08 stycznia 2016

Rozdział 16

Rozdział 16

Angie siedziała z kolejnym drinkiem. Przypomniała sobie widok Izzy'ego z poprzedniego wieczoru zdając sobie sprawę, ze tłumienie negatywnych emocji alkoholem raczej do niczego nie prowadzi, ale co innego mogła zrobić? W sumie, to siedziała na imprezie u swojej koleżanki, patrzyła na tych wszystkich ludzi zdając sobie sprawę z tego, że połowy, jak nie większości ich nie zna. Naprawdę była aż tak bardzo ograniczona towarzysko? Miała Hannę, miała Casha i Londona, Kurta, Nicka, parę innych koleżanek z którymi chodziła do klasy i na tym chyba się kończyło. Ciężko westchnęła. Siedziała na schodach prowadzących na drugie piątro i zastanawiała się, co właściwie takiego robi w tym miejscu. Popatrzyła na swojego drinka, a potem na Casha, który właśnie rozmawiał z jakaś blondynką. Nagle przez rudowłosą przeszedł jakiś dreszcz. Potem zdała sobie sprawę, że był to dreszcz zazdrości. Cash dotykał tę dziewczynę po ramieniu, potem patrzył jej w oczy, przytulił, mało by brakowało, jakby jeszcze ją pocałował. Nie tego było już za wiele. Angie poderwała się z miejsca i zaraz znalazła się obok swojego przyjaciela. Cash na początku nie zwrócił nawet na nią uwagi, dopiero jak się uwiesiła na jego ramieniu, to zdał sobie sprawę z tego, iż Angie jest tak blisko.
            - No co jest? - Zapytał jej patrząc na nią spojrzeniem, które mówiło: Przeszkadzasz mi w wyrwaniu lasek.
            - Może tak... zatańczymy? - Zapytała Angie, chociaż sama nie wierzyła, że to powiedziała.
            W pierwszym momencie zachciało się jej śmiać na swoje własne słowa, a potem poczuła obrzydzenie do samej siebie. Miała tańczyć z chłopakiem na jakiejś domówce i się do niego przytulać, aby zaznaczyć, że tylko ona ma do niego prawo... takie szopki robiła jej matka, kiedy miała szesnaście lat. 
            Cash popatrzył zdziwiony na swoją przyjaciółkę.
            - Dobry żart. - Zaśmiał się.
            - Ale ja nie żartuje. Ja naprawdę chcę z tobą zatańczyć.
            Angie zrobiła proszącą minę. Zaczęła przy tym też stękać naśladując piszczącego szczeniaka i ciągnąć Casha za rękę. Chłopak popatrzył na dziewczynę z którą przed chwilą rozmawiał, ona wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że nie będzie przeszkadzała. Poszła sobie. Cash wywrócił oczami. W tym momencie był wściekły na Angie, że po prostu rozwaliła mu dobrze zapowiadającą się znajomość. W sumie, to nawet nie wiedział, o co jej chodzi. Nie raz rudowłosa dawała mu do zrozumienia, iż nigdy nie będzie między nimi nic więcej, więc dlaczego ona musiała się wtrącać w jego znajomości?
            Ruda się uśmiechnęła, kiedy wyciągnęła Hudsona na środek salonu. Przyrwała do niego i zaczęła się kołysać w rytm muzyki. Zerkała na tę dziewczynę z którą Cash przed chwilą rozmawiał i miała ochotę pokazać jej język. Jakby nie było, to Angie wygrała. Wszystko by było dobrze, może gdyby nie to, iż ktoś zmienił muzykę na piosenkę, która kompletnie nie nadawała się do wolnego tańca. Szczerz mówiąc nie dawała się do żadnego tańca. Angie oderwała się do Casha, który zaczynał się śmiać.
            - Boże, co to za szajs! Hanna, weź zmień tę płytę! - Wydarła się na przyjaciółkę.
            Hanna popatrzyła na Angie, odłożyła pilot od wierzy i znalazła się zaraz obok Casha i jego dość zirytowanej przyjaciółki. Położyła rękę na ramieniu Rudej.
            - Wiem, że nie przepadasz za Gunsami, ale no...
            Angie wbiła wzrok w Hannie, a potem w Casha.
            - Czy wy dobrze się czujecie? Chyba za dużo wypiliście skoro twierdzicie, że to gówno to są Gunsi. A może jeszcze mi powiesz, że tą zjebaną solówkę to Slash gra? - Prychnęła patrząc na Casha.
            - Biorąc pod uwagę, to, iż mój stary był jedynym gitarzystą prowadzącym przy nagrywaniu tych piosenek, to tak.
            Angie zerwała się z miejsca, podeszła do stołu, chwyciła kubek i nalała sobie wódki z colą. Cash z Hanną popatrzyli po sobie i wybuchnęli śmiechem. Cash podszedł do niej i zabrał jej kubek z drinkiem. Dziewczyna popatrzyła za alkoholem tęsknym wzrokiem.
            - Ty lepiej już dziś nie pij, bo głupoty zaczynasz gadać.


***

London siedział przy basenie i patrzył się w taflę wody. W sumie, to zaczął się zastanawiać, dlaczego zgodził się przyjść na tą imprezę. To nie było jego towarzystwo, to nawet nie był jego świat. W tej chwili zaczął zadawać sobie pytanie, czy na pewno jest dzieckiem Hudsonów. Z tego co pamiętał, to jego matka też raczej do spokojnych nie należała, a impreza to było najlepsze, co mogło się jej trafić. Slash, to wiadomo. I dlaczego London nagle nie miał jakoś takiej potrzeby? Wolał siedzieć w domu i czytać książki. Może faktycznie coś było nie tak, tylko wydawało mu się trochę nierealne. Jakby był niebieskookim blondynem, to może i by miał podstawy, aby zacząć podejrzewać o coś swoich rodziców. Ale nie, przecież nawet był podobny do Slasha... to nie. Sam już nie wiedział. Albo po prostu nie miał czym zająć myśli, to mu różne głupoty przychodziły do głowy.
            W pewnym momencie ktoś usiadł obok niego. Popatrzył na tego osobnika i zdał sobie sprawę z tego, iż jest to Hanna. Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko podobnie, jak on patrzyła się w wodę. Chłopak zmierzył ją wzrokiem. Podobała mu się, chociaż i tak chodziło mu pytanie po głowie, która brzmiało: i co z tego? Taka dziewczyna, jak Hanna to pewnie już od dawna była zajęta.
            - Co tak sam tu siedzisz? - Odezwała się w końcu słodkim głosem.
            - Dumam sobie.
            - A o czym?
            - O sensie życia? - Odpowiedział z uśmiechem zdając sobie sprawę z tego, jaka to jego odpowiedź była beznadziejna.
            Hanna jednak się nie zaśmiała, nie zdziwiła. Nie zrobiła nic przez co London by mógł poczuć się dziwnie, albo głupio. Usiadła po turecku i ciężko westchnęła. Tak naprawdę, to miała podobne myśli, jak brat Casha, tylko jakoś nie chciała się nikomu do tego przyznawać. Nie raz też się zastanawiała, jakie jej życie ma sens? Bycie córką reżysera i aktorki. Wiadomo, że pojawienie się Hanny na świecie było wynikiem tylko romansu, a jej rodzice nigdy się nie kochali. Jednak dla matki związek z reżyserem, to było otwarte drzwi do kariery, a dla ojca? Zawsze dobrze mieć w domu kobietę, która upierze, ugotuje i za darmo pójdzie do łóżka. Między rodzicami Hanny był czysty układ, który na pewno nie opierał się na miłości.
            - Wiesz co? Lepiej się napij. Dobrze ci to zrobi. Chociaż na chwilę.
            Podała Londonowi butelkę piwa, którą przyniosła ze sobą. Chłopak wtedy zdał sobie sprawę z tego, że chyba jeszcze nigdy tak po prostu się nie upił. Kolejny dowód na to, że być może nie jest dzieckiem Hudsonów. Stop, bo zaraz zacznie sobie coś wkręcać.
            Wziął butelkę i upił łyk. Popatrzył na Hannę, w jej ciemne duże oczy, które były teraz trochę zamroczone.
            - A jutro powinienem być na uczelni, ale walić to. - Stwierdził odstawiając butelkę od ust.
            - Rzucasz studia?
            - Matematykę. Dobra, może i rozwiązywanie zadań idzie mi z łatwością, ale jakoś przestało mi się podobać ciągnięcie dwóch kierunków. Matematyka jest druga, więc... zostawiam sobie fizykę.
            - Takie podejmowanie decyzji, chyba nie jest łatwe, nie?
            - No nie jest.
            Hanna wzięła od Londona butelkę. No właśnie, nie było. Sama zdawała sobie sprawę z tego, iż jej czas w szkole średniej powoli się kończy i będzie musiała zadecydować, co dalej. A najgorsze było to, iż nie wiedziała, co... nawet nie wiedziała na jakie studia by miała iść. Co by chciała dalej w życiu robić. Wzięła parę łyków piwa, a potem niepewnie oparła głowę o ramię Londona. Chłopak nie zaprotestował, więc się odprężyła. Jakoś miała w tej chwili wrażenie, że cały świat nie istnieje. Jest tylko on i ona... i butelka piwa.


***

Lou zamachał ogonem i popatrzył na człowieka, który właśnie trzymał jego zabawkę w ręce. Myles wykonał taki ruch ręką, jakby chciał rzucić piłką, jednak ostatecznie ona została w jego dłoni. Pies zerwał się z miejsca, pobiegł, zaczął się rozglądać, a kiedy zobaczył, że Kennedy nadal ma zabawkę w ręce, to zaczął szczekać. Już powoli przestała mu się podobać taka zabawa. Lou podbiegł do Mylesa i skacząc po nim próbował wymusić, aby w końcu rzucił tę piłkę.
            - Tobie się nudzi? - Zapytał Slash wchodząc do salonu i stawiając dwie kawy na stoliku.
            Myles w końcu rzucił piłkę w kierunku schodów, które prowadziły na drugie piętro. Pies zerwał się z miejsca, ledwo wyrobił z zachowaniem, chociaż i tak uderzył się tyłkiem o ścianę.
            - Nie wiesz, że ze zwierzętami trzeba się bawić? - Zapytał Kennedy patrząc na Slasha.
            - Jasne, dlatego Lou postanowił się z tobą pobawić, bo ty jako zwierzę naprawdę tego potrzebujesz.
            - Ależ się zgryźliwy zrobił.
            - Powoli zaczynam uczyć się od Casha.
            - A może on od ciebie?
            - Może zaczniesz myśleć nad tym? - Hudson kiwnął głową na rozrzucone na stoliku kartki.
            Myles nieznacznie się uśmiechnął, a następnie ciężko westchnął. Denerwowały go stwierdzenia, w których słyszał, że on będąc muzykiem ma całe życie wakacje. Nawet nie pamiętam dnia naprawdę wolnego, w którym mógł odetchnąć. Niechętnie wziął do ręki kartkę, na której była zapisana linia melodyczna jednej z piosenek. Coś mu nie pasowało. Chwycił długopis, aby zapisać nową wizję, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie pozostawia on żadnych śladów. Slash stwierdził, aby poszedł na górę, do pokoju któregoś z chłopaków, to na pewno znajdzie coś do pisania.
            Mylesowi jakoś tak dziwnie było grzebać w rzeczach syna Slasha. Wszedł do pierwszego pokoju, który okazał się być miejscem życia Casha. Złudna nadzieja, że długopis będzie leżał tak po prostu na biurku odeszła w zapomnienie, kiedy Myles spostrzegł się, że jest tam wszystko, ale nie to czego szukał. Przewrócił jeszcze parę zeszytów, znalazł... pomazał po jakiejś kartce, też wypisany. Cholera. Nie pozostało nic innego, jak zacząć zaglądać do szafek i półek. Na pierwszy ogień poszła szuflada w biurku, w której znajdowało się wszystko. Najwięcej było sprawdzianów... Myles mimowolnie przejrzał oceny Casha. Same tróje. Parę dwój, mniejszość jedynek. No to chyba nie było jeszcze tak źle. Przewrócił ostatnia warstwę testów... i nie wiedział, co miał dalej zrobić. Nie znalazł długopisu za to coś innego, bardziej interesującego. Torebka z proszkiem. Wziął ją do ręki. Doskonale wiedział, co to było, tylko skąd się to wzięło w pokoju Casha. W sumie, to odpowiedź była prosta.
            - Masz ten długopis?!
            Głos Slasha dobiegający z dołu wyrwał Mylesa z zamyślenia. Musiał powiedzieć Slashowi, chociaż zdawał sobie sprawę, iż nie miał prawda przeszukiwać rzeczy Casha. Ale jakby nie było, to jeśli dzieje się takie coś, to było to dla wyższego dobra chłopaka. Zamknął za szufladę. Torebkę z narkotykiem schował do kieszeni spodni i wyszedł z pokoju.
            - Nie znalazłem. - Powiedział stając w progu. Hudson wywrócił oczami. - Czekaj... chyba muszę z tobą o czymś pogadać?
            - No? Co jest i dlaczego stoisz nade mną, jak mój ojciec, kiedy to się dowiedział, że cała kolekcja kaset jakaś posiadałem pochodziła z kradzieży?
            - Daruj sobie te zgryźliwości. To jest poważna sprawa... i się nie wkurwiaj. Po prostu szczerze mi odpowiedz.
            - Lepiej wyduś to z siebie w końcu.
            - Znów ćpasz?
            No właśnie, przecież to, iż ta torebka znajdowała się w pokoju Casha nie znaczyło, że należy do niego. Osoby uzależnione mają naprawdę dziwaczne pomysły, aby schować towar. Slash uniósł oczy na Mylesa, popatrzył na niego. Był całkiem poważny.
            - A skąd takie pytanie? Kurwa, NIE WIDAĆ?!
            - Mówiłem, że masz się nie denerwować. Słuchaj... skoro, to nie twoje, to... - Podszedł do stolika i wyjął torebkę z kieszeni. Rzucił ją na stół. - Któregoś z twoich synów. Było w pokoju Casha, ale równie dobrze może być Londona.
            Oczy Hudsona wbiły się w narkotyki. Patrzył na ten proszek i naglę zaczęło wszystko do niego docierać. Dziwne zachowanie jego młodszego syna. Izolowanie się... przecież to wszystko wskazywało na jedno. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył? A może nie chciał zauważyć? Może wypierał z siebie tą myśl, że któryś z jego synów miałby pakować się w to samo gówno. Serce mu szybciej zabiło, a po plecach przeszedł zimny dreszcz. Popatrzył trochę nieprzytomnie na Mylesa.
            - Gdzie to było?
            - W szufladzie biurka... chyba musisz z nimi poważnie pogadać.

Który to już raz próbowała iść do domu? Na początku zatrzymał ją Izzy, potem Duff. Teraz chyba mogła być już spokojna i po prostu wrócić do siebie. Chociaż miała wielką niechęć. Czy było do czego wracać? Teoretycznie tak, a może już nie. Odkąd znalazła się w tym hotelu, to wszystko dla Perli stało się za trudne. Zrozumiała parę rzeczy, których wcześniej nie widziała. A może i też nie chciała wcześniej ich widzieć, bo tak po prostu było łatwiej? Ponownie szła przez hol ze spuszczoną głową i czuła się, jak dziwka. Niby nikt jej nic takiego nie zrobił, ale jednak jakoś ją upokorzyli. Poprawiła sobie niebieski sweterek, który miała zarzucony na ramiona. Odgarnęła włosy za ucho. Była już tak blisko wyjścia z hotelu, kiedy usłyszała, iż ktoś ją woła. Oczywiście mogła przyjąć do wiadomości, że to wcale nie było do niej. Nie jednej dziewczynie na imię Perla... chociaż... Jednak nie zwróciła na to uwagi i po prostu wyszła. Przeszła parę kroków, poczuła, że ktoś łapie ją za ramie. Jednak to było do niej. Odwróciła się, zobaczyła... Slasha.
            - Co? - Zapytała. - Chcesz dokończyć, to co przerwał nam twój kolega, czy co? Bo wiesz... ja już nie mam ochoty.
            No tak, przecież Perla miała jasne pojecie o Slashu. Chociaż nie zdawała sobie do końca sprawy, czym tak naprawdę jest Guns N' Roses. Może to właśnie było w niej takie czarujące? Nie rzucała się, jak każda fanka, której zależało tylko na tym, iż ma przed sobą Slasha. Jednak Perla wrzuciła Hudsona do jednego worka ze wszystkimi... i miała rację, to było najgorsze. Przecież nie mógł jej tak po prostu zaprzeczyć, że taki nie jest, kiedy właśnie było. Sytuacja wydawała się być dość dziwna, jak dla Slasha. Chciał się pokazać tej dziewczynie z jak najlepszej strony, ale też nie wiedział, co by to miało być.
            - Nie, chcę tylko... może przejdziemy się? Bo chyba już nie będzie nam dane się zobaczyć? - Zaproponował. Pierwszy raz zaproponował jakiejś dziewczynie spacer. Czy to było normalne? Slash nie wierzył, że takie słowa przeszły mu przez gardło.
            - Przejdziemy się? - Perla wydała się być widocznie zdziwiona.
            - Kochana, ja też czasem chodzę na spacery.
            - Chyba tylko do monopolowego, hmm?
            - Musisz być taka... zgryźliwa? Wkurza mnie to.
            - To wcale nie musisz ze mną spacerować.
            Ta rozmowa nie prowadziła do żadnego punku zwrotnego w tej znajomości. Sam Slash mógł nawet stwierdzić, że prowadzi ona do jakiejś kłótni, której na pewno nie chciał. Jedyną osobą, która zdawała się wyprowadzić go z równowagi był Axla, ale teraz doszła do tego chyba jeszcze Perla. Chociaż nic takiego nie mówiła. Tylko jasno wyrażała swoje zdanie, jasno określiła wszystko tak jak jest i nazywała rzeczy po imieniu. To chyba najbardziej denerwowało Slasha. Inne dziewczyny było tak nim oczarowane, wcale nie zauważały tych ciemnych stron. Niektóre to nawet chyba nie zdawały sobie z tego sprawy, że jakby Hudson nie był po działce heroiny, to by na nie nie spojrzał. Ale wszystko było piękne, bo Slash przecież jest taki cudowny. Dla Perli wcale nie był.
            Wziął dziewczyną pod ramię i już nie zwracając uwagi na to, co ona mówi zaczął prowadzić ją z bliżej nieznanym kierunku. A sama Perla nie wiedziała, co miała o tym myśleć. Wcześniej nawet nie zwracała uwagi na facetów. Może tylko czasem, jak szła na jakaś imprezę i chciała dobrze się zabawić. Potem jednak już nie byli ważni. Co do Slasha... niby ją denerwował, niby przerażał ja fakt, że to raczej nie jest taki człowiek, którego by jej rodzice wymarzyli sobie na chłopaka dla niej, ale coś ją do niego ciągnęło. Tylko sama jeszcze nie wiedziała, co to takiego miało być.
            Spacerowali tak około czterdziestu minut, aż Slash zaczął marudzić, że bolą go nogi. Perla pociągnęła gitarzystę w stronę niewielkiego parku i do najbliżej ławki. Było to trochę zapomniane miejscu przez ludzi. Panował tam taki dziwny dziki klimat, który nie raz przerażał dziewczynę, ale jednak lubiła tam przychodzić. Slash usiadł na ławce, wtedy Perla zobaczyła, jak mu się trzęsą ręce. Usiadła obok niego. Nic nie mówiła. Hudson też nic się nie krępował. Wyjął z kieszeni kurtki, grudkę heroiny, strzykawkę, pasek, łyżeczkę. Zapomniał tylko o jednym - zapalniczka.
            - Masz ognia? - Zapytał Perlę, która patrzyła na niego, jak na ducha.
            Wyjęła z kieszeni zapalniczkę i podała ją Slashowi. Dokładnie zaczęła obserwować, co takiego Slash robi. Kompletnie już go nie rozumiała. Kiedy zapraszał ją na ten spacer, to miała wrażenie, że Hudson chce jakoś przekonać Perlę do siebie. Teraz miała wrażenie, jakby chciał jej pokazać, ze tak naprawdę, to ma się trzymać od niego z daleka. Wszystko było tak dziwne. Chociaż Perla nic nie ćpała tylko w nocy paliła skręta, to i tak wydawało się jej, że jest na haju.
            Przygryzła dolną wargę. Slash popatrzył na nią zanim wbił sobie igłę w żyłę.
            - Mała, pamiętaj... nawet nigdy tego nie dotykaj. - Powiedział.
            - Yhm, zapamiętam tę ważną lekcję życiową. Możesz się cieszyć z sukcesu edukacyjnego.
            Slash wbił igłę, powoli wstrzyknął płyn, a potem odchylił głowę do tył, kiedy przyszła niewielka ulga. Była to za mała dawka, aby dać mu porządnego kopa, jednak wystarczająca, aby opanować ból.
            - Wybacz, że tak przy tobie, ale też nie chcę nikogo przed tobą udawać. Masz rację, jestem ćpunem, a na spacery, to chodzę tylko do monopolowego. Kiedy nie mam w zasięgu ręki jakieś baru, gdzie mógłbym przesiedzieć noc i się zabawić, to umieram z nudów, bo tak po prostu nie potrafię położyć się spać. - Zaczął mówić, chociaż sam nie wiedział, dlaczego tak się tłumaczy tej dziewczynie. - Odkąd skończyłem trzynaście lat nie prowadzę stabilnego życia. Niby mam dom w Los Angeles, ale to chyba bardziej przypomina melinę, bo... ja tak po prostu nie potrafię... po domowemu. Może to trochę winna moich rodziców, bo chyba nigdy nie miałem takiego normalnego domu, ale nie myśl sobie, że moi rodzice to jakaś patologia była... po prostu mają dość specyficzne podejście do życia, a ja miałem dość cygańskie wczesne dzieciństwo.
            - Rozumiem. - Powiedziała Perla, kiedy Slash zakończył swój wywód. - No tak.. po prostu taki jesteś, nie? Masz rację, nigdy nie udawaj kogoś, kim nie jesteś, bo to nie ma sensu. Ja przez połowę życia udawałam i tak z tego nic nie mam. - Westchnęła.
      Slash tylko blado się do niej uśmiechnął. Przez moment poczuł, że ma przy sobie kogoś, kto go zrozumiał, ale był jeden problem. Musiał się rozstać z tą dziewczyną i najprawdopodobniej nigdy już jej nie zobaczy. Popatrzył na zegarek, który Perla miała na ręce, a potem powiedział jej, że musi już iść. Dziewczyna jeszcze się do niego uśmiechnęła. Wstał z ławki i skierował się w stronę hotelu zostawiając Perlę samą.

      Slash zamknął za przyjacielem drzwi. Oparł się o nie i ciężko odetchnął. Serce waliło mu jak oszalałe. Przez te wszystkie lata trzeźwości starał się trzymać z dala od narkotyków. Przestały dla niego istnieć, jakby świat nie znał żadnej substancji odurzającej. Na jego stoliku leżała torebka zbawiennego proszku, który kiedyś przynosił ogromną ulgę, a teraz powoli zabijał jednego z jego synów. Slash zsunął się po drzwiach na podłogę i cały się trzęsąc opar czoło o kolana. 
        - Perla, przepraszam, że wszystko spieprzyłem... - Szepnął.

10 komentarzy:

  1. O rany.
    Myyyleess... Niee, coś ty narobił? Oczywiście, że prędzej czy później ktoś by znalazł te dragi... No i oczywiście Slash nie będzie słuchał wytłumaczeń Casha, albo Cash w ogóle nie będzie chciał się tłumaczyć, no bo stwierdzi, że tak czy inaczej nikt mu nie uwierzy. Niestety - fakty mówią same ze siebie i stawiają Casha w złym świetle. Nawet biorąc pod uwagę, że jest niewinny.
    Myles chyba nie postąpił zbyt dobrze, że zostawił Slasha samego w domu z narkotykami na stoliku. A jeśli jednak się skusi? Jeśli nie wytrzyma? Mam dziwne przeczucie, że, Rose, tak to poprowadzisz. Niby mogę się mylić, ale... tak coś czuję.
    Szczerze, to trochę nie łapię relacji Slash - Perla. Może za mało o nich wiem? Jakoś tak nie potrafię ich sobie wyobrazić. Hudsona jeszcze taj, ale Perli nie za bardzo... Wiesz, jakbyś miała ochotę ją opisać, to ja czekam :D
    London będzie podkochiwał się w Hannie? Czy to tylko tak dla zmyłki?
    A co z Izzym? A może Izzy zacznie ćpać?! O.O Może przyjdzie do Slasha do domu i zobaczy ten magiczny pył na stole i sięgnie po kreskę??
    London ma wątpliwości? Wiesz co? To nawet słodkie XD Te jego przemyślenia, o sensie życia, pytania egzystencjalne itd. Niech się nie załamuje! (I tak wszyscy umrzemy. Ludzkość przecież jest skazana na zagładę, kiedy Słońce zacznie gasnąć... Chyba że do tego czasu opanujemy umiejętności i poziom technologii jak w Gwiezdnych Wojnach) Przynajmniej będzie wykształconym członkiem rodu Hudsonów :P
    I troszkę pogubiłam się w tym wątku jak Angie narzekała na muzykę, a że to Gunsi czy jakoś tak... Czyli, że Angie nie podobali się Gunsi? Nie poznała ich? Nie lubi ich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie powiedział, że córka jednego z członków zespołu musi uważać działalność twórczą tatusia za cudowne lata w muzyce. Czasami bawią mnie te opowiadania, w których są dzieci chłopaków i oczywiście te dzieci są fanami GNR. Ja pomyślałam sobie, że Angie może nie lubić tego zespołu, może znać tylko te przeboje i nie zagłębiać się w ich twórczość.
      Teraz mam dużo czasu, opowiadanie co prawda jest już napisane, ale zastanawiam się nad rozszerzeniem wątku Slasha i Perli. Owe wspomnienie także zostało dopisane wczoraj... Myślę sobie, że rozwinę ten wątek. Mogę powiedzieć, że ich relacja na pewno nie należała do najłatwiejszych... ale mam także nadzieję, że sami wszystkiego się dowiecie.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Cudowny rozdział! <3 Wreszcie moja wyczekiwana impreza Angie z Cashem, a London w końcu się wyluzował. Powiem Ci, że szczerze nie spodziewałam się tego co znalazł Myles, biedny Slash... Tak się stara, by chłopcy byli dobrymi chłopakami, a tu Cash taki numer, jestem ciekawa jaka będzie rozmowa między nimi, gdy Slash skonfrontuje to. Podobało mi się wspomnienie Slasha i chciałabym przeczytać Twoje opowiadanie właśnie z tamtych czasów, kiedy Gunsi byli prawdziwym zespołem. Brakowało mi sprawy z Izzym, bo zjada mnie ciekawość co dalej. Czekam na next! <3
    PS. Dziekuje, ze rozwazylas moja sugestie odnosnie koloru czcionki, czyta sie o wiele przyjemniej i lzej <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. London wcale nie jest takim grzecznym chłopcem, heh. No wiadomo, trochę grzeczniejszym od brata. No tak, ale Cash ma teraz lekko mówiąc przekichane... a Slash na pewno tego tak nie zostawi. Bo no, jednak tego tolerować nie może. Biorąc pod uwagę, że Cash pali papierosy, to pewnie kiedyś została znaleziona w jego pokoju paczka fajek... ale jednak to nie to samo.

      Hm, co do mojego opowiadania z dawnych czasów. Zapraszam na mojego głównego bloga, link jest podany z boku. W zakładce archiwum znajdziesz takie opowiadanie jak Zapach Wiatru. Dzieje się ono gdzieś koło 1986 roku.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. O, co do tej czcionki to zgadzam się w 100%. :)

      Usuń
  3. dobra, rozwijam tę kwestię, haha.

    London i Cash, Cash w szczególności, tak strasznie przypominają mi te dzieci Mustaine'a. już nie będę pisać, jak pojeżdżają każdego, kto śmie obrazić ich ojca, jak wstawiają z nim bez przerwy zdjęcia, a jak wstawiają zdjęcia swoich samochodów czy z planów teledysków do swoich piosenek i ktoś napisze "pieniądze tatusia" to oni z wielkim oburzeniem "TO JEST ZA MOJE PIENIĄDZE!!!!". ciekawe skąd je mają, jak żadne z nich nie pracuje, nawet nie chodzą do szkoły...

    "- Boże, co to za szajs! Hanna, weź zmień tę płytę!
    [...] - Wiem, że nie przepadasz za Gunsami, ale no...
    [...] - Czy wy dobrze się czujecie? Chyba za dużo wypiliście skoro twierdzicie, że to gówno to są Gunsi. A może jeszcze mi powiesz, że tą zjebaną solówkę to Slash gra? - Prychnęła patrząc na Casha.
    - Biorąc pod uwagę, to, iż mój stary był jedynym gitarzystą prowadzącym przy nagrywaniu tych piosenek, to tak." - JEZU, JAK SIĘ WKURZYŁAM. za kogo on się kurwa uważa?! bo z tego co pamiętam to w domu ze Slashem bez przerwy ma jakieś spiny, a przed znajomymi robi z niego jakiegoś boga. wyobrażam sobie imprezy z Cashem: "o, leci Guns N' Roses. o, wspominałem o tym, że grał tam mój ojciec?", "co ty wiesz o imprezach, mój ojciec jak grał w GnR to...". wkurwia mnie już ten bachor, on chyba w Slashu w ogóle nie widzi ojca, tylko... właśnie. Slasha. gitarzystę GnR.
    za to cholernie podoba mi się podejście Angie, nie chodzi już nawet o to, że nie lubi GnR, może sobie przecież słuchać ile chce. ale nazywa Izzy'ego swoim tatą, nie Izzym Stradlinem, nie wspomina bez przerwy, że grał w GnR, traktuje go po prostu jak ojca. nawet kiedy tutaj się darła, że nienawidzi tego zespołu, nic nie wspomniała o Izzym. a Cash chyba wykorzysta każdą możliwą żeby powiedzieć: "a wiesz kim jest mój ojciec?"

    o, London zastanawia się nad sensem życia, rzuca matmę! brawo. ale przynajmniej robi coś pożytecznego, ale nie planuje jakby tu zostać gwiazdą rocka i występować pod pseudonimem "syn Slasha". mam nadzieję, że jak nie zda egzaminu to nie mówi profesorom: "A WIESZ KIM JEST MÓJ OJCIEC?!". ciekawe czy sprawa z tą Hanną jakoś się rozwinie, wydaje mi się ciekawą dziewczyną z całkiem ciekawą historią, córka aktorki i reżysera, owoc romansu a nie żadnej miłości, rodzice się nie kochają, ojciec pewnie ma inne aktorki na boku...

    już zdążyłam zapomnieć o tym, że on schował ten prezent od jednego z kolegów w którejś szufladzie. pewnie będzie się wykręcał, "nie, to nie moje", wybuchnie awantura życia, a w sumie wystarczy iść na badania moczu, które raczej nie wykryją obecności narkotyków, haha.

    znowu za dużo jadu w komentarzu. to przez to, że nie ma żadnej mojej ulubionej postaci, nie ma Izzy'ego, Kate, trochę za mało Angie, haha.

    pozdrawiam i do następnego, przy okazji zaproszę na nowy do mnie: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację co do Casha, że on w Slashu widzi głównie Slasha, a nie swojego ojca... tylko myślę sobie, że trochę źle go tu odebrałaś. Nie chodziło o to, aby pochwalić się, kogo jest dzieckiem. Warto zauważyć, że on mówił to do Angie, na której przecież wcale nie robi to żadnego wrażenia, więc... po prostu, można powiedzieć, że to było uderzenie w jej zdolność percepcji po paru drinkach. Sam fakt, że on chciał, aby Hanna dała płytę GNR, także nie chodziło o to, aby się pochwalić, tylko o Angie, bo Cash zdaje sobie sprawę z tego, ze ruda nie lubi tego zespołu.
      Cash co prawda jest lekko zafascynowany Slashem... można to było zauważyć przy tym jak grał na gitarze, ale w sumie... uwierz mi, że on chciałby mieć tatę, a nie Slasha. Jego zachowanie jest ironiczne, może czasami opiewa o pozerstwo, ale tak naprawdę jest przykrywką.

      Ale wiem, dla Ciebie mój Cash jest taki, jak dla mnie Twoja Shan, haha.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jakoś się tym razem "spóźniam" z tym komentarzem, no nic...
    Tak czułam, że Angie się tak zachowa, tym bardziej, że była lekko pod wypływem... Ale tak sobie myślę, czy zachowałaby się tak samo gdyby była w stu procentach trzeźwa? Alkohol z pewnością dodaje nam trochę odwagi albo tak śmiesznie działa nasza psychika, że wmawiamy sobie, że to jego wina no ale czy zrobiłaby to samo? Nie wiem czy ta blondyna była okej czy nie, ale w sumie rozbawiło mnie to i nie wiem czy Angie zrobiła jej na złość, ale ucieszyłam się, że wyciągnęła Casha do tańca i wtedy zapaliła mi się lampka, wolny taniec i tak myślę sobie może coś się wydarzy... a tu nagle Hannie wyskakuje z inną muzyką i czar prysł haha. Coś czuję, że następnego dnia każdy z nich będzie miał potężnego kaca, a w szczególności taki jeden osobnik haha.
    No teraz przechodząc do Londona to fakt Hudson się go nie wyprze, za bardzo podobny,a przynajmniej z wyglądu jednak to, że nie jest taki jak jego rodzice nie jest wcale niczym złym. Okej woli czytać książki, a nie imprezować, ale to też jest okej. Jest inny, jest sobą i to najważniejsze. Przemyślenia przerywa nie kto inny niż Hannie. Nie spodziewałam się, że jej rodzina tak wygląda, bo rozdział wcześniej mamy obrazek rodzice i dzieci razem gdzieś wyjeżdżają i można by było pomyśleć, że to kochająca rodzinka, która jedzie razem by spędzić wspólnie czas, a tutaj widzimy, że Hannie wcale nie jest owocem miłości tylko... "wpadką" przy pracy, mama aktorka, ojciec reżyser. Kurde w tym momencie od razu sobie pomyślałam, że ona po części zrozumie Londona, bo jej rodzice też pewnie są w jakimś stopniu sławni do tego jej rodzina nie jest taka normalna, także może London w końcu znajdzie kogoś kto go zrozumie, wysłucha i będzie miał bliską sobie osobę. Tak się wczułam, że aż sama poczułam to ramię Londona haha.
    Teraz przechodzimy do wątku, który bardzo mnie zaskoczył, co już ci wspominałam. W sumie jak pojawił się Myles i Slash to myślałam sobie może wokalista poruszy temat Kate, bo zauważył, że Hudson jednak przy niej trochę wariuje, ale jak poszedł na górę w poszukiwaniu tego cholernego długopisu od razu przypomniało mi się co było w tym biurku i że napisałaś kiedyś, że te narkotyki wrócą... no i to było jakby logiczne, że je znajdzie, jednak miałam cichą nadzieję, że Myles sam pogada z chłopakami zanim powie Hudsonowi, ale wiadomo, że chciał dobrze. Musiał tak postąpić. No i... wiadomo jak zareaguje Hudson. Nawet jakby te dragi należały do Londona i tak to by poszło na Casha, także szykuje się niezłe kłótnia, które pewnie nie poprawi ich stosunków. Ehh... liczę, że Slash jednak spróbuje się opanować, jednak jak być spokojnym w takiej sytuacji? To raczej dość trudne, bo wiadomo jak to wygląda z jego perspektywy, choć my możemy się złościć, że nie chce go wysłuchać lub coś takiego, bo wiemy, że to czyjeś, ale czy Slash w to uwierzy?
    Też ci to już napisałam, ale jestem na tak dla wspomnień i rozszerzenia wątku Slash-Perla, bo faktycznie mało wiemy na ten temat, także będę na to czekała. To ostatnie zdanie przyprawiło mnie o dreszcz, nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że Slash jest taki bezradny, że tak się czuje i ja też to poczułam. W sumie to dość przykre, ale Hudson po części może się za to obwiniać, nie będzie żadnego ze swoich synów usprawiedliwiał, ale może czuć się po części winny, tylko utrzymanie całego domu nie jest łatwym zadanie, więc nie ma co się dziwić, że Hudson nie do końca sobie radzi- bo chyba nikt nie widzi go jako perfekcyjnej pani domu.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego, przez to co mi podesłałaś! Nie będę też ukrywała, że czekam na Hannie i Londona haha. Także byle do piątku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, to jest dobre pytanie, czy Angie zachowałaby się tak samo jakby była trzeźwa i jakby nie miała kontekstu sytuacji w jej rodzinie. Wydaje mi się, że ona teraz bardzo potrzebuje bliskości, a w sumie jedyną osobą, która może dać jej tą bliskość jest Cash. Pewnie się wystraszyła, że przyjdzie taka blondynka i wszytko jej zabierze... Chociaż pewnie dziewczyny już wcześniej kręciły się wokół Casha, haha. No ale można powiedzieć, że to jakiś krok do przodu? Haha.
      No i London i Hannie. Hm, wiesz, ogólnie to rodzina Hanny nie jest aż tak pokopana. Myślę sobie, że jet tak, że sama Hanna urodziła się z przypadku, a rodzice zachowali się odpowiedzialnie, ale po latach jednak się pokochali, jak dochowali się jeszcze dwójki dzieci. Po prostu Hanna może tak to widzi, bo w sumie wie o sobie, jak to było... i pewnie zna marzenia matki, które lekko nie wyszły przez rodzinę. Ale ogólnie to nie jest źle. Jednak masz rację, że ona może zrozumieć Londona, bo jest po tej samej stronie wzgórza Hollywood.
      I te nieszczęsne narkotyki. Hm, może byłby lepiej jakby to Myles porozmawiał z chłopakami. Ale wiesz, ja sobie myślę, że... w sumie Myles jest dla nich nikim. Dobra, może jakby to przyszedł Duff, Izzy, nie wiem... Ash... ktokolwiek, kogo znają od dziecka, to by było inaczej, ale Myles... Cash na pewno by go na wstępie wyśmiał. Haha.

      Byle do piątku.
      Będziemy żałować biednego Londona, haha.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Och. Biedny Slash... Pewnie wcale nie uwierzy Cashowi, że on nie ćpa...

    OdpowiedzUsuń