stanęła ta osoba, która wszystko opóźniała. - O, właśnie ta pani już jest, proszę siadać, a my możemy już zaczynać.
            Slash się odwrócił i zobaczył Kate. Widział ją pierwszy raz od prawie tygodnia. Wpatrywał się w nią uporczywie, a kobieta nie wiedziała, jak ma się zachować. Dobrze wiedziała, że na tym przesłuchaniu spotka też Slasha, ale nie spodziewała się, że będzie to dla niej takie trudne.
            Starała się na niego nie patrzeć i zajęła miejsca na krześle obok. Popatrzyła na policjanta, który siedział za biurkiem i szykował właśnie jakaś kartkę, aby spisać na niej zeznania.
            - No to teraz, jak już wszyscy jesteśmy, to... możemy zaczynać. - Powiedział.
            - Dobra gościu, ja już mówiłem, to wszystko tysiące razy, jak mnie przesłuchiwaliście w szpitalu. - wyrwał się Slash. - Szedłem z moją znajomą, tą panią co tu siedzi, a potem ten chuj nagle wyskoczył za samochodu i się darł, że ją zabije, bo chodziło o ich syna. Wycelował w Kate pistolet, no to ją odepchnąłem i rzuciłem się na tego wariata, w tym czasie broni musiała wystrzelić. - Powiedział wszystko na jednym tchu. - Czego jeszcze nie wiecie?
            Policjant wywrócił oczami. Popatrzył na Kate, która siedziała skulona na krześle i nic się nie odzywała. Kiedy Slash ponownie, to wszystko opowiadał, to poczuła się, jak tamtego wieczora. Wszystko do niej wróciło. Wszystko to, o czym stara się zapomnieć.
            - Potwierdza to pani?
            - Tak, tak... - szepnęła Stewart. - Dokładnie tak było... chyba, bo nie pamiętam za dobrze.
            - No dobrze, a możecie mi państwo powiedzieć, co państwo robiliście w takiej okolicy jak tamta? - Zapytał policjant.
            Kate jeszcze bardziej się skuliła w sobie, a Slash przez chwilę zastanowił się, co miał odpowiedzieć. Dla wszystkich było jasne, co robili. Co można robić w dzielnicy dilerów... Przecież, to jest proste. Jednak nie mógł tego powiedzieć na głos... tylko, że przecież Kate tam mieszkała!
            - Spacerowaliśmy? Co to już nie można wyjść sobie na spacer po zmierzchu?
            - Panie Hudson. - Zaśmiał się funkcjonariusz. - Nie jesteśmy w przedszkolu. Pan jest narkomanem, a ta pani jest byłą żoną dilera, który z resztą pana postrzelił!
            - Czy pan mi coś sugeruje? I proszę mi tu nie wyciągać moich kartotek, które były spisywane dwadzieścia lat temu!
            - Prokurator zastanawia się tylko nad prawdziwością państwa zeznań. Bo mnie wydają się być trochę naciągane. Szarpie się pan na ulicy z dilerem, a potem jeden z was obrywa.
            - Sugeruje mi pan, że miałem jakieś niewyrównane rachunki z tym psychopatą i postanowił mi sprzedać kulkę w łeb w promocji?!
            - Proszę się nie denerwować.
            - Robiliście mi badania krwi! Nie było w nich śladu po substancjach odurzających! Możecie też przeszukać mój dom, gówno znajdziecie!
            - Mój były mąż... - Szepnęła Kate. Dwie pary oczu skierowały się na nią. - Slash mówi prawdę. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Rick jest psychopatą i twierdzi, że ma mnie na wyłączność. Mnie i naszego... mojego syna. Ostatnio zbliżyliśmy się do siebie ze Slashem, pracujemy razem. Rick najwidoczniej nie mógł tego znieść... on to wszystko musiał zaplanować. Musiał śledzić Slasha, obserwować mnie... i proszę już nas nie męczyć. Ja się boję teraz wyjść z domu, bo go jeszcze nie złapaliście... a przecież to nie koniec, on nie odpuści... - Zakończyła płaczem.
            Policjant zaczął zapisywać coś w aktach sprawy, a potem powiedział, że są wolni. Kate pierwsza poderwała się z miejsca i wybiegła z gabinetu. Dobrze wiedziała, że Slash będzie chciał teraz z nią pogadać, bo to najprawdopodobniej jedyna okazja, kiedy może ją złapać. Szła szybkim krokiem przez hol do wyjścia z budynku. Nie zwracała nawet uwagi na to, że potraciła jakaś kobietę, która miała ze sobą stertę papierów, która się rozsypała. Tą kobietą była Amy. Rudowłosa w pierwszej chwili nie rozpoznała Kate i tylko cicho mruknęła, kiedy przykucnęła i musiała wszystko zbierać z podłogi.
            Zaraz potem przed oczami mignął jej Slash. Tego osobnika, to już rozpoznała, tylko on zachował się, jakby wcale jej nie znał. Amy popatrzyła w jego stronę.
            - Hudson, może byś tak pomógł ciężarnej! - Krzyknęła za nim.
            Slash rozpoznał znajomy sobie głos, jednak w pierwszej chwili nie wiedział do kogo on należy. Odwrócił się i zobaczył Amy, która zbierała z podłogi kartotekę jakiegoś przestępcy. Potem odwrócił się w stronę drzwi i miał dylemat. Rudowłosa, czy brunetka? Pomóc Amy, czy może pobiec za Kate i w końcu doprowadzić do bardzo ważnej rozmowy, która musiała się odbyć.
            - Złotko, przepraszam, ale nie mam czasu. - Powiedział do przyjaciółki, a następnie odwrócił się na pięcie i pobiegł w stronę drzwi.
            Amy popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Przecież Slash nigdy się, tak nie zachowywał. Wiedziała, że dziś miał przesłuchanie i miała nawet nadzieję, że uda się z nim pogadać, a tu nagle pobiegł tak, jakby się paliła. Ciężko westchnęła i dalej zebrała wszystkie kartki. Po pewnym czasie przykucnęła przy niej jakaś policjantka i jej pomogła.


***

Miała wszystkiego dość. Już sama nie wiedziała, co takiego myśleć. Kate doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że będzie musiała porozmawiać ze Slashem, jednak nie czuła się na to gotowa. Była mu naprawdę wdzięczna. Wolała nie myśleć o tym, co by się stało gdyby w tamtym momencie była sama, ale z drugiej strony nadal nie oczekiwała niczego od gitarzysty. A jednak coś się między nimi wydarzyło. Coś co będzie wspomniała zawsze z uśmiechem na ustach, a jednak z lekkimi wyrzutami sumienia. Usiadła na ławce pod posterunkiem i wyjęła paczkę papierosów. Być może uciekała przed sobą sobą, może to była szansa, ale z drugiej strony wiedziała, że ten związek nie ma żadnej przyszłości. Nie mogła być ze Slashem. Dzieliło ich więcej niż łączyło, a Hudson po prostu poczuł coś więcej... coś czego ona nie mogła z siebie wydobyć chociaż tak bardzo chciała. Ciężko westchnęła i wyjęła jednego papierosa. Zaczęła mu się przyglądać. Może zmiany w swoim życiu zacznie od rzucanie palenia? Tak, trzeba zaczynać od małych kroczków, nie można tak od razu rzucać się na głęboką wodę.
            Zaczęła delektować się smakiem ostatniego papierosa, kiedy poczuła, że ktoś za nią stoi. Mogła się domyślać, kto to był i nie myliła się, kiedy usłyszała głos.
            - Dobrze się czujesz? - Zapytał Slash. - Nie masz już czego się bać. Zamknęli tego gnoja...
            Kate odwróciła głowę do Slasha i blado się do niego uśmiechnęła. Gitarzysta zaczął bacznie się jej przyglądać. Sam nie wiedział, co dalej zrobić z ich relacją. Powoli zaczynał się w tym wszystkim gubić, ale za to wiedział, że nie mógł uciec. Nie w tym momencie. Przecież przez całe swoje życie uciekał przed problemami i trudnymi sytuacjami. Udawał, że tego nie ma, że to wszystko go nie dotyczy. Liczył na to, że problemy jakoś same się rozwiążą, jednak nie mogło tak się stać w tym przypadku. Przecież już raz przegrał swoje życie i stracił wszystko co miał. Obszedł ławkę i usiadł obok Kate. Kobieta cały czas siedziała w bezruchu, a w ręku trzymała zapalonego papierosa.
            - To co powiedziałeś mi w szpitalu było prawdą? - Zapytała w prost nawet nie spoglądając w mężczyznę. Patrzyła przed siebie. Nie chciała widzieć jego reakcji.
            - Nie wiem. - Westchnął.
            - W takim razie mogę uznać, że to było spowodowane szokiem i po prostu plotłeś bzdury?
            Takie postawienie sprawy byłoby najlepszym rozwiązaniem, jednak oznaczałyby ucieczkę. Slash popatrzył na Kate. W tym momencie wydawała mu się taka obca. Jak jeszcze nigdy. Bardziej obca od Jackie i od kogokolwiek. Westchnął. Nie wiedział, co miał powiedzieć. Powoli zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że nie zatrzyma jej przy sobie. To nie jest możliwe. Zakrył się włosami i spuścił głowę.
            - Nie będę zaprzeczał, że mi na tobie zależy... może trochę za bardzo. Dawno mi na nikim tak nie zależało i jesteś pierwszą kobietą po śmierci mojej żony, z którą mógłbym... chociaż spróbować. - Powiedział szeptem. Jakby miał nadzieję, że Kate tego nie usłyszy. Jednak dotarło do niej każde słowo. Zdobyła się w końcu na to, aby popatrzeć na Slasha i zrobiło się jej szkoda gitarzysty. Siedział obok niej taki bezbronny. Miała wrażenie, że tym razem to ona mogłaby wycelować w niego pistolet, a Slash by nic nie zrobił. Uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego kolanie. Slash podniósł wzrok, aby na nią popatrzeć.
            - Nie możemy być razem... będziemy się tylko krzywdzić... i nie chodzi tutaj o ciebie, a o mnie. Ja nie jestem jeszcze gotowa... i nie chcę... nie chcę wchodzić w relację, która i tak nie ma prawa bytu... i nie chcę też tracić w tobie przyjaciela...
            - Kate... - Zaczął jednak kobieta przerwała mu kładąc palec na usta, a potem głaskając po policzku.
            - Nic nie mów, dobrze..? Nie lubię pożegnań... - Szepnęła, a następnie usiadła mu na kolana i mocno się w niego wtuliła. - Nie wiem, może kiedyś, któregoś dnia... - Oderwała głowę od jego klatki piersiowej i ponownie popatrzyła mu w oczy, aby go pocałować. Ostatni raz...


***

Kate odłożyła książkę, a następnie przykryła Alana kołdrą. Chłopiec zatrzymał wzrok na mamie. Uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w czoło. Wstała z łóżka syna i chciała już wychodzić, kiedy Alan podniósł się do pozycji siedzącej.
            - Czy pan Slash jest twoim chłopakiem? - Zapytał.
            Kate poczuła się jakby ktoś uderzył ją czymś w głowę. Alan uporczywie się w nią wpatrywał i oczekiwał odpowiedzi. Przecież widział co się takiego dzieje. Jego mama nigdy wcześniej nie spotykała się z żadnymi mężczyznami. Nawet z nimi nie rozmawiała. Slash nagle pojawił się w ich życiu, a Kate dopuściła go do nich. Przecież musiało być coś na rzeczy, tylko chłopiec nie rozumiał, dlaczego mama stara się to wszystko przed nim ukryć. Chyba doskonale wiedziała, że nie miałby nic przeciw temu. Chciałby mieć takiego tatę.
            - Nie jest. - Odpowiedziała wzdychając. Ponownie usiadła na skraju łóżka syna. Chłopiec smutno na nią popatrzył.
            - Dlaczego? Przecież lubisz pana Slasha! - Zaprotestował.
            - Lubię, ale my tylko ze sobą pracowaliśmy. Slash nie może być moim chłopakiem.
            - A moim tatą może być?
            Kate lekko się uśmiechnęła i zaczęła głaskać syna po głowie.
            - Wiem, że bardzo chciałbyś mieć tatę, jednak musimy poczekać na kogoś innego. Na pewno mój chłopak, a twój nowy tata gdzieś na nas czeka.
            Alan nic nie powiedział tylko ponownie się położył. Plecami do Kate. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Miał wrażenie, że właśnie coś zostało mu odebrane. Chłopiec nakrył sobie głowę poduszką. Kate chciała go pogłaskać, jednak się odsunął. Był zły na mamę i nie rozumiał tego co się działo. Kobieta właśnie tego się obawiała. Nigdy nie chciała robić złudnych nadziei. Alan przecież był takim wrażliwym chłopcem. Ciężko westchnęła i wstała z jego łóżka, a następnie wyszła z pokoju gasząc światło.
            Rick siedział za kratkami. Czekał na proces, jednak Kate nie czuła się bezpieczna. Nie mogła pozbyć się stanów lękowych. Wiedziała jedno, zostanie w Los Angeles nie wróżyło nic dobrego. Potrzebowały zmiany miejsca. Od dawna, jednak nigdy nie miała takiej możliwości, aż do teraz. Jeszcze kiedy zaczęła pracować nad okładką płyty Slasha wysłała swoje CV do agencji reklamowej w Nowym Jorku. Niedawno temu odezwali się, że chcą zaprosić ją na rozmowę. Jednak Kate nie była przekonana do tego pomysłu. Teraz wszystkie wątpliwości odeszły. Być może dlatego, że nie miała innego wyjścia. Usiadła na kanapie z laptopem na kolanach. Otworzyła odpowiedniego maila i napisała odpowiedź, że zgadza się na propozycję. Klamka zapadła. Zaczyna nowe życie, w nowym mieście. Bez Ricka i bez... Slasha. 

8 komentarzy:

  1. Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. No nie. No po prostu no nie. Co z tą Kate jest nie tak? No dobra, wiem, co jest nie tak, ale to nie zmienia faktu, że się na nią wkurzyłam. I jeszcze wyjeżdżać będzie, pewnie. Pff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jest nie tak, że Kate po prostu nie czuje do Slasha nic więcej tak sympatia? Nie zakochała się... a za to nie można jej winić.

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że tak jakby... szybko się prześlizgnęłaś przez zakończenie. Po prostu nagle akcja potoczyła się tak gwałtownie, że nie było czasu na wzięcie oddechu. I... dziwnie to kontrastuje ze stylem reszty opowiadania, w którym każdy wątek jest z reguły rozbudowany, ale rozwija się powoli. Ten rozdział to był nawet trochę takie szok. XD Ale chyba mi się to takie właśnie bezbolesne prześlizgnięcie nie podoba. Chociaż... może nie tyle co nie podoba, a delikatnie rozczarowuje. Budowałaś te wątki po kolei, a nagle w większości schodzą się do jednego punktu i wyjaśniają migiem podczas skąpej wymiany zdań.Czuję niedosyt, okej? :P Może gdzieś tam, głęboko, oczekiwałam spektakularnego zakończenia, które zmiecie emocjonujące sceny, jakie tu miały miejsce. Nie wiem. Albo może jestem niezadowolona, że nie skończyło się to wszystko tak, jak 'powinno', jak chcieliśmy. Bo piękny finał to to nie jest... Starania Slasha okazały się zupełnie bezowocne, a nawet w pewnym sensie doprowadziły do wyjazdu Kate na drugi koniec Ameryki! Ależ on musiał być rozczarowany. Chociaż... Kiedy mówił szczerze co czuje, to wydawało mi się, że trochę mu ta cała 'wielka miłość' przeszła. Tak jakoś... doszedł do wniosku, że za bardzo idealizował Kate? Coś w tym stylu. Jakby minęło mu wielkie zauroczenie z samego początku. Taka nastoletnia fascynacja? :P Właśnie. Chyba, z perspektywy czau, to było coś w tym stylu. Wróćmy pamięcią to pierwszego razu, kiedy Hudson ją zobaczył. Pamiętacie? Była na spacerze z Sally. Znając zakończenie tego 'romansu' trochę bawi mnie postawa nas wszystkich, które brałyśmy to (nie czarujmy się) ZBYT poważnie. XD Haha, gdzie ta wielka miłość? O rany, przesadziłyśmy. Albo przynajmniej ja, bo nie chcę żeby ktokolwiek poczuł się dotknięty moimi słowami. Wiesz co, Rose? Wykręciłaś się od kompletnego zakończenia. XD
    O matko, w następnym czeka nas zakończenie wątku z chłopakami i ich miłościami, czyż nie? XD ^^ Haha, czuję, że będzie ubaw!!
    Weny! <3
    Ej, i żeby nie było, to zakończenie jest całkiem okej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze, to trochę nie rozumiem o co Ci chodzi, że prześlizgnęłam się przez zakończenie. Bo na dobrą sprawę jakby ta rozmowa potoczyła się w kierunku, że się kochają, to wyszłoby na to, że wszystko jest ok. Ja rozumiem, że spodziewałyście się tego, że tak właśnie zakończy się ta znajomość. Jednak... stwierdziłam, że przecież tak zawsze się kończy. A ja nie lubię standardowych zakończeń. I racja. Slash był nią zafascynowany, ale... tylko tyle. A Kate ciągle miała do niego dystans i ta jedna noc nic nie zmieniła. Nie wiem jakbym miała bardziej rozbudować wątek ich pożegnania, bo w sumie... no tak, rozstajemy się. Pomogłeś mi i o to we wszystkim chodziło. Nie ma Ricka, to nie ma też ciebie. Bo przecież na tym opierała się ta znajomość, a nie na uczuciu. Haha.

      Aczkolwiek... Kate powiedziała, że może kiedyś...

      Usuń
  3. Ten rozdział to taki trochę szok... Końcówka. No właśnie...
    Nie ma się co dziwić Hudsonowi, że nie pałał miłością do policjantów. Czy jest w ogóle ktoś taki na świecie? Nawet jeśli ktoś nie ma niczego na sumieniu to nie przesiaduje na komendzie z radością... A faktycznie. Kartoteka Londona nie jest czysta, więc oni wcale nie muszą być przyjemni. No i nie byli. Hudson nie widział się od tygodnia z Kate, aż tu nagle się pojawia. Dobrze czy źle? To wychodzi później. No i jak Hudson się mógł spodziewać padły podejrzenia. Tak. Niby taki policjant musi rozważać różne opcje, ale czy były jakieś podstawy? Dość podejrzany zbieg okoliczności, ale przy Slashu nic nie znaleziono, nic nie wykryto, ale dopiero gdy Kate się za nim wstawia kończy ten wątek. No tak niby są wolni, mogli by w spokoju porozmawiać, ale Kate ucieka. Nie chce tego. No i przy okazji potrąca Amy, która też dziwi się zachowaniem Hudsona, bo pewnie ten nie miał okazji jej tego wszystkiego jakoś wytłumaczyć, a w końcu była jego przyjaciółką, ale w tamtej chwili Hudson musiał wiedzieć na czym stoi. W końcu jakoś doszło do tej rozmowy no i... Ja wiedziałam, że bycie razem nie jest im pisane, ale to "pożegnanie" było wyjątkowo smutne. To "może kiedyś" ten pocałunek...Ostatni. Fakt. Bycie razem w tamtej chwili to nic łatwego. Kate po przejściach, wciąż boi się zaufać. Nie ma co się jej dziwić. Potrzebuje zmian. Potrzebuje czegoś nowego, nie chce mieszać się w kolejny związek. Z resztą ma dziecko. Małe dziecko i to jego dobrem musi się kierować. Mimo wszystko zrobiło mi się bardzo smutno, a mój smutek się podwoił gdy Kate rozmawiała z Alanem. Dla niego to było takie proste. Przecież Slash mógłby być jego tatą i chłopakiem mamy. No czemu nie może być? Przecież ich lubi, spędza z nimi czas, jest fajny... No to czemu nie? Czemu mama nie chce? Czemu to robi? No i właśnie tego bała się Kate. Ten wyjazd to kolejna smutna rzecz, ale może tak będzie lepiej? Nie wiadomo czy dla Slasha, ale dla niej i dla Alana. Zaczną nowe życie. Z dala od Ricka, który niby jest w więzieniu, ale przecież wspomnienie tych wydarzeń już zawsze związane będzie z tym miejscem. A nowy start? To coś dobrego. Smutne, ale cóż... Ja się nie do końca zgadzam, że ten przeskok jest rozczarowujący. Wiele wątków było bardzo rozszerzonych, ale ten skrót jest okej. Jak dla mnie. Czuję, że następna część będzie dłuższa i pewnie jeszcze bardziej smutna. Liczę tylko na to, że opcję drugiej części rozważasz i że się ona pojawi! Bo jak to koniec za tydzień? O nie. Czekam już na następny i oby pojawił się w następną sobotę. A może trochę wcześniej? ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kate powiedziała, że może kiedyś...
      Może kiedyś spotkają się w parku... haha.

      No tak. W sumie to napisałaś wszystko i ja tu nic więcej do powiedzenia nie mam. Mogę jedynie się powtórzyć, że Kate się nie zakochała. Tak po prostu. Wiem, że z góry się zakłada w opowiadaniach, że główna bohaterka się zakocha i takie tam, no ale nie... to życie, a nie komedia romantyczna. Zdarzają się takie rzeczy, a jednak Slash dla niej to Saul Hudson, a nie Slash i jego kasa, więc... nawet ona nie ma innych powodów niż miłość, aby z nim być. A co na to Slash...? Cóż, no rozczarował się pewnie, chociaż może nic. Bo tak naprawdę, przecież od początku wiedział, że nic między nimi nie będzie. Kate mu przecież nawet to powiedziała w oczy kiedyś tam. Czas zająć się sobą i chłopakami...

      Usuń
  4. A mi się udało w końcu dotrzeć i nadrobić wszystko.
    Nie będę komentować wszystkich poprzednich, bo mam jeszcze jeden blog do nadrobienia, ale tutaj postaram się streścić wszystko co chciałam.

    No cóż, prawie koniec historii a ja dalej nie przekonałam się do Casha i podejrzewam że już się nie przekonam. Były jakieś rozdziały że zaczynałam go rozumieć, współczułam mu,nawet myślałam że w końcu trochę się zmienia. Strasznie mnie irytował w trzech ostatnich rozdziałach. Nie ma gdzie iść, ale ucieknie z domu, do Nicole, która ma własne życie i wcale nie ma obowiązku brać go do siebie! Jeszcze ma pretensje, że ona interesuje się tylko swoim chłopakiem. Uwazanie, ze chirurg który ratował jego ojca i nic takiego mu nawet mu nie powiedział, tylko udzielał mu normalnych informacji, jest idiotą, no i na końcu wracanie z podkulonym ogonem do ojca, po jednej nocy, gdzie już nie umiał sobie poradzić. Wiedziałam, ze wróci z płaczem. Rozpieszczony, bezczelny bachor. Ciekawe czy Angie mu chociaż odpisała na sms'a, nie zdziwię się, jeśli nie.

    Do Londona w sumie nic nie mam, życzę mu szczęścia z Hanną i na studiach. On raczej najszybciej poradzi sobie bez ojca i ułoży sobie jakoś życie. Irytuje mnie tylko, że bez przerwy mowi Slash to, Slash tamto, Slash powiedział, Slash jest w szpitalu. Slash to raczej na scenie, a to jest jego ojciec.

    Dosyć mocno pokomplikowało się u Kate i Slasha... mam teraz wrażenie, że oni obydwoje nie wiedzą czego chcą. Ona się boi, on nie wiadomo czy jest gotowy na związek. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy... byłam za ich związkiem, ale podejrzewam, ze Kate jednak wyjedzie do NY. Tylko z drugiej strony nie wiem czy chce aby Alan zmieniał szkołę, przyjaciół, otoczenie. Chociaż też chce trzymać go jak najdalej od Ricka...

    Największy mam niedosyt jeśli chodzi o Izzy'ego i Angie. Dawno ich nie było, ich sprawa jest w sumie w ogóle nie wyjaśniona, a ostatni rozdział już niedługo. Mam nadzieję, że coś się wyjaśni z nimi za tydzień. Chyba są moimi ulubionymi postaciami tutaj.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Slash, już nie przeginaj...policjant to policjant, taka jego robota. Chociaż raz jesteś na miejscu poszkodowanego, hah. Przypomniał mi się tekst z "Szybkich i Wściekłych 5", co Brian mówi: "Dawno nie siedziałem w radiowozie", a Toretto mu na to "Ja pierwszy raz z przodu", hahaha.
    Skoro głupie skaleczenie zbitym szkłem, oparzenie może mocno boleć, to ja wolę nie wiedzieć, jaki cieżki ból jest po postrzeleniu.
    Ściągnęli Kate w charakterze potwierdzenia wersji Slasha? Przynajmniej wszyscy powiedzieli prawdę.
    W moim mieście jest taka "dzielnica dilerów". Zawsze jak wracam po zmierzchu to ją omijam szerokim łukiem, nawet jak z kimś idę. Nie tyle, co się boimy...tylko wolimy nie ryzykować. Pamiętam chwilę, gdy chodziliśmy bez celu w piątkę. Było dobrze po 22...a mamy w mieście cmentarz miejski. Kolega zarzucił pomysł, żeby tam wejść...Odmówiłam. Śmiał się ze mnie, że się boję...ale się nie bałam. Po prostu wiedziałam, że siedzą tam menele.
    No tak, policja jak robi przesłuchanie, to wyciąga wszystkie sprawki. To naprawdę się tak złożyło niewygodnie, Slash jest byłym narkomanem...a Rick dilerem. Z punktu widzenia policji to jest naprawdę podejrzane.
    Wiesz, gdy on mówił o przeszukaniu domu, w pewnym momencie się przestraszyłam, bo nie wiem, jaki był los paczuszki, którą Myles znalazł w pokoju Casha.
    Kate teraz za wszelką cenę unika Slasha...być może czuje się winna temu co się stało...bo w końcu jej
    były mąż zaatakował Slasha...a jakby z nim się nie spotykała, to może by do tego wszystkiego nie doszło.
    I jeszcze po drodze potracił Amy. Ale ona wiedziałą...że coś musiało się stać, że na czymś mu zależy, skoro jej nie pomogł.
    Czyli Kate jednak postanowiła. Ani Slash, ani nikt. Po prostu wszystko chce zacząć na nowo.
    Wiesz...szczerze to ta sytuacja jest mi doskonale znana. Dokładnie taka sama...facet i wyznanie miłosci...a kobieta nie chce związku, nie chce stracić przyjaciela.
    Tylko że...to nie ja straciłam przyjaciela...tylko on mnie. Bo nie przyjął odmowy i powiedział takie rzeczy, za jakie w poprzednich rozdziałąch Cash rzucił się na Oscara.
    Prawie to zrobiłam.
    Kurczę, czy tylko ja mam takie wrażenie, że opowiadanie w jakiś sposób oddziałuje na życie?
    Co do rozdziału 36...komentarz już niebawem, powinien pojawić się koło 24.






    OdpowiedzUsuń