26 grudnia 2015

Rozdział 13

        Cześć. 
Na początek chciałabym życzyć wam szczęśliwego Nowego Roku. Aby wasze wszystkie postanowienia zostały zrealizowane. Ja postanowiłam sobie, że ten nadchodzący rok będzie rokiem na pracę nad materiałem nad moją książką, więc zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. Co do rozdziału, to... doczekaliśmy się mocnych wrażeń, w końcu coś zaczyna się dziać. Tradycyjnie zapraszam do czytania oraz komentowania. Ostatnio jakoś was tu mało... a mi jakoś smutno. 


Rozdział 13

            - Izzy, a co ty tu robisz?
            Mąż był ostatnią osoba, jaką Amy chciała w tej chwili zobaczyć. Co prawda widok jego pod domem jej brata nie był może i dziwny, ale w tym czasie jak najbardziej nie wskazany. Brunet stał przy samochodzie swojej żony oparty o maskę i się w nią wpatrywał, jednak sama kobieta zobaczyła, że coś jest nie tak. Nie uśmiechał się i raczej nie przyjechał tu, aby po prostu sprawić jej miły poranek. Przygryzła dolną wargę. Przecież nie mógł nic wiedzieć. Axl by mu nie powiedział, więc może Amy miała tylko paranoje. Podeszła do męża i chciała ucałować go w policzek na przywitanie, ale on się tylko od niej odsunął. No to coś było nie tak.
            - Masz w teksty piosenek, które dziś mam pokazać Slashowi. - Mruknął mężczyzna. - To przyjechałem i sobie je wziąłem, bo mam zapasowe kluczyki do twojego auta... i znalazłem coś bardzo ciekawego.
            Amy oblał zimny dreszcz. Serce zaczęło jej szybciej walić. Wczorajsze wyniki badań rzuciła na teczkę Izzy'ego. Kiedy brał, to co jego, to musiał zerknąć na to co jej. Nie było innej rady. Popatrzyła mu w oczy i nie wiedziała, co ma takiego powiedzieć. No tak, to wszystko wyglądało dość dziwnie. Dowiaduje się, że jest w ciąży, ale nie leci z radością do męża tylko ukrywa się u brata. Nic dziwnego, że Stradlin właśnie tak zaczął się zachowywać. Sama Amy pewnie na jego miejscu też by nie pała radością.
            Izzy sięgnął po teczkę, która leżała na dachu samochodu i wyjął z niej zdjęcie USG. Popatrzył znacząco na swoją żonę, która w tym momencie miała ochotę po prostu zapaść się pod ziemie, albo uciec.
            - Możesz mi to wytłumaczyć? - Zapytał ją pokazując wyniki badań. - To prawda?
            - Izzy... ja... tak, jestem w ciąży... - szepnęła.
            - Jakim, kurwa, cudem!?
            Podniosła wzrok na gitarzystę rytmicznego i w tym momencie nie wierzyła, że przed nią stoi jej mąż. Człowiek, którego zna prawie całe swoje życie tak się nie zachowuje. Jego krzyk wbił ją w ziemie. Miała ochotę skulić się w sobie i po prostu przepraszać, a przecież Izzy jeszcze nie wiedział najgorszego. To mogło nie być jego dziecko. Amy wolała już nawet nie myśleć o tym, co będzie kiedy Stradlin się o tym dowie. Chociaż dobrze wiedziała. Rozwód i nic więcej. Jej oczy zaszły łzami.
            - Zawsze jest ten procent, że wpadka może się zdarzyć. Izzy, ja naprawdę nie robiłam nic poza twoimi plecami. Przecież mnie znasz i wiesz, że bym cie tak po porostu nie potrafiła wrobić.
            - Chyba musimy poważnie pogadać. Wsiadaj, podwiozę cię do pracy. - Kiwnął głową na swój samochód.
            Amy nic nie odpowiedziała tylko posłusznie poszła za mężem. Wsiadła do samochodu i nic się nie odzywała, bo w tym momencie żadne słowa chyba nie były odpowiednie. Po prostu chciało się jej płakać. Dobra, Izzy pewnie by przetrawił jakoś to dziecko, gdyby ono było jego. No przecież takie wypadki się zdarzają, ale kiedy się dowie, że nie jest... ciągle jej myśli krążyły wokół tego czarnego scenariusza. Nie chciała go stracić, nie wyobrażała sobie życia bez niego i do tego jeszcze z niemowlakiem.
            Izzy usiadł na miejscu kierowcy i ruszył. Przez pewien czas się nic nie odzywał, bo też nie wiedział, co by miał powiedzieć. Był wkurzony i to bardzo, ale czy mógł o wszystko obwiniać Amy? No wiadomo, że jego wkład pracy też w tym był. I dlatego może i większą złość posiadał do samego siebie. Popatrzył na żonę, która siedziała skulona na fotelu i skubała swoją bluzkę. Widział, jak ledwo hamuje łzy i stara sobie wszystko jakoś ułożyć w głowie, aby powiedzieć coś sensownego.
            - Który to tydzień? - Zapytał w końcu przeszywając tym samym cieszę, która panowała w samochodzie.
            - Około siódmego... - Odparła szeptem.
            Izzy nacisnął hamulec i zahamował tak gwałtownie, aż Amy prawie uderzyła głową w deskę rozdzielczą. Popatrzyła na Stradlina z wyrzutem i chciała już na niego nakrzyczeć, aby nie zachowywał się, jak wariat, kiedy zobaczyła, jak zaciska mocniej dłonie na kierownicy. Po prostu zaczynał już kipieć ze złości, ale w tym momencie kobieta nie zdawała sobie sprawy z tego, o co właściwie mogło chodzić. No przecież chyba nie miło znaczenia, który to tydzień, kiedy nagle uświadomiła sobie, iż ma to wszystko ogromne znaczenie. Przecież mieli ciche dni. Nie chcieli patrzeć na siebie przez pewien czas, a co tu mówić o seksie? A potem on wyjechał. Pogodzili się dopiero, kiedy dojechała do niego, do Londynu. Przygryzła dolną wargę i właśnie zdała sobie sprawę z tego, że jej świat wali się na głowę.
            - Kto jest ojcem? - Zadał proste pytanie na które Amy nie potrafiła odpowiedzieć. Milczała, wbiła wzrok w swoje buty i po prostu milczała. Dla Stradlina to był tylko znak, iż coś jest tu nie w porządku. - No kto jest ojcem? Proste pytanie, nie? Kto cię zapłodnił? No chyba, że sama tego nie wiesz..
            Jego słowa przedzierały się przez nią, jak nóż przez masło. Zbierało się na płacz. Pierwsze łzy spłynęły po policzku.
            - Izzy... ja... - zawiesiła głos.
            - No? Bo kochanie, przypomnę ci. Ponad miesiąc temu spałem na kanapie w salonie, więc wiesz.. no na odległość jakoś nie mogłem cię zapłodnić... Nie mówiąc o tym, że raz nie wróciłaś na noc do domu, więc proste pytanie... Kto jest ojcem tego dziecka?
            Nabrała powietrza w płuca, a potem je wypuściła z świstem. W sumie, to nie było sensu oszukiwać męża, bo po co? Kolejne kłamstwo, potem kolejne nerwy. Popatrzyła tylko na niego zapłakanymi oczami i powoli zaczęła mieć świadomość, że już nigdy jej nie przytuli, nie powie, że ją kocha. Koniec. Po prostu się skończyło, ich rozmowy będą opierać się teraz tylko na oskarżeniach. Zniszczyła to wszystko chwilą słabości. Nawet jakby powiedziała Stradlinowi, że go kocha, to przecież i tak pewnie by jej nie uwierzył. On zawsze wierzył w prawdziwą miłość. Był inny pod tym względem od reszty swoich kolegów. Dla niego związek, to było coś świętego. Jeśli się kocha, to się kocha... jest się z tą osobą, a nie chodzi się na boki. Bo jedno wyklucza drugie. A jego duma... to też już była inna sprawa. Zranić Izzy'ego, to go stracić, bo on tak po prostu nie wybacza. A jak nawet wybaczy, to już nigdy nie będzie to samo.
            - Będzie lepiej, jak wyprowadzę się do Axla... rozwód oczywiście z mojej winy... i trzeba będzie, to wszystko jakoś wytłumaczyć Angie. Nic od ciebie nie chce, więc się nie martw, że puszczę cię z torbami. - Szepnęła mając nadzieje, że zaprzeczy, jednak nic takiego się nie działo.
            - Też tak myślę. - Powiedział bezuczuciowym głosem.
            To były chyba najgorsze słowa, jakie usłyszała. Izzy siedział nieruchomo i nadal nerwowo zaciskał dłonie nie kierownicy samochodu. Kobieta już nic nie odpowiedziała, tylko wysiadła. Dobrze wiedziała, że nie było sensu błagać, przekonywać. Izzy odjechał, a ona patrzyła jak jego samochód znika za zakrętem. Zaniosła się płaczem. Mężczyzna, który przechodził własnie obok niej przystanął i zapytał się czy wszystko w porządku. Amy nie była w stanie nawet mu odpowiedzieć. Wpadła w taki spazmatyczny płacz, usiadła na chodniku i nie zwracała uwagi na to, iż w tym momencie wygląda, jak niezrównoważona psychicznie. Nieznajomy mężczyzna przykucnął przy niej i podał jej chusteczkę. Popatrzyła na niego, a on blado się uśmiechnął.
            - Mogę jakoś pani pomóc? - Zapytał.
            - Właśnie przed chwilą rozstałam się z mężem, którego kocham nad życie. - Jęknęła, a potem wtuliła się w tego mężczyznę nie zwracając uwagi na to, iż wcale go nie zna. Po prostu potrzebowała czyjejś bliskości. Nic więcej.


***

Kate odgarnęła włosy, które opadały jej na czoło. Już dawno miała zapuścić grzywkę, ale jakoś nigdy nie miała do tego cierpliwości. Popatrzyła na swoje odbicie w monitorze komputera. Czy naprawdę mogła podobać się Slashowi? A może on tylko jaja sobie z niej robił? Przecież, to też było całkiem możliwe. Sama już nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Wczoraj Hudson zachował się dość dziwnie. Pożerał, albo rozbierał ją wzrokiem, a kiedy usiadła bliżej niego, aby narysować mu na serwetce, o co tak właściwie jej chodzi z tą okładką, to widziała, jak cały się spina, aby tylko jej nie dotknąć. I o co w tym wszystkim mogło chodzić? Ciężko westchnęła i postanowiła, iż wróci do pracy, bo przecież nic innego jej nie pozostało. Im szybciej skończy, tym szybciej będzie mogła pożegnać się ze Slashem i nie będzie musiała go już znosić. Wyjęła z torebki serwetkę na której był narysowany jakby wstępny projekt i porównała go z rysunkiem. Miała już jakaś wstępną wizję, ale chodziło jeszcze o kolory. Zeskanowała rysunek na komputer i otworzyła go w programie graficznym, aby trochę się tym wszystkim pobawić.
            Walczyła właśnie z kolorem tła całego obrazka, kiedy usłyszała, iż drzwi do jej gabinetu się uchylają. Popatrzyła, kto to... pierwsze co zobaczyła, to glany i jeansy, podniosła wzrok trochę wyżej, to zobaczyła pasek z przypiętym łańcuchem. Ominęła owe przyrodzenie mężczyzny, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego o tym pomyślała i przeniosła wzrok od razu na twarz. Uśmiechnęła się blado do Slasha i musiała przyznać sama przed sobą, iż mogła mu spojrzeć w oczy. Miał związane włosy i nie miał na nosie ciemnych okularów. Hudson też delikatnie się do niej uśmiechnął, oczywiście musiał skierować swoje oczy na biust Kate, który było widać spod delikatnego dekoltu. Dlaczego ona musiała się ubierać, jak jakaś pieprzona zakonnica? Pomyślał. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jaki ból mu tym sprawiała.
            - No właśnie walczę z twoją okładką. - Mruknęła udając wielkie zainteresowanie swoją pracą. - W czym mogę ci pomóc? Jakaś zmiana wizji?
            Slash wszedł w głąb pomieszczenia i usiadł na krześle po drugiej stronie biurka. Kate schowała się za ekranem monitora.
            - Ja nie w tej sprawie. - Przyznał.
            - To o co chodzi? - Katie zerknęła na niego. Dlaczego on musiał ją tak bardzo irytować?
            - Bo wiesz... tak sobie pomyślałem... bo no teraz mam psa, bo mi go teściowa podrzuciła. I ty też masz psa. I oboje lubimy psy, to może...
            Kate z każdym jego słowem robiła co raz bardziej zdziwioną minę. W pewnym momencie zaczęła nawet przygryzać ołówek, który jeszcze parę chwil temu trzymała za uchem. Slash przestał mówić, bo nagle zdał sobie sprawę z tego, jakim jest idiotą. Nie mógł nazwać siebie inaczej, a też nie przychodziła mu do głowy żadna sensowna wymówka. Po prostu czekał na to, co  odpowie kobieta, która zbierała w sobie wszystkie myśli. To wyglądało jak zaproszenie na randkę. Nie mogła tego inaczej nazwać. I sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć. No bo... w sumie, to Slash był trochę, jakby jej szefem. I to raczej było niedorzeczne. To wszystko było niedorzeczne, wiec dlaczego właściwie się zastanawiała, jak odpowiedź była jasna. Ma iść do diabła i tyle. Chciała już mu to powiedzieć, kiedy drzwi do jej gabinetu ponownie się otworzyły.
            Zobaczyła Izzy'ego Stradlina i myślała, że zaraz tam zemdleje. Tego było już za dużo. Slash odwrócił się i popatrzył na swojego kolegę.
            - A ty tu czego? - Zapytał dość nieprzyjemnym tonem. No, Izzy nie mógł mieć lepszego wyczucia.
            - Szukam cię wszędzie... myślisz, ze ja nie mam do roboty nic innego, niż siedzenie z tobą cały dzień w studiu!
            - Izzy, spokojnie... wyluzuj się, co?
            No jasne, łatwo ci powiedzieć, spokojnie. To nie ciebie żona puszcza kantem i zachodzi jeszcze w ciążę, własnie takie słowa krążyły Stradlinowi po głowie, chciał już je wypowiedzieć, kiedy popatrzył na kobietę siedząca za biurkiem. I w tym momencie zrozumiał, dlaczego Slash woli siedzieć na drugim piętrze w tym niewielkim gabinecie, niż w piwnicy, gdzie mieściło się studio nagraniowe. Kate lekko się zmieszała czując na sobie przezywający wzrok Stradlina.
            - Dzień dobry. - Odezwał się Izzy.
            Slash wstał z krzesła.
            - No właśnie poznajcie się. Kate, to jest.. z resztą sam wiesz, kim jest ten chuj. A ty, chuju, to jest Kate Stewart. Grafik komputerowy.
            Kate podniosła się ze swojego krzesła, a wtedy Izzy mógł ją zobaczyć w całej okazałości. Dziś rano, gdy Amy w sumie przyznała się mu do zdrady, bo przecież w innym wypadku by nie mówiła o rozwodzie poczuł, jakby dostał deską w głowę. Świat się zawalił i teraz starał się trzymać pozory, że wszystko jest ok, ale kiedy zobaczył Kate, to pomyślał, że przecież nie ma nad czym rozpaczać. Amy nie jest jedyną kobietą na tym świecie. Brunetka podeszła do Stradlina i podała mu swoją dłoń jeszcze raz się przedstawić. Slash popatrzył na kolegę i zdał sobie sprawę z tego, że właśnie w tym momencie urosła mu konkurencja, chociaż sam za bardzo nie rozumiał. Przecież Izzy ma Amy, to wara od Kate, jednak wolał zapobiec wszelkim przeciwnością, jakie by mogły mu stanąć na drodze i pociągnął Stradlina w stronę wyjścia, mówiąc tym samym Kate, że muszą zając się sprawami muzyki.
            Wypchnął Stradlina na korytarz. Izzy popatrzył z uśmieszkiem na swojego kolegę.
            - Co to było? - Zapytał. - Normalnie... ja nie wiem, co ona ma w oczach? To chociaż wiem, dlaczego tak latasz na górę.
            Slash wywrócił oczami i pociągnął Stradlina w stronę windy.
            - A tobie na łeb wali? Nagle zobaczyłeś, że jest jakiś świat poza Amy i twoim zadupiem?
            - Nic mi nie mów o tej suce. - Odpowiedział wchodząc do windy.
            Slash wszedł za nim i nagle coś go tknęło. To jak nazwał Rudą. To jaką tonacją głosu to powiedział. To jak się patrzył na Kate. Przycisnął Stradlina do ściany i w tym momencie miał ochotę mu po prostu pokazać, żeby miał trochę więcej szacunku dla siostry Axla, bo jednak po tylu latach małżeństwa jej się to należy. Izzy tylko kpiąco się zaśmiał. I odepchnął do siebie przyjaciela. Slash dokładnie mu się przyglądał. Coś tu było nie tak... ostatni raz brunet obchodził się  z taką kpiną do całego świata, kiedy w 1986 jego dziewczyna zdradziła go z właścicielem Rainbow.
            - Nigdy więcej tak o niej nie mów. - Syknął Hudson.
            - Slash, Slash... w jakiej bajce ty żyjesz? Obudź się, Amy wcale nie jest taka niewinna, jak ci się wydaje. - Mruknął Izzy wychodząc z windy i idąc w stronę pomieszczenia przeznaczonego na studio nagraniowe. - Z resztą, możesz sobie ją wziąć. Wisi mi to teraz. Tylko nie wiem, co na to jej facet. - Dodał wzruszając ramionami.
            - Co? O czym, ty kurwa, pierdolisz. Jaki facet?!
            Reakcja Slasha w tym momencie była śmieszna, jak nie ironicznie zabawna. Izzy odwrócił się i popatrzył na swojego kolegę.
            - Slash, powiem ci to to mi powiedziałeś. Spokojnie. Po co się tak spinać. Tylko wiesz, dziś rano moja JESZCZE żona dała mi deską w głowę. Wyobraź sobie, że jest w ciąży, ale żeby było jeszcze zabawnie, to nie jest w tej ciąży ze mną. No więc, świat jest piękny, cieszmy się i radujmy, a ty możesz sobie ją teraz przelecieć. Ale wiesz... zapytaj ojca dziecka, bo może jemu będzie to przeszkadzać.
            Izzy wszedł do studia, a Slash sam został na korytarzu. Patrzył się w miejsce, gdzie przed chwilą stał Stradlin i zastanawiał się, czy to był jakiś żart, czy może prawda. W sumie, to Izzy często miewał dość dziwne poczucie humoru, ale nie w takich sprawach. Amy przecież była dla niego całym światem. Wszystkim i... nigdy by nie powiedział takich słów, gdyby wszystko było dobrze. Tylko czy siostra Axla była zdolna do tego, aby zrobić takie coś? No cóż, pozory czasem mylą. Przez całe życie wydawała się być spokojną, rodzinną osobą, która brzydzi się zdradą, ale teraz... nie, to nie mogła być prawda. Sam już nie wiedział co miał myśleć. Najlepiej to było dowiedzieć się u samego źródła. Wyciągnął z kieszeni i wybrał numer do przyjaciółki, jednak ta nie odpowiadała. Może akurat była w sądzie na sprawie. Napisał do niej SMS'a z zapytaniem.
            Po piętnastu minutach dostał odpowiedź :

Tak, to jest niestety prawda. I błagam cię, daj mi po prostu spokój 

Widniało na wyświetlaczu.

            Zrobiło mu się gorąco. Popatrzył na Stradlina, który właśnie omawiał coś z Mylesem. Sam już nie wiedział, kogo ma w tej sprawie żałować. Może Izzy sam był sobie winny. Zerwał się z miejsca do drzwi.
            - A ty gdzie? - Zapytał Myles patrząc w jego stronę. - Slash, jak tak dalej pójdzie to będziemy dłużej to nagrywać, niż Axl tą całą swoją Szajską Demokrację!
            - To Rudy będzie miał satysfakcję z tego. - Odpowiedział. - Mam ważną sprawę. - Dodał po chwili.
            - Taaa, na górze u pewniej pani Stewart. - Zaśmiał się Izzy.
            Slash już tego nie skomentował tylko wyszedł z pomieszczenia. Wyjął telefon i jeszcze raz przeczytał wiadomość od Amy. Nic mu się nie przewidziało. Naprawdę, tak napisała. Stanął przy swoim samochodzie i zastanowił się, gdzie ona może teraz być. W domu, raczej nie. W biurze? Też raczej nie... i jedyne co mu przyszło do głowy, to dom Axla. Klął w myślach. Przecież nie mógł tak po prostu pojechać do domu byłego przyjaciela, stanąć w jego drzwiach i powiedzieć mu - No siema, przyszedłem do twojej siostry.

15 komentarzy:

  1. Stwierdzam, że raz w tygodniu to za mało.Dodawaj częściej, Rose! Ten rozdział wywołał sporo emocji, podobnie jak ten z Cashem, na który czekaliśmy wiele czasu, no kurczę! Proooszę!
    Wiedziałam, że Izzy się szybko zorientuje. I wiedziałam, że się wkurwi. Wiedziałam, że się wkurwi nawet jak to będzie jego dziecko (ale nie jest). Ale nie wiedziałam, że AŻ tak się wkurwi. Pomimo tego, że Stradlin jest raczej spokojnym człowiekiem, myślałam, że raz (bo przecież człowiek czasami ma taką potrzebę się wydrzeć) się wydrze na Amy. Ale nie...On tu zastosował chłodną, bardzo chłodną, lodowatą taktykę. Polegającą na tym, że mimo iż się nie drze, widać jak bardzo jest mu źle i jak jest zły. On jest wściekły. On jest bardzo wściekły. Jest po prostu wkurwiony do wszelkich granic, mimo że nie wybuchnął i się nie drze. Izzy nie stosuje krzyków. On chyba nawet nie potrafi drzeć się z wkurwienia. On złość, gniew pokazuje inaczej. Tak jak tutaj jest opisane. To jest gorsze od wrzasków. Dużo gorsze. Tutaj widać jak bardzo jest zły, jak doslownie "kipi złością", wykorzystując tą lodowatą kpinę, lodowaty sarkazm. Tak, to jest "styl" Izzy'ego.
    To jest najgorsze. Już lepiej wysłuchiwać krzyków, wrzasków, rzucania wszystkim co popadnie, niż nic nie słyszeć lub odczuwać tą lodowatą kpinę. Izzy jakby łączy wkurwienie, kipiący gniew z lodowatą kpiną, lodowatym sarkazmem. Mieszanka ognia z lodem. Dokładnie tak. To najgorsza odmiana. Chłodna kłótnia. Bez większych emocji. Dużo kpiny i sarkazmu. Tak, tak działa Stradlin. Ale jak dobrze napisałaś (uprzedzając fakt, że to nie jego dziecko)...jego wkład też był. Tylko, że to teraz nie ma znaczenia, bo to dziecko tamtego gościa. Tylko...Izzy pamięta, gdzie spał siedem tygodni temu? Ale jak dobrze to wyłapał, szybko i sprytnie- spał miesiąc temu na kanapie-nie było seksu-Amy nie wróciła raz na noc. Stradlin jest inteligentny. Bardzo szybko połączył wątki. Tylko...nadal nie ma pewności, prawda? Lekarze mogą się mylić, nadal może to być dziecko Izzy'ego.
    Ale wygląda na to, że raczej nie. Kurde, aż boję się pomyśleć, jak to się rozwinie.
    Biedny Izzy.On i tak kocha Amy... I biedna Amy. Ale najgorzej będzie z Angie, jak się rozwiodą. Poczuje to, co czuje Cash, choć nie do końca. Cash stracił matkę w wypadku i nie mógl nic zrobić. Musial nauczyć się sam żyć, a mama już nigdy nie wróci. Jeśli Izzy i Amy się rozwiodą, Angie straci albo matkę albo ojca (w zależności z kim zostanie). W każdym razie jedno z rodziców by odeszło...i Ang by została z jednym. Podobnie jak Cash. Poczułaby to, co Cash, z tym, że jej rodzic, ktory by odszedł żyłby, ale zniknął. Chociaż pewnie by się z nim/nią spotykała. Wiesz...jak tak myślę, z kim by miała zostac Angie, jakby jej rodzice się rozwiedli to sądzę, że raczej z Izzym. On by nie dał jej sobie zabrać. Z drugiej strony jednak Amy tez by nie dała, więc ciężko to wszystko rozgryźć. Mam jednak nadzieję, że się nie rozejdą. Chociaż ciężko wyobrazić sobie co czułby Izzy jakby mu przyszło wychowywać nie swoje dziecko. Ale niech się nie rozchodzą...nie mogą.

    Mam też takie dziwne przeczucie, że jakby do tego doszło to Amy by...znaczy...na pewno by wyprowadziła się do Axla, ale myślę, że ze Slashem utrzymałaby bardzo bliski kontakt. Aż się boję pomyśleć, co by to było jakby oni się w sobie zakochali. Cash mialby siostrę...London też. Ale tego nie będzie, a wiesz dlaczego tak myślę? Pomimo, że Izzy rozstałby się/rozwiódłby się z Amy (a nadal mam nadzieję, że do tego nie dojdzie) nadal będzie ją kochał, nawet jeśli nie będzie chciał się do tego przyznać, a Slash o tym wie przecież i nie byłby taki, że sprzątnie kumplowi żonę/byłą żonę sprzed nosa. Piszę w trybie przypuszczającym, bo ten akapit to takie przypuszczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. To jest okropne. Amy zaczęła gadać o rozwodzie, a Izzy jej przytaknął. Co takiego? On jest teraz wkurwiony, a jest wkurwiony dlatego, że tak bardzo ją kocha! Nie może być rozwodu! Nie ma takiej możliwości! I wysiadła z tego samochodu, a on nie zareagował. W sumie to ciężko mu się dziwić. Achh, Rose, mój biedny Izzy...

      Hm, Slash przyszedł do Kate, żeby umówić się na spacerek z psami? Ha ha ha, coż za wymówka, Slash.
      Oooo, Izzy!
      Ej, Slash, co ty masz do wyczucia Izzy'ego? On ma genialne wyczucie!
      Oj, Izzy jest ciężko wkurwiony, lepiej go nie drażnij, Hudson. Slash się zorientował, że coś jest nie tak. Od razu.
      Hahahahaha, konkurencja? No tak, Izzy, jest bardzo wkurzony i na tą chwilę chce zapomnieć o Amy i zwraca uwagę na inne kobiety, w tym na Kate, w ktorej zauroczył się Slash. Jezu, jaka patologia. Hudson jest zazdrosny! Tylko że ten "uśmieszek" Stradlina, zapewne drwiący mówi wszystko. Spojrzał na Kate, spodobała mu się wyglądem i już wiedzial, dlaczego Slashowi również się podoba. Izzy też nie sprzątnie kumplowi laski sprzed nosa, niezależnie jaki byłby zły. Chociaż to by było...dziwne. Izzy z Kate, a Slash z Amy. Niee, to już przegięcie. Ale przynajmniej Stradlin wie, dlaczego Slash nie siedzi w studiu.

      Mimo że Slash w pierwszym odruchu najzwyczajniej się wkurwił, chwilę później zorientował się dlaczego Izzy tak się zachowuje. Skąd się wzięła ta jego kpina. Zorientował się i przypomniał to, o tym wlaścicielu Rainbow i dziewczynie Stradlina. Jeszcze jak Izzy mu powiedział o tym facecie...to już w ogóle.

      "Zresztą, możesz sobie ją wziąć. Wisi mi to teraz. Tylko nie wiem, co na to jej facet."- Izzy, wcale tak nie myślisz. Teraz tak tylko mówisz. Przecież ty ją kochasz i Slash o tym wie. Nie mogła tak nagle przestać być dla Ciebie całym światem. Jest nadal i dlatego tak bardzo Cię to boli.

      "Szajska Demokracja"- hahahahahaha, wygrałaś :D
      Szkoda mi tylko, że Slash od razu poleciał do Amy. Znaczy ma taki zamiar. A i ten tekst, na końcu to: "Cześć stary (...)" był świetny. :D

      Stradlin i może lubi żartować, ale nie w takich sprawach. Nie w takich.
      Ale w sumie...pocieszanie Stradlina i mówienie: "Amy to suka" nic by nie dało. Zresztą...ciężko powiedzieć, czy to była tylko i wyłącznie wina Amy. Ale no właściwie Izzy nic złego nie zrobił. Jeszcze nie.

      Rose, dodawaj częściej! Proszę!
      Czekam niecierpliwie na kolejny!

      Usuń
    2. Mnie jest szkoda ich oboje, a nawet troje, bo do tego dochodzi jeszcze Angie. Nie ma co tu szukać winnych, bo tak naprawdę winnego nie ma. Chociaż można wszystko zgonić na Amy... no tak, to jej wina, ale także ciężko o tym mówić. Mieli szczęśliwie życie, czasami kłótnie (bo Izzy'emu zdarzało się spać na kanapie, a właśnie... on pamięta, co działo się te siedem tygodni temu, bo myślę, że spał na tej kanapie więcej niż jedną noc) ale ogólnie byli ze sobą szczęśliwi i nagle wszystko się załamało, rozwaliło jak domek z kart. Jeden ruch i koniec... Izzy jest wściekły. Może teraz bardziej wkurzony niż rozżalony. Buntuje się przeciw sobie, bo zaczyna robić rzeczy, które do niego nie pasują, a także przeciw światu i samej Amy. Bo wow, przecież na tym świecie są inne kobiety... wow, przecież są młodsze kobiety... i niekoniecznie nastoletnie koleżanki córki. No tak to teraz mniej więcej wygląda. Tylko, że to nie jest Izzy. Masz rację, że on zawsze będzie kochał Amy i tego już nie zmieni. Bo w sumie chyba zawsze ją kochał. Tu tego nie ma wspomnianego, ale kiedy Amy była z Chrisem... to Izzy wtedy też ją kochał... i nigdy nie przestanie jej kochać. Poza tym mają wspólną córkę. Angie jest jego perełką, oczkiem w głowie... księżniczką. Na pewno czeka ich bardzo ciężki czas.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Wreszcie! Czekałam na taki rozdział pełen emocji. Szkoda mi relacji Izzy'ego i Amy, wydawało się że są idealnym małżeństwem. No i biedna Angie, która nic nie wie... Bardzo rozbawia mnie postać Slasha sposób w jaki 'podrywa' Kate. Kiedyś taki babiarz, pewny siebie, że co to nie on, a tu proszę! Nawet zwykłej kobiety na spacer nie potrafi zaprosić, bo się gubi, haha :D Bardzo dobry rozdział, ale za krótki :( Czekam na więcej, dużo weny życzę!

    http://guns-n-roses-gnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, myślę sobie, że Izzy i Amy są, a raczej byli idealnym małżeństwem, chociaż ideałów podobno nie ma. Ale tak naprawdę, gdyby nie ten incydent... to wszystko byłoby ok. A przecież Amy także nie zrobiła tego z czystą premedytacją. Po prostu, stało się.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wpadam aby dodać komentarz, a tu bum zmiana wyglądu. Bardzo fajnie... pasuje tutaj :) No ale teraz przechodząc do rozdziału, to pomijając, że znów ćwiczymy moją cierpliwość to...nie spodziewałam się, serio. Z resztą już ci to pisałam no ale, kurde. W moich oczach Izzy oaza spokoju a tu... Wściekły Izzy, który zachowuje się jak... sama wiesz jak kto. Bardzo mi szkoda Amy, choć również Stradlina. W sumie to musiał być dla niego duży cios. Przyjeżdża sobie po teksty, bierze teczkę a tutaj co? Sam fakt, że Amy uciekła do Axla był już podejrzany. Później? Było tylko gorzej i gorzej. Chociaż nie rozumiem dlaczego Izzy był tak bardzo wściekły w związku z wiadomością, że Amy jest w ciąży, pomijając fakt całej zdrady, ale jeśli nic takiego nie miałoby miejsca. Dlaczego Stradlin aż tak bardzo by się wkurwiał? Miałby prawo? Nie wydaje mi się. No...teraz przechodzimy do mniej przyjemnej części. Jak wspomniałam szkoda mi Amy, bo to nie jest kobieta, która miała skok w bok zatracając się w kimś tam i ciągnąc to bóg wie ile. Nie. To był głupi błąd, za który musi teraz zapłacić. Tylko boli mnie to, że ona tak bardzo kocha Stradlina i nie wyobraża sobie życia bez niego, a tutaj co? Izzy to inteligentny, bystry facet- szybko skojarzył fakty i... fakty mówią same za siebie, prawda? Jest jakieś inne sensowne wytłumaczenie? Mam dziwne przeczucie, że dziecko będzie Izzyego i nawet jeśli Amy będzie miała dowód to nic nie poprawi tej sytuacji, bo ona go zdradziła. Tak jak sama uznała związek dla Stradlina to świętość, albo się z kimś jest albo nie i sama wyobrażałam sobie go jako takiego, który łatwo nie wybacza. Z resztą kto by od tak wybaczył i powiedział " Okej nic się nie stało to był tylko jeden raz, seks bez uczuć." No nikt. Obawiam się też o to co będzie z Angie. Stradlin z pewnością ot tak jej nie odda, a Amy? Nie pozwoli sobie jej odebrać, więc z pewnością to będzie ciężka sytuacja tym bardziej, że Angie dorasta, kształtuje się jej charakter i te lata decydują o tym jaka będzie i nagle to wszystko przerywa rozwód rodziców, które nikt by się nie spodziewał, bo reakcja Hudsona była bardzo adekwatna. Amy i Izzy? Ta idealna para? A jednak. Mimo całej złości i żalu Izzy nie powinien używać tego słowa. Nie 'suka'. Jakoś bardzo mnie to zabolało, bo Izzy ją kocha i zawsze będzie kochał, pomimo tego co się wydarzyło, może udawać i kłamać ile chce, ale ja to wiem i dlatego nie powinien to mówić, nawet swojemu kumplowi w złości.
    Wracając na chwilę do Slasha to wciąż bawi mnie jego podryw. Miałaś rację wszystko u ciebie na odwrót. Izzy zachowujący się jak zimny drań i Slash, który zapomina języka w gębie i słowem się odezwać nie umie, gdy stanie przed nim piękność. Kiedyś pewnie nie musiał nic mówić, a samo się wszystko działo. Teraz? Zaprosić na głupi spacer jej nie umie. Widać, że mu zależy skoro jest tak bardzo zazdrosny. Bo jest. Mam nadzieję, że Izzy nie jest taki by konkurować z Hudsonem, choć czemu miałby nie zrobić na złość Amy? Ona może, a on nie? Mogłoby być ciekawie, ale... nie, mam nadzieję, że tak się nie stanie. Choć tacy tajemniczy faceci mogą nieźle zakręcić w głowie- ot takiej Kate.
    Kurde ciekawi mnie co ty z tym dalej zrobisz, bo mam tyle pomysłów w głowie, choć czuję, że żaden nie jest prawdziwy. Czekam na to co będzie dalej i zgadzam się z moją poprzedniczką, choć nie wiem czy to możliwe, raczej nie, ale często rozdziały to by było to. Tydzień mi dłuży w innym wypadku. Oj jak ja się ciesze, że ty znalazłaś tego pendrive'a. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co ukrywać, że cały świat Izzy'ego legł w gruzach, a on... on sam już nie wie, co takiego ma ze sobą zrobić. Chyba jak na razie przechodzi fazę buntu przeciw temu wszystkiemu i dlatego tak się zachowuje. Nie chce myśleć nad tym, zastanawiać się, dlaczego to się stało, bo... właśnie, jak ona mogła? No jak... nie ma odpowiedzi na to pytanie. Masz rację, że "suka" to było dość mocne określenie, ale także wydaje mi się, że taka jakby terapia. On teraz będzie gadał o Amy najgorsze rzeczy, bo... myśl, że zdradziła go suka jest o wiele łatwiejszą myślą do zniesienia od tej, że zdradziła go jego ukochana żona.
      No właśnie, ale dlaczego Izzy miałby się wkurzyć na sam fakt ciąży, jakby żadnej zdrady nie było. Hm... myślę sobie, że on... on już jest na fazie życia na emeryturze. Wiesz, spokój, cisza i tak dalej. Pracować w sumie nie musi, tylko dla przyjemności. Dzieci odchowane, bo Angie przecież zaraz także wyfrunie z gniazda, a tu... bum, małe dziecko, pieluchy i kolejne lata poświęcone tylko temu dziecku. Po prostu ma lenia, haha. Już tam wcześniej było wspominane, że Amy chciała jeszcze jedno dziecko, ale on nie chciał o tym słyszeć.
      Slash i Kate... tak, wiesz... Slash ma problem z kobietami, z którego nawet chyba nie zdawał sobie sprawy, bo... właśnie, kiedyś wszystko działo się samo. Wystarczyło, że on był i bum... większych starań nie trzeba. Nawet nie musiał się uganiać za dziewczynami. Tylko, że Kate jest ciężkim orzechem do zgryzienia, bo jednak ona robi wszystko, aby odepchnąć Slasha od siebie. I dlatego myślę, że taki Izzy także nie będzie jej pociągał, bo... Kate ma po prostu gdzieś ich nazwiska. A także nie zapominajmy, że Kate ma dopiero 30 lat... a Slash jest o dobre kilkanaście lat starszy. Ona jest młoda, a on to w sumie papciu.. Heh.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. nareszcie jestem. zbieram się z napisaniem komentarza już jakieś 5-6 dni. przepraszam Rose, ale moje lenistwo w okresie świątecznym sięgnęło po prostu zenitu. dopiero dzisiaj ruszyłam tyłek żeby zrobić coś pożytecznego, haha.

    kilka słów do poprzedniego rozdziału: cholera, lubię Izzy'ego, bardzo. dlatego dosyć ciężko czytało mi się ten najnowszy rozdział... stara się być bardzo dobrym ojcem dla Angie, zajął się też jej przyrodnią siostrą, na pewno starał się być dobrym mężem dla Amy, a tutaj nagle... nieważne, jeszcze do tego przejdę.
    widać już od pierwszych rozdziałów, że między Angie a Cashem faktycznie coś jest, bardziej było to chyba jednak przedstawione, że on coś do niej czuje, a tutaj na odwrót. ale wkurzyłam się trochę przy tej scenie z gitarą i "November Rain". i Cash i London chyba próbują być takimi normalnymi dzieciakami, Londonowi to trochę bardziej wychodzi, ale z tego co już widziałam w paru rozdziałach to zdarza im się takie "a wiesz kim jest mój ojciec?". to częste wspominanie co on wyprawiał w młodości, z jakiego jest zespołu, teraz to "grać to umie Slash" i te marzenia o byciu gwiazdą rocka jak tatuś. może to wyolbrzymiłam trochę, sama nie wiem. i razi mnie w oczy, że oni prawie cały czas mówią o nim Slash... dlaczego nie ma cały czas "tata", haha...
    Amy również mnie wkurzyła, nie tylko tą zdradą, ale tym ocenianiem Kim. nie wiem jak jest, bo było o niej bardzo mało mowy, wydaje się bardzo sympatyczną i fajną dziewczyną, może to są pozory. mam nadzieję, że nie. ale Amy już na początku ją skreśliła, że na pewno jest z Axlem dla kasy, rozgłosu i kariery, a jestem ciekawa, czy przekreśliła tak Perlę. jak ja nie znoszę tego babska, mówię całkiem serio. irytuje mnie sam jej sposób bycia, mam wrażenie, że ma taki fałszywy i sztuczny uśmiech, nie wspominając o tym, jak bez przerwy wszędzie się pchała przed kamery jak była ze Slashem. straciłam do niej cały szacunek jak przeczytałam jego autobiografię, w której była mowa o tym że spędziła z nim noc chyba dzień przed jego ślubem z Renee, potem jak jeszcze byli małżeństwem też się spotykali... ja nie wiem jak w ogóle potem można wziąć ślub z facetem, który zdradził ze mną swoją żonę przed ślubem z nią. całe małżeństwo bałabym się, że mnie też będzie tak zdradzał. ale karma do niej wróciła. i nie piszę tego jako zazdrosna fanka, Slash mi się kompletnie nie podoba (i nie podobał) jako facet i nigdy nie byłam jego szczególną fanką, haha.
    wracając, mam nadzieję, że Amy da Kimblery szansę. swój związek spieprzyła, może ten Kim i Axla przetrwa.

    wracając do tego rozdziału, jest mi naprawdę szkoda Izzy'ego. może i to dziecko jest jego, ale co z tego? zdradziła go to zdradziła, nic już nie będzie takie samo. jeszcze biorąc pod uwagę to, że dla niego związek to świętość... szkoda mi w tym wszystkim Angie, bo ona chyba w ogóle nie jest niczego świadoma, żadnej ciąży ani niczego. jestem ciekawa jej reakcji, na pewno będzie miała wielki żal do matki.
    dobra, Slash próbuje zaprosić Kate na kolejną randkę, ona pewnie chętnie by znowu poszła, pojawia się też nagle Izzy, który ma już gdzieś Amy, Kate wpada mu w oko, Slash dostaje szału, że jak mógł nazwać siostrę Axla suką i teraz jeszcze chce się wybrać do byłego przyjaciela, a konkretnie do jego siostry. mam tylko nadzieję, że nie skończy się tak, że Izzy będzie z Kate a Slash z Amy, Boże, nie, haha. w życiu nie przyjmę do siebie takiego zakończenia. już zbyt się chyba napaliłam na związek Slash-Kate.
    bardzo mnie ciekawi, jak reszta się potoczy.

    za dużo jadu w tym komentarzu, ale muszę nadrobić, bo Ty nie krytykujesz u mnie Dave'a, haha!

    więc pozdrawiam, do następnego i wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałabym krytykować Twojego Dave'a, bo to przecież Dave... ale nie mogę, haha.

      Hm, masz rację, że Slash dla swoich synów jest chyba bardziej Slashem, niż tatą... czasami bywa ojcem. Ale głównie jest Slashem. W sumie to myślę, że tak naprawdę nie ma co się temu dziwić. Być może było tak, że... Slash nigdy nie był tatą.... zawsze był Slashem. Co do Perli... w sumie to tą realną może zostawię (chociaż, to opowiadanie tak mocno wyryło mi się w psychikę, że tylko jej zdjęcia na instagramie przypominają mi, że ona żyje, haha) Ale Perla z opowiadania i fakt, czy ją Amy tak szybko oceniła. Hm, w sumie to jest naprawdę zastanawiająca kwestia. Jednak w tym opowiadaniu życie Slasha i Perli potoczyło się inaczej. Wiesz, nie było Renee... Bo w sumie wychodzi tak, że w tym opowiadaniu Slash wziął ślub parę lat wcześniej niż w rzeczywistości z Renee... hm. Ale wracając do oceny Amy. Myślę, że Amy wtedy nie miała głowy do tego, aby zajmować się takimi rzeczami. Ja nie jestem tego pewna, ale jak Slash żenił się z Perlą, to Amy uciekała przed ojcem Laury. A potem... a potem urodziła się Angie, więc też nie było czasu na jakieś tam myślenie o laskach Slasha. Być może wtedy Slash jeszcze nie był dla niej takim bliskim przyjacielem.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. O rany…
    Okej, przemyślałam wszystko, co przeczytałam i zebrałam się na napisanie komentarza.
    Na początku jednego z rozdziałów, spytałaś, czy też tak mamy, że nasze opowiadania wpływają na nasze życie? Pisałaś wtedy, że przyśnił Ci się Cash czy coś w tym stylu. Jak na chwilę obecną to TWOJE opowiadanie wpłynęło na moje myśli. Przez cały dzień dzisiaj myślę o Twoim opowiadaniu. Wciąż mam przed oczami ten moment, kiedy w windzie Izzy opowiada Slashowi o tym, co zrobiła Amy. Po prostu widzę to tak żywo! Tak samo nie mogę wyrzucić z mojej głowy słów „Szepnęła mając nadzieje, że zaprzeczy, jednak nic takiego się nie działo.” Po prostu nie mogę się skupić na niczym innym, bo pośród moje myśli stale wkradają się fragmenty Twojego opowiadania. Czy prawdziwe życie faktycznie takie jest? Mam ledwo 15 lat (a w zasadzie będę miała za 4 dni) i przeraża mnie przyszłość, która teraz się przede mną maluje. Naprawdę zdarzają się takie rzeczy? To straszne. Nawet nie potrafię skomentować, tego co stworzyłaś. Mam mętlik w głowie. Mogłabym napisać, co, według mnie, może się dalej wydarzyć, jak może się potoczyć akcja, ale Ty tak czy inaczej poprowadzisz ją lepiej, tak jak powinna. Jestem pod wrażeniem tej historii. Zszokowała mnie. Wczoraj cały dzień wgapiałam się (no bo zwyczajnym czytaniem czy patrzeniem tego nazwać nie można) w litery, chłonąc łapczywie słowa. Porównałabym to do gąbki chłonącej wodę, bo to chyba najtrafniejsze. Najlepiej oddaje mój wczorajszy stan zachwytu. Nie mogłam się oderwać od tej historii. Czytałam i czytałam, bez przerwy. Nawet odmówiłam sobie wczoraj przyjemności kąpania się w gorącej, pachnącej wodzie, tylko siedziałam i czytałam, czytałam, czytałam, zatracając się w innym świecie! Oczywiście musiałam za to zapłacić ekspresową kąpielą w lodowatej wodzie, ale było warto. Wiem, że cały czas piszę jedno i to samo, ale jejku… To opowiadanie jest takie nieziemskie, że nie potrafię inaczej o skomentować. Poza tym, nie wiem czy ktoś jeszcze to zauważył, ale ta z pozoru niczego sobie historia jest wypełniona różnej maści przesłaniami, przestrogami. Zawiera naukę, wskazówki, nakłania do pomyślenia nad sobą, swoim życiem i celem, do którego się zmierza. Może inni tego nie dostrzegli, może do innych to nie przemawia, nie dociera. Może sama Ty, Rose, teraz unosisz brwi, zdziwiona tym, co piszę, bo ot, tak po prostu, nieświadomie Ci wyszło. Lub może uśmiechasz się pod nosem, że ktoś na to zwrócił uwagę? Nie mniej jednak, do mnie te przesłania trafiły i skłoniły do ponownych przemyśleń… wszystkiego.
    Wiesz co? (trochę mi głupio zwracać się do Ciebie na „ty”, bo powinnam traktować Cię z najwyższym szacunkiem, ze względu na cudo, które publikujesz!) Nie potrafię myśleć o historii Slasha, historii Casha, Londona i Angie, i historii Izzy’ego z Amy, jako o właściwie tej samej HISTORII. Podświadomie traktuję je, jak trzy osobne blogi, trzy różne opowiadania. A przecież one są ze sobą tak dosadnie i nierozerwalnie połączone! Mimo to, są to tak różne światy…
    C ja to jeszcze miałam pisać…? Hmm… Aha! Nie wiem czy to dobrze, ale były w tym opowiadaniu momenty, kiedy wybuchałam śmiechem! Naprawdę! Nie żeby rozśmieszenie mnie było jakieś niezwykle trudne… Nie będę oceniać postępowania żadnego z bohaterów (przynajmniej jak na razie). Dodam tylko, że KOCHAM Izzy’ego! Jest genialny. Uwielbiam tego człowieka!
    Nie chcę składać jakiś obietnic, że będę systematycznym czytelnikiem, komentującym szczegółowo kaaaażdą, absolutnie każdą notkę… Nic nie obiecuję. Wciągnęło mnie Twoje opowiadanie i w miarę możliwości postaram się czytać na bieżąco i pozostawiać jakikolwiek ślad mojej obecności. Wiem, że nie brzmi to satysfakcjonująco, ale… no przykro mi.
    Pozdrawiam i życzę wney!
    Roxy
    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Naprawdę mi bardzo miło, że tu jesteś i zdecydowałaś się to przeczytać. Ha, chyba powoli zaczynam wierzyć w to opowiadanie, bo w sumie uważam je technicznie za moje najgorsze. Historia i fabuła są dobre, ale wykonanie gorsze, ale jednak chyba nie jest tak źle. I cieszę się, że zobaczyłaś te drugie dno. Tak, ja robię to świadomie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że samo pisanie dla pisania nic ze sobą nie niesie. Chyba kiedyś założyłam sobie, że pragnę coś pokazać przez moją twórczość. Chcę coś powiedzieć, dlatego najczęściej, a w sumie zawsze mam te drugie dno. Inni je zauważają, a inni nie, ale bardzo się cieszę, kiedy jest ono zauważone.

      I bardzo dobrze, że się śmiałaś.
      Ja nie chcę, aby mimo wszystko była to naprawdę ciężka historia. Życie także bywa zabawne, nawet kiedy jest najgorzej.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. O cholera, o ja pierdolę. Biedny Izz...
    Slash wciąż jest uroczy w tym swoim zauroczeniu Kate. <3

    OdpowiedzUsuń